Obsesja III

Obsesja IIINo hej! Patrzcie co mam! Trochę mi zajęło, ale jest. Mam nadzieję, że się spodoba. Przepraszam za błędy i miłego czytania <3


Rozdział III

Cześć. – krzyknęłam do Chrisa, zatrzaskując drzwi samochodu. Szybkim krokiem udałam się w kierunku bramy szkoły. Gdy ją otworzyłam od środka przywitał mnie gwar rozmów. Młodzież porozmieszczana była po całym korytarzu tworząc większe bądź mniejsze grupki. Idąc środkiem czułam na sobie spojrzenia tłumu osób. Byłam nowa, więc się temu nie dziwiłam. Rozejrzałam się dokoła w poszukiwaniu znajomych twarzy. Nigdzie nie dostrzegłam Lauren czy Nicka, a nawet Andrey. Westchnęłam ciężko i poszłam do sekretariatu po plan zajęć.  
Kolejka była tak długa, że po raz drugi westchnęłam zrezygnowana. Zapowiada się ciekawie.
Gdy w końcu dotarłam do biurka było już sporo po dzwonku. Super pierwszy dzień, a ja już spóźniona. Stanęłam w drzwiach patrząc czy na korytarzu nie ma żadnego nauczyciela bym mogła niepostrzeżenie przemknąć bez zbędnych kłopotów.  
- Przepraszam, ale czy mogłabyś się ruszyć? Zastawiasz przejście. – powiedział ktoś oschłym tonem za moimi plecami. Odwróciłam się do przybysza z miną, która miała mówić :Wypchaj się gnojku.
- Wydaję mi się, że masz wystarczająco dużo miejsca na to, żeby przejść. – powiedziałam, patrząc znacząco na dużą przerwę pomiędzy drzwiami a mną.  
Chłopak chyba był w moim wieku, ale wydawał się nawet starszy. Miał czarne rozczochrane włosy, oczy tego samego odcieniu i wredny uśmieszek na ustach. Był dobrze zbudowany. Nawet więcej niż dobrze. Wyglądał na kogoś, kto dużo ćwiczy. Jego mięśnie widocznie opinały się na czarnej obcisłej koszulce. Miałam przed sobą boga, ale zarazem łamacza kobiecych serc.  
Usłyszałam jego śmiech. Miał ładny śmiech… Prrrr… Momencik, ja skądś znam ten śmiech!
- To ty!- warknęłam w jego stronę.  
Uniósł pytająco jedną brew.  
- Prawie mnie przejechałeś!
- A to. – uśmiechnął się kpiąco, przeszedł obok mnie lekko trącając mnie z "bara” i znowu to zrobił, wystawił w moim kierunku środkowy palec. Myślałam, że ugotuję się ze złości. Miałam ochotę do niego podbiec i walnąć w ten jego durny łeb.
Spokojnie Rose, tylko spokojnie. Zrobił to specjalnie, żeby cię wkurzyć. Nie daj się sprowokować. Bądź tą mądrzejszą. Wzięłam głęboki wdech i poszłam na stołówkę. Już i tak nie miałam po co iść na pierwszą lekcję. Wyjęłam ze swojej torby słuchawki i puściłam muzykę. Przesiedziałam tak dłuższy czas, ale coś mi się nie zgadzało. Powinna już dawno być przerwa. Wyłączyłam muzykę i nasłuchiwałam. Nic. Spojrzałam na zegarek na ścianie. Cholera! Zerwałam się z miejsca i pędem pomknęłam na drugą lekcję. Że też ja muszę mieć takiego pecha. Lekcja trwała już od paru minut, a ja przez tą głupią muzykę nic nie słyszałam. O właśnie, a teraz mam lekcję Muzyki. Zapukałam do drzwi i ostatkiem sił weszłam do klasy, trzymając się za boki ze zmęczenia.
- Przepraszam za spóźnienie… - zdębiałam. Momentalnie mnie zamurowało. No bo kto może się spodziewać, że idąc na zajęcia z muzyki zobaczy dwanaście par oczu należących do samych chłopków.
- Przepraszam czy ja dobrze trafiłam? – wyjąkałam z roztargnieniem.  
Odpowiedziała mi promienna nauczycielka. Wyglądała na osobę po trzydziestce. Miała długie czarne włosy, okulary na nosie i całkiem ładną sylwetkę. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała.
- Panna White jak mniemam. Nazywam się Emma Philips. Bardzo dobrze trafiłaś. – klasnęła w dłonie. – Przyda nam się jakiś dziewczęcy głos w tym grubym, gburowatym gronie. – naburmuszyła się po czym znowu uśmiechnęła się szeroko.
- Ja nie śpiewam.  
- Jak to nie śpiewasz? – zapytała zdumiona. - To co robisz? Błagam tylko nie mów, że grasz na gitarze. Mam już takich sześciu.  
- Nie. Gram na pianinie.  
W tłumie "gburowatych” chłopków usłyszałam ciche śmiechy.
- Macie jakiś problem? – zapytałam słodko zgromadzonych.
- Nie, pianino to bardzo seksowny instrument. – odparł jeden, na co inni nagrodzili go śmiechem.
- Na pewno bardziej od ciebie. – odpowiedziałam, robiąc zaczepną minę.  
- Dzieci, dzieci. Spokojnie. Rose sama się uczyłaś grać?
- Nie, skończyłam szkołę muzyczną. – uśmiechnęłam się triumfalnie, widząc miny gburów.
- Może nam coś zademonstrujesz. – powiedziała nauczycielka, wskazując na instrument w rogu sali.
- Może najpierw niech oni coś zademonstrują. – wskazałam na klasę.
- To doskonały pomysł! – wykrzyczała podekscytowana pani Philips. – Chłopaki popiszcie się przed dziewczyną.
Nikt się nie odezwał.  
- No wiecie co? Gdzie macie jaja? – wydęła wargi jak mała niezadowolona dziewczynka. –Przykro mi Rose, ale najwidoczniej się wstydzą. Zostaniesz po lekcji i zademonstrujesz mi coś?
- Z przyjemnością. – uśmiechnęłam się do niej i poszłam na koniec klasy, siadając na wolnym miejscu. Chłopcy obserwowali mnie z zainteresowaniem, słuchając teraz co pani Philips ma im do przekazania na lekcji. Również zaczęłam słuchać. Polubiłam ją. Nie jest jak większość nauczycieli. Jest wręcz normalna, no może trochę w porąbany sposób, ale jednak.  
Po lekcji podeszło do mnie paru chłopków i przedstawiło mi się. W ten sposób poznałam Tylera, Marka i żartownisia Toma. Okazali się całkiem fajni. Porozmawiałam z nimi trochę i poszłam do nauczycielki gdy już wszyscy wyszli z klasy. Zademonstrowałam jej parę utworów i podniosłam na nią wzrok, czekając na ocenę.
- Grasz bardzo dobrze, ale nie masz w sobie uczucia. Popracujemy nad tym teraz możesz już iść.  
Podziękowałam jej i wyszłam z klasy. Nie mam w sobie uczucia? A to mi dopiero.  
Idąc korytarzem na następną lekcję, natknęłam się wreszcie na Lauren.
- Rose! Wszędzie cię szukałam. Myślałam, że już cię może ktoś zjadł pierwszego dnia. Jaką masz teraz lekcję? – zapytała, skacząc przy mnie jak mała dziewczynka. Spojrzałam na swój plan.
- Historia. – mruknęłam. Kochałam historię, ale w moim poprzednim liceum miałam taką suchą nauczycielkę, że zniechęciłam się trochę do tego przedmiotu.
- Super, ja też. Usiądziesz za mną. Poznałaś kogoś już?
- W zasadzie to tak. Paru chłopaków. – zatrzymałam się na chwilę, patrząc w stronę jednej z szafek. – Lauren, kim jest ten chłopak? Ten umięśniony w czarnej koszulce. – wskazałam na dobrze znaną mi postać.
- O, to Nathaniel Anderson. – podeszłam do mojej szafki i wpisałam kod, który zapisałam sobie na ręce. Włożyłam do niej nuty, które dała mi pani Philips. Potem razem z Lauren ruszyłyśmy w stronę klasy.  
- Coś więcej? – zapytałam.
Spojrzała się na mnie sceptycznie.
- Rok od nas starszy. Nie zdał raz z powodu zachowania. Pobił paru kolesi. Poza tym trenuję: boks czy co tam innego. Bierze udział w jakichś nielegalnych bijatykach. Ogólnie niezłe z niego ziółko. Był zawsze szanowny, ale w zeszłym roku coś się stało, że zaczął trzymać wszystkich na dystans. – wzruszyła ramionami. – Tyle w sumie wiem. Czemu pytasz?
- Z ciekawości. Wpadłam na niego dwa razy.
- Nie zbliżaj się lepiej do niego. Traktuje dziewczyny jak śmieci. Co tydzień ma inną. – tak też myślałam, widząc go w sekretariacie.
Doszłyśmy pod klasę i zajęłyśmy miejsca. Nauczycielem okazał się stary mężczyzna z okularami na nosie. Myślałam, że będzie tak samo jak w mojej poprzedniej szkole, ale o dziwo potrafił zainteresować słuchaczy, a przy tym był dowcipny i elokwentny co mnie zadziwiło.
Po całym dniu zajęć wracałam do domu zmęczona. Brat nie mógł po mnie przyjechać, bo ciągle był na zajęciach, więc musiałam czekać pół godziny na autobus. Gdy ten w końcu nadjechał, weszłam do niego i znużona całym dniem opadłam na krzesło. Wsunęłam słuchawki i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam. Obudziłam się parę przystanków przed moim, gdy mój telefon obwieścił niski poziom baterii. Przetarłam oczy i rozciągnęłam się, gdy nagle poczułam się obserwowana. Po drugiej stronie busa siedział mężczyzna, który bacznie mi się przyglądał. Mężczyzna był łysy. Miał podkrążone oczy i krzywe usta, wręcz nienaturalne. Od jego spojrzenia poczułam jak po moich plecach przebiega zimny dreszcz. Odwróciłam od niego wzrok, ale uczucie niepokoju nie minęło. Podniosłam się z miejsca i wysiadłam przystanek bliżej. Westchnęłam z ulgą, gdy znalazłam się z dala od tego wzroku.  
Doszłam do domu kiedy mój tata właśnie uganiał się za Lucyferem po całym podwórku. Stałam i patrzyłam się na to zajście z udawanym spokojem, ale gdy tata wpadł w krzaki w pogoni za nim, nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
Tata widząc mnie spąsowiał na twarzy i starał się poprawić fartuch w którym biegał.
- Antohny White co ty wyprawiasz? – zapytałam, kiedy udało mi się w końcu uspokoić.
- Ten twój kocur zdemolował mi połowę kuchni, a gdy go chciałem złapać to wyskoczył przez okno na podwórko.
- Pewnie był głodny.
- Dostał miskę żarcia! Nie dość, że jest gruby to jeszcze niezrównoważony. – krzyczał ze złości ojciec czym wywołał kolejny mój atak niekontrolowanego śmiechu.  
- Marsz do domu. Obiad na stole. – otarłam łzy z kącików oczu i poszłam za tatą do domu.
Chwilę po mnie zjawił się i Chris z mruczącym z zadowolenia kotem.
- Weź stąd tego kota, bo przysięgam, że go zamorduję. – pogroził palcem ojciec.  
Chris popatrzył się na mnie z niemym zapytaniem na co ja tylko wzruszyłam ramionami.
Kolejne dni mijały mi w miarę normalnie. W szkole widywałam się z Lauren i Nickiem i nawet zaczęłam lubić perfekcyjną Andre. Nie spotkałam więcej "pana z zimnym spojrzeniem” jak go nazwała Lauren. Unikałam też na korytarzu Nathaniela, nie chcąc mu przyłożyć na jego środku.
W piątek wychodziłam wraz z Nickiem ze szkoły, kiedy podbiegła do nas rozradowana Lauren.
- Hej co się tak szczerzysz? – zapytał mój towarzysz. Dziewczyna pomachała nam przed twarzą jakimiś biletami.
- Co to? – zadała pytanie Andrea podchodząc do naszej małej grupki.
- Wejściówki do Kotłowni!
- Do czego? – zaskoczona powiedziałam widząc podekscytowanie na te słowa.
- Taka super miejscówka, w której odbywają się ustawione bijatyki. Przy okazji można się nieźle pobawić, bo zazwyczaj gra tam jakiś zespół. – wytłumaczył mi Nick.
- I co? Z tego tak się cieszysz?
Przyjaciółka zmarkotniała.
- Wiesz jak trudno zdobyć tam miejsca. Będzie tam całe miasto. A przede wszystkim studenci. – twarz Lauren momentalnie się rozanieliła. Pokręciłam zrezygnowana głową. – To co piszecie się na to?
Popatrzyłam na resztę i zgodnie pokiwaliśmy głowami na potwierdzenie.


Cdn.


Całuski ~ C

Clary

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1989 słów i 11026 znaków.

4 komentarze

 
  • lula

    to jest mega;d dodawaj szybko kolejna czecs:)

    9 mar 2014

  • Misia

    Również nie mam się do czego przyczepić. ;) Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

    8 mar 2014

  • ją :3

    Kocham kocham kocham kocham :*******

    8 mar 2014

  • LittleScarlet

    Cu - dow - nie! Błędów nie dostrzegłam, więc jeszcze lepiej. ;) Warto było czekać..

    8 mar 2014