N&N cz.4

"Cud chłopak" - taką ustawiłam nazwę kontaktu dla chłopaka zza okna. Nathaniel to też bardzo ładne imię, ale wydaję mi się, że to bardziej odzwierciedla całą jego osobę. Nawet z nim jeszcze nie rozmawiałam. Teraz mam okazję. Mogłabym nawet napisać mu sms. Ale tego nie zrobię. Nie byłoby wtedy tej frajdy z pisania do siebie przez karteczki w oknie. Jego telefon zostawię sobie do sytuacji ekstremalnych.  

- Ej - Powiedział mój brat. Nawet nie wiem kiedy znalazł się w moim pokoju. Ze strachu telefon wypadł mi z ręki - byłem dzisiaj na mieście. spodnie se kupiłem. Fajne? - Spojrzałam na nie. Czarne rurki z dziurami na całe kolana. Na tylnych kieszeniach miały napis "rock".

- A męskich nie było? - spytałam.

- No przecież są, mam na sobie - Jego się nie da obrazić, nawet nie zrozumie. - Jak chcesz może ze mną jutro jechać, bo chcę iść do sklepu z płytami.  

- Jeszcze zobaczę. Ej, a zrobiłeś coś z dziurą w ścianie w twoim pokoju?  

- Jaką dziurą? - pomyślał przez chwilę - Tą za plakatem? Myślałem żeby go ściągnąć i zostawić samą dziurę. Fajnie to wygląda.  

- Jak to zrobisz, to będę mówić, że przez nią uciekł twój mózg, bo miał dosyć twojej głupoty.

- Ta, a tu mi pociąg jedzie. - pokazał dziurkę od nosa.

- Po pierwsze, mówi się czołg, a po drugie, nie w nosie tylko w oku...

- Ta, a po trzecie to... Wychodzę. - I tyle go było.

Może nie jest zbyt bystry, ale i tak go lubię. Podniosłam swój telefon z ziemi. Nie wiedziałam zbytnio co ze sobą zrobić, dlatego weszłam na portal społecznościowy. Zastanowiłam się chwilę. Przy rejestracji opcjonalnie można podać swój numer telefonu. Może znajdę w ten sposób Nathaniela? Nie znam jego nazwiska, a jego imię jest dość powszechne. Wpisałam w wyszukiwarce jego numer telefonu i imię. Wyszedł mi nie tylko profil na portalu społecznościowym, ale też parę innych odnośników. Były to linki do ogłoszonych wyników z jakichś konkursów z fizyki i astronomii.

- O mój boże, cud chłopak to naukowiec! - westchnęłam z podziwem. Nie dość, że przystojny, to jeszcze mądry. Będziemy w nocy oglądać gwiazdy i będziemy robić eksperymenty w jego pokoju. Powiedziałabym, że jest między nami chemia, ale to nie jego dziedzina.  
Zostawiłam telefon na łóżku i ukradkiem spojrzałam przez okno. Firanki były odsłonięte, a kartka z numerem telefonu zdjęta. Poczułam, jakby zapraszał mnie do napisania czegoś. Wzięłam marker i kartkę i zaczęłam się zastanawiać co mu odpisać. Może jakiś żart astronomiczny. Ale nie wiem, czy to nie będzie zbyt przerażające, że wiem o jego zainteresowaniach. Raz kozie śmierć, najwyżej wyjdę na stalkera. Tylko kruczek jest w tym co mam mu napisać. Nie znam żadnych żartów, muszę jakiś sama wymyślić. A na dodatek to musi być jakaś sensowna odpowiedź. "Houston tu Discovery skradłeś moje serce". Popatrzyłam na tą kartkę, porwałam ją i wyrzuciłam za siebie. To było tak okropne, że aż chcę o tym zapomnieć. Napiszę mu po prostu, że pisanie przez telefon jest mniej ciekawe od pisania przez okno.
Przykleiłam kartkę do szyby i usunęłam się z pola widzenia. Zeszłam na chwilę na dół, a gdy wróciłam dostałam odpowiedź.

- Spotkamy się pod twoim domem? - O łał. Aż mi się ręce zatrzęsły ze szczęścia. Stwierdziłam, że nie będę mu na to odpisywać. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś małego ale ciężkiego. Nic takiego niestety nie było. Poszłam, więc do pokoju brat, który był akurat nieobecny. Na stoliku leżał jego zwierzak - kamień. Dostał go kiedyś od znajomych, bo usłyszeli od naszych rodziców, że Key nie może zadbać o siebie, a co dopiero o jakieś zwierze. No to dali mu kamień. Ku zdziwieniu wszystkich wziął go całkiem na poważnie. Czasami widzę jak karmi go orzeszkami. Właśnie, orzeszki. Na pewno je gdzieś tutaj ma. Podeszłam bliżej do pupila mojego brata. Widać, że nie dawno go karmił. Kilka orzeszków ziemnych było rozsypanych na półce. Wzięłam je i wróciłam do swojego pokoju. Weszłam na parapet i otworzyłam okno. Wystawiłam język ze skupieniem i zaczęłam rzucać orzeszkami w okno chłopaka. Raz, drugi, trzeci. Na razie zero odzewu. Odczekałam chwilę i rzuciłam jeszcze jednego. W końcu Nathaniel otworzył okno.  

- Co tak długo? - spytałam. Było mnie wyraźnie słychać.

- Miałem słuchawki w uszach. - uśmiechnął się - Masz ładny charakter pisma.  

- Dziękuje. Mam nadzieję, że pozwolisz mi jeszcze nad nim popracować. Miło się z tobą pisze, ale zdecydowanie za rzadko dostaje odpowiedzi.  

- Obiecuję, że od teraz częściej będę zaglądać do okna. - puścił mi oczko - Chcesz żebym do ciebie zszedł na dół? Porozmawiamy. Jak chcesz możesz wziąć kartki i długopis. Sama powiedziałaś, że miło się ze mną pisze.  

- Obejdzie się bez nich. Ale schowam notes do torebki. - zaśmiałam się - To za ile się widzimy?

- Jak najszybciej? Kto pierwszy na dole, ten stawia lody.  

- Jakie lody?  

- A zobaczysz. Od razu mówię, że chcę waniliowe. - Powiedział i zamknął okno. A to mała cholera. Co ci faceci tutaj mają. Każdy chce się ścigać, albo dać jakieś wyzwanie albo nie wiadomo co. No dobrze, na razie spotkałam ich tylko dwóch ale jeju... co jest z nimi. Ocknęłam się. Muszę się w takim razie spieszyć. Złapałam torebkę i wybiegłam z pokoju. Zjechałam po poręczy schodów i już byłam na dole. Trzasnęłam drzwiami i wyszłam na podwórze. Już widziałam Nathaniela jak biegnie pod moją bramkę. O nie.  

- Patrz! - Wyciągnęłam palec w stronę nieba - Spadająca gwiazda!

- Gdzie? W dzień? - Chłopak zatrzymał się i spojrzał w górę. W tym czasie ja zdążyłam dobiec i zatrzymać się tuż przy jego plecach.

- A no tu - Gdy obrócił się pstryknęłam go w nos.  

- No tak. Masz mnie. Ale spadająca gwiazda to słabe rozkojarzenie. Jakbyś powiedziała, że wybuch Betelgezy, to na dłużej byś mnie zatrzymała.

- A jak ci powiem, że chcę smak karmelowy z polewą toffi?

- To odpowiem, że masz zły gust co do lodów. - Chłopak uśmiechnął się ciepło - Nie mieliśmy okazji się poznać na żywo, choć co nie co już widziałaś. - zarumieniłam się na wzmiankę o tym. Przed oczami mignęło mi się serduszko a w środku niego moment, w którym chłopakowi zsunął się ręcznik z bioder - Ale to nie był chyba zbyt duży dla ciebie problem. Jestem Nathaniel.  

- Nathalie. - Wyciągnęłam rękę, a on uścisnął ją mocno, ale nie boleśnie. - Nie był to problem, który mógłby mnie przerosnąć. - Cud chłopak zaśmiał się.  

- Kiedyś sprawdzę na co cię stać.  

Ta rozmowa idzie w zbyt dziwnym kierunku. Już chciałam coś powiedzieć, gdy Nathaniel wziął mnie pod ramię i zaczął prowadzić w stronę swojego domu. Przez moment nic nie mówiłam, ale zaczęłam się zastanawiać czemu właśnie idziemy w kierunku jego bramy. On chyba nie mówił na poważnie. Ale teraz muszę się poważnie zastanowić. Czy jakby naprawdę mówił poważnie i chciałby teraz sprawdzić, czy jego gabaryty nie nie przerastają? To ja nie wiem czy miałabym coś przeciwko. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Posłał mi kolejne oczko. On nigdy nie przestanie być czarujący. Weszliśmy na jego podwórko i skierowaliśmy się do garażu. Stało tam duże czarne auto. I to jedyne co mogłam o nim powiedzieć. Jeszcze ładnie błyszczało. Nie znam się na nich, ale wyglądało na drogie.  

- Zapraszam do środka. - Chłopak otworzył mi drzwi, abym usiadła z przodu, przy kierowcy. Grzecznie wsiadłam i szczęśliwa patrzyłam jak Nathaniel zasiada przed kierownicą. Mój chłopak ma auto, jestem z niego dumna. Przekręcił kluczyki w stacyjce i ruszyliśmy. Brama przepuściła nas automatycznie. Chłopak w trakcie jazdy bawił się radiem. Cały czas zmieniał utwór jakby żaden mu nie pasował.  

- Zajrzyj do schowka, są tam płyty. Nie są podpisane, ale zdaje się na twoją dobrą rękę. - Sięgnęłam do szufladki i wyciągnęłam kilka płyt. Wszystkie były szare, oprócz jednej. Miała niebieski kolor. Nie była jakaś wyjątkowa, ale skoro się najbardziej wyróżniała to wzięłam ją. Puściłam płytę i z głośników zaczęła lecieć piosenka w stylu chillstep. Fajne takie. Wyciszające. - Słucham tego jak jadę gdzieś rano.

- Czemu akurat rano?

- Właśnie zawsze się zastanawiałem, ale muszę ci powiedzieć, że nie mam pojęcia dlaczego akurat wtedy.

- Może rano, bo jakbyś słuchał tego później to zachciałoby ci się spać. A rano i tak jesteś w miarę wypoczęty.

- Może i tak. Znaczy pewnie jest jakiś inny powód, ale ten brzmi jak na teraz, najbardziej prawdopodobnie. Jak ktoś mi zada to pytanie do odpowiem tak samo. - Podsunęłam mu pomysł, może mnie doceni. Na początku chyba miał na myśli, że to bzdura, ale to nic. Reszta drogi minęła na w ciszy. Nie było niezręcznie. Uśmiechaliśmy się do siebie, a od czasu do czasu mówił mi tylko żebym popatrzyła przez okno. Pokazywał mi miejsca, do których chodzi najwięcej ludzi. Zaparkowaliśmy pod mały pasażem sklepów. Zanim zdążyłam, sam rozpiął mi pas i kazał czekać, aż nie otworzy mi drzwi. Przy wysiadaniu podał mi rękę, a potem znowu wziął mnie pod ramię.

- Mam to traktować jako randkę? - spojrzałam na niego.

- Przecież idziemy tu tylko w ramach tego, że wygrałaś, oszuście.  

- Ach, no tak. Ale jakby nie patrzeć to ty mnie zabrałeś.  

- Nie to nie jest randka. - Odpowiedział stanowczo. Trochę mnie to uderzyło. Auć. Nie musiał być taki bezpośredni.

- No dobrze, tylko żartowałam. - odpowiedziałam stonowana.  

- Chcę, żeby nasza pierwsza randka trwała dłużej i nie opierała się na zaproszeniu przez kartkę na szybie. - Kupidynie, twoja strzała mnie trafiła.  

- O nie! - Rozpromieniałam. - Wszystkie nasze randki mają się tak zaczynać. Od tej pory to tradycja.  

- Czyli chcesz chodzić ze mną na randki? Okej, zapamiętam to sobie. Nie sądziłem, że tak szybko cię zauroczę.  

- Ej, takim gadaniem odstraszasz. Nie wiesz jak to działa? W takim momencie powinieneś udawać, że się nie domyśliłeś. Oj ty. - Uszczypnęłam go.

Doszliśmy do małej kawiarenki. Cud chłopak odstawił mnie na ławkę, a sam poszedł zamówić lody. Tak patrząc na niego przypomniałam sobie Nicholasa. Są trochę podobni, jeśli chodzi o sylwetkę. Ciekawe czy tyłek Nathaniela też jest taki fajny. Wydaje mi się, że Nicholasa bardziej odstawał. Ale pomyślę o tym jeszcze w domu. Chłopak podszedł do mnie, trzymając w jednej ręce loda karmelowego, a w drugiej waniliowego.  

- Lody karmelowe nie mają smaku. - Odrzekł, usadawiając się obok mnie. Blisko.  

- Mi smakują. Lubię wszystko co karmelowe.  

- Nie przepadam za słodyczami. A z nich wszystkich karmel jest chyba najsłodszy.

- Nie lubisz słodyczy? - spytałam.

- Ale nie martw się. Ciebie lubię.  

- A co ja mam do tego?

- No, że jesteś słodka. - Uśmiechnął się.

- Nie próbowałeś, to nie zmyślaj!

- A dasz mi spróbować? - Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej. Pozostałam w bezruchu. Nie dam się mu. Jeszcze nie. - Aj! - Jęknął gdy poczuł chłód na swoim nosie. Smyrnęłam mu dyscyplinarnie lodem po nosie. Niech ma.

- Odwołuje to co powiedziałem. Małpa z ciebie. - Odrzekł, jednak nadal nie starł loda z nosa.

- Już nie możesz. Pierwsze słowo do dziennika. - Zaśmiałam się.  

- Ach tak? - Spojrzał się na mnie ze wzrokiem nie dającym za wygraną. Wziął mnie za ramiona i przytrzymując próbował uciapciać mnie swoim nosem. - Albo to ze mnie zetrzesz, albo zostaniesz ubrudzona.  

- No to czekaj, nawet nie dałeś mi szansy! - Starałam się udawać obrażoną, ale nie mogłam powstrzymać śmiechu. Wzięłam rękę i wytarłam jego nos zewnętrzną stroną dłoni, a następnie zlizałam.

- A nie mogłaś od razu językiem?  

- Nie, nie mogłam. Nie liże czyichś nosów na pierwszej randce.  

- Ale to nie randka. Ile razy będę ci powtarzał. Jak tak bardzo chcesz możesz się ze mną umówić. Mój telefon masz. - Powiedział. - Swoją drogą, mój kolega nie dawno napisał do mnie i powiedział, że urządza z kimś ognisko. Jak chcesz możesz ze mną wpaść? - Oho. Chyba nawet wiem o jakie ognisko mu chodzi. Nie wiedziałam, że Nicholas zacznie już wszystkich spraszać, chociaż nawet nie powiedziałam mu czy się zgadzam. Ale zaprosił Nathaniela. Zuch chłopak.  

- Mogę iść. Też o tym słyszałam. - Na razie mu nie powiem, że teoretycznie jestem organizatorem.  

- No dobra. To jakby było już coś wiadomo to jak dać ci znać. Podasz mi swój numer? - Chłopak wyciągnął telefon.

- Nie! - Odpowiedziałam stanowczo. - Wtedy cały czar pryśnie. Napiszesz mi dzień i godzinę na oknie.  

- Ale ty jesteś uparta. - Stwierdził. - Ale to dobrze. - Powiedział, jakby mówił najwspanialszą pochwałę. - Wracamy już? Możemy jeszcze gdzieś posiedzieć. Możesz przyjść do mnie jak chcesz. Zobaczysz jak twoje okno wygląda z mojej perspektywy.  

- No w sumie mogłam bym... - Udałam, że się nad tym zastanawiam. - Ale na pierwszej randce, nie kończę u kogoś w domu.  

- Pozostawię to bez komentarza. Wkrótce ci pokażę jak wygląda prawdziwa randka. - Gromko rozmawiając, wróciliśmy do auta.  


-----------------------------------------------

Zapraszam do wystawiania opinii, na temat tego rozdziału :D Możecie zostawiać pomysły na kolejne rozdziały. Koniecznie dajcie znać, czy wam się podobało :)

Kneesock

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2563 słów i 13615 znaków.

3 komentarze

 
  • Słodka :*

    supcio :* czekam na ciąg dalszy :)

    18 lip 2016

  • ❤czarnadama❤

    Tak szczerze to naprawdę bardzo fajne   :jupi: czekam na ciąg dalszy  :faja:

    16 lip 2016

  • kasiakk

    Fajne

    16 lip 2016