N&N cz.1

Zimny podmuch wiatru obmywał moją skórę. Chłód przypiekał uszy a oczy łzawiły od wysuszenia. Jechałam z rodziną do nowego miasta, w którym kupiliśmy dom. Ponoć okazyjnie, a niemalże za bezcen. Przejeżdżaliśmy przez drogę otoczoną lasem, jednak nie było dane mi nacieszyć się świeżym powietrzem. Rozchyliłam okno jeszcze bardziej i wydziubiłam z niego nos jak najdalej.
- Uważaj, bo zaraz wypadniesz - powiedział mój przyrodni brat, sprawca zanieczyszczonego powietrza w aucie.  
- Idź się zbadaj, bo gnijesz od środka - poradziłam. Zamiast na gitarę to powinien wyłożyć więcej pieniędzy na lekcje kultury. Gdy przedstawiono mi go naprawdę, się ucieszyłam. Będe miała w rodzinie dobrze zbudowanego Adonisa, bruneta o szarych oczach. Do tego po spostrzeżeniu jego gitary gdy oplatał ją dłońmi... Był to rozkoszny widok. Niestety rozkosznym nie było wysłuchiwanie jak gra na niej do wieczora muzykę nie maszerującą z melodią wyszukaną. No ale pomyślałam, że gusta ma jakie ma, a ja zapoznam się z nausznikami. Potem zaczęły się jego zaczepki, klepanie w tylną część ciała, bo przecież jesteśmy rodzeństwem, pakowanie się do pokoju bez pytania i inne szaleństwa pana Key. Wszystko to stało się o wiele męczące po usłyszeniu jego żartów na temat tego że jest od otwierania zamków, bo takie ma imię a nie inne po prostu nie wytrzymałam i powiedziałam jegomościowi gdzie jego miejsce. Teraz wszystko jest w normie, każdy sobie rzepkę skrobię i niech tak zostanie. A nóż widelec może mu kiedyś od gitary drzazga wejdzie, wda się zakażenie i zwolni się miejsce na Ziemi dla kogoś bardziej wartościowego?  
- Zaraz będziemy tylko muszę sobie przypomnieć jak to się tam wjeżdżało. - odezwał się Albert, mój ojczym, który wykonując małe zakręty wywalał ze skupieniem jęzor na zewnątrz, ażeby nie przeszkadzał przypadkiem w prowadzeniu auta. - No i jesteśmy. - Zatrzymaliśmy się przed bardzo ładnie urządzonym od zewnątrz domkiem. Naprawdę świetnie się prezentował.  
- Nasze rzeczy, wszystko jest już ulokowane sam sprawdzałem. gdzie co wszystko jest posprawdzajcie sami. - odrzekł.
Podeszłam do drzwi. Nie znam się na drewnie ani niczym podobnym. Mogę powiedzieć tylko tyle, że świetnie współigrały z wnętrzem i ładnie prezentowały się na tle całokształtu. Łazienka była na obu piętrach. Jedna posiadała prysznic, druga wannę. kuchnia była połączona z salonem. Schody prowadzące na gorę obite były białym miękkim dywanikiem, który grzał w stopy.
- Lalusiowaty ten dom - stwierdził Key i przepchnął się przeze mnie na schodach, testując przy tym wytrzymałość balustrady.  
- Nie dogodzisz - westchnęłam i zajrzałam do mojego pokoju. Był przytulny. miał duże okno, na którego parapecie można było się swobodnie położyć. wyjrzałam przez nie. Widok mnie zaskoczył i zniesmaczył. Naprzeciwko mojego okna nie tak daleko, w tej samej linii umiejscowione było drugie z małym balkonikiem. Poczułam się nieswojo, bo przyszło mi namyśl, że pewnego dnia przy upale gdy śpię bez czegokolwiek na górnej partii ciała zapomnę zasłonić okna, a właściciel tamtego pokoiku znajdzie kaprys, który powie mu żeby popodziwiać widoki z balkoniku. Takiej czy innej sytuacji pewnie nie uniknę, bo szczęście moje marne. Zawsze jest szansa, że nikt tam nie mieszka. Usiadłam na parapecie. Nie było wygodnie, bo kościste pośladki wbijały mi się w twardą posadzkę. Jeszcze w tym tygodniu nałożę na to jakąś miękką gąbkę w poszewce i ustawię małe poduszki na oparcie. Będzie tak o wiele wygodniej. Zaczęłam wpatrywać się w sąsiadujące okno. Dostrzegłam ruch. Blond czupryna migała zza szyby. przyjrzałam się bardziej. Blond czupryna przybrała formę chłopaka i to nie byle jakiego. Mięśnie przyozdabiały jego sylwetkę a ręcznik idealnie uwydatniał pośladki. Patrząc na taki widok przyłapałam się na ślinieniu. Otarłam usta i zapukałam w okno. Cud chłopak obrócił się i zdziwiony spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego. Podszedł do swojego okna, nachylił się i chuchnął na szkło. Zamgliło się, a on wypisał swoje imię fikuśnym pismem. "Nataniel" - przeczytałam na głos. Zmazał je i wskazał, że teraz moja kolej. Moje okno nie chciało zaparować. Nakazałam mu czekać na co on kiwnął głową. W rogu przy łóżku leżała moja torebka. Wyciągnęłam z niej kartkę i długopis, napisałam drukowanymi literami "Natalie" i przyłożyłam do okna. Chłopak uniósł brwi i uśmiechnął się na chwilę zamykając oczy. Westchnął i podniósł swoje ręce. Skierował kciuki za siebie sygnalizując, że musi już iść. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam mu machać na pożegnanie. Chłopak uniósł obie ręce pokazując złączone serce. Zaśmiałam się i już miałam odejść gdy ręcznik ześlizgnął się z jego bioder. Zaskoczona wpatrywałam się w niego jak obrazek i doszukiwałam się w nim jakichkolwiek oznaków zażenowania, jednak on tylko uśmiechnął się zalotnie, podniósł ręcznik, a na odchodne puścił mi oczko. Jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w miejsce gdzie widniał na wpół zmazany napis.  
- Cud chłopak. - wyszeptałam i zeszłam z parapetu.

------
Zapraszam do komentowania, bo nie wiem czy iść w stronę tego opowiadania i czy w ogóle kontynuować pisanie na tej stronie :)

Kneesock

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 981 słów i 5479 znaków, zaktualizowała 3 lis 2015.

4 komentarze

 
  • pola199025

    Naprawdę fajne :) i dobrze się czyta :) kiedy kolejna ? <3

    5 lis 2015

  • SłOdKoGoRzKaZoŁzA

    Świetne opowiadanie. Na naprawdę wysokim poziomie. W paru miejscach zabrakło przecinka, albo jakaś literówka, ale to już szczegóły. Czekam na kolejną część. <3

    4 lis 2015

  • Nieznajoma:3

    Kiedy następna część? Czekam !<3

    3 lis 2015

  • Kneesock

    @Nieznajoma:3 Jestem w trakcie pisania jej :D <3

    3 lis 2015

  • Tessiak

    Przypadło mi do gustu. Zamierzam zostać Twoją wierną czytelniczką, nie zepsuj tego! ;)

    3 lis 2015

  • Kneesock

    @Tessiak Dziękuje! Bardzo mnie to cieszy :)

    3 lis 2015