N&N cz.2

Jeszcze w życiu nie widziałam czegoś tak żałośnie głupiego. Weszłam do pokoju Key'a mimochodem. Stał na środku pomieszczenia i drapał się po głowie patrząc na spore wgniecenie w ścianie. Złapałam się za głowę.
-Jak? - spytałam - Jak w tak krótkim czasie mogłeś coś zepsuć?
- No a co, co się już interesujesz tym co robię? Nie zawracaj mi głowy muszę przybić gwoździa w innym miejscu.
- Po co ci gwóźdź?  
- Plakat chciałem powiesić?  
- To czemu go nie przykleiłeś?  
-...Dobra weź wyjdź, bo mnie denerwujesz
- No tak, bo argumenty się skończyły. Dobra idę. - Ja nie wiem jak on funkcjonuje. Wygląda na naprawdę mądrego chłopaka. Mądry nie jest, ale jakąś inteligencje ma szkoda tylko, że brak mu wiedzy do wykorzystania. Marnuje się. Nie wiedząc co ze sobą zrobić weszłam do łazienki. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to duże lustro. Bardzo fajnie, bo czasami wstępuje we mnie narcyzm i lubię się przyglądać własnemu odbiciu. Najpierw w końcu trzeba pokochać samego siebie. Wyprostowałam się i przyjrzałam własnej sylwetce. Byłam ubrana elegancko. W pudrową przylegającą sukienkę pięknie podkreślającą moje atuty, a włosy proste i bardzo długie, zwisały dopełniając mój wygląd. Jestem niebieskooką blondynką. Sama w stanie jestem stwierdzić, że los obdarzył mnie wspaniałą urodą, a ja zamiar mam ją wykorzystać. Skromność nie powinna leżeć mi w naturze, bo wolę dawać sygnał, że jestem osobą pewną siebie. W życiu dzięki temu łatwiej, a i innymi przejmować się nigdy nie będę. Obkręciłam się jeszcze przed lustrem i wyszłam z łazienki. Przechodząc przez korytarz zerknęłam do pokoju Key'a. Plakat został powieszony na taśmę klejącą w miejscu gdzie wybił wcześniej dziurę. Chociaż tyle dobrego. Spojrzałam na niego i aż zastanowiłam się czy to nie upośledzenie. Owijał sobie twarz taśmą i nagrywał to trzymając w jednej ręce telefon. Jeszcze pewnie nie wie, że razem z taśmą wyrwie sobie brwi. Mieszać się w jego sprawy już nie będę, dlatego domknęłam jego drzwi i zeszłam na dół. Główną moją myślą w tym momencie była chęć pozwiedzania najbliższej okolicy. Zobaczyć czy jest jakiś sklep, ciekawe miejsce, cud chłopak, jeden albo dwóch. Wyszłam z domu i chwilę rozejrzałam się stojąc na ganku. Okolica wygląda na takie spokojne osiedle. Przykro mi nieco z powodu tego, iż wprowadziliśmy się tutaj z Key'em. On wyżądzi taką krzywdę tym ludziom. Choć w sumie działać to będzie w dwie strony. Zostanie urażony faktem, że już tylko on docenia swój talent muzyczny. Ja go nawet nie dostrzegam. Gra dobrze, ale po prostu nie dla mnie takie nawałnice głośnej muzyki. Nie mogę tego słuchać. Ja z sąsiadami się raczej dogadam. Jak nie to trudno wątpie żebym kiedykolwiek potrzebowała zaczerpnąć ich rady lub pomocy. Zeszłam z ganka, przeszłam przez furtkę i stanęłam przed wyborem. Mogłam wybrać drogę w lewo wyglądającą bajecznie, ponieważ prowadziła do małego stawu sugerując po tabliczce o zakazie kąpieli, albo mogłam iść w prawo ku drodze przechądzącej przez dom Nataniela. Wybór był oczywisty. Dom chłopaka z bliska niewiele różnił się od mojego. Ogród w ogóle nie był kwiecisty. Widniały w nim same krzaki i drzewa. Podobało mi się oczko wodne i drewniane schodki prowadzące do niego. Pechem było, że cud chłopak nie wyczuł mojej obecności i nie zszedł na dół, aby lepiej zapoznać mnie ze swoim ogrodem i ze swoją osobą. Takie rzeczy się zdarzają, więc nie czekając ruszyłam pewnym krokiem przed siebie w stronę dalszej części osiedla. Wokół mnie było pusto. Nie zrażona tym faktem szłam nie skręcając w żadną ulicę. Za zakrętem osiedle kończyło się wejściem do lasu i początkiem drogi rowerowej. Kontynuowałam spacer idąc tą ścieżką. Tutaj, przy lesie znajdowały się również działki, ale nie zachwycały one swoim wyglądem. Nagle usłyszałam pierwszą oznakę cywilizacji. Ktoś za mną jechał na rowerze. Obejrzałam się. Przede mną zatrzymał się bardzo wysoki szatyn, dla którego nawet nie wiem czy musiałabym klęknąć. - Dzień dobry - przywitał się. Lekko dyszał, a kropelki potu spływały po jego karku. Ubrany był w zwykły sportowy strój, który na nim i tak wyglądał przepysznie.  
- Witam - Odpowiedziałam.
- Jestem Nicholas. - podał mi ręke. Jego dłoń była szorstka i naszczęście nie spocona. - Wiem, że dopiero się tu wprowadziliście. Chciałem się przedstawić, bo jesteśmy sąsiadami. Mieszkam blisko ciebie.  
- Nathalie, miło poznać. Jestem akurat na zwiadach jeśli chodzi o tą okolicę.  
- Jak pójdziesz dalej tą drogą to miniesz podstawówkę i jeszcze dalej liceum, do którego chodzę. Nic ciekawe cię tam nie spotka. Proponuje żebyś zabrała się ze mną na Mydlanki.  
- Mydlanki? A gdzie i co to jest?
- Tak nazywają ten staw na lewo od twojego domu. Dziwne, że od razu tam nie poszłaś. Spotkalibyśmy się wtedy pewnie wcześniej. Chyba, że już tam byłaś. Znam jeszcze inne miejsca. - Uśmiechnął się.  
- Możemy iść nad staw. - Odparłam mimo ogromnej pokusy zobaczenia jego "innych miejsc".  
- Wskakuj - poklepał miejsce za sobą. - przecież nie będziesz za mną biegła. - no tak to by było głupie. Podjęłam się próby wskoczenia na wysokie siodełko. Nawet nie byłam blisko sukcesu.
- Nie dajesz rady? To czekaj. - Zszedł z roweru i oburącz wziął mnie pod pachy, ostrożnie usadawiając na siodełku. Sam wskoczył bezproblemowo.
- To było bardzo miłe - Jak mnie podnosił to poczułam się jak mała dziewczynka. Kiedy mój tata tak robił to nie byłam zwykle zadowolona, ale teraz chciałabym to przeżyć jeszcze raz dla widoku napinających się mięśni Nicholasa.
- Oferuję swoją pomoc. zawsze i wszędzie - zerknął na mnie kątem oka. - dla ciebie mam ofertę specjalną. Złap się mnie. - Jak powiedział, tak zrobiłam. Chwyciłam go mocno, bo nie wygląda on na fana powolnej jazdy.  
- Co zawiera oferta specjalna?
- Całoształt - odpowiedział.
- Nie bardzo rozumiem. Całokształt czego?
- Teraz trzymasz mnie i przytulasz się do moich pleców. Oferta specjalna polega nie tylko na mojej pomocy ale i na mojej obecności cały czas kiedy tylko będziesz chciała. To już coś więcej.
- Hmm rozumiem. Czyli byłbyś na każde moje zawołanie? - zaśmiałam się.
- Tak - odpowiedział z pełną powagą - Oczywiście w granicach rozsądku.
- No tak. Może skorzystam.
- Jesteśmy na miejscu. Pomogę ci zejść. - Chwycił mnie ale podnosząc zahaczyłam nogą o ramę roweru. Chłopak zachwiał się, ale złapał mnie mocniej i kopnął rower w drugą stronę nie pozwalając mu się na mnie przewrócić.  
- Rozrabiasz mała - powiedział szeroko uszczerząc zęby.
- To twój rower zaplątał się o moją nogę. Odpowiadaj za własne rzeczy. - odparłam. Zaśmiał się, lecz nadal mnie nie puszczał.  
- W takim razie w ramach kary zaniosę cię na ławkę. - Poprawił mnie sobie w dłoniach i zadowolony pognał w stronę stawu.

--------
Dziękuje tym, którzy skomentowali poprzedni rozdział. Bardzo to doceniam :)

Kneesock

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1341 słów i 7237 znaków.

2 komentarze

 
  • OlaUnicorn

    Uhuhuhuhuhuhu *-*

    5 lis 2015

  • SłOdKoGoRzKaZoŁzA

    Świetne!  ;)

    5 lis 2015