Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Narzeczona na chwilę rozdział 4

Narzeczona na chwilę rozdział 4Następnego ranka dziewczyny odwiozły mnie na lotnisko.  

Wyjęłyśmy walizkę z bagażnika i odetchnęłam z ulgą, cholera nie wiedziałam, że była taka ciężka.

-Jakim cudem sama to zniosłaś?  

Monica parsknęła i dramatycznie napięła swoje bicepsy.

-Mówiłam Ci , że oprócz szukania bogatego męża na siłowni , to czasem też ćwiczę. Jak widać, przydało się.

Zaśmiałam się głośno i zamknęłam ją w uścisku. Cieszyłam się, że mam wokół siebie tak wyjątkowych ludzi. Przyjaciółka przyciągnęła mnie bliżej i wrzuciła mi coś do kieszeni.

-Będę za wami tęsknić.

Lucy chwyciła mnie za rękę i mocno ścisnęła.

-Zamierzamy Cię nawiedzić za niedługo, żebyś nie zdążyła nas zastąpić.

-Nie ma takiej opcji, wystarczą mi już dwie wariatki.

Uśmiechnęły się szeroko, Lucy wyciągnęła aparat i zrobiła mi zdjęcie.

-Będziesz miała na pamiątkę.

Fotografia wyszła z aparatu po kilku sekundach, a po chwili pojawiłam się na niej ja. Stałam przed lotniskiem z walizką w ręce i wyglądałam na szczęśliwą.

Pokiwałam im na pożegnanie i zniknęłam w drzwiach budynku.

****

Miejsca mieliśmy wykupione obok siebie, ale od kiedy wsiedliśmy do samolotu nie odezwał się ani słowem.

Wydawał się zestresowany, ciągle gapił się w telefon, tak jakby na coś czekał.

-Bardzo proszę o wyłączenie telefonów, zaraz startujemy.

Stewardesa podała mi butelkę wody i posłała ponaglający uśmiech.

Schowałam komórkę do kieszeni i poczułam jak coś mi wypada. Zanim zdążyłam to podnieść, wzrok wszystkich dookoła skupiony był na mnie. Spojrzałam na podłogę i zrozumiałam czemu. Durex XXL, Monica zrobiła to celowo. Tristan też wydawał się bardziej ożywiony niż jeszcze chwilę temu. Nasze spojrzenia spotkały się w momencie, kiedy sięgnęłam po kondoma.

-To nasz miesiąc miodowy, a mój mąż naprawdę ma się czym pochwalić.

Puściłam oczko starszej parze naprzeciwko, sprawiali wrażenie jakby doskonale wiedzieli, jak to jest. Nikt już się na nas nie patrzył, najwyraźniej podziałało.

Tristan parsknął, żeby ukryć śmiech.  

-Niech ją szlak.

-Przyjaciółki zadbały o twoje bezpieczeństwo?

Bawiła go ta sytuacja.

-Raczej o nasze kochanie.

Pokiwał głową z niedowierzaniem i odwrócił się w stronę okna.

Kilka godzin później byliśmy na miejscu, czułam że zmęczenie zaczyna brać nade mną górę.

Tristan zabrał moją walizkę, za co byłam mu ogromnie wdzięczna i ruszył przed siebie szybkim krokiem.

Jak on to robił, że po długiej podróży wciąż wydawał się być taki rześki?

Ja byłam gotowa rozpłaszczyć się na tej wykładzinie i wstać dopiero jutro.

Z tłumu wyłoniła się młoda kobietą z ogromem brązowych loków na głowie. Przed sobą trzymała kartkę.

,,Poszukiwany Tristan Wolf rasowy playboy i łamacz serc"

A pod spodem zdjęcie uśmiechniętego bruneta.

Prawie padłam ze śmiechu. Chłopak niemal podbiegł do dziewczyny i wyrwał jej kartkę z rąk.

-Oszalałaś?

-Ciebie też dobrze widzieć braciszku, nawet się trochę stęskniłam.

Poczochrał jej włosy i mocno przyciągnął.

Byli do siebie bardzo podobni, takie same oczy i ten sam łobuzerski uśmiech.

-To moja narzeczona Josephine.  

Objął mnie ramieniem, a ja byłam zaskoczona, jak dobrze brzmiało moje imię w jego ustach.  

-A to Evanna, moja siostra.  

Wyciągnęłam rękę do dziewczyny, ale ta skoczyła na mnie i zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku. Oddałam go z taką samą mocą.  

- Po co tak oficjalnie, Eva jestem. Mogę Ci mówić Jo, albo Josie?  

Od razu się zgodziłam, zdecydowanie wyczułam w niej bratnią duszę. Nadawałyśmy na tych samych falach.  

Na parkingu czekał na nas wielki Suv z przyciemnianymi szybami.  

-Mogliśmy wziąć taksówkę.  

-Rodzice nigdy by się na to nie zgodzili, zresztą dobrze o tym wiesz.  

Ja nie wiedziałam, tak na prawdę nie wiedziałam nic o jego rodzinie. Jacy są jego rodzice? Czego właściwe mam się spodziewać?  

Eva chyba zobaczyła moją minę, bo uścisnęła pokrzepiająco moją rękę.  

-Nie bój się, pokochają Cię. Ja już traktuje Cię jak siostrę.  

Mrugnęła do mnie, a ja poczułam jak ciepło rozlewa się po klatce piersiowej.  

Mój narzeczony nie odezwał się praktycznie ani słowem. Był przejęty, zmartwiło mnie to.  

Wzięłam kilka głębszych oddechów i starałam się uspokoić galopujące serce, dam sobie radę.  

Dom pod którym się zatrzymaliśmy, był ogromny. Bardzo nowoczesny, otoczony przez najpiękniejszy ogród, jaki w życiu widziałam.  

-Tristan.  

Krępa kobieta wybiegła z budynku, szeroko się uśmiechała.  

-Dzień dobry, babciu.  

Ucałowała go w oba policzki i delikatnie pogłaskała po twarzy. Była bardzo zadbana, jak na babcie. Mogłaby zawstydzić nie jedną kobietę.  

-A Ty pewnie jesteś Josephine. Mój wnuk nie wspomniał, że jesteś taka piękna.  

Przywitała mnie ciepło i niemal od razu pociągnęła mnie do środka. Spojrzałam na bruneta błagająco.  

Przygryzł tylko wargę i pokazał kciuka w górę. Jeśli to miało mnie uspokoić, to nie zadziałało.  

-Dzień dobry, jestem Alicia.  

Mama rodzeństwa, od razu rozpoznałam po kim oboje zyskali brązową czuprynę.  

-Josephine.  

Uścisnęłyśmy dłonie.  

-Napijemy się herbaty?  

Popchnęła mnie delikatnie w stronę kuchni.  

Wysoki mężczyzna stał przy wyspie kuchennej i rozlewał szampana. Odwrócił się w naszą stronę i zawiesił na mnie spojrzenie. Oczy zyskali po nim, przepiękne.  

-To Ty musisz być tą kobietą, która zdołała usiedlić naszego syna.  

Podał mi kieliszek  

-Josephine.  

-Bruno.  

Ucałował mnie w oba policzki, miał mocny brytyjski akcent.  

Reszta dołączyła do nas w salonie. Rodzice wydawali się bardzo mili, mieli w sobie mnóstwo klasy.  

-Za naszą przyszłą, młodą parę.  

Wznieśliśmy toast.  

Kolacje zjedliśmy w ogrodzie, było bardzo przyjemnie. Dowiedziałam się bardzo dużo o tym skąd wzięła się ich miłość do wina, ba nawet miałam okazję kilku spróbować.  

Czułam się bardzo ciepło przyjęta, prawie jak w rodzinie. Teoretycznie mieliśmy nią zostać, w praktyce to nigdy nie miało dojść do skutku.  

-Chodź pokaże Ci nasze sady.  

Pociągnął mnie za rękę w kierunku drzew.  

To był ciepły wieczór, wiatr lekko muskał i ochładzał rozgrzaną skórę.  

-Co myślisz? Spodobałam się im?  

Uśmiechnął się.  

-Pokochali Cię.  

Jabłonie, wiśnie, gruszki. Dookoła unosił się cudowny, słodki zapach.  

-Dobrze się tutaj czuje, jesteście bardzo rodzinni.  

-A jaka jest Twoja rodzina?  

-To skompilowane, ale może kiedyś ją poznasz.  

Powiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język. Na dodatek potknęłam się na prostej drodze i wywinęłam orła.  

Jeszcze nigdy nie słyszałam tak głośnego śmiechu, nigdy.  

Mężczyzna stał nade mną i brakowało mu już tchu.  

W końcu podał mi rękę i pomógł wstać.  

Zgarnął mi kosmyk włosów z twarzy i włożył go za ucho. Patrzyliśmy na siebie w ciszy przez dłuższą chwilę. Wydawało mi się, że minimalnie się nachylił w moją stronę.  

-Dobranoc, śpij słodko.  

Ucałował mnie w czoło i ruszył w kierunku werandy .  

Potrzebowałam chwili, żeby zebrać myśli. Nie, potrzebowałam snu, dużo snu.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Gero

    Pięknie napisane, kiedy dalsza część ?

    3 kwi 2023