Po kolacji z Lorenzem Carmen poszla z nim do jego mieszkania. Mieszkal w ogromnej niebieskiej willi. Wokol rosnal las. Dziewczyna wyczuwala zlo krazace wokol domu. Pobierala z niego sile. Gdy weszli, od razu poszla do sypialni,ktora miescila sie na pierwszym pietrze. Rozpiela do polowy sukienke i polozyla sie na wygodnym lozu zaslanym atlasowa posciela. Lorenzo nie musial czekac na zaproszenie. Nie wahajac sie ani chwili rzucil sie na nia. Przytknal usta do jej miekkich warg,a ona poglebila pocalunek. Smakowal nie tak jak Roberto miesem tylko czyms czego Carmen nie potrafila rozpoznac. Czula,ze na jednej nocy sie nie skonczy. Zaczeli sie kochac. Wilkolak rozebral sie i zaczal sciagac z dziewczyny ubrania.
Rano Carmen obudzila sie w objeciach Lorenzo. Szybko sie ubrala i wyszla. Musiala pomyslec.
Chcialaby byc normalna...nie chce byc corka diabla. Ale niestety nia jest. Gdy jej tata kochal sie z jej mama w ta pamietna noc 13 listopada Diabel sam poswiecil sie i przybyl pod oslona nocy,sprawil,ze zamiast nasienia jej ojca dostala nasienie Lucyfera. I tak o to jest. Carmen diablica z piekla rodem.
Tak naprawde ona nie chce nia byc.
-Moze jest szansa na moje zbawienie? Moze Bog dalby mi szanse? Bylabym normalna gdyby nie On...Pan Piekła i Podziemi. -zalkala.
-Czemu nagle chce sie zmienic? Jeszcze wczoraj cieszylam sie z zabijania. A co jesli sie zakochalam?-zdziwila sie Carmen.
Po dlugim rozmyślaniu zdecydowala,ze powie Lorenzowi prawde. Co jak co,ale on powinien zrozumiec.
-Lorenzo mozemy pogadac?-spytala
-Tak jasne kochanie-odpowiedzial zaspanym glosem mlody wilkolak
-Sluchaj czy wiesz o istnieniu jeszcze innych nadnaturalnych niz Ty? Bardziej poteznych?
-No nie raczej nie. A kogo masz na mysli?
-Chodzi mi o dzieci samego diabla...slyszales o tym ze ma corke?
-Cos tam obilo mi sie o uszy,ale do czego zmierzasz? Przeciez podobno jego corka zaginela?
-No wlasnie nie. Jego corka zyje. Znam ja. I on chcial zeby wszyscy sadzili ze zginela...choc tak naprawde jest niesmiertelna,zeby mogla mordowac bez konsekwencji.-odparla Carmen
-Gdzie ona jest??-spytal wilkolak
-Tu...to ja jestem corka Lucyfera.-powiedziala i totalnie sie poplakala.
Bala sie,ze Lorenzo bedzie probowal ja zabic,a tak naprawde nie ma z nia szans,bala sie,ze ja zrani i zniszczy resztki czlowieczenstwa,ktore jej zostaly.
Ale on zamiast krzyczec wzial ja w objecia i powiedzial-Nie martw sie cos poradzimy. Nie jestes taka jak Twoj ojciec. Pomoge Ci. Kocham Cie.
-Myslalam,ze mnie odrzucisz?-wymamrotala dziewczyna z nad ramienia chlopaka
-Nie jestem taki-rzekl i razem polozyli sie na lozku...
Materiał odrzucony.
1 komentarz
O>N>A
głupie