Miłość nie jedno ma imię

Właśnie wybieram się z rodzicami do parku, bo jest ładna pogoda a jutro jest szkoła więc trzeba trochę jeszcze poszaleć. Nauka w szkole średnie jest trudna i bardzo męcząca. Nie wiem jak dotrwałam do drugiej klasy, ale wiem na pewno, że jest coraz gorzej a ja nie jestem w nauce najlepsza. Najgorszy mój przedmiot to mata, która nieźle daje mi w kość i szczerze ma jej już dość. Ale do rzeczy. Szykuje się do wyjścia nie mając pojęcia co mnie czeka, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak się potoczy. Nigdy nie byłam z nikim związana i nie mam pojęcia jak się zachować jak kogoś poznam.
Dobrze a teraz jakiś mały przerywnik i opowiem wam o mojej rodzinie. Ja mam osiemnaście lat, długi brązowe włosy(tylko to mam ładne) a poza tym nic szczególnego. Uczęszczam do ogólnokształcącego liceum(wybrałam je tylko dla tego, że jest blisko). Mam siostrę i brata oraz dwa kochane psiaki. Moi rodzice są bardzo fajni ale to też zależy. Ogólne rzecz biorąc jest fajnie i ja nie narzekam.
Dotarliśmy na miejsce po paru minutach, bo mieliśmy niedaleko. Spacerowaliśmy wszędzie, gdzie się dało i nogi mi już odmawiały posłuszeństwa. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy się delektować lodami, które Mama kupiła w budce na przeciwko małego jeziorka, gdzie odbywały się mini zawody pływackie. Po chwili Mama zaproponowała, żebyśmy się przejechali rowerami. Od razu się odezwałam, że my nie mam ze sobą rowerów, co było bardzo głupie, bo przecież każdy to wiedział, więc trochę się wygłupiłam. Mama wskazała palcem sklep, na którym widniał napis "Rowery do wynajęcia". Każdy się zgodził, bo i tak nie było co robić a lepsze to niż nudne spacerowanie.
Weszliśmy do środka i poszliśmy poszukać jakiegoś cennika, ale nie było, więc ja jako najstarsza musiałam iść się zapytać. Kiedy podeszłam do lady nikogo nie zastałam. Postałam przez chwilę ale nikogo nie było. Chciałam już sobie pójść kiedy ktoś się odezwał:
- W czym mogę służyć?
Odwróciłam się i zapytałam się o cenę rowerów, które można było wynająć.Przez chwila nastąpiła cisza i było słychać tylko tykanie zegara ściennego. Jednak po paru sekundach otrzymałam odpowiedź:
- 5zł za godzinę
Ne zastanawiając się nad cenna pobiegłam do Mamy i poinformowałam ją o cenie. Wzięliśmy rowery i pojechaliśmy przed siebie.

        ROZDZIAŁ II  

Kiedy przyjechaliśmy na miejsce byliśmy tak zmęczeni, że ni umieliśmy ustać o własnych siłach. Postanowiliśmy, że gdzieś usiądziemy i trochę odpoczniemy. Mama dała mi pieniądze abym zapłaciła a sami poszli usiąść w rogu sklepu, gdzie można było odpocząć. Kiedy podeszłam do lady i zapytałam ile płacę byłam zaskoczona. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak mały był koszt rowerów. Na pewno dla tego, że chciałam jak najszybciej pojeździć. Lecz teraz, kiedy byłam już bardzo zmęczona i nic mi się już nie chciało, spojrzałam na obsługującą mnie kobietę a zaraz za nią zobaczyłam cennik. Zadała podchwytliwe pytanie:
- Ile płacę?
- 20zł
Popatrzyłam na nią i zorientowałam się, że się do mnie uśmiecha. Odwzajemniłam uśmiech i wtedy stało się coś bardzo dziwnego dla mnie. Poczułam przejmujące mnie ciepło na widok tej kobiety. Była tak piekna, że brak mi slow aby opisac jej urode. Ma wszystko co wspólczesnej kobiecie potrzeba. Jej wyglad zewnetrzyny przypomina piękny widok zachodzącego słońca. rudawe, lekko wijace się wlosy miodowe inteligętnie spogldajace oczy i brzoskwiniowa karnacja skóry to kolory kapiace z pędzla maczanego w palecie zachodzacego słońca. Cudowna radujaca się twarz rozpromianiona tajemniczym usmiechem przypomina kwiat kwitniącej róży. Oczy niczym dwa diamenty-piękne i kosztowne oddajce blask i swietność duszy, gdyż piękno zewnętrzne jest wsparte pieknem wewnętrznym. Jej osotowosc nie ma nic wspolnego z pusata i głupia ale piekna lalka barbie. Przede wszykitm jest to osoba łaknaca wiedzy. Wykazuje ogromną potrzebe zdobywania wiedzy znajomosci siwiata. Charakter ma dobry. Jest tolernacyjena wyrozumiała wrazliwa na krzywdę innych ludzi. Uwaznie slucha rozmówcy i stara się go zrozumiec, kiedy potrzeba pomoze. W tej osobie zachwca mnie jeszcze cos, cos bardzo waznego. Jest to dar dawania miłości. Z mojego letargu wyrwała mnie Mama, wołając mnie abym już przyszła. Musiałam więc przestać się gapić jak sroka w gnat i zapytałam:
- Dla czego tak mało, skoro na cenniku jest inna cena?
- Nie wiem, chyba musiałam się pomylić, bo cały czas patrzałam tylko na Ciebie.
Zrobiłam się czerwona jak burak i po prostu spuściłam wzrok, bo z reguły jestem strasznie nieśmiała i nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- To co zapłacisz, bo twoi rodzice się już niepokoją?
- Tak, przepraszam za opóźnienie.
- Nie masz za co przepraszać, bo przecież to moja wina. Chyba Cię zawstydziłam.(uśmiech wypłyną na jej twarz niczym wschodzące Słońce)
Wyciągnęłam rękę z pieniędzmi i podałam jej. Ona spojrzała na nie ze zdziwieniem:
- Tu jest chyba za dużo tych pieniędzy.
- Tyle ile jest na cenniku.
- Ale Mama ci tle nie dała, skąd je tak nagle wzięłaś?
- Miała w kieszeni.
- Tak dużo? Mam się zapytać twojej Mamy?
- Nie, po prosu możesz sobie je wziąć jako napiwek.Popatrzałam na nią i się uśmiechnęłam.
Wzięła pieniądze i odwzajemniłam uśmiech. Chciałam już iść kiedy zawołała:
- Poczekaj chwilę. Zapisała coś na kartce papieru i podała mi ją
- Masz tu jest mój numer telefonu. Odezwę się jeszcze do ciebie, ok?
- Nieśmiało wzięłam do reki kartkę i w między czasie dotknęłam jej ręki opuszkami palców. Poczułam miły dreszcz ale nie dałam nic po sobie poznać. Siknęłam tylko głową i poszłam do rodziców. Mama się mnie zaczęła wypytywać o czym tak z nią rozmawiałam ale powiedziałam, że o niczym szczególnym i zajęłam się jedzeniem lodów aby uniknąć niepotrzebnych pytań.

        ROZDZIAŁ III

Leżąc w łóżku myślałam tylko o Niej. Nigdy w życie nie pomyślałabym, że mogę zakochać się w kobiecie. Oczywiście to, że ją spotkałam nie znaczy, że już musiałam się od razu zakochać, ale było to dziwne uczucie jakiego nie da się opisać. Wiem na pewno, że nie było to zwykłe spotkanie i w głębi marzyłam, że się jeszcze spotkamy. Miałam kiedyś nieprzyjemne wydarzenia związane ze znalezieniem kogoś z kim się zwiążę i teraz obawiam się tego samego. Boje się, że będzie to tylko jedno spotkanie i tylko po to, aby się ze mnie po naśmiewać i zaciągnąć mnie do łóżka. Miałam już takie niemiłe zdarzenia i teraz powróciły wspomnienia. Ale poszłam spać z myślą, że będzie dobrze i jak się okazała wszystko wyszło nie najgorzej.
Zapomniałam Wam jeszcze wspomnieć, że mam pewną moc, która sprawia, że jestem wyjątkowa. Mianowicie potrafię czarować. Wiem, może się to wydawać dziwne, ale ja na to nie miałam wpływu, po prostu się stało.
Pewnego dnia, kiedy skończyłam lekcję, było coś po czternastej, poszłam do szatni po kurtkę, bo pogoda była dość mroźna i wszędzie było pełno lodu. Oczywiście ja o tym nie myślałam, bo byłam zbyt zajęta pisaniem na telefonie, aby zauważyć, że na schodach, które znajdują się przed budynkiem szkolnym, było pełno lodu. Otwierałam właśnie drzwi i schodziłam po schodach kiedy nagle na ostatnim schodku poślizgnęłam się i upadłam tak, że głową walnęłam w krawędź schodka i automatyczni straciłam przytomność. Gdy znajdowałam się w śpiączce, nagle ktoś się do mnie odezwał. Nie wiedziałam skąd pochodzi.
- Wybieram ciebie
Tylko to słyszałam i w tej samej chwili się obudziłam i dowiedziałam się, że miałam mały wstrząs mózgu. Później już wszystko było dobrze, tylko niepokoiła mnie myśl tego co usłyszałam. Doktor powiedział, że nie powinnam nic słyszeć ale, że nie można być niczego pewnym. Po paru tygodniach wyszłam ze szpitala i mogłam wrócić do szkoły.  
Pewnego razu mieliśmy jechać na jakieś wykłady  z biologii a ja nic nie wiedziałam i nie miałam biletów a głupio mi było kogoś prosić o pożyczkę. Wtedy właśnie stało się coś dziwnego. Pomyślałam sobie, że chciałabym mieć te bilety i nagle jak na zawołanie w mojej kieszeni się pojawiły. Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam co robić. Nikomu o tym nie powiedziałam i po paru dniach już wiedziałam co miało znaczyć to zdanie "Wybieram ciebie".
Tak więc mam moc ale jej nie używałam aż do tej pory, kiedy ja spotkałam. Już się pewnie domyślacie skąd wzięłam te pieniądze.

        ROZDZIAŁ IV

Następnego dnia dostałam esemesa z zapytanie do jakiej szkoły chodzę. Domyśliłam się, że to od niej bo nikt inny nie ma mojego numeru, oprócz moich znajomych a oni raczej by się nie pytali o coś takiego. Odpisałam jej i chciałam jeszcze coś napisać ale nie miałam żadnego pomysłu co. Otrzymałam go kiedy miałam lekcję polskiego więc mogłam od razu odpisać. Nie zapytałam się po co jej ta informacja a sama nie wiem czemu. Wiem jestem trochę pokręcona ale jakoś to przeżyjecie. Lekcje miałam dość długo, bo aż do czwartej, te dni były najgorsze, ale cóż można było zrobić. Kiedy się wreszcie skończyły wyszłam ze szkoły z koleżanką, bo zazwyczaj razem szliśmy do domu, bo ja mieszkałam dość blisko a ona trochę dalej, ale miała po drodze więc nie musiałam iść sama. Jak się już sami domyślacie nie bez powodu zapytała się mnie gdzie chodzę do szkoły. Gdy przeszłam przez ulicę, bo przed szkołą znajdowało się przejście, byłam trochę zagadana i wcale bym jej nie zauważyła jak siedzi na ławce, gdybym nie poczuła znajomego zapachu. Bo muszę wam jeszcze powiedzieć, że po tym pierwszym spotkaniu zapamiętałam jeszcze jej zapach, miała takie specyficzne perfumy, które sprawiały, że odpływałam. Więc kiedy przechodziłam koło tej ławki i poczułam ten zapach niepewnie się obróciłam i zobaczyłam jak się do mnie uśmiecha.Byłam strasznie zmieszana tą sytuacją, bo z jednej strony czekała na mnie koleżanka a z drugiej ona i nie wiedziała co robić. Ale to Ona wyciągnęła mnie z zakłopotania.
- Cześć-powiedziała wstając z ławki.
- Hej
- Mogę się z tobą przejść?
Popatrzyłam na nią przez chwilę i odwróciłam się do Kasi, imię tej koleżanki, z którą chodziłam do domu, i nie wiedziałam co powiedzieć, tylko na nią spojrzałam a ona zrozumiała chociaż trochę to trwało. Kiedy zostaliśmy już sami pierwsze co zrobiłam to wyciągnęłam rękę:
- Jestem Lidia
Ona odwzajemniła się tym samym
- A ja Kasandra, miło mi
- Mnie również. Długo na mnie czekałaś?
- Nie, chyba nie.
- To tak czy nie? Bo trochę mi teraz głupio, że musiałaś czekać.
- Nie powinno przecież nie wiedziałaś.
- No tak, ale...
- Nie ma żądnego ale po prostu to nie twoja wina i już, ok?
- Dobrze.
Później nastała chwila milczenia, bo nikt nie wiedział co powiedzieć, to ja pierwsza się odezwałam:
- Muszę iść do domu.
- To chodźmy.
Poszłyśmy więc powoli i żadna z nas się nie odzywała, dopiero kiedy byliśmy pod moim blokiem Kasandra zapytała mnie, czy mam jutro wolne popołudnie. Odpowiedziałam tak, bo i tak był piątek więc nie musiałam się uczyć. Uśmiechnęła się do mnie a ja niczego więcej nie oczekując chciałam już iść kiedy zawołała:
- Poczekaj
Podbiegła do mnie, nachyliła się i lekko pocałowała mnie w policzek. Byłam tak zszokowana, że nie mogłam wdusić słowa, więc tylko się odwróciłam i weszłam do klatki. Kiedy już w niej byłam zorientowałam się, że powinnam coś powiedzieć, lecz kiedy się odwróciłam jej już nie było.

        ROZDZIAŁ V

Kiedy weszłam do domu byłam tak zamyślona, że nie słyszałam jak Mama do mnie mówiła. Dopiero gdy podeszła do mnie zorientowałam się co do mnie mówi.
- Gdzie byłaś? Prosiłam cię abyś zaraz po lekcjach przychodzić do domu.
- Tak wiem, przepraszam. Zagadałam się z koleżanką i tylko dla tego nie było mnie tak długo. Nigdzie się nie włóczyłam.
- Dobrze. W kuchni masz obiad, ja wychodzę ale za niedługo będę w domu.
- Ok, idę się przebrać.
Poszłam więc do pokoju, odłożyłam torbę i poszłam zjeść obiad. Później dzień potoczył się ta samo jak co dzień. Zrobiłam zadanie, pouczyłam się i na trochę wyszłam na dwór ale nic nie robiłam, bo moje myśli krążyły wokół jutrzejszego dnia. Byłam ciekawa co dla mnie szykuje, i gdzie mnie zabierze.
W szkole nie potrafiłam się skupić na lekcjach ale na szczęście nikt mnie nie pytał więc nie musiałam się martwić ocenami i całe popołudnie mogłam myśleć nad tym co na siebie ubiorę. Ale w końcu postanowiłam, że nie będę się szykować jakoś specjalnie tylko ubiorę to co zawsze. Gdy przyszłam do domu próbowałam nie dać po sobie poznać jaka jestem poddenerwowana. Robiłam to co zawsze i jakoś mi się udało. Lecz kiedy ktoś zadzwonił na domofon skoczyłam jak oparzona. Ale to Mama była szybsza i odebrała. Po chwili otworzyła komuś drzwi i powiedziała:
- Lidia ktoś do ciebie.
- Tak wiem. Umówiłam się z nią wczoraj.
- A czemu mi nie powiedziałaś?
Musiałam skłamać, bo prawda okazała by się zbyt bolesna a mianowicie, że Mama nie musi o wszystkim wiedzieć. Więc powiedziałam:
- Zapomniałam.
- Tak jasne, bo myślisz, że uwierzę. Chciała jeszcze coś powiedzieć ale Kasandra już zdążyła zadzwonić do drzwi i dzięki temu Mama już nie zadała pytania. Kiedy otworzyła zorientowała się kim jest dziewczyna, z którą się umówiłam. Mama była z takiego typu, że zawsze rozpoznawała ludzi jak już ich poznała. Ubierając się spojrzałam na ni ukradkiem i zobaczyłam, że na mnie patrzy.
- Co Mamo, coś nie tak?
- Ile razy się już z nią spotkałaś? Popatrzyła na mnie z ukosa.
Wiedziałam o co jej chodzi i myślałam, że się zapadną pod ziemię.
- Mamo...
Zanim coś powiedziała otworzyłam drzwi z mieszkania:
- Cześć. Popatrzyłam na nią i się uśmiechnęłam.
- Cześć. I odwzajemniła uśmiech. - idziemy?
- Tak
Kiedy schodziliśmy po schodach Kasandra nagle zaczęła się śmiać.
- Czemu się śmiejesz?
- Bo twoja Mama mnie rozśmieszyła.
- To jednak słyszałaś.
- A mogę wiedzieć czemu tak powiedziała?
- Nie wiem.
Ale to było kłamstwo, bo kiedyś jej powiedziałam o moich podejrzeniach co do moich orientacji seksualnych i to był błąd.
Będąc na zewnątrz zapytałam:
- To gdzie mnie zabierasz?
- Lubisz wspinaczkę?
- Chyba tak, nie wiem, bo nigdy nie byłam.
- Ok, jedziemy?
- Jasne tylko, że nie mam biletów.
- A po co ci? Kto mówił, że autobusem. Chodź.
Poszłam więc za nią do samochodu, który znajdował się na parkingu. Był to Volkswagen ale starej marki. W trakcie drogi Kasandra zapytała:
- Masz może ochotę na mały zakład?
- Jasne, czemu nie ale ostrzegam, że ja wygram.
- Nie bądź tak pewna, bo ja nie dam się tak łatwo.
- Ja tez nie. Dobra jaki to zakład?
- Kto wyżej wejdzie. Ok?
- Ok, a co będzie miał wygrany?
- Powiedzmy, że tak: Przegrany pierwszy opowie o sobie. Ok?
- Dobrze ja jestem za.
Po jakichś dwudziestu minutach dojechaliśmy na miejsce.
- Dobra ja idę zapłacić za nas dwie a ty się przygotuj.
- O nie nie ma tak dobrze. Każdy płaci a siebie.
- Nie ma mowy. Ja cię zaprosiłam i ja płacę.
- W takim razie ja się nie wspinam.
- To przegrałaś zakład.
- Oż ty, sprytna jesteś.
- No widzisz, to co mogę iść zapłacić?
- Tak ale ja tego tak nie zostawię.
- A co masz na myśli?
- Nic to już nie ważne.
Spojrzała na mnie podejrzliwie ale ja nie dałam za wygrana więc poszła do kasy a ja udałam się na spotkanie z ścinką, a na początku z ubraniem tych dziwnych majtek. Gdy się z nimi uporałam zauważyłam, że Kasandra mi się przygląda. Podniosłam się a ona od razu się odwróciła.
Właśnie zaczęłyśmy wchodzić na ściankę. Na początku było łatwo i każda weszła bez problemu. Lecz będąc już w połowie trasy zaczęłam się dziwnie czuć, myślałam, że to tak tylko na początku.
- Co ci jest Lidka?
- Nic, musiałam tylko odpocząć, bo moja kondycja dale mi w kość.
- Nie wydaje mi się. Jeżeli się źle czujesz to nie wchodź wyżej.
- I przegram zakład. Nie ma takiej opcji, i tak to sobie postanowiłam za cel, a jak coś postanowię to się nie cofam.
- Dobrze. Jesteś bardzo uparta ale jak znowu zobaczę cię w takim stanie to będę ci kazała zejść.
- Czyli w jakim stanie?
- Byłaś cała blada.  
- To na pewno z tego, że pierwszy raz.
I na tym skończyliśmy. Musiałam nadgonić Kasandrę, więc przyspieszyłam i kiedy byłam na równi z nią spojrzałam w dół. I tak jak spojrzałam od razu się odwróciłam. Myślałam, że Kasandra tego nie zauważyła i chciałam iść dalej ale złapała mnie za rękę.
- Nie możesz iść dalej. Schodzimy, zrobimy inny zakład.
- Nie mi nic nie jest, naprawdę.
- Nie wierzę ci.  
- To ca mam zejść. Ale ja nie mogę. Muszę przekonać sama siebie.
- Nic nie musisz. Proszę cię chodź. Nie rób głupstw.
- Nie ja idę dalej. Chciałam się wyrwać, ale trzymała mnie mocno.
- Puść mnie.
- Nie. Zarz kogoś zawołam i będziesz musiała zejść.
Musiałam coś wymyślić, bo by mnie nie puściła a ja za wszelką cenę musiałam tam wejść.
- Dorze zejdę ale puść mnie.
Musiałam się sprężyć żeby mi się udało wskoczyć tak wysoko, aby mnie już nie złapała. W momencie, gdy mnie puściła napięłam wszystkie mięśnie ciała i wyskoczyłam w górę. Udało mi się ale w momencie znalezienia się u góry zakręciło mi się w głowie i po chwili już nic nie wiedziałam co się ze mną dzieje, bo straciłam przytomność. Kiedy się ocknęłam leżałam na podłodze i widziałam tylko moje nogi, które ktoś trzymał. Leżałam jeszcze dłuższy czas i gdy wstałam zobaczyłam Kasandrę jak mi się przygląda a z jej miny nie można było nic odczytać. Wiedziała, że była zła ale nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, więc nic nie mówiłam. Będąc w samochodzie wo-gule się do mnie nie odezwała a ja nie mogłam dłużej milczeć.
- Jesteś zła?
Nie odpowiedziała.
- Czemu, przecież nie masz powodu.
I znowu nic.
- Ok, jeżeli nie chcesz się do mnie odzywać to niech tak będzie ale powiedz mi tylko czemu?
Dalej nic.
- Dobrze więc. Zatrzymaj samochód. Kasandra nic nie zrobiła, nawet nie drgnęła. Postanowiłam, że ja coś zrobię. Gwałtownie się nachyliłam nad kierownicą i próbowałam nią manewrować. Zaczęła się ostra jazda ale nie trwała długo, bo Kasandra naprawdę była wkurzona, więc skręciła gdzieś na pobocze i się zatrzymała.  
- Wysiadaj, już.
Chciałam coś powiedzieć, bo nie spodziewałam się takiej reakcji ale nic z siebie nie wydusiłam, gdyż chciało mi się płakać. Wiedziałam, że ją zraniłam ale nie wiedziałam czym. Tylko się domyślałam, bo na pewno chodziło o to, że jej nie posłuchałam na ściance ale w końcu to była moja decyzja a nie jej. Wysiadłam z auta nic nie mówiąc i skierowałam się na drogę dla pieszych. Oczywiście nie wiedziałam gdzie iść ale nie zamierzałam się zatrzymywać. Nie miałam ochoty się kłócić z Kasandrą, bo nie miało to sensu. Szłam drogą nie oglądając się za siebie ale wiedziałam, że nie odjechała a po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają. Następnie Kasandra zaszła mi drogę. Nic nie powiedziała a ja też nie miałam ochoty nic mówić. Staliśmy więc na chodniku nie patrząc nawet na siebie, a przechodnie patrzeli na nas z zaciekawieniem a niektórzy nawet się śmiali. W pewnym momencie nie wytrzymałam i podeszłam do jednego z tych, który pokazywał na mnie palcem i się śmiał. Kiedy do niego podeszłam Kasandra dalej stała na swoim miejscu ale tym razem patrzała co robię. Podeszłam do ławki, na której siedzieli i powiedziałam w prost:
- Macie jakiś problem?
Facet, który siedział z brzegu ławki odezwał się jako pierwszy:
- Tak mamy. Zastanawiamy się czemu jesteś taka brzydka? I wszyscy padli w śmiech. A ja byłam coraz bardziej wkurzona i gdyby nie Kasandra to bym mu przywaliła co i tak go nie ominęło.
- Lidia daj spokój to tylko parę dupków nie masz się cym przejmować.
- O patrzcie chłopaki dziewczyna przyszła jej pomóc. Odezwał się ten co na mnie pokazywał palcem.
- Odwalcie się od niej dobrze wam radzę.
- Bo co przywalisz mi? Już się boję patrz jak trzęsą mi się nogi. I zaczął pokazywać, że niby nogi mu się trzęsą. A potem odezwał się jeszcze jeden, który naprawdę mnie wkurzył.
- A może przyszliście na małe co nieco? I znowu śmiech. To jak dziewczyny ile mamy zapłacić za mały numerek?
- A czy ja wyglądam jak dziwka? Zapytała Kasandra a ja tylko czekałam aż któryś przegnie pałę.
- Tak jak najbardziej. Chyba że nie jesteście zainteresowani i wolicie kogoś innego. Jak myślicie chłopaki? Wszyscy zgodnym chórem zawołali: Jasne, że tak.
- No to jak dziewczyny idziemy się zabawić?
- Wal się koleś nie jesteśmy aby się bawić z takimi dupkami jak wy. Wyglądacie jak pieprzone kutasy. Kasandra była już bardzo wkurzona. Ale oni dalej swoje.
- Zamknij się dziwko.  
- Nie jestem waszą dziwką.
- A widzicie chłopaki jednak mieliśmy rację. Wszyscy znowu śmiech. A jeden z nich powiedział:  
- Daj im popalić szefie.
- No coś ty, dziewczyn się nie bije takie się tylko pieprzy. Ale zapomniałem lesbijki nie preferują mężczyzn. I własnie w tym momencie nie wytrzymałam. Spojrzałam na Kasandrę a ona wiedziała co zamierzam zrobić dla tego pokiwała głową żebym tego nie robiła ale ja już na nią nie patrzałam. Podeszłam do tego, który to powiedział, chwyciłam go za kark, oczywiście się szamotał ale byłam silniejsza. Popatrzałam na jego kumpli ale żaden się nie ruszył, więc zaczęłam przedstawienie. Chwyciłam go tak mocno aż nie umiał oddychać po czym podniosłam go do góry a następnie walnęłam o ziemię. Poszkodowany wydał dźwięk, który doprowadził do tego, że pozostali się cofnęli. Miałam więc czyste pole do popisu. Klęknęłam mu na brzuchu tak, aby nie mógł się ruszyć i przywaliłam mu kilka razy po gębie tak, że zaczęła mu lecieć krew z nosa. Ja nie miałam zamiaru przestać, ale Kasandra mnie powstrzymała. Podbiegła do mnie i chwyciła mnie za rękę, która zamierzałam zadać kolejny cios. Po chwili stałam już na nogach i spojrzałam na pozostałych jego kumpli.
- I co jakiś jeszcze jest odważny to śmiało nie krępujcie się. Nikt się nie poruszył więc uznałam to za dobry znak.
- Radzę wam więcej mnie nie zaczepiać a jak jeszcze raz was zobaczę to nie ręczę za siebie. Zrozumiano?
Nie odpowiedzieli, więc odwróciłam się do Kasandry, popatrzałam na nią i poszłam w stronę samochodu. Ona zrobiła to samo ale za nim wsiadłam zapytałam:
- Odpowiesz mi czemu jesteś na mnie zła?
- Tak ale dopiero jak ty mi powiesz jak to zrobiłaś.
- Przecież widziałaś, to co mam ci mówić?
- Ale nikt nie ma takiej siły. Więc tego jestem ciekawa. Przecież on był większy od ciebie i silniejszy.
- Widocznie nie był silniejszy skoro go pokonałam. To co odpowiesz mi na moje pytanie?
- Tak ale może już jedźmy, co?
- A pozwolisz mi?
- Wsiadaj.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
- No więc?
- Wkurzyłam się, bo mnie nie posłuchałaś.
- A jednak. Wiedziałam.
- To skoro wiedziałaś to czemu się tak dopytujesz?
- Bo chciałam to usłyszeć od ciebie. Tylko zastanawia mnie czemu cię to aż tak wkurzyło? Przecież tobie się nic nie stało.
- Pomyśl. A może to ci pomoże. Czemu się tak wkurzyłaś jak ten typek mnie obrażał?
- Bo nie pozwolę cię obrażać zwłaszcza w moim towarzystwie.
- Widzisz ja miałam to samo, kiedy prosiłam cię żebyś nie wchodziła wyżej, bo widziałam, że jesteś blada. Krótko mówiąc, martwiłam się o ciebie.
Słysząc to nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
- Nie wiedziałam. Ale nie musisz się o mnie martwić, naprawdę.
- No nie byłabym tego taka pewna. Po tym co zrobiłaś...
- Ale ja chciałam tylko wejść do góry. To nie było trudne a ja i tak nie podołałam.  
- Nie wierzę.
- Co?
- Ty się przejmujesz tym, że nie weszłaś na samą górę zamiast własnym życiem. Teraz na jaw wychodzi twoje myślenie.
To zabolało i mimo, że bardzo się powstrzymywałam to i tak łzy sam popłynęły. Kasandra widząc to powiedziała:
- Przepraszam nie chciałam, wkurzyłam się i tyle.
Nic nie powiedziałam tylko się odwróciłam do okna, aby uspokoić płacz, który był teraz silniejszy. Ale zdobyłam się na odpowiedz:
- To nie twoja wina, nie przejmuj się.
- A czemu płaczesz?
- Nic takiego już mi przeszło. Ale tak naprawdę to cały czas płakałam.
- Przecież widzę, że dalej płaczesz. Powiesz mi w takim razie czemu, jak nie z mojego powodu?
Od razu nie odpowiedziałam ale po chwili zadałam pytanie:
- Czemu się ze mną kolegujesz? Czemu do mnie zagadałaś w tym sklepie? Czemu zabrałaś mnie dzisiaj na tą ściankę? Czemu...
- Przestań już, wiem o co ci chodzi. Zagadałam do ciebie w tamtym sklepie dla tego, że jesteś bardzo miła i sympatyczna. A ja nie miałam styczności z takimi osobami. I bardzo cię polubiłam. Czy chodziło ci o taką odpowiedz?
Mówiłam ale już tylko do siebie:
- Ale jestem brzydka, nikt mnie nie bierze na poważnie. Wszyscy się ze mnie śmieją i uważają mnie za jakieś gówno. Już nic nie umiałam powiedzieć, bo płacz mi na to nie pozwalał. Kasandra nic na to nie powiedziała tylko złapała mnie za rękę. Ja się nie wyrywałam, bo nie chciałam. Jej dotyk sprawił, że trochę się uspokoiłam a nawet więcej, poczułam, że dla tej dziewczyny zrobiłabym wszystko nawet jeśli by chodził o moje życie. Następie jechaliśmy w milczeniu przez całą drogę trzymając się za ręce a gdy byliśmy już pod moim blokiem Kasandra nagle puściła mnie a ja nie protestowałam, bo po co. Przez chwilę staliśmy pod moim blokiem i żadna się nie odzywała dopóki moja Mama nie wyjrzała przez okno.
- Lidia do domu.
Popatrzałam na Kasandrę a ona była wpatrzona w przednią szybę auta i było widać, że nad czymś się zastanawia.
- O co chodzi Kasandra? Jesteś jakaś nieobecna.
- A nic. Musisz już chyba iść.
- Nie pójdę póki mi nie odpowiesz.
- Ale co ja mam ci powiedzieć?
- Nad czym się tak zastanawiasz?
- A co ja mam ci wszystko mówić, nie więc ci nic nie powiem i nie proś mnie o to.
- Ale ja nie daję za wygraną i dobrze o tym wiesz.
- Lecz ja ci nic nie powiem nie rozumiesz?  
- Czemu?
- Bo nie mam ochoty nic mówić.
- A czemu się tak wkurzyłaś?
- Dziewczyno daj mi spokój. Powiem ci tylko, że...
- Że co?
- Że nie powinnyśmy się spotykać.
- Ale czemu? Co się stało?
- Po prostu nie możemy i tyle. Chyba musisz już iść, bo twoja Mama się niecierpliwi.
Wkurzyłam się.
- Nie obchodzi mnie moja Mama. W tej chwili obchodzisz mnie tylko ty, rozumiesz. Więc jeśli nie chcesz się spotykać, to po co po mnie przyszłaś dzisiaj?
- Nie wiem. Chyba tylko dla tego, że mi się nudziło.
- Acha. I tak z nieznajomymi zawsze postępujesz.
- Że niby jak?
- Dajesz im swój numer a później się z nimi spotykasz tylko dla tego, że ci się nudzi.
- Nie tego nie powiedziałam.
- Nie musiałaś, tak wynikło z twojego zdania.
Potem nastała chwila milczenia, która zamierzałam zakończyć, bo Mama się już na pewno wkurzyła.
- Dobrze więc, jeśli nie chcesz to nie ja do niczego nie zmuszam ale nie wiem czemu się tak zachowujesz.
Kasandra tylko popatrzała na mnie ale nic nie powiedziała. Ale ja postanowiłam to zakończyć, wtedy mi się wydawało, że miłym akcentem, nachyliłam się do niej i szybko pocałowałam ją w policzek. Kiedy si już od niej odsunęłam i zamierzałam na nią spojrzeć ale nie zdążyłam, bo za nim się odwróciłam dostałam w twarz. Zrobiło mi się strasznie przykro i wysiadłam z auta nic nie mówiąc.
- Lidia zaczekaj, proszę.
Kasandra wysiadła z auta ale ja już znajdowałam się w sieni i nie zamierzałam się zatrzymać, bo zbyt mnie to zabolało. Kiedy weszłam do domu Mama już na mnie czekała z rozmową. Wiedziałam, że będzie mi truć ale nie spodziewałam się takiej reakcji z jej strony.
- Gdzie byłaś?  
- Przecież ci mówiłam, że z koleżanką.
- Ale ja się pytam gdzie a nie z kim.
- Na ściance wspinaczkowej, a c?
- Nie mów tak do mnie. O której miałaś być w domu?
- Nie wiem nie powiedziałaś mi.
- A ty się sama nie domyślasz? Nie jesteś na tyle inteligentna, że powinnaś widzieć, że się o ciebie martwię.
- Mamo przestań, przecież nic mi się nie stało.
- Ja ci dam przestań. Teraz ci coś powiem i radzę ci weź sobie to do serca.
Pomyślałam sobie wtedy, że na pewno jakiś morał mi jak to miała w zwyczaju ale się myliłam.
- Jeżeli jeszcze raz wrócisz tak późno, albo jeżeli mnie nie posłuchasz to nie masz już co tu szukać. Zrozumiałaś
Stałam jak zamurowana. Nie wiedziałam co powiedzieć, a nie miałam nastroju na kłótnię, więc tylko siknęłam głową po czym się wycofałam do swojego pokoju.  
Następnego dnia po wybudzeniu się byłam tak przybita, że kiedy siedziałam w szkole koleżanki do mnie mówiły, ja wcale nie reagowałam. I tak było przez cały dzień. A gdy przyszłam do domu to Mama się do mnie nie odzywała co mi nie przeszkadzało, bo nie miałam zamiaru się tłumaczyć co zaszło w aucie. Ale Kasandra nie dawała mi spokoju. Cały czasz o niej myślałam i za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć, gdzie mieszka, bo nigdy mi tego nie zdradziła. Weszłam na portal "nasza klasa" ale nic nie znalazłam. Postanowiłam pojechać do jej sklepu. Mama nie chciała mnie wypuścić, o miałam się uczyć ale jej nie posłuchałam, gdyż bardziej zależało mi na Kasandrze. Kiedy wszyłam z mieszkania to Mama wyszła za mną i powiedziała:
- W domu nie masz czego szukać.
- Ale Mamo ja mam osiemnaście lat, musisz to zrozumieć. Nie mszę już wracać do domu. Dla mnie to nie robi problemu, rozumiesz?
Wiedziałam, że ją to zabolało ale nie miałam innego wyboru. Byłam zbyt wkurzona. Kiedy byłam w autobusie to zrobiło mi się smuto. Smutek, które­go nie można wy­razić łza­mi. Nie można go ni­komu wytłumaczyć. Nie mogąc przyb­rać żad­ne­go kształtu, osiada cias­no na dnie ser­ca jak śnieg pod­czas bez­wiet­rznej nocy. Siedziałam tak z miną pogrążoną we własnych myślach po czym dojechałam na miejsce. Wyszłam a podwórze i skierowałam się w stronę sklepu gdzie po raz pierwszy zobaczyłam Kasandrę. Była tam i tym razem. Siedziała przed sklepem, wpatrzona w nicość, gdyż wzrok miała nieobecny. Miałam wielką ochotę podejść do nie i pogadać ale wtedy bym się nie dowiedziała gdzie mieszka. Wiedziałam również, że Kasandra ma koleżankę w sklepie, do której zamierzałam podejść i zapytać ją o zamieszkanie Kasandry. Ale musiałam trochę poczekać aż ona skończy pracę, bo nie chciałam aby mnie zauważył. Dopiero po ósmej się zebrała i poszła a ja od razu pobiegłam do sklepu. Podeszłam do lady ale nikogo nie było. Postanowiłam pójść na zaplecze, gdzie miałam nadzieję ją znaleźć. Była tam, więc podeszłam do niej a ona ze zdziwieniem się na mnie spojrzała.
- Przepraszam, że cię tak nachodzę ale potrzebuję się czegoś dowiedzieć.  
- Ale ja nie wiem czy jestem w stanie ci pomóc.
- Mam nadzieje, że jednak jesteś.
- Dobra, to pytaj.
- Wiesz, gdzie mieszka Kasandra?
- Wiem ale po co ci to wiedzieć?
- Bo muszę z nią pogadać a nie wiem gdzie jej szukać.
- Tylka ja nie wiem czy powinnam ci mówić.
- Proszę cię. To dla mnie bardzo ważne.
- No nie wiem...
- Jeżeli to taka tajemnica to jej nie powiem kto mi to powiedział.
Dziewczyna zastanawiała się chwilę po czym się odezwała:
- No dobrze. Nie wyglądasz mi na taką, która mogłaby coś jej zrobić. Mieszka na ulicy Ciepłej 68.
- Bardzo ci dziękuję. Mam u ciebie wielki długo. Tu jest mój numer telefonu jakbyś czegoś potrzebowała.
Podałam jej numer, jeszcze raz jej podziękowałam i jak najszybciej udałam się na autobus. Na początku nie miałam pojęcia gdzie to jest ale zapytałam się osób siedzących w autobusie i dostałam odpowiedz. Ulica ta znajdowała się w Nakło, gdzie nigdy nie byłam.
PO godzinie byłam już na miejscu ale za nic nie wiedziałam, w którą stronę mam iść. Postanowiłam pójść przed siebie i jak kogoś spotkam to zapytam o drogę. Chodziłam tak przez pól godziny i na nikogo się nie natknęłam. Miałam zamiar już sobie odpuścić ale w pewnej chwili zauważyłam jakąś starszą kobitę, która męczyła się z reklamówkami. Widziałam, że było jej ciężko, więc pobiegłam do niej i zapytałam"
- Może pani pomóc?
- Jeżeli byś mogła. Bo dla mnie jest to trochę zbyt ciężkie.
- Nie ma sprawy.
Wzięłam od niej kilka reklamówek i postanowiłam, że jak już jej pomogę to zapytam o drogę.
- A ty chyba nie jesteś stąd?
- Tak to prawda a skąd to pani wie?
- To jest mała wieś i każdy zna każdego a jeśli przyjedzie ktoś nowy to wiadomo...
- No tak.
Potem szliśmy w ciszy a ja rozglądałam się dookoła. Zauważyłam, że wieś, w której mieszka Kasandra jest bardzo uboga. Wszystko tu było poniszczone i brudne. Wszystkie domy znajdowały się bardzo blisko siebie i można by było zaglądać sobie przez okna do sąsiada. Zieleni było bardzo mało gdzieniegdzie znajdowały się góry śmieci. Najbardziej zrobiło mi się żal dzieci, które grały w piłkę ale nie tak jak u nas. U nich nie było boiska, był tylko chodnik, który posiadła w sobie tyle dziur, że nie można by było ich nawet policzyć. Kiedy się tak nad tym zastanawiałam odezwała się starsza pani:
- Jak widzisz u nas panuje bieda ale jakoś sobie radzimy.
- Czemu się tym nikt nie zainteresuje?
- Bo im się nie chce. Nikt nie chce wydawać na nas kasy, bo im szkoda.
- Dla mnie to jest nie do ogarnięcia. Po prostu straszna rzecz.
- Tak zgodzę się z tobą całkowicie.
Potem zaczęliśmy rozmawiać o polityce i tak przegadałyśmy całą drogę. W czasie tej krótkiej znajomości bardzo polubiłam tą starszą panią a ona mnie chyba równie. Kiedy wreszcie dotarliśmy na miejsc pomogłam jej wnieść zakupy do środka i uderzył mnie znajomy zapach perfum. Myślałam, że już świruję ale jak się okazało miałam rację. Weszłam do kuchni, po czym położyłam zakupy na podłodze i zapytałam:
- A pani posiada jakieś dzieci
- Nie ale mam kochającą wnuczkę, która pomaga mi jak umie.
- A czy mogę wiedzieć jaki to jest numer mieszkania?
- A po co ci to? Chyba nie masz zamiaru mnie okraść?
- Ależ oczywiście, że nie. Pytam, bo kogoś szukam.
- A mogę wiedzieć kogo?
- Tak, koleżanki. Chciałabym z nią porozmawiać, bo trochę się pokłóciłyśmy.
- Jest twoją koleżanką a nie wiesz gdzie mieszka. Nie uważasz, że trochę to dziwne.
Starsza pani spojrzała na mnie z podejrzliwością.  
- Znamy się dopiero od tygodnia i dla tego.
- Aha, chyba, że tak. To o jaki numer ci chodziło?
- 68?
- Masz szczęście, bo wiem gdzie to jest
- A mogła by mi pani powiedzieć?
- Jasne, właśnie jesteś na miejscu.
- Tu jest mieszkanie 68?  
- Tak. A jak się nazywa dziewczyna, którą szukasz?
- Kasandra.
Po tym jak wypowiedziałam jej imię odezwał się ktoś w głębi mieszkania:
- Babciu z kim rozmawiasz?
- Kasandra możesz zejść na dół. Ktoś do ciebie przyszedł.
Po chwili usłyszałam za sobą kroki a po chwili zobaczyłam Kasandrę we własnej osobie. Na mój widok aż zaparło jej dech w piersiach. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami a ja się do niej tylko uśmiechnęłam. Nie miałam pojęcia jak się zachowa kiedy mnie zobaczy ale się tym nie przejmowałam, chciałam ją tylko zobaczyć.
- Jak mnie tu znalazłaś?
- Nie mogę powiedzieć. Jeśli mam sobie pójść to powiedz nie będę się narzucać.
- Nie, możesz zostać. Czemu przyszłaś?
- Pogadać.
- Ok.
- To ja może wam coś do picia zrobię?
- Bardzo chętnie babciu - powiedziała Kasandra siknęła na mnie, abym poszła za nią na górę.
Jej pokój był bardzo malutki ale przytulny. W prawym rogu stało łóżko przeznaczone tylko dla jednej osoby, a obok łóżka mały stoliczek, na którym stała mała lampka. Po prawej stronie od drzwi stała niewielka szafa. W pokoju nie było nic więcej i pomyślałam, że ja bym tak nie chciała żyć.
- A co na twoja Mama?
- Co, przepraszam ale się zamyśliłam. Możesz powtórzyć?
- Pytałam się co na to twoja Mama?
- Nic powiedziała, że mam się w domu już nie pokazywać i tyle.
- I tylko dla tego tu przyszłaś?
Popatrzałam na nią i odpowiedziałam z zimnym tonem:
- Nie. Powiedziała, że jak mam wyjść to powiedz. Wiedziałam, że powie, abym została dlatego musiałam użyć swojej magii. Popatrzałam jej głęboko w oczy i wgłębiłam się w jej umysł. Jednak mówiła prawdę ale nie do końca.
- Czego się obawiasz?
- Ja? Niczego. Skąd takie pytanie?
- Widzę to po tobie. Wiem, że coś cię męczy ale nie chcesz mi powiedzieć, co dałaś mi do zrozumienia ostatnim razem.  
Spojrzała na mnie i spuściła głowę.
- Wiem i chciałam cię przeprosić. Głupio się zachowałam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.  
- Już dawno to zrobiłam.
Podeszłam do nie, podniosłam jej głowę do góry i powiedziałam:
- Po to tu przyszłam, aby wytłumaczyć całą sytuację, bo do końca jej nie zrozumiałam. Ale mam jeszcze jedno pytanie.
- A mianowicie jakie?
- Czemu mnie wtedy uderzyłaś?
Po tym pytaniu nastała chwila milczenia i wiedziałam, że się nad czymś zastanawia.
- Ale proszę cię o szczerość.
- Dobrze. Nie byłam w nastroju.
- A teraz jesteś?
- Można tak powiedzieć.
Podeszłam do nie bliżej, tak aby patrzeć jej w oczy i powiedziałam:
- A jakbym teraz to zrobiła to co?
- Nie wiem ale nie rób tego, ok?
Odsunęłam się od niej.
- Chciałam cię tylko sprawdzić i teraz wiem, że coś ukrywasz.
- Nie, nic nie ukrywam. Naprawdę.
Mówiąc to nie patrzała na mnie, więc kazałam jej na mnie patrzeć i powtórzyć to samo.
- Powtórz to ale się na mnie patrz.  
- Zaczynasz mnie wkurzać.
- O robi się coraz lepiej. Nie będę już nalegać ale muszę wiedzieć czy chcesz się ze mną kumplować?
- Oczywiście, że tak. A teraz ja co zadam pytanie. Gdzie zamierzasz mieszkać?
- Nie mam pojęcia. I chyba zaczynam się martwić.
- Jak chcesz to mogę cię przenocować.
- Dzięki ale twoje łóżko nie pomieści dwóch osób.
- Ja będę spać na kanapie.  
- Nie ma takiej opcji. Jak co ta ja będę na niej spać.
- Jak chcesz, tylko cię ostrzegam, że jest niewygodna.
- I ty miałabyś na niej spać. Jedak dobrze zrobiłam, że się nie zgodziłam.
- Ale jest jeszcze jeden problem.
- A mianowicie jaki?
- W czym będziesz spać?
- W tym co mam na sobie. Nie będzie chyba aż tak źle.
- Jesteś pewna? Jak co to ja mogę ci coś pożyczyć.
- Nie naprawdę dam sobie radę, ale dziękuję.
Później zeszłam na dół, aby pomóc babci od Kasandry, bo ona musiała iść do pracy, gdyż miała popołudniową zmianę. Nic specjalnego się w tym dniu nie działo, więc nie ma co i opisywać.  
Leżąc na kanapie, naprawdę była niewygodna, myślałam o godzinie, w której Kasandra kończy, bo się już niepokoiłam. Ale po jakichś dwudziestu minutach od moich podejrzeń usłyszałam przekręcanie się zamka w drzwiach. Postanowiłam udawać, że śpię, bo byłam ciekawa jak się zachowa. Kasandra weszła do pokoju, rzuciła swoje cichy robocze na kanapę, na której leżałam, bo widocznie zapomniała, że się tam znajduj. Poruszyłam się na niej aby dać jej do zrozumienia, że ktoś tu jest. Na początku się wystraszyła ale potem podeszła do mnie cicho, podniosła ubrania i stała tak przez chwilę patrząc się na mnie. Nagle otworzyłam oczy i również na nią popatrzałam. Wdziałam zmieszanie na jej twarzy ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Hej, jak było w pracy?
- Całkiem fajnie, a co?
- Nic tak tylko pytam z ciekawości.
- Ok. To ja nie będę ci już przeszkadzać. A jak na kanapie, wygodnie?
- Ale jasne, że tak.
- Tak jasne. Niezły żart.
Nastała chwila milczenia a z miny Kasandry wyczytałam, że próbuje coś powiedzieć. Postanowiłam przejąć inicjatywę.
- Chcesz może o czymś pogadać?
- Nie, czemu?
- Bo tak się na mnie patrzysz. Nie żebym miała coś przeciwko ale stało się coś?
- Nie po prostu myślę, czy mam odwagę zadać ci pytanie.
- Wal śmiało. Nie krępuj się, ja nie gryzę.
- Nie chodzi o to.
- A o co?
- Bo to pytanie może wydać się niewłaściwe.
- Zamieniam się w słuch.
- Dobrze.
Wzięła głęboki oddech i zapytała:
- Nie chciałabyś ze mną spać? Bo mi tak głupio jak na ciebie patrze a wiem, że ta kanapa jest niewygodna.
- A czy twoje łóżko pomieści nas obie?
- Tak, bo ja ci nic nie powiedziałam, że to łóżko jest rozkładane.
- Aaa. W takim razie czemu nie. Uśmiechnęłam się do niej a ona odwzajemniła uśmiech. Wstałam i poszłam za nią do góry. Kiedy już weszliśmy do góry złapał mnie strach ale nie wiem czemu. Przecież mieliśmy się tylko razem położyć i nic więcej. Przeczuwałam, że coś się stanie, lecz nie wiedziałam co.  
- Jak chcesz to się możesz już położyć, bo ja muszę się jeszcze umyć. Łóżko się rozkłada od dołu, tam jest taki uchwyt.
- Dobrze, dziękuję.
Kasandra poszła do łazienki a ja rozłożyłam łóżko i się położyłam. Po pół godziny Kasandra wyszła z łazienki w samej koszulce i majtkach aż mi oddech odebrała i chyba to zauważyła:
- Co się dzieje?
- Nic, tylko się zapatrzyłam.
- Właśnie widzę, tylko czemu?
- Nie jestem pewna, czy powinnam mówić.
- Ja ci powiedziałam, więc żądam rewanżu.
- A, żądasz. To chyba muszę powiedzieć.
- Nie masz innego wyjścia.
- Ok, niech będzie. Milczałam.
- To co powiesz mi o co chodziło?
- Zapatrzyłam się na ciebie, ponieważ jesteś taka piękna. Mówiąc to czułam jak się rumienie. Kasandra podeszła do mnie i usiadła koło mnie. Poczułam jej zapach. Pachniała lawendą i jakimiś perfumami, które używała na codzień. Kiedy usiadła tak blisko, że poczułam jej oddech na swoim ciele przeszedł mnie dreszcz. Postanowiłam, że spróbuję. Przysunęłam się bliżej niej, Kasandra chyba się zorientowała o co chodzi ale się nie cofnęła. Wiedziałam, że dostałam zgodę. Kiedy miałam już to uczynić zwątpiłam. Ale Kasandra teraz wzięła stery. Chwyciła moją twarz w swoje ręce, przybliżyła swoją twarz do mojej i pocałowała mnie. Pocałunek był namiętny i pełen ciepła. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie ale Kasandra się odsunęła.popatrzała na mnie i powiedziała:
- I jak?Podobało się?
Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.
- A co ty mówić nie umiesz. Kasandra się ze mnie nabijała.
- Umie ale nie wiem co powiedzieć.
- Nic nie musisz nic mówić ja to widzę po twoim zachowaniu.
- A niby co?
- Strasznie się speszyłaś. Ale wiem, że ci się podobało. Mam rację?
- Tak.Czemu miałoby mi się nie podobać.Byłaś super. Nigdy takiego czegoś nie przeżyłam.
- Ja też nie. Jak myślisz możemy to powtórzyć?
- Jasne, czemu by nie.  
Uśmiechnęłam się do niej i powtórzyliśmy to jeszcze raz.

gosia1920

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 8650 słów i 43713 znaków.

Dodaj komentarz