Lizzy 6

Malie      
Drżącymi dłońmi przeczesałam ciemne pasma włosów. Spojrzałam w lustro i ciężko westchnęłam. Nawet makijaż, jaki nałożyłam niewiele pomagał. Miałam wrażenie, że widzę jakąś zjawę, a nie siebie. Zmarniałam ostatnimi czasy. Stres jaki przeżywałam, dawał o sobie znać. Miałam ochotę się rozpłakać, wpełznąć w jakąś dziurę i nie wychodzić już nigdy. Gdyby nie przyjazd Liz, nie wytrzymałabym tego psychicznie. Już raz nawet rozważałam opcję odebrania sobie życia. Jednak nie potrafiłam tego zrobić. Zaśmiałam się gorzko w duchu uświadamiając sobie, że jestem zbyt tchórzliwa nawet na to. Czułam się osaczona, tylko przyjaciółka była dla mnie oparciem. Bez niej chyba bym tu zwariowała. Wiedziałam, że jestem za słaba, aby stawić czoła Niranowi. Ten człowiek był jak najgorszy potwór. Nigdy nikogo tak się nie bałam, jak jego. To było straszne. Każdy dzień przeżywałam w świadomości, że znów wieczorem go zobaczę. A on będzie domagał się, abym spełniła jego zachcianki. Zrobiło mi się niedobrze. Za nic w świecie nie pozwolę mu się dotknąć. Tylko szkoda, że to niewiele mi da. Jeśli będzie chciał, weźmie co zechce. A ja zostanę upokorzona do końca życia. Tak bardzo się bałam, że pewnego razu nie zapanuje nad sobą. Jak na razie ogranicza się maksymalnie, choć nie unika mego dotyku. Sama chciałabym, aby się nie zbliżał, ale on ma inne plany. Gdy tylko może, jest obok. Jego dotyk mnie obrzydza. Drżę na całym ciele, gdy jest zbyt blisko. Czuję się tu, jak więzień.  
Drgnęłam niespokojnie, gdy ktoś nacisnął klamkę. Zamarłam, gdy moim oczom ukazała się Charada. Co ona tutaj robiła? Przecież powinna być w szkole. Nim zdążyłam zadać pytanie, rzuciła się na mnie.
- Ty podstępna żmijo! Odczep się od mojego brata! – krzyczała, szarpiąc mnie za włosy.  
Łzy spływały po moich policzkach strumieniami. Już nie miałam siły na walki z tą diablicą. Nienawidziła mnie i okazywała mi to na każdym kroku. Gdy tylko Niran znikał, ona mnie gnębiła. Upadłam na podłogę pod naporem jej siły.
- Puść mnie – wysapałam błagalnie.
- Nienawidzę cię! Ta twoja przyjaciółeczka pożałuje! Ze mną się nie zadziera! A ty zapłacisz mi pierwsza! Pozbędę się was obu!  
Leżałam na podłodze, a ona pochylała się nade mną. Chwyciła książkę z półki i zaczęła mnie nią okładać. Chciałam się bronić, lecz kopnęła mnie w brzuch i nie mogłam się ruszyć. Zadała mi kilka ciosów w twarz. Byłam pewna, że zostaną mi po tym siniaki.  
- Przestań! – krzyknęłam w nadziei, że Liz mnie usłyszy.  
- Zamknij się dziwko! - warknęła w amoku.  
Spojrzałam w stronę drzwi. Nie pomyliłam się. Lizzy usłyszała mój krzyk. Widziałam, jak w jej oczach rodzi się czysta furia. W przeciągu sekundy doskoczyła do Charady i odepchnęła ją ode mnie. Dziewczyna uderzyła głową o ścianę.  
- Boże, Malie, jesteś cała? – Lizzy z czułością pogładziła mnie po poobijanej twarzy.  
- Pobiła mnie – wydukałam cicho.  
- Oberwie ci się za to!
Obie spojrzałyśmy na rozwścieczoną siostrę pana domu. Nim zdążyłam coś powiedzieć, Liz wstała, podeszła do zadzierającej nosa dziewuchy i zaserwowała jej soczyste uderzenie otwartą dłonią w twarz. Charada aż się zatoczyła pod wpływem ciosu. Liz nie przebierała w środkach. Nim nastolatka zdążyła otrząsnąć się po tak solidnym ataku, blondynka już była przy niej. Chwyciła ją za włosy i szarpnęła na tyle mocno, że młoda aż zawyła z bólu. Widziałam łzy w jej oczach. Lizzy nie zamierzała przestać. Z całej siły rzuciła nią o podłogę, jakby nic nie ważyła.  
- Słuchaj uważnie gówniaro, bo nie powtórzę. Jeśli jeszcze raz zobaczę cię w pobliżu Malie, to skończy się o wiele gorzej, niż kilka siniaków, jakie ci pozostaną. Nie posłuchałaś mnie ostatnim razem, więc teraz wytłumaczę ci to tak, żebyś zrozumiała.  
Podniosła ją jedną ręką i popchnęła w stronę drzwi. Szybko wstałam, chcąc powstrzymać Liz od nadmiaru agresji. Bądź co bądź, nie chciałam, aby dziewczyna skończyła na wózku. A sądząc po minie Lizzy, była gotowa wyrządzić jej poważną krzywdę. Wybiegłam na korytarz zaraz za nimi i zobaczyłam, jak Liz okłada Charadę pięściami po żebrach.  
- Liz, dość! Zrobisz jej krzywdę! – krzyknęłam przerażona.  
- Zasłużyła sobie! – warknęła rozwścieczona, jak dzika kocica.  
Skrzywiłam się, wciąż czując ból w podbrzuszu, w miejscu, gdzie kopnęła mnie siostra Nirana.  
- Lizzy! Co ty wyprawisz?!
Ledwie przytomnym wzrokiem popatrzyłam na biegnącego w naszą stronę Suriyona. Odciągnął Liz na bok i mocno ją przytrzymał, gdy próbowała się wyrwać.
- Puszczaj mnie ty gnoju! – krzyczała wniebogłosy.  
- Jak się uspokoisz, to cię puszczę.
- To jakaś wariatka! – załkała pobita Charada.  
Widziałam, jak krew spływa z jej skroni. Lizzy przesadziła, ale miałam nadzieję, że dziewczyna da mi już spokój. Nie chciałam jej krzywdy, ale też nie zamierzałam być jej workiem treningowym.  
- Malie, proszę idź do siebie, ja się tym zajmę – powiedział mężczyzna.  
Popatrzyłam na niego zamglonym wzrokiem. Nie miałam siły na protesty, kręciło mi się w głowie. Posłusznie wykonałam jego polecenie.  

Suriyon  
- Liz, przestań się wierzgać! – syknąłem nad jej uchem.  
- Puść! – pisnęła.
- Obiecaj, że się uspokoisz.  
- Zabieraj łapy! – Wciąż miotała się na wszystkie strony.
Westchnąłem zrezygnowany. Malie została pobita, Charada też. Niran się wścieknie, tego byłem pewien. Zirytowany odsunąłem dziewczynę od siebie, po czym od razu przerzuciłem ją sobie przez ramię. W inny sposób nie byłem w stanie jej przytrzymać i odciągnąć od jej ofiary.  
- Co ty wyprawiasz?! – wydarła się.  
- Inaczej mnie nie posłuchasz.  
- Zamorduję cię! Jesteś już trupem!  
- Tak, tak. Już to słyszałem.  
Wpadła w szał. Nie mogłem nic zrobić, aby ją uspokoić. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę mojego pokoju. Popadła w taki stan rozwścieczenia, że nawet tego nie zauważyła. Kopnąłem uchylone drzwi i zamknąłem je za sobą w ten sam sposób. Postawiłem Liz na ziemi, co okazało się błędem. Ta mała osóbka rzuciła się na mnie z pięściami. Mimo wszystko, były to przemyślane ataki. Udało mi się jednak uniknąć większości ciosów. W końcu zirytowana, cofnęła się, choć wciąż mierzyła mnie groźnym spojrzeniem. Wiedziałem, że wystarczy jeden mój nieostrożny ruch i będzie ze mną krucho. Powoli uniosłem dłonie w geście pojednania, chcąc dać jej do zrozumienia, że nie chcę bijatyki.
- Liz, błagam, pohamuj się. Jeszcze chwila, a mogłabyś jej coś złamać.  
- Ta mała gówniara sobie na to zasłużyła! Widziałeś, co zrobiła Malie?!  
- Tak, ale to nie powód, by…
- Zamknij się! – przerwała mi ostro. – Każdy, kto choć tknie Malie, zbiera solidne baty ode mnie. Zapamiętaj to sobie i wytresuj tego gnojka tak, żeby zapamiętał.  
- Charada to nie pies, żeby ją tresować.
- A tak się zachowuje. Jak bezmyślne zwierzę! Chociaż nie, psy są oddane, wierne i mają o wiele więcej rozumu od niej.  
- Porozmawiam z nią. Tylko obiecaj, że ją zostawisz w spokoju, kiedy stąd wyjdziesz.  
- I tak jest nic niewartym ścierwem. Szkoda mojego czasu.  
Zmierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem, po czym wyminęła mnie, uważając przy tym, aby przepadkiem się nie otrzeć o moje ciało i wyszła, trzaskając drzwiami.  




I co sądzicie? ^^ Komentarze naprawdę motywują do działania i pomagają poprawiać niedoskonałości, więc śmiało :D

Nataliaaaxd

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i kryminalne, użyła 1439 słów i 7707 znaków.

Dodaj komentarz