Kukułcze jajo cz.4

6.

-Gdzie byłeś?! – pytanie chłodniejsze niż poranek przywitało Ethana już w progu. Gdyby wiedział, że Alice wstanie zanim on wróci z porannego joggingu, wróciłby wcześniej. Nie wychodził wcale. Albo przynajmniej po drodze wpadł na pomysł zakupu świeżych bułek. Kobiety lubią jak się im przygotowuje śniadania. Niestety nie miał ciepłego pieczywa, które ogrzałoby atmosferę poranka.
-Nie wychodź bez informacji. Chce wiedzieć czy jestem sama w domu czy nie. I czy w ogóle mogę na ciebie liczyć.
-Przepraszam, to już ….
-…się nie powtórzy. Wiem. – Alice odwróciła się do okna. – Myślałam, że cię nie ma. Wystraszyłeś mnie. – szepnęła do siebie lub do gołębi w ogrodzie.
7.
Bywają dni mroźne o poranku, lecz słoneczne i ciepłe w południe. Prowadzenie samochodu, ochrona obiektu, zabezpieczanie terenu nie były dla Ethana nowością i nie stanowiły żadnego problemu. Ale ochrona osobista? Zwłaszcza gdy pierwszy dzień pracy spędza się z "chronionym obiektem” w galerii handlowej pełniej ludzi - to już było wyzwanie. Starając się nie dać po sobie poznać zdenerwowania nową rolą, postanowił po prostu iść tuż za Alice. Krok w krok, podążając na krótkim i niewidzialnym, ale urzekającym postronku zapachu perfum. Brak synchronizacji ciał lub bezradna próba skupienia na tysiącach szczegółów i setkach ludzi, które zamierzał lustrować i oceniać pod kątem bezpieczeństwa sprawiły, że dość szybko wykazał się niekompetencją – wpadł z impetem na swoją własną szefową, która właśnie zatrzymała się, by obejrzeć coś na wystawie.
-Przepraszam – bąknął skruszony i bezwiednie potarł bolącą brodę. Zniesmaczony swoją własną niezgrabnością, z zaniepokojeniem stwierdził, że Alice też chwyciła się za stuczoną skroń.
Jednak dziewczyna śmiała się głośno, a wesołe ogniki świeciły w jej oczach. Ewidentnie przypadkowy, ale intensywny kontakt nieźle ją rozbawił.
-To ja przepraszam! Zatrzymałam się tak nagle. Nic ci nie zrobiłam?!  
-Nie, nie, absolutnie. Postaram się być bardziej uważny. I może trochę się odsunę.
-Nie. Tak jest dobrze. – zaprzeczyła, a jej głos znów stał się poważny.  
Alice stała przez chwilę nieruchomo. I choć stała wprost przed Ethanem, tak blisko, że czuła na sobie jego ciepło, jej oczy go nie zauważały. Źrenice zaczęły szybko skanować twarze ludzi robiących zakupy, snujących się z żonami, dziećmi, wózkami wśród butików. Całe człowiecze masy bezimiennych, nieinteresujących osób. Nagle jej wzrok utkwił w jednym, odległym punkcie. Przyglądając się twarzy, Ethan w końcu zorientował się, że Alice nie rozgląda się za odpowiednim sklepem. Odwrócił się, podążając za jej wzrokiem. Najodleglejszy widoczny punkt centrum handlowego nie krył w sobie niczego ani nikogo podejrzanego.
-Chodźmy stąd. – Alice rzuciła i ruszyła przed siebie.
-Jesteś pewna?  
-Tak, jestem pewna. Nie mam ochoty… znaczy…. nie mam czasu na zakupy.



7.

Przeszywający krzyk przeszył ciszę środka nocy. Ethan nie bawił się w konwenanse – bez wahania otworzył drzwi głównej sypialni. Alice leżała skulona na łóżku. Mężczyzna w momencie ocenił sytuację.
-Już dobrze, to był tylko zły sen. Spokojnie.
Dłonie? Dotknąć? Pogłaskać? Przytulić? Szefowa? Czy po prostu przerażona dziewczyna? Cholera!
"Pieprzyć to!” – skulone ciało wręcz błagało o pocieszenie.  
-Już dobrze- przygarniając do siebie Alice poczuł, jak kuli się w jego ramionach, chwyta dłoń jak zbawienie.
-Zostań tutaj – powiedziała po chwili?
-Tutaj? To znaczy…?
-Usiądź przy mnie. Bądź jak wtedy, u ciebie. Usiądź w fotelu i po prostu bądź tutaj… Proszę…
-No, dobrze… - Ethan wspomniał pierwszą "wspólną” noc.
Po kilku nocach przyzwyczaił się do pełnienia warty na fotelu. Warty pełnionej dwa metry od witającego go co rano spokojnego, słodkiego uśmiechu.
8.

Biznesowa kolacja ciągnęła się już zbyt długo. "Ileż można gadać o interesach? I to jeszcze z kimś takim?!” – Ethan siedząc przy barze, dopijał już trzecią szklankę soku pomarańczowego. Z odległości kilkunastu metrów od czasu do czasu rzucał wzrokiem na Alice, omawiającą szczegóły pewnego przedsięwzięcia. Oprócz skanowania reszty sali i pojawiających się co rusz nowych klientów restauracji, Ethan raz po raz lustrował rozmówcę swojej szefowej - faceta z obleśnym, głupkowatym wyrazem twarzy. Podświadomie czuł, że powoli rozmowa przechodzi na całkiem inne, prywatne tory. Nie był szczęśliwy z tego powodu. Pewność uzyskał, gdy w pewnej chwili dziewczyna nie tylko usiadła bokiem do faceta, ciałem okazując mu pełną ignorancję jego słów, ale spojrzała na swojego ochroniarza i uśmiechnęła się serdecznie, jak do najlepszego przyjaciela. A gdy na dźwięk kolejnych słów, wypowiadanych przez rozmówcę, przewróciła zabawnie oczami, Ethan zakrztusił się sokiem ze śmiechu. Nie musiał słyszeć o czym rozmawiają, wiedział, że na takie propozycje Alice na pewno nie przystanie.
Faktycznie już po chwili Alice grzecznie zakończyła rozmowę, pożegnała się i wstała od stolika. Ethan był przy niej w sekundzie. Koleś przy stoliku miał nietęgą minę, ale nikt już nie zwracał na niego uwagi. Alice ruszyła w stronę wyjścia, pewna podążającego za nią jak cień Ethana. Był na tyle blisko, że prawie czuła n swoim karku jego ciepły, uspokajający oddech. Nie widział jak uśmiecha się sama do siebie. Ta bliskość sprawiała jej nowy rodzaj przyjemności. {przyjemności czerpanej z osiągniętego poczucia bezpieczeństwa. Mężczyzna pochylił się jeszcze bardziej, aby otworzyć drzwi przed dziewczyną, ale w tym samym momencie kolejny gość restauracji otworzył je z impetem z zewnątrz. Stalowe obicie przeszyło miejsce, w którym ułamek sekundy wcześniej znajdował się lewy policzek Alice. Różnica w czasie wystarczyła wyszkolonemu w podejmowaniu szybkich decyzji, byłem żołnierzowi na silne przyciągnięcie do swojej piersi zagrożonej dziewczyny. Na przedramieniu drugiej ręki oparł się cały ciężar otwieranych z zamachem wejścia.
Alice odnalazła się w niespodziewanej sytuacji – mocno przytulona i dodatkowo dociskana lewą ręką do torsu swojego podwładnego.  
-Przepraszam..- szepnął Ethan i zasyczał z bólu. Prawy nadgarstek nieźle oberwał.
-Pokaż! – Alice starała się nie pokazać przejęcia. Delikatnie ujęła dłoń mężczyzny, obejrzała stłuczenie. – Wracamy do domu! –zawyrokowała.
-Nic mi nie jest. Miałaś chyba jeszcze coś w planach. Mną się nie przejmuj, jestem jeszcze sprawny – Ethan uśmiechnął się szelmowsko.
-To dobrze, bo już rozważałam wyrzucenie cię na śmietnik – dziewczyna puściła oko i uśmiechnęła się przyjaźnie. – Wracamy. Kolacje możemy zjeść w domu.
"To mieliśmy iść na kolację? Ale dopieprzyłem….” – Ethan miał ochotę przyłożyć sobie raz jeszcze. Tylko mocniej.

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1183 słów i 7108 znaków.

3 komentarze

 
  • :d

    dalej!

    29 lis 2013

  • angie

    Będzie więcej i to już dziś chyba! Przepraszam, że takie mi to długie wyszło ;)

    29 lis 2013

  • Misiaa

    Fajnee.. Poproszę dalej ;)

    29 lis 2013