"Kwiaty? Kwiaty? Kwiaty? A może jakieś bzdurne czekoladki? Co się bierze na randkę o dwunastej w południe? Kto do cholery zaprasza na randkę o dwunastej w południe?” – Ethan złościł się właściwie sam na siebie, biegnąc spóźniony do kawiarni w centrum. Złościł się na własną naiwność – wiadomość o treści "Muszę pilnie się z Tobą zobaczyć” raczej nie była zaproszeniem na randkę. Gdy w końcu dopadł pierwszego stolika w "Gemini Cafe” z zaskoczeniem stwierdził, że jest tam kompletnie sam. Kolejna wiadomość przerwała zdziwienie: "Inna kawiarnia – dwieście metrów w stronę muzeum, po prawej.” Lekka złość przykryła resztki zażenowania spóźnieniem. "Co to za ciuciubabka?” –pomyślał i już spokojnie ruszył na północ. Usiadł znów przy pierwszym z brzegu stoliku na zewnątrz i rozglądał się bez efektu dookoła. Alice nigdzie nie było. Nagle ktoś dotknął jego ramienia. Ale to nie była ona. -Jest Pan proszony do stolika do środka – młoda kelnerka uśmiechnęła się profesjonalnie, ale to nie uspokoiło mężczyzny. Wstał jednak szybko, poprawił marynarkę i z lekko sztucznym, ale szerokim uśmiechem wszedł do środka lokalu. Szybko pożałował swojej idiotycznej miny. To naprawdę nie miała być randka. Alice siedziała przy najbardziej odległym stoliku. Czarne okulary i jedwabny szal narzucony na włosy niemal zakrywały całą jej twarz. Wyglądała tak inaczej i równocześnie tak podobnie, gdy widział ją po raz pierwszy i ostatni w swoim domu. Zmęczona, niewyspana, z piętnem strachu, bez powodzenia ukrywanym pod smoliście czarnymi okularami Dolce&Versace. Po dwóch tygodniach ciszy nagle poprosiła o spotkanie. Tu, teraz, natychmiast. Nie, to raczej nie będzie randka. Ale jeśli nie randka - to co? Chyba nie ma pretensji o tamten wieczór? Zaginął jej wtedy portfel? Czy może raczej oskarży go o gwałt? Ethan zbyt dobrze znał powiedzenie, że kłopoty lubią chodzić parami, a on swoich miał już wystarczająco dosyć… -Dziękuję, że przyszedłeś. I dziękuję za tamtą noc. – Alice uśmiechnęła się słabo, ale bardzo ładnie. Nie czekała na odpowiedź. – Nie będę owijać w bawełnę… Ethan… Nagle, jak gdyby zreflektowała się o czym zapomniała. Szybkim ruchem zsunęła z szyi jedwabny szal i niedbale położyła na stoliku. Na tyle niedbale, by przykrył jej lewą dłoń. -Praca? Dla mnie? To jakiś żart? – mężczyzna przetarł twarz otwartą dłonią i westchnął ciężko. "Chyba śnię…”. Nie chciał przyznać się sam przed sobą, że do końca łudził się na miłe towarzyskie spotkanie. Że czekał na nie od dwóch tygodni. I że absolutnie nigdy nie mógłby sobie tego tak wyobrazić. "Jak ona sobie to wyobraża? Ja – ochroniarzem?! To niedorzeczne…” – gonitwa myśli mężczyzny nie uszła uwadze Alice. - Właściwie byłbyś kierowcą. I tak planowaliśmy kogoś zatrudnić. Praktycznie cały dzień masz dla siebie, bo jestem w biurze zazwyczaj do 18. -Więc w czym problem? Nie możesz wynająć taksówki? Chyba, że …Tobie nie chodzi tylko o przewóz….? Alice rozejrzała się nerwowo. Schyliła głowę i wbiła wzrok w blat stolika. Bez trudu można było zgadnąć jak wiele wysiłku kosztowało ją uspokojenie drżącego ciała i łamiącego się głosu. Wciągnęła powoli powietrze do płuc i zmieniła głos na szept. -Ethan…. Tylko w pracy czuję się bezpiecznie. Powrót do domu, noc… to koszmar, którego nie jestem w stanie już dłużej sama śnić. Potrzebuję kogoś, kto… nie wiem – zamknie drzwi, sprawdzi okna… po prostu będzie obok…. – Alice wzięła głęboki oddech i spojrzała w bok. Do toksycznej mieszanki dołączyło zażenowanie. – Wiesz, do czego on jest zdolny. A dopóki nie będę miała twardych dowodów, to nie dostanę zakazu zbliżania się do mnie... Proszę, zrozum mnie… - zakończyła celnym spojrzeniem prosto w oczy. "Moja nowa dziewczyna, tylko że zamiast spać z nią, miałbym spać u niej…. Zajebiście… Przynajmniej nie kupowałem żadnych cholernych kwiatków…” Ethan już nawet nie próbował ukryć złości i zawodu. -Alice, przykro mi z powodu problemów z twoim mężem. To znaczy byłym mężem. Przepraszam, ale chyba to nie wypali. Zrozum, jestem w kraju dopiero od kilku dni, mam w cholerę własnych problemów. Wciąż czekam na wynik śledztwa prowadzonego przez wojsko. Myślałem, że właśnie dzisiejsze spotkanie będzie… Zresztą nie ważne… Mam nadzieję, że szybko poradzisz sobie z tą sytuacją. Miał wstać, gdy Alice chwyciła go za rękę. Osuwający się jedwabny szal ukazał tęczę barw na otartym nadgarstku. Ethan nie mógł nie zauważyć. Zacisnął zęby i delikatnie, ale równocześnie stanowczo uwolnił się z jej uchwytu. Kolejne kroki oddalające go od stolika wydawały się trwać wiecznie. Jednak kontynuował odejście. Nagle kawiarniany gwar przerwał głos telefonu dochodzący ze stolika Alice. Ethan odruchowo obrócił się, tylko po to by zdążyć przez mgnienie oka zdążyć zobaczyć twarz kobiety zmieniającą się pod wpływem rozmowy. Sekundę później najnowszy smart fon leżał już roztrzaskany o najbliższą ścianę. Alice ukryła twarz w dłoniach. Drobnym ciałem wstrząsał szloch. -Od kiedy mam zacząć? – Ethan wyszeptał i odgarnął jej nieposłuszny kosmyk znad czoła.
Wypasiony Peugeot 607 odebrany rano od portiera pachniał nowością. Ethan został w recepcji biurowca profesjonalnie przywitany, przepytany i zaopatrzony w kluczyki, ale nie pozwolono mu odwiedzić Alice. "Pani prezes ma dziś bardzo napięty grafik, ale z pewnością skończy pracę punktualnie o 18. Proszę uzbroić się w cierpliwość.” Ethan uzbroił się więc w cierpliwość, ale także w garnitur, po który skoczył w wolnym czasie do domu. Sekretarka skanującym wzrokiem dała mu do zrozumienia, jak bardzo nie na miejscu jest jego codzienne ubranie. 2 minuty po 18 podjechał pod główne wejście, gdzie po chwili ujrzał znajomą postać. "Szpilki, drogi kostium, aktówka. Typowo, ale jakże seksownie, pani prezes.” Nie był zdziwiony tym, że usiadła z tyłu – wszak przed mającą oko na wszystko całą obsługą biurowca nie wypadało się spoufalać z kierowcą na przednim siedzeniu. -Gdzie jedziemy? Do domu? Podasz adres? – Ethan rzucił zalotne spojrzenie w wewnętrzne lusterko i uśmiechnął się szelmowsko. Odpowiedziała tylko cisza. -Alice? -Znajdź w nawigacji ostatnio wybrany adres. – Alice nie oderwała wzroku od świata na zewnątrz i delikatnie wcisnęła guzik na drzwiach pasażera. Szyba oddzielająca ją od kierowcy zasunęła się z cichym pomrukiem. Ethan zesztywniał, przełknął ślinę i skupił się na drodze przed nim. "Kierowca. Ok.” Do końca trasy nie zerknął już w lusterko.
Ciężka, stalowa brama powoli otwierała się swym elektrycznym posłuszeństwem i limuzyna cicho wtoczyła się na podjazd niewielkiego domu w stylu kolonialnym. "Wysoki płot i brama, kamery, szyfrowany zamek” -Ethan przejęty swą rolą lustrował otoczenie. Zimna, nowoczesna kuchnia nie zachęcała do przygotowywania romantycznych kolacji, toteż mowa pani domu była krótka: -Na piętrze jest wolny pokój, możesz się tam ulokować. Nie wymagam od Ciebie całonocnego czuwania, ale proszę sprawdź wszystko przed pójściem spać. -Taki miałem zamiar, Ali…proszę pani… -Alice, po prostu mów do mnie Alice. Jak gdyby tknięta surowością, z jaką potraktowała mężczyznę wcześniej, podeszła kilka kroków bliżej i uśmiechnęła delikatnie. -Napijesz się ze mną wina? "Nie w pracy” - pomyślał z przekąsem Ethan, jednak ugryzł się w język. Ostre światło halogenów kuchennych odsłoniło maskę założoną w biurowcu. "Ona naprawdę się boi. Ale na takim stanowisku trzeba trzymać fason. Wrogów nie brakuje”. Butelka białego wina zamiast kolacji powoli się opróżniała, a każde słowo mężczyzny utwierdzało Alice w przekonaniu o słuszności jej wyboru. Opowieści z wojska, z czasu studiów, z dzieciństwa wskazywały, że stoi przed nią odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Tego wieczoru futurystyczna kuchnia stała się całkiem przyjemnym miejscem. -Jest już późno, dobrej nocy. – Alice odstawiła kieliszek i zwróciła się do wyjścia. Nagle zatrzymała się wpół drogi. -Jestem przed północą w domu pierwszy raz od pół roku. –nie odwracając się wyszeptała – W pracy czuję się bezpiecznie, jest ochrona, nikt nie wejdzie na górę. Tu przyjeżdżałam dopiero wtedy, kiedy już nie mogłam wygrać ze snem, tylko po to by po 5 godzinach wrócić z powrotem do biura – kobieta odwróciła się i spojrzała przenikliwie. – Dziękuję. Szybkie wyjście nie pozwoliło Ethanowi udzielić odpowiedzi. Przygryzł wargę i poszedł obejrzeć swój nowy pokój.
2 komentarze
julia
bardzo fajne opowiadanie
nati :)
superowe czekam na cd