I że cie nie opuszczę rozdział 4

I że cie nie opuszczę rozdział 4No hej :*
To 4 rozdział, mam nadzieję, że się spodoba i miłego czytania życzę.


Nasza historia składa się
z trzech części: początku, środ­
ka i końca. I choć w ten
sposób rozwija się każda historia,  
nadal nie mogę uwierzyć,  
że nasza nie będzie trwała
wiecznie.


-Ciocia nie była zła?
-Nie, lubi zwierzęta więc nie było problemu- odpowiedziałam i razem z Lysandrem skierowałam się w kierunku klasy.  
Historia o ucieczce Demona i jego szczęśliwym odnalezioniu rozniosła się po szkole szybciej niż grypa.  
Czerwonowłosy postawił na nogi wszystkich, słyszałam, że nawet pisał do Nataniela. Czy to prawda nie wiem.  
Kas nie napisałby do niego nawet gdyby zaginęła jego matka i tylko blondyn wiedział gdzie jest. Chociaż jest bardzo przywiązany do swojego psa,  
-Hej- w mgnieniu oka na szyję rzuciła mi się uśmiechnięta Melania.
-Hej, widzę, że masz dobry humor dzisiaj- uśmiechnęłam się do przyjaciółki. W ostatnim czasie rzadko się widywałyśmy, ja każdą chwilę spędzałam z Kastielem i Lysandrem na próbach, a ona pomagała Natanielowi w organizowaniu reszty rzeczy do imprezy na któreś tam urodziny szkoły.  
-Hej- równocześnie rzucili Armin i Alexy, dwaj bliźniacy.
Przywitać przyszła się też Rozalia, Violetta i Iris.  
Grupa prawie w komplecie, Kastiel pewnie jak zawsze się spóźni.
-Jeśli mogę- do klasy weszła pani Cooper. Jak na zawołanie wszyscy usiedliśmy w ławkach i skierowaliśmy wzrok w jej stronę.
-Ja i pan Frazowski będziemy głównymi opiekunami... Jak miło, panie Black, że pan przyszedł.- w odpowiedzi Kastiel odburkną coś niezrozumiałego i usiadł w ławce za mną.
-Skończyła pani na tym, że razem z panem Frazowskim będziecie głównymi opiekunami- powiedziałam widząc zmieszaną minę nauczycielki widocznie zbitej z tropu.
-Dziękuję panienko Smith.
-Lizuska- szepnął mi do ucha Kas i łobuzersko się uśmiechnął widząc jak piorunuję go wzrokiem.
Resztę lekcji spędziliśmy w ogrodzie "dyskutując na temat imprezy".
-O co jest tyle szumu?- zapytał Kastiel kiedy całą ekipą usiedliśmy na schodach przed szkołą. Na szczęście odwołali nam dzisiaj lekcje z powodu nadchodzącej imprezy.
-To 49 urodziny szkoły.- powiedziała oburzona Melania, odwracając wzrok za przechodzącym obok Natanielem.
-Mel?
-Hmmm?
-Musimy pogadać.- rzuciłam i razem ze wszystkimi dziewczynami skierowałam się w stronę szkoły.  
-Co się stało?- zapytała Melania udając, że nie wie po co zrobiłam to mini zebranie.
-Nie patrz tak za nim!- krzyknęła Rozalia zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć.
-Ale, no jak- Mel rozłożyła bezradnie ręce i zaczęła płakać.  
-Przepraszam. Nie chciałam tak na ciebie naskoczyć- powiedziała Rozalia przytulając do siebie przyjaciółkę.  
-Nie zostawię tego tak- szepnęłam do ucha Iris i Violettcie i zniknęłam zanim zdążyły zadać mi jakiekolwiek pytanie.
-Cassie?- złapał mnie za ramię Alexy i spojrzał mi w oczy- Co się stało?
-Nataniel- burknęłam gniewnie i spróbowałam wyminąć chłopaka, ale ten mi na to nie pozwolił.  
-Co zrobił?
-Przecież wiesz, że Melania za nim szaleje..-westchnęłam z rezygnacją i spojrzałam na chłopaka.
-Wiem- powiedział przytulając mnie do siebie.  
-Ładnie pachniesz. Nowe perfumy co?
-Przed tobą nic się nie ukryje co?- zaśmiał się chłopak i chwytając moją dłoń pociągnął mnie za sobą do wyjścia.
-Ale...?
-Oh, pogadasz z nim jutro... W nowej sukience. Dawno nie byliśmy razem na zakupach.

-Hej  
-Hej. Jak w szkole?- zapytała ciocia siadając na kanapie przed telewizorem.
-W porządku- rzuciłam siadając obok.
-W kuchni masz obiad  
-Nie jestem głodna- wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
-Kupiłaś przynajmniej coś ładnego?
-Tak. Kilka rzeczy. Alexy pomógł mi wybrać dla ciebie sukienkę na randkę z Willem.-powiedziałam akcętując ostatnie słowa.
-Dzwonił twój telefon, jak byłaś z Alexym- powiedziała szybko ciocia zmieniając temat.
-A kto?
-Alex- odpowiedziała. Zerwałam się z łóżka i na złamanie karku pobiegłam schodami w górę.
-Powiedziałam, że oddzwonisz!- krzyknęła za mną.
-Alex?... Oh, dzień dobry pani Miller... Ja też się cieszę... U mnie dobrze, planuje przyjechać na wakacje... Jest może Alex? Heeeej!- krzyknęłam czując jak łzy napływają do moich oczy.- Nawet nie wiesz jak się cieszę... U mnie? Jest dobrze. Trochę, bardzo mi cię brakuje... Nie, chociaż dalej mam ten T-Shirt.. Leży gdzieś w szafce... Wie tylko jeden... On to rozumie, też jest... Tak... Kocham cię!... Wiem... Musimy się zobaczyć, nie wytrzymam bez ciebie dłużej... Co?!... Jak to?... Nic wam nie zrobił?... Ja nie wierzę w jego zmianę... Dobra, muszę zrobić zadanie z matmy, przepraszam... Zadzwonię znowu... Zawsze będziemy razem.- ostatnie słowa powiedziałam łamiącym się od łez głosem. Odłożyłam telefon na półkę i bezradna usiadłam na łóżku, byłam rozchwiana emocjonalnie.
-Cassie?- spojrzałam na ciocię stojącą w drzwiach oczami pełnymi łez.
-Chyba to nie koniec? Przez telefon?
-Nie, my się nie rozstaniemy nigdy.
-To co się stało?- zapytała ciocia podchodząc do łóżka i siadając obok przytuliła mnie do siebie.
-Eric...
To jedno słowo wyjaśniło więcej niż tysiące zdań.  
Ciocia zamarła w bezruchu ze wzrokiem utkwionym w nicość, siedziała obok szukając odpowiednich słów, ale takich nie było. Nie w tej sytuacji.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, zadrżałam z przerażenia i spojrzałam na kobietę siedzącą obok.
-Pójdę... Otworzyć.- powiedziałam spuszczając nogi, stopami prawie nie dotykając podłogi.  
Szłam powoli, z każdym krokiem delikatniej, jakbym po prostu bała się, że jeśli zrobię zbyt gwałtowny krok załamie się podłoga.
Otwarłam drzwi z kamienną miną, widziałam kogo zobaczę, ale poczułam lekkie zdziwienie, które mieszało się z rozczarowaniem.
-Czego chcesz?- zapytałam nie kryjąc niechęci, a nawet odrazy do osoby przede mną.
-Cassie? Tak podobna do matki
-Nie wiem. Nie widzę jej tutaj.- mówiłam szorstko, starając się, żeby nawet najmniejszy grymas, tak, aby żadne emocje nie przemknęły przez moją twarz.
-Możemy porozmawiać?
-A co robimy?
-No tak- szepnął na chwilę zwieszając głowę- Chciałem ci to wszystko wyjaśnić
-Tu nie ma nic do wyjaśniania. Trzeba było się mną zająć po śmierci matki, ale nie... Ty wolałeś wyjechać.
-To nie tak, chciałem cię zabrać, ale byłaś zbyt mała.
-Zbyt mała na co?

SweetDreams

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1168 słów i 6551 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik NataliaNike

    Halo kiedy next?

    7 gru 2016

  • Użytkownik omomom

    Megaa ! Super ! No boskie ! *.* szybko następną cześć ! ;d

    28 wrz 2014

  • Użytkownik ..,

    suuuuper :)

    18 wrz 2014