I że cie nie opuszczę rozdział 3

I że cie nie opuszczę rozdział 3Hej. Przepraszam za błędy i życzę miłego czytania  




-Cassie
-Tak?- zapytałam z uśmiechem Lysandra.  
-Widziałaś może Kastiela?- zapytał, ale widząc, że w odpowiedzi kiwam przecząco głową westchnął zrezygnowany.
-Pomóc ci go szukać?- wypaliłam nagle. Będę musiała zacząć kontrolować swoje jakże pomocne propozycje i przemyśleć dokładnie każdą z nich zanim ogłoszę je światu.
Plus w tym, że przecież i tak nie mam nic lepszego do roboty.. chyba.

-Może poszedł już do domu- rzuciłam po jakiejś godzinie chodzenia w kółko po szkole. Bolały mnie już nogi, byłam głodna i zmęczona, a chłopaka jak nie było, tak nie ma.
-Może...- po dłuższej chwili Lysander przyznał mi rację.-Idziemy?
-Tak, już tylko zabiorę z sza...- urwałam w połowie, bo kiedy przekręciłam kluczyk i otwarłam małe, cicho poskrzypujące niebieskie drzwiczki na ziemię wypadła mi malutka czerwona karteczka.
-Spotkajmy się w parku o 19 :*
-To takie do niego niepodobne- rzucił chłopak spoglądając mi przez ramię.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła- uśmiechnęłam się porozumiewawczo i jeszcze raz spojrzałam na karteczkę, którą trzymałam w rękach. Faktycznie nie było to w stylu chłopaka, on raczej by zadzwonił, napisał sms'a albo zapytał na przerwie, chociaż dzisiaj go nie widziałam...
No, ale zawsze jest telefon.
W domu byłam dość szybko, na moje szczęście po Lysandra przyjechał dzisiaj brat i przy okazji podwieźli też mnie.
-Jestem!- krzyknęłam, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do lodówki.
-Co robisz?- zapytała ciocia przecierając oczy ze zmęczenia, pewnie obudziłam ją moim entuzjastycznym wrzaskiem informującym całą okolicę, że wróciłam w ten piątkowy dzień po 16 do domu.
-Szczęścia szukam- uśmiechnęłam się ciepło i wyciągnęłam zupę, chyba pomidorową, z lodówki- Jesteś głodna?
-Nie, ale ty coś zjedz. Na 19.30 idę do pracy- mówiła wpatrując się nieco nieobecnym wzrokiem w jeden punkt na ścianie.
-Myślałaś o urlopie?- zapytałam, powoli jedząc obiad.
-Tak, za jakiś czas na pewno, idę się jeszcze położyć.
-Dobranoc.- ciocia uśmiechnęła się i poszła na górę, w ostatnim czasie prawie każda rozmowa kończyła się tym, że szła spać lub dzwonił telefon z nagłym wezwaniem.
Zjadłam szybko obiad i pobiegłam do pokoju, żeby wybrać coś do ubrania, może wezmę kurtkę? Będzie zimno? Tak to jest jak się nie ogląda pogody.
Wzięłam z szafki jasne rurki, białą, powiewną bluzkę do połowy ud na cienkich ramiączkach z uśmiechniętą buźką i napisem NIRVANA (ci co się znają wiedzą o co mi chodzi :P )
Z szuflady wyciągnęłam wisiorek od Kastiela z dwiema złączonymi ze sobą gwiazdkami, dobrałam do tego jakieś długie kolczyki i brasoletkę.  
Przeczesałam włosy i poprawiłam grzywkę. Po czym zabrałam z fotela krótką dżinsową kurtkę i cicho zeszłam na dół. Na chwilę przystanęłam nasłuchując czy ciocia się nie obudziła.
Wzięłam do ręki białe szpilki i cicho zamknęłam za sobą drzwi, kiedy zniknęłam za rogiem ubrałam szybko buty i wskoczyłam do przejeżdżającego właśnie autobusu.

W parku byłam punktualnie, ale choć żadne z nas nie miało do niego daleko domyślałam się, że Kastiel przyjdzie spóźniony z kolejnym prezentem na przeprosiny.
Kiedy o tym pomyślałam dotknęłam wosiorek, który kupił mi kiedy wywiózł mnie niewiadomo gdzie, przez co nie było mnie na lekcjach. Zaśmiałam się cicho do siebie i rozejżałam się dookała.  
-Wybacz za te pięć minut spóźnienia- usłyszałam nagle znajomy głos, który należał do..-Nataniel?
-Tak, a co? Spodziewałaś się kogoś innego?  
-Nie. Po prostu nie domyślałam się, że to ty- powiedziałam kryjąc lekkie rozczarowanie pod uśmiechem zdziwienia.
-Wiem, że mogłem napisać sms'a, ale uznałem, że tak będzie bardziej romantycznie- powiedział, chwytając mnie za rękę i prowadząc gdzieś jedną z parkowych alejek.  
Zaraz, zaraz... Romantycznie?
-Mam nadzieję, że nie jesteś rozczarowana.
-Ależ oczywiście, że nie- w sumie nie byłam rozczarowana, no może trochę, faktem jest, że chciałam zobaczyć kogoś innego, ale przecież z blondynem też mogę się dobrze bawić. We wszystkim trzeba znaleźć jakieś plusy.
Weszliśmy do parkowej kawiarni, wcześniej nigdy tu nie byłam, chociaż widziałam ją kilka razy przechodząc tędy z Kastielem i jego psem.
Nie było to duże miejsce, kilka stolików na dworze, kilka w środku, białe ściany...  
Miejsce jak każde inne.
-Byłaś tu może już kiedyś?
-Nie, tutaj jestem pierwszy raz- uśmiechnęłam się sama nie wiem, który raz tego wieczoru.
-Cieszę się, nie chciałem zabrać cię do miejsca w którym mogłaś już być z Kastielem- powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo, widziałam, że chłopaki się nie lubią, ale nie sądziłam, że ta nienawiść jest, aż tak głęboka.
-Co cię z nim łączy?- zapytał nagle chłopak, byłam tym tak zaskoczona, że prawie zakrztusiłam się własną śliną.
Na szczęście dokładnie w tym samym momencie podeszła kelnerka, aż miałam ochotę ją ucałować. Szybko zaczęłam zastanawiać się jak zmienić temat, niestety kobieta szybko zniknęła po tym jak tylko przyjęła zamówienie.
-Ciekawe jaki jest ten nowy nauczyciel historii?- wypaliłam pierwsze co przyszło mi do głowy.
-Taak, w poniedziałek chyba mamy z nim lekcje- powiedział nieco zdezorientowany.
-O bardzo dziękuję- kelnerka podeszła znowu, kładąc przedemną małą kawę i jakieś ciastko, nie wiem jak ona to robi, ale przychodzi w najodpowiedniejszych momentach.
Nie siedzieliśmy długo, chłopak zaraz kiedy tylko skończyłam jeść zaproponował spacer, na co przytaknęłam nieco obojętnie. Robiło się coraz ciemniej i w sumie przecież i tak nie miałam nic do stracenia.
-No więc co cię z nim łączy?
-Ah.. my jesteśmy.. przyjaciółmi- powiedziałam spoglądając prosto w oczy chłopaka, podszedł do mnie łapiąc za ręce i zaczął zbliżać swoje usta do moich.
-Demon!- krzyknęłam w ostatniej chwili i wyrywając się chłopakowi i podbiegłam do psa.
-Kto?- zapytał Nataniel odwracając się za mną na pięcie, ale kiedy zobaczył ogromnych rozmiarów zwierzaka nieco się wycofał.
-Pies Kastiela, pewnie uciekł- wytłumaczyłam przestraszonemu chłopakowi i zaczęłam bawić się z przeszczęśliwym psem, nie powiem ja również byłam bardzo szczęśliwa widokiem jego czarnej mordki.
-To... odprowadzimy go do Kastiela i dokończymy randkę tak?- mówił wystraszony.
-Nie. Wezmę Demona do siebie, zadzwonię do Kasa żeby się o niego nie martwił i odebrał jutro.- uśmiechnęłam się, ale widać było, że stanowczo postanowię na swoim.  
Blondyn wymyślił jakąś bajeczkę, dlaczego nie może mnie odprowadzić, przeprosił kilka razy i zniknął.
-Kochany piesek- pogłaskałam Demona po wielkim łbie i razem ruszyliśmy w stronę domu cioci, ciekawe co powie jak go jutro zobaczy.
Ku mojemu zdziwieniu pies spokojnie wszedł do środka, nawet na chwilę nie rozglądając się w poszukiwaniu czerwonowłosego.
-No to co? Idziemy spać?- pies spojrzał na mnie wyrzucając z pyska różowy język i szybko pobiegł do góry, byleby nie do pokoju cioci... Ciocia!
-Wiem, że chcesz mnie zabić, ale ja to wyjaśnię!- krzyknęłam wpadając do jej sypialni. Na moje szczęście nie było jej w łóżku, ani nigdzie indziej w pokoju, za to Demon leżał spokojnie na dywanie wpatrując się we mnie jakby chciał zapytać po cholerę ja się tak wydzieram.
-Uhh, no dobra. Dzisiaj śpisz ze mną- przywołałam psa ręką i skierowałam się do swojego pokoju, pies posłusznie cały czas szedł za mną.
-Kas?... Zajęty?... Ah, szukasz Demona?... Oczywiście, że się martwię... Haha. Spokojnie znalazłam go... Nie ma za co... Przyjdziesz po niego jutro?... Okej będziemy czekać.- po rozmowie z chłopakiem wzięłam T-shirt i dresowe spodenki służące mi za piżamę, rozłożyłam psu na podłodze koc i wbiegłam do łazienki.
Po jakiejś godzinie wyszłam i rozejżałam się po pokoju w poszukiwaniu psa.
-Serio?- zapytałam, kiedy zauważyłam go leżącego na moim łóżku- No dobra, tylko się przesuń kawałek. Kastiel mnie zabije.

Rano z trudem otwarłam oczy i nie podnosząc się zaczęłam szukać dłonią psa.
-Demon?- podskoczyłam jak oparzona i zaczęłam niespokojnie rozglądać się po pokoju, niestety nigdzie nie widziałam owczarka.
Chwytając bluzę, która leżała na fotelu jak najciszej wybiegłam z pokoju i zajżałam przez uchylone drzwi do sypialni obok.  
Na szczęście Demona w niej nie było, cioci niestety też nie.
Zbiegłam na dół po drodze potykając się i kilka ostatnich schodów dosłownie przelatując w powietrzu.
-Cassie? Co robisz?- zapytała zdziwiona ciocia pomagając mi wstać z podłogi.
-Ja? Potknęłam się- odpowiedziałam, niespokojnie rozglądając się po salonie do którego wpadłam.
-Szukasz kogoś?- zapytała uśmiechając się porozumiewawczo.
-Już wiesz?- stwierdziłam bardziej niż zapytałam.
-Jest w ogrodzie.- nagle rozniosło się drapanie do drzwi, szybko poszłam je otworzyć, a do środka wbiegł ogromny czarny owczarek francuski z wywałuszonym jęzorem.
-Uff.. Ja ci to wytłumaczę
-Nie wiem czy starczy ci na to życia- uśmiechnęła się ciocia.

***
-Haha. Masz szczęście, że był w pobliżu- powiedziała ciocia kiedy skończyłam jej o wszystkim opowiadać- Moim zdaniem powinnaś powiedzieć, przynajmniej jemu i Kastielowi.
-Może.. kiedyś na pewno  
-Zrobisz jak uważasz- ciocia blado się uśmiechnęła i pogłaskała psa po łbie.

SweetDreams

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1762 słów i 9729 znaków.

Dodaj komentarz