I wszystko będzie możliwe...4

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze no i za to, że jesteście <3 Życzę miłej lektury ;)

    (Ania)Idę przez park.Moje oczy chłoną otaczający mnie krajobraz jak gdyby było to coś niezwykłego, coś czego nie widziałam do tej pory.Liście spadają okalając drzewa delikatną, puszystą pierzynką.Przysiadam na ławce.Kaczki wesoło pluskają się w sadzawce, prosząc o każdą, nawet najdrobniejszą kruszynę chleba.Pewnie nie zdają sobie sprawy, że już wkrótce nadejdzie zima.... może po prostu cieszą się terazniejszością. Zazdroszczę im tego.Mam wspaniałych przyjaciół, a wciąż nie umiem...nie potrafię...po prostu nie potrafię się nimi cieszyć.Nie chcę wyznać im prawdy.Boje się, że jutro nadejdzie niosąc ze sobą cierpienie...staram się chwytać dzień, ale przecież nie ucieknę przed przeznaczeniem.Wszechobecny żal i rozgoryczenie oblewa moje ciało.Nieprzyjemne dreszcze sprawiają, że coraz trudniej mi oddychać.Powietrze kuje w płuca tysiącami drobniutkich igieł, które sprawiają mi ból.Ogarnia mnie frustracja, bezsilność przyprawia o zawroty głowy.Wstaję, opatulam się szalem, który sprawia, że czuję się bezpiecznie.Jak ramiona matki obejmuje moją szyję kojąc rozdygotane nerwy.Krok...kolejny...jeszcze jeden-zmuszam się do marszu, który sprawia, że moje obawy trochę tracą na sile.Boję się rozpłakać, bo wtedy moje serce rozpadnie się na milion kawałków.Przypomina mi się mama.To z jaką czułością głaskała moje policzki i całowała czoło.Kiedy z największą ostrożnością przemywała mi zadrapane kolano.Melancholijny uśmiech rozjaśnia moją wypłowiałą twarz.Tak bardzo za nią tęsknię.Zmarła dawno temu, jednak nadal pamiętam każdy, nawet najdrobniejszy szczegół jej twarzy.Oczy o słodkiej barwie miodu, w których głębi można było utonąć prześladują mnie w snach.Teraz byłaby dla mnie ogromnym oparciem, ale zostałam sama z tatą...z tatą i chorobą, która nieproszona wkradła się w moje życie.
    Wędruję niekończącymi się alejkami parku.Myślę o moich marzeniach, o tym jak bardzo chciałabym wziąć za rękę ukochanego i tańczyć z nim przy świetle księżyca, wiedząc, że jestem wszystkim czego on potrzebuje.Od razu widzę twarz Łukasza, który ociera moje łzy.Jego czułość i delikatność są dla mnie czymś nowym, są niczym podróż po nieznanych wodach.Nieustannie mnie zaskakuje.Czy to możliwe żeby był tak inny niż wszyscy?Może teraz tak, jednak kiedy dowie się, że jestem chora pewnie odwróci się ode mnie i zostawi tak jak inni.Przez chmury przedzierają się ostatnie tego dnia promyki słońca.Wiatr błądzi po alejkach rozwiewając moje włosy.Daje mi nadzieję...Nadzieję na życie, której postanawiam się trzymać, łapać kurczowo jak ostatniej deski ratunku.
   Przekraczam próg domu.Witam się z ojcem, który ostatnio coraz częściej traktuje mnie jak porcelanową lalkę.Jego zachowanie stało się wręcz paradoksalne.Przecież jeszcze niedawno stawiał między nami mur, nie pozwalając mi go przekroczyć...chyba myślał, że tylko on cierpi.Wspinam się po schodach przeskakując po kilka stopni.Zamykam się w pokoju, będącym moją samotnią.Zdzieram z siebie ubrania.Wchodzę pod pod prysznic.Moje ciało oblewa strumień gorącej wody, przyjemnie drażniąc moją skórę.Masuję bezwładne mięśnie powoli przywracając je do życia.Zapach kwiatów unoszący się w powietrzu wypełnia moje nozdrza.Ból mija.Niewyobrażalna pusta ustępuje miejsca senności.Ręcznik przyjemnie ogrzewa, nie zostawiając śladu po dreszczach.Leżę wpatrując się w sufit i powoli oddaję się w objęcia Morfeusza.
      
        ***
(Łukasz)Siedzę sam na lekcji historii.Zupełnie nie zwracam uwagi na wykład profesora.Spoglądam na puste miejsce obok mnie.Przepełniający mnie niepokój oblewa całe pomieszczenie, w którym się znajduję.Jest szaro, to ona jest jedynym promyczkiem rozświetlającym mój świat.Dlaczego jej nie ma?Z odrętwienia wyrywa mnie dzwięk otwieranych drzwi.Do sali wchodzi mój anioł, uprzejmie przeprasza nauczyciela za spóznienie i zajmuję miejsce u mego boku.Uśmiecham się do niej.Coś jest ostatnio nie tak, przepiękne dołeczki ustąpiły miejsca cieniom pod oczami, które pozbawione blasku, sprawiają mi ból.Moja Ania...tak bardzo chciałbym jej pomóc...gdybym tylko wiedział jak...Chcę ją przytulić...zamknąć w moich ramionach i sprawić, że poczuje się bezpieczna, wygładzić każdą zmarszczkę na jej czole.Gdyby tylko pozwoliła mi się sobą zaopiekować.
Lekcje mijają szybko..Patrzę na anioła stojącego w wypchanym po brzegi autobusie.Udaje mi się przywołać uśmiech na jej twarzy.Rozmawiamy swobodnie, śmiejąc się z byle czego.
-Aniu, a może jutro po szkole przejdziemy się, albo pójdziemy do kina, czy gdzie tam będziesz chciała?
-Ale ja...ja nie...nie mogę...ja...
-Proszę, nie odmawiaj mi znowu.-mówię błagalnym tonem.-Proszę.
-No dobrze.
-A mogę mieć jeszcze jedną prośbę?Powiesz mi wreszcie co cię gryzie?Tylko nie mów, że nic, bo wiem, że to nieprawda.Przecież możesz mi zaufać.Popatrz na mnie!Ja chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Wiem...ale ja nie jestem jeszcze gotowa na rozmowę...przepraszam.
-Chcę tylko żebyś wiedziała, że jestem.
-Dziękuję...Ehhh ja już tu wysiadam...to paaa
-Czekaj!.-wybiegłem za nią nie myśląc o tym, że kolejny autobus mam dopiero za 3 godziny.
-Co ty wyprawiasz?Przecież do domu masz tak daleko.
-Ja nie wiem dlaczego to zrobiłem.Ale może mógłbym wejść.-wskazuję palcem na dom.
-Jasne.-uśmiecha się do mnie ciepło, a chłód wiatru jest niczym w porównaniu do gorących uczuć, które targają moim ciałem.
Wchodzę do przestronnego pokoju.Fioletowe ściany idealnie pasują do mojego aniołka.Białe łóżko stoi samotnie uginając się pod ciężarem poduszek.Regał przepełniony książkami zajmuje miejsce obok biurka.Przyglądam się wszystkiemu z ciekawością.Pomieszczenie jest przytulne i przepełnione zdjęciami.Uśmiechnięta twarz Ani widnieje na niemal wszystkich fotografiach w towarzystwie kobiety, do której jest tak bardzo podobna.Tak to jej mama.Musi za nią straszliwie tęsknić.

   ***
(Ania)
Tak się cieszę, że Łukasz mnie odwiedził.Przynajmniej nie będę musiała znosić tej samotności.Klepię go po ramieniu i proponuję, że zrobię mu coś do picia.
-Tak poproszę.To może obejrzymy jakiś film skoro mamy tyle czasu.Co ty na to?
-Jasne.To ja idę na dół a ty czegoś poszukaj.Laptop jest na biurku.
Schodzę po schodach.Biorę sok.Moje ulubione żelki lądują w misce obok ciasteczek i popcornu.Zdejmuję sweterek i przeczuje włosy.Niosę wszystko po schodach, już po chwili przekraczam próg pokoju i stawiam tacę na biurku.Łukasz marszczy brwi wystukując coś na klawiaturze.Jego włosy sterczą na wszystkie strony dodając mu uroku.Wyczuwa mój wzrok i odwraca się do mnie.
-O już jesteś.Znalazłem parę filmów.Możesz któryś wybrać.
Wybieram pierwszy lepszy tytuł.W sumie obojętne mi co będziemy oglądać, i tak będąc z Łukaszem nie potrafię się na niczym skupić.Układamy się wygodnie na łóżku stawiając smakołyki między nami.Chłopak odwraca się w moją stronę.Przestawia miski na podłogę i zbliża się powoli.Otwiera usta, chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili zmienia zdanie.Przygarnia mnie do siebie, zamykając ciasno w objęciach.Nie protestuję, wręcz przeciwnie, opieram głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchuję się w rytm jego serca, rozkoszuję się bliskością oraz ciepłem, które od niego biję.Zaciągam się jego zapachem.
-Dlaczego jesteś tu ze mną?
-Nie rozumiem...
-Dlaczego spędzasz czas ze mną, zamiast z jakąś inną dziewczyną.Przecież ktoś taki jak ty może mieć każdą dziewczynę.Takie bezczynne leżenie tu ze mną jest bez sensu.Powinieneś sobie kogoś znalezć.Nikt nie powinien być sam...zwłaszcza ktoś taki jak ty.
-Ale ja już znalazłem...-poczułam jego słodki oddech na swoim policzku.
-Więc czemu nie jesteś z nią teraz?-ja już nic nie rozumiem.
-Jestem z nią teraz.Mam ją przy sobie.Zaglądam jej w oczy.Patrzy na mnie ze zdziwieniem a rumieniec oblewa jej twarz.Tak to ty.Jesteś moim promyczkiem.
O matko czy to sen?Czy ja sobie wszystko to wymyśliłam.Odwraca moją głowę w swoją stronę, ręką gładzi policzek.Na moim czole ląduję pierwszy buziak...delikatny jak motyl...jak wiosenny wietrzyk roznoszący zapach moich ukochanych tulipanów...Rozpływam się w jego objęciach...a na moich wargach czuję jego usta, które sprawiają, że jestem jak księżniczka.Zapominam o całym świecie...liczy się tylko Łukasz.Nasze ręce splecione z nierozerwalnym uścisku i ciemność zakłócana  jedynie blaskiem jego uśmiechu....


Jak wrażenia?

kasia16

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1527 słów i 8838 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik volvo960t6r

    Boskie opowiadanie :)

    1 gru 2013

  • Użytkownik :)

    czekam na ciąg dalszy super :)

    1 gru 2013

  • Użytkownik :)

    Extra to jest :D

    1 gru 2013