Daj mi siłę cz.2

-Chachi, wstawaj, jedziemy na trening-głos Harrego wybudził mnie ze snu.  
-Proszę, nie każ mi tego robić, jeszcze nie jestem gotowa-szepnęłam.
-Mała, powtarzasz to od ponad miesiąca. Już dość. Musisz w końcu wyjść do ludzi. Jego nie ma, siedzi w więzieniu i nie zrobi ci krzywdy. Poza tym cały czas będę przy tobie, obiecuję-głos przyjaciela był stanowczy. Już wiedziałam, że jestem na straconej pozycji.
-Nie możesz mi czegoś takiego obiecać. To jest nie możliwe do spełnienia. Ale zgoda, wyjdę, tylko jeszcze nie dziś. Jutro-starałam się negocjować.  
-Nie ma mowy. Jedziemy na trening. Jest ładna pogoda, poza tym Louis dziś wraca, bardzo chcę go zobaczyć.  
-Harry-jęknęłam, ale zostałam uciszona poprzez uniesiony palec przyjaciela.
-Koniec dyskusji. Zbieraj się. Masz pół godziny-po tych słowach Hazza opuścił mój pokój. Stwierdziłam, że go posłucham i wstanę. Mogłam oczywiście postawić na swoim, ale widziałam jakie to dla niego ważne. Widzę jak się o mnie martwi, ale nie mogę nic z tym zrobić. Jestem zupełnie bezradna. To wszystko siedzi gdzieś głęboko we mnie. Będę musiała zakryć cienie pod oczami. Cieszę się, że Harry nie wie o moich koszmarach. Już nie krzyczę w nocy. Pozostał tylko nierówny oddech. Dziś obudziłam się koło 3 i do świtu nie spałam. Przed przyjściem przyjaciela udało mi się na chwilkę zmrużyć oczy. Ostatnio moje sny robią się coraz bardziej przerażające, ukazują coraz więcej szczegółów tego okropnego dnia. Boję się zasnąć. I jest to po części uzasadnione. Boję się koszmarów, które tak naprawdę są moim życiem, wspomnieniami. Przeżyłam piekło i tamto wydarzenie odbija mi się jak czkawka. Jest ze mną na każdym kroku, a ja mam coraz mniej siły by z tym walczyć. Może wyjście z domu rzeczywiście okaże się pomocne... Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do mojej szafy w pokoju w domu Harrego. Na zewnątrz było gorąco, ale ja miałam wątpliwości co do zakładania spodenek. Blizny są wszędzie. Małe, perfidne przypominajki. Pełnią rolę czegoś, co nie pozwala mi odwrócić od tego wszystkiego myśli ani na chwilę, a i innym ludziom nasuwa różne scenariusze. Ostatecznie zdecydowałam się włożyć czarne dżinsowe spodenki i białą koszulkę z nadrukiem. Następnie udałam się do łazienki, w której stosownie się umalowałam i upięłam włosy w koka. Mój makijaż zrobił się o wiele delikatniejszy od czasu, kiedy nie muszę ukrywać tego, co on mi robił. Nie chcę już o tym myśleć, brak mi sił. Stanęłam przed lustrem i moje krytyczne spojrzenie przesunęło się po dziewczynie, którą zobaczyłam. To nie była dawna Chachi. Osoba, którą widziałam nie miała tych radosnych iskierek w oczach, nie było w nich nawet strachu. Zero uczuć. Pustka, to jedyne, co można było zauważyć. Justin wyprał mnie z uczuć. Spojrzenie tych okropnych oczu lalki przesunęło się na blizny. W myślach odhaczyłam powody, przez które one zdobią moje ciało. Miałam dość. Muszę stąd wyjść i czym prędzej spotkać się z Harrym. Nie minęło kilka sekund, a moje kroki rozbrzmiały w korytarzu, w którym spotkałam się z Hazzą.  
-No mała, jak chcesz to możesz-rzucił wesoło.
-Tak, tak... Możemy już wychodzić?
-Czekaj, czekaj, a co ze śniadaniem?-Harry uważnie lustrował moją sylwetkę.
-Nie jestem głodna. Może w drodze kupię sobie jakiegoś rogalika-powiedziałam.  
-No cóż, w takim razie chodźmy-ruszyliśmy w stronę samochodu mojego przyjaciela. Harry, zgodnie ze swoim zwyczajem czy po prostu przyzwyczajeniem, otworzył przede mną drzwi, poczekał aż wsiądę i dopiero kiedy je za mną zatrzasnął przeszedł na swoją stronę. Powrót do świata żywych czas zacząć.  

____________________________________
Część beznadziejna, ja to wiem, ale najchętniej zupełnie bym to rzuciła. Nie mam weny, brak mi jakiegoś kopa, który zachęciłby mnie do klepania tego. No ale cóż. Piszę. Poprosiła mnie o to pewna osóbka, więc się wzięłam. Od razu chciałabym was przeprosić za tak długą nieobecność na lol'u, ale no cóż, brakowało czasu. Najpierw poprawki, później różnego rodzaju wyjazdy i dalej nauka. Dziś jest już po konferencji. Napisałam, a raczej skleciłam to coś. No więc... jak ktoś czyta i jest ciekaw kontynuacji to zapraszam do komentowania, choć moim zdaniem nie warto.

PannaNikt

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 784 słów i 4445 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Dominika

    Mi się bardzo podoba :) I czekam na więcej :) Kiedy można się czegoś spodziewać?

    31 lip 2015

  • Użytkownik Karolkaa

    Nareszcie, mi się podoba. Czekam na więcej:)

    13 lip 2015

  • Użytkownik Muminek^o^

    Kiedy ukaże się następna część ? ;)

    9 lip 2015

  • Użytkownik Madierka

    Witamy po raz kolejny ;) Czekałam i widać, doczekałam się. Warto komentować. Każda część tego opowiadania przesyła mi jakieś uczucia, których sama nie potrafię w opowiadaniu przekazać. Czytając własny tekst czuję się jakbym żuła słomę... Wyprane z uczuć słowa. Tu tak nie jest i to kocham. Życzę weny, trzymaj się <3

    23 cze 2015