Jane uśmiechnęła się, w oczach pozostał smutek.
– Porozmawiam z kolegami, a potem z tobą, Jane. Jest szef?
– Tak, ale zaraz wychodzi.
– Zerkniesz na Lorri i Su?
– Jasne.
Mike wszedł do garażu. Kolejno jego koledzy składali mu kondolencje. Ze zrozumiałych powodów, nie przytulali go do siebie. Kiedy wrócił do biura, Bobby Hawkins lekko się uśmiechnął i podał mu rękę.
– Przykro mi Mike z powodu żony. Masz córkę, to dobrze. Policja miała szczęście. Muszę iść. Jeszcze raz przyjmij wyrazy współczucia.
Po chwili wyszedł. Mike dostrzegł, że zarówno Suzan, jak i Lorri miło rozmawiają z Jane.
– Tak mi przykro, Mike. Masz wspaniałe córki.
– Lorri cię pamięta.
– Widziałam cię z samochodu. Masz coś wytatuowane nad pępkiem. Twój chłopak mi się nie podobał. Dobrze, że z nim zerwałaś. – Starsza z dziewczynek nie wstydziła się rozmawiać.
Jane zrobiła wielkie oczy.
– Masz fenomenalną pamięć, Lorri. Mike, wybacz, że pytam, ale nie daje mi to spokoju. Dlaczego twoja żona i Lorri były w domu?
– Lorri mi powiedziała, że autobus się popsuł.
Jane spojrzała uważnie na Mike’a.
– Wiesz jaki dystrykt ich rozwozi.
– Nie mam pojęcia.
– 123 – powiedziała Lorri.
– Poczekajcie.
Brunetka podeszła do komputera. Zaczęła coś sprawdzać. Zerknęła i coś zapisała na kartce.
– O co chodzi, Jane?
– Tydzień temu był gość. Stary był wściekły. Próbowali mówić cicho, ale słyszałam. Zobacz sam.
Podała mu kartkę. Zakład naprawy autobusów szkolnych. Dystrykt 120 do 125.
– Coś sugerujesz?
– Mówiłeś, że ten policjant jest uczciwy. Daj mu trop.
– To już mam dwa. Dzięki Jane. Tu mieszkam. – Podał jej kartkę z numerem pokoju. –Wpadniesz po pracy?
– Dobrze, jeżeli będę mogła pomóc.
Su i Lorri przytuliły ją ciepło. Po chwili Mike z dziewczynkami pojechał do komendy. Obserwowałem.
< Kiedy zaczniemy trening? – zapytałem.>
< Próbuję znaleźć opiekę dla dziewczynek. Lubią Jane.>
< Jane jest ok. Lubi dzieci. Lubi ciebie. To wiesz. Jest zakochana w Lorri. W ten dobry sposób.>
< Wyrazić zgodę. To będzie jak w tym waszym filmie Matrix. Tylko mój trening będzie bezbolesny i bardzo szybki.>
< To może teraz? >
< Może lepiej dzisiejszej nocy, przed zaśnięciem. >
Mike przyjechał do Dariana Carmela. Porucznik przyjął go miło. Kiedy wchodzili, kilka osób z komendy na nich spojrzało.
– A więc to jest Lorri. Jestem Darian Carmel. Próbujemy złapać wszystkich złych ludzi, którzy są zamieszani w śmierć mamy i twoje porwanie.
– Dziękuję. Tata mi wytłumaczył dlaczego chciano mnie porwać.
Porucznik spojrzał na Mika.
– Jest bardzo bystra, poruczniku. Nie uwierzy pan co dzieci teraz wiedzą.
Detektyw pokiwał głową.
– Chcecie żeby pani sierżant pokazała wam posterunek?
– Nie. Wolimy być z tatą – odrzekła Lorri.
– Dobrze. Muszę z tatą porozmawiać. W drugim pokoju jest telewizor. Pooglądasz z siostrą kreskówkę?
– Rozumiem. Chodzi o Su. Dobrze.
Wzięła siostrę za rękę.
– Jest niesamowita. Łapie lepiej niż moi podwładni – uśmiechnął się Carmel.
– Mam dwa poszlaki.
Mike podał mu kartkę.
– Po przeczytaniu niech pan to spali i nic nie zapisuje na komputerze. Dentysta rodzinny, Philiph Fallgraff przyglądał się Lorri w ten zły sposób, a tydzień temu zrobił jej zdjęcie.
– Cholera – zaklął Carmel – a o co chodzi z tym warsztatem?
Popatrzył na Mika.
– To pan powinien być detektywem. Chyba, że anioł panu powiedział.
– Nie. Sam doszedłem.
– To może być ślad. Tylko nie wiem czy mi się uda wejść na konto Fallgraffa bez wiedzy szefa. A jak dostał gotówkę?
Sam go o to zapytam.
– Pewnie złoży zażalenie.
– Jak jest winny, więc nie złoży.
– Proszę go nie zabijać, może jest niewinny…
– Jest winny – powiedział Mike – a jak się zastrzeli, to będzie miał pan pewność.
– Jak się zastrzeli to urwie się ślad.
– Wcale nie. Wówczas będzie miał pan podstawy poszperać. Idę. Dziękuję za wszystko.
Mike wszedł do drugiego pokoju i zabrał dziewczynki. Po kilku chwilach jechali do swojej okolicy, gdzie stał ich opuszczony dom. Brunet zauważył, że wciąż za nim jedzie Dodge Challenger. Zadzwonił do Carmela.
– Mam ogon. Szary Dodge Challenger. To wasz?
– Nikogo za panem nie wysyłałem.
– Rozumiem.
Mike jechał spokojnie. Na światłach szary samochód stanął za nim. W środku siedział jeden facet.
– Poczekajcie spokojnie – powiedział do dziewczynek.
Wysiadł. Wiedziałem co chce zrobić. Człowiek, któremu pomagałem miał zimną krew. Podszedł do Dodge. Facet otworzył okno.
– Coś się stało? – wolno wsunął dłoń do środka marynarki.
Mike był szybki. Uderzenie w skroń mało nie zabiło Rogera Nevilla. Mike wyjął pistolet z jego kieszeni. Wyciągnął nieprzytomnego z kabiny i jednym solidnym kopniakiem złamał mu nogę w okolicy kolana. Otworzył maskę i wyrwał kabel od baterii, uszkodził również kilka innych drobniejszych połączeń, wrócił do Suburbana i ruszył. Zadzwonił do Carmela.
– Facet miał pistolet. Chciał mnie zabić. Pewnie zaraz będzie zgłoszenie. Uszkodziłem samochód i złamałem mu nogę. Jak się pospieszycie to go dorwiecie, zanim inni go wykończą, tylko proszę posłać zaufanych.
Mike podał adres. Zadziwiał mnie coraz bardziej. Pożałowałem, że nie obiecał córce zabić szejka Abdulah–Farah ibn Hasa.
Dojechał do gabinetu doktora Fallgraffa. Zamknął wóz i powiedział Lorri, że zaraz przyjdzie. Wyglądało, że przestał się bać i miał chyba do mnie bezgraniczne zaufanie. I słusznie.
Kiedy wszedł do środka, jego sekretarka, Dominica Lucerna, spojrzała wystraszona – dostrzegła złość w oczach ojca małej pacjentki.
– Ja do pana doktora.
– Pan Fallgraff jest zajęty.
– Nie wątpię. Mają państwo drugiego dentystę, prawda?
– Tak. Olaf Hunnsen, zaraz skończy.
– To proszę mu powiedzieć, żeby kontynuował leczenie pacjenta pana Fallgrafa.
– Nie rozumiem…
– Nie ważne.
Mike wszedł do gabinetu, a Fallgraff przestał borować.
– Och, pan Celvenn!
– Ile dostałeś śmieciu, za Lorri?
– O czym pan mówi? – zapytał wystraszony.
– Zrobiłeś jej zdjęcie. Wiem wszystko. Zanim sobie palniesz w łeb, zapisz nazwiska. Inaczej twoja żona skończy jak moja, a córki jak miała Lorri.
Wyszedł. Otworzył drzwi Suburbana i ruszył do centrum, gdzie nocowali ostatniej nocy.
Fallgraff miała słabe nerwy. No, troszkę mu pomogłem. Przeprosił starszego pana, któremu łatał dziurę i poszedł do swojego prywatnego pokoju. Napisał dwa nazwiska. Poszedł do Dominiki.
– Proszę zadzwonić do pana Celvenna, albo sam to zrobię.
Po chwili Mike odebrał wiadomość.
« Tu Philiph Fallgraff. Bardzo mi przykro. Leonard Krause Gordon & Tellman assosiation i
Thomas Funk, menager Banku National na 50 Fremont Centre Proszę chronić moją rodzinę. »
Kiedy Mike to odczytywał, ciało Fallgraffa leżało już z dziurą w głowie na dywaniku jego prywatnego pokoju.
Musiałem się pospieszyć z tym treningiem. Nad Mikem zawisły czarne chmury.
< Posłuchaj Mike, muszę ci coś powiedzieć. Facet który chciał cię zabić, współpracuje w bardzo pośredni sposób z Gordon&Tellman Association. To międzynarodowa grupa różnych interesów. Oficialnie zajmują się bankowością i trzy czwarte ludzi tam pracujących to bankierzy. Ale reszta to złodzieje i wysokiej klasy kryminaliści. Leonard Krause koordynuje porwania dzieci w różnych celach. Powiedzmy, że Lorri miała być użyta w najmniej złym.
– W najmniej złym? – Mike mógł mówić, bo był sam.
Jeszcze nie dotarł do wozu.
– Tak. Dostarczają dzieci bardzo bogatym zwyrodnialcom. Wielką częścią tego interesu są porwania do adopcji, no może to jest lepsze, niż pozycja żony szejka. Pobieranie organów. Czasem by organ był zaakceptowany, najlepiej jak dawca jest żywy. Ostatnim, najgorszym rodzajem interesu jest podsuwanie dzieci do filmów i na ofiary.
– Boże!
– Właśnie. Bóg dopuszcza.
– Ale dlaczego?
Mike to zbyt szeroki temat, teraz chodzi o ciebie i twoje córki. Wkrótce odwołają Carmela, bo będzie musiał wybrać między rodziną a sprawą. Postraszą go, rozumiesz? Zarówno Krause, jak i Thomas Funk mają wpływowych znajomych w kręgach wojskowości i policji. W wojsku trzech generałów wie, co robi Tellman grupa.
– Czemu mi to mówisz?
– Złamałeś nogę temu facetowi i przez to wszedłeś z nimi na ścieżkę wojenną.
– Rozumiem, że policja ani wojsko nic mi nie pomoże.
– Tak. Jeżeli nie usuniesz tych facetów, wkrótce nie będzie dobrze.
Dotarł do wozu.
– Wszystko dobrze, tatusiu? – zapytała starsza.
– Tak, kochanie. Jedziemy.
< Moje córki{PHP}
< Ty zawsze wiesz, a ja wybieram. Dlaczego{PHP}
< Tak musi być. Zaakceptuj to. Pomagam tobie.>
< Mam szansę wykończyć któregoś z nich{PHP}
< Do tej pory uderzyłeś jednego człowieka. Nie chcę, byś zabijał.>
< To, co mam zrobić{PHP}
< Pomyśl.>
< Spróbować ich skłócić by się sami wykończyli.>
< Brawo. Zatrzymaj samochód na dziesięć minut. Zrobię ci szybkie szkolenie mentalne.>
< To znaczy{PHP}
< Uśniesz. Planowałem to zrobić w nocy, ale czas nagli. Za dwie godziny będą chcieli nasłać brygadę antyterrorystyczną na hotel.>
< Ufam ci. Zrób ten trening i uśpij też moje córki. Potem po drodze pomyślę, gdzie je mogę ukryć.>
Zatrzymał wóz. Po minucie już spali. Czuwałem nad nimi. Wprowadziłem, co trzeba do jego umysłu. Od teraz stał się prawie niemożliwy do zabicia, ale miałem limit. Nie mogłem zrobić nic ani dla córek, ani dla Jane. Wiedziałem, że to o niej pomyśli. Obudzili się.
< Już? Nie czuję żadnej różnicy.>
< Poczujesz w czasie potrzeby. Będziesz odczuwał gdzie się ustawiać i kiedy. Tak obrazowo będziesz wiedział, gdzie ktoś poruszy ręka, albo strzeli. Przy większych wybuchach będziesz zawsze w bezpiecznym miejscu. To jest dar na resztę życia. Może ci się przydać i teraz, ale nie na pewno.>
< Może Jane ma coś za miastem. Nie wiem, dlaczego o niej pomyślałem. Zadzwonić do niej{PHP}
< Nie. Ona sama się z tobą spotka. Tylko ci, co cię próbują namierzyć, będą wiedzieli również. Nie tak od razu. Jedź prosto, a potem w lewo. Będę cię prowadził.>
Po jakimś czasie poprosiłem, by się zatrzymał. Obok był duży sklep z używanymi rzeczami.
< Kup dwa telefony komórkowe >
Weszliśmy do sklepu. Po pięciu minutach miał telefony z numerami. Teraz potrzebowaliśmy identycznego wozu jak jego. W tym pomoże nam Carmel, to wiedziałem. Mike dojechał do hotelu. Wszedł na górę. W pokoju czekał Carmel i Jane.
– Mike – powiedziała tylko.
Przytuliła go serdecznie. Dziewczynki wtuliły się również.
– Będziemy potrzebować identycznego samochodu jak mój. Potem cię postraszą i nie będziesz mógł mi dłużej pomagać, dopiero jak zginą Krause i Funk. Na innych padnie strach. Zacznie się czystka.
– Czyli nikt nie będzie aresztowany? – zapytał Carmel.
– Ci ludzie mają takie poparcia, że każdy z nich czuje się bezkarny. Sprawa otrze się o szczyt FBI i Obronę istotnych spraw narodu. Jest takie biuro. Nie FEMA. Coś jak oni, ale w cieniu. Agenci mają nieograniczone pole działania. Głównie wykańczają, kogo trzeba. I nic nie przedostaje się do mediów. Reszta ucisza ewentualnych ludzi, którzy chcą coś mówić.
– Zabijają ich?
– Nie. Dają oferty nie do odrzucenia. Kiedy Fallgraff zaczął, nie wiedział, w co wchodzi. Potem był zmuszony, jednak mógł zgłosić to policji. Tylko tej dobrej, ale nie chciał. To nie była jego pierwsza sprawa.
Mike wszystko przekazywał, co mu mówiłem. Jane była z niego dumna zaś z drugiej strony, poczuła strach.
– Załatwię taki samochód. Spotkamy się w podziemnym garażu – powiedział porucznik.
Carmel posiadał inteligencie. Adres napisał na kartce. Kiedy wyszedł, Mike napisał do Jane również na kartce. Nie chciał, żeby dziewczynki słyszały.
« Masz jakiś domek w lesie, o którym nikt nie wie?»
Popatrzyła na niego. Widać, zastanawiała się. W końcu kiwnęła głową.
Za godzinę byliśmy na miejscu, w wyznaczonym garażu. Carmel miał smutną minę.
– Dostałem ostrzeżenie, tak jak mówiłeś. Muszę chronić dzieci.
– To nie potrwa długo. Góra dwa dni.
– Wierze wam – uśmiechnął się – zabiorę dzieci i żonę na urlop na tydzień. Kupimy bilet do Wenezueli. Tamci zrozumieją, że się wycofałem.
– Nic ci się nie stanie. Jak wrócisz, będzie po wszystkim.
Pojechaliśmy.
– Tatusiu, gdzie jedziemy? – zapytała Susan.
– Pojedziecie z Jane do lasu. Ma tam domek. Tata przyjedzie do was za dwa dni.
– To twój domek? – zapytałem Jane.
– Nie. Znajomej mojej mamy, ale jak będziemy się porozumiewać?
– Mam dwa nowe telefony. Znaczy, są stare. W podziemnym garażu się rozdzielimy. Musimy tam wrócić. Jeżeli są tam kamery i namierzą SUV, nie będą wiedzieli, którym ja jadę, a którym wy. Jednak szansa na to, że nas zobaczą, jest minimalna. Właśnie zaczęła się u nich panika, a to daje mam ogromną przewagę. Teraz ja jestem celem, o ile biorą to pod uwagę. Jeżeli myślą, a mam nadzieje, że tak, wiedzą, że jestem kimś, komu nie dadzą rady. Oczywiście to nie moja zasługa.
Ja pojadę swoim, a wy tym drugim. W moim zostawisz swój telefon. Potem go zniszczę. Jeżeli zaczną szukać, będą sądzić, że jesteś ze mną. Muszę spowodować, by dwóch wrogów skoczyło sobie do gardeł. Lori ci wytłumaczy. Lorri wie. Nie wie tylko imienia. I ja jeszcze również nie znam. To człowiek z Kuwejtu. Współpracuje z królem Arabii Saudyjskiej. Jego zakłady produkują broń dla rządu Arabii. Sprawa oprze się o Biały Dom.
– Coś słyszałam, że prezydent podpisał duży kontrakt tym krajem. Król Arabii coś wie albo Trump?
– Nie, nic. Oni robią swoje interesy. Po prostu król popiera tamtego człowieka, bo tamten montuje dla niego broń. Broń jest do zabijania, ale w tym świcie, to jest legalne. Prawie najgorszy interes to handel bronią, a oni nazywają go najlepszym.
Dojechali. Mike już wiedział, co ma robić. Posiadł umiejętności najlepszego agenta operacyjnego. Po chwili przyjechał Carmel.
– To ten samochód.
Wyciągnął czarną, małą skrzyneczkę.
– Musisz to zniszczyć. To wóz policyjny. Namierzą cię za pięć minut. Mike wziął skrzynkę do swojego wozu. Przytulił Susan, Lori i Jane.
– Powodzenia.
< Gdzie jest czip dzięki, któremu mogą namierzyć mój samochód{PHP}
< Gdybym go zniszczył, samochód by się nie nadawał do jazdy. Jest w tablicy rozdzielczej. Musimy wziąć inny samochód.
< Tak, ten – pokazałem biały Cadillac Ecsalade.
– Czy tam jest jezioro?
– Nie.
W takim razie nie da się zatopić, musimy zrobić inaczej
< Powiem ci, gdzie pojedziesz z nimi.>
Ruszyliśmy. Carmel nie zrozumiał, dlaczego przywiózł samochód na darmo, ale nie zadawał pytań.
– Pojedź nim i zostaw po drodze. Po prostu zostaw. Sam weź taksówkę i jedźcie na lotnisko. Spotkasz się tam z żoną i dziećmi. Ten, kto mi pomaga, pomoże i tobie.
< Jedź pod ten adres – powiedziałem.>
< Co tam jest? >
< Kradzione samochody. Faceci wymontują cześć twojej tablicy. Jadąc mostem, wyrzucą. Dasz im swój samochód, a dla Jane kupisz drugi.>
< A starczy mi pieniędzy >
< Zobacz, co ci zostawił Carmel.>
Mike otworzył torbę. Było tam z dwadzieścia tysięcy w gotówce. Carmel podjął je z banku, ze swojego konta. Wierzył, że nikt go nie będzie specjalnie sprawdzał na lotnisku, kiedy da wiadomość, że się wycofuje. Oficjalnie można przewozić do pięciu tysięcy, ale wiedziałem, że wrogowie mają teraz większy problem niż zaczepiać porucznika. Dlatego od razu dali mu zieloną linię.
Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.