When i see your face 2

W drodze do mojego pokoju spotkałem mamę. Jak zwykle, zajmowała sie obowiązkami typowej kury  domowej. Spotkałem ją gdy wycierała talerze i układała je na suszarce, jednak gdy mnie zobaczyła przerwała tę czynność.

- Ty skarbie już na nogach? - zapytała troskliwie, zatrzymując mnie tym pytaniem w połowie schodów.

- Tak, obudziłem sie o 4 - powiedziałem, uśmiechając sie.

- A wczoraj zniknąłeś w tym pokoju... - Kobieta westchnęła, jakby miała mi za złe że nawet słowem sie do niej nie odezwałem.

- Wiem, mamo. Przepraszam, byłem padnięty - Podrapałem się  w głowę.

- A jakieś plany masz na dzisiaj? Czy nudy jak zwykle? - spytała z sympatycznym uśmiechem.  

- Nudy jak zwykle, znasz mnie - powiedziałem i pożegnałem  sie z nią słowami "Ide do siebie".

Dzisiaj pewnie zobacze ją już wieczorem. Ma na 12 do pracy. Myślałem że będzie spała do 11 a tu prosze niespodzianka, mam o 8 zmywa. Nie potrafi odpoczywać, znam jej typ osoby. Niby jest zmęczona ale daje z siebie 200 procent mocy.  

Zamknąłem drzwi i usiadłem przy biurku. Otworzyłem laptopa i zalogowałem sie na facebooka. Zamierzałem wprosić się do kumpla ze szkoły.

Nazywa sie Jamie, Jamie Mathias. Jest muzykiem i rockmanem. Zwykle ubiera sie na czarno i jara więcej fajek niż ja.  

Napisałem do niego, szybko wystukując słowa na klawiaturze.

Justin: Siema. Robisz coś teraz?

Jamie odpisał po chwili, kiedy ja znudzony stukałem palcami o blat.  

Jamie: Nie, pierdze w stołek xD Co tam?

Justin: Przyjdź do mnie, nudy mnie zżerają.

Jamie:Dobra,będe za pół godz

Przejrzałem jeszcze kilka postów i wyłączyłem macbooka. Schowałem go do szuflady biurka. Jak Jamie przychodzi, lepiej takie rzeczy chować. Kilka razy po jego wizytach znajdowałem na fejsie różne dziwne wpisy.

Zszedłem do kuchni. Poinformowałem mamę że Jamie przychodzi.

- O, to super. Może w końcu gdzieś wyjdziesz - Słysząc jej słowa, stałam jak kołek w drzwiach ale chciałem sie zaśmiać. Własna matka wygania mnie z domu żebym poszedł gdzieś z kumplem. Zwykle, matki nie są tak skore do puszczenia cie na impreze czy coś takiego.  

- Idziemy tylko pograć w kosza, nic wielkiego - powiedziałem, chcąc dać jej do zrozumienia ż wróce trzeźwy i nie ma sie co martwić. Chociaż, podejrzewam że chciałaby raz zobaczyć mnie w stanie upojenia. Narzeka że nie mam znajomych i nie bawie sie.

Porozmawiałem z mamą. Kiedy miałem już wracać do siebie, kłapnięcie drzwiami zwiastowało przybycie Mathiasa.

Jamie zawsze był typem buntownika. Od pierwszej klasy liceum był emo i słuchał emo-coru. Przeciwieństwo mnie, a jednak jest jedną z niewielu osób z którymi sie dogaduje.  

- Siema palancie - Zaśmiałem się, witając znajomego.

Jamie miał włosy postawione na żel i jak zwykle cała jego garderoba była w kolorze czarnym.  

- Cześć. Co tam, co u ciebie? - zapytał. Popatrzyłem na kumpla, nie wiedząc właściwie co mu powiedzieć. Nic sie nie zmieniło od ostatniego razu jak tutaj był.  

- Stara bieda, nic nowego - rzuciłem i pożegnałem sie z mamą. Wyszliśmy z budynku i Jamie zaczął opowiadać mi jakąś historie.

Słuchałem go, idąc przez miasto. Szliśmy do tego samego parku, w którym ja spędzam popołudnia. Dzisiaj pewnie będzie tam dużo ludzi, w końcu jest sobota. Większość ma wolne. Moja mama nie, mój ojciec ma takie wolne całe życie.  

Śmiałem sie, słuchając kumpla. Relacjonował mi swoją ostatnią impreze. Jak sie napił, jak sie najarał,potem  opisał jakąś panne która do niego zarywała... Standardowe życie Jamiego Masthiasa.  

  Chciałem żyć tak jak on ale jakoś nie miałem odwagi wyjść z mojej wewnętrznej klatki.

Moje życie to jeden wielki kanał ale dobrze mi tak. Przynajmniej nauczyłem sie doceniać małe rzeczy.  

Rozmawiając, spędziliśmy te pół godziny które zajęło nam dojście do parku. Już idąc przez główną brame wiedzieliśmy że skoro przy wejściu jest taki tłok, to nasze ulubione trawniki będą zasłane kocami i rodziny będą tam piknikować.  

Weszliśmy i mijając wydzierające sie dzieciaki, małolaty słuchające muzyki i starszych państwa na ławeczce, szliśmy w stronę boisk do kosza.

- Spokój, cisza...

Usłyszałem ten sarkazm w głosie Jamiego. Rozwrzeszczana dzieciarnia byłą wszędzie i obu nam to działało na nerwy.

Nie pytajcie dlaczego, ale nie lubie dzieci. Jestem spokojnym typem człowieka a te piski, wrzaski itp przyprawiają mnie o ból głowy.  

Przeszliśmy przez to piekło i stanęliśmy, opierając sie o ogrodzenie które oplatało kilka betonowych boisk do koszykówki. Nikt nie grał, ale na trybunach roiło sie od ludzi. Uczniowie liceum to była większość z nich.  

-Chyba nie pogramy - stwierdził Jamie. Obaj zgodnie oddaliliśmy się od boiska.

Po jakichś 15 minutach łażenia bez celu, znudziło sie to nam.

- Przyszedłem to pograć w kosza a nie chodzić po parku jakbym nie miał ciekawszych rzeczy do roboty - Jamie myślał na głos. Ciekawe bo to co ja miałem w głowie zgadzało sie z jego tokiem myślenia.

- Nic nie zrobisz, nieciekawie wyszło - mruknąłem, też nie wiedząc co mamy teraz zrobić.  

Mijając kolejną grupkę bachorów, zbliżaliśmy się do wejścia do parku.  

Postanowiliśmy pójść do Jamiego i pograć na gitarach. Ja dopiero sie  ucze, właśnie od niego.  

Będąc między grubymi, betonowymi słupami ogrodzenia, pod bramę podjechał samochód. Najpierw dało sie usłyszeć głośny rap dobiegając z głośników, dopiero potem zwróciliśmy uwagę na bordowego Hammera H2.

- Niezłe auto - pochwalił Jamie. Obaj niestety wiedzieliśmy, że my nigdy nie będziemy takim jeździć.

Muzyka mnie irytowała, jednak staliśmy i patrzyliśmy czy ktoś wysiądzie z tego samochodu.

Drzwi sie otworzyły.  Otworzył je czarnoskóry chłopak w bluzie z logo jakiegoś zespołu i snapbacku.

Przytrzymał drzwi i potem z auta wyszła dziewczyna.

Miała rurki, czarny obcisły top, trampki i długie, proste ciemne włosy które powiewały gdy wysiadała.  

Od razu spojrzałem na nią, jakbym sie zakochał.

Wodziłem za nią wzrokiem, gdy razem z chłopakiem wchodziła do parku. Hammer odjechał, a ja nadal wpatrywałem się w bramę gdy laska zniknęła mi z oczu.  

- Stary, żyjesz? - Jamie klepnął mnie w ramię i przywrócił zmysły.

- Co?

- Nie mów że oko zawiesiłeś na tej lafiryndzie, człeniu! - Jamie zaniósł sie  śmiechem, a słowo lafirynda zapisało się w mojej głowie. Nie, nie wyglądała jak lafirynda.

Raczej jak seksowna laska która wpadła mi w oko.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1238 słów i 6586 znaków.

Dodaj komentarz