Spotkanie na drodze

Jechałem właśnie z urlopu. Deszcz zacinał ostro. Wycieraczki w samochodzie pracowały nieustannie. Nic nie wskazywało, że właśnie zaczynały się wakacje. Na drodze zupełna pustka. W radiu leciały stare polskie piosenki. I wtedy zobaczyłem ją. Szła poboczem. Mokre ubranie przylegało do ciała, czyniąc ją prawie nagą. Zdecydowanie nie była w moim typie. Lubię wysokie, szczupłe kobiety. To była mała i na dodatek z tych, które teraz określa się eufemistycznym mianem szczupłych inaczej. Do tego mogła mieć góra osiemnaście lat. Pojechałbym pewnie dalej, ale przez moment poczułem ochotę na zrobienie czegoś dobrego dla ludzkości. Zatrzymałem się kilkanaście metrów przed nią. Kiedy zbliżyła się do samochodu, zobaczyłem jej twarz. Ładna, choć nalana buzia miała w sobie coś co przykuwało uwagę. Uchyliłem szybę.
- Może podwieźć?
- Nie. Poradzę sobie – opowiedziała i zaczęła wymijać auto.
Lekko się zdziwiłem. Kobiety mi nie odmawiały, nigdy nie odmawiały. Nie dałem się zbyć.
- Proszę mieć nade mną litość. Muszę zrobić jakiś dobry uczynek, inaczej znów mnie do kotła ze smołą wsadzą.
Wzruszyła ramionami.
- Będzie panu przynajmniej ciepło – odpowiedziała i szła dalej.
Ruszyłem powoli. Woda kapała przez otwarte okno na siedzenie.
- Jeśli nie ma pani litości nad biednym pokutującym aniołem, to niech chociaż zlituje się pani nad samochodem. Niedługo zostanie całkowicie zalany.
Szła dalej, nie zwracając już na mnie uwagi. Nagle za zakrętu wyłonił się granatowy mercedes. Dziewczyna zobaczyła go. Zatrzymała się. Ja również, ciekawy co z tego wyniknie. Szarpnęła za klamkę mojego samochodu. Jej ruchy były błyskawiczne. Zanim na dobre zdążyłem się zorientować, siedziała już na przednim siedzeniu przypięta pasami.
- Proszę jechać, szybko.
Zabrzmiało jak rozkaz. Mercedes prawie zrównał się z nami. Nie lubię spełniać cudzych rozkazów, więc siedziałem spokojnie nic nie zamierzając robić.
- Błagam – wyszeptała.
O to już zabrzmiało lepiej. Wrzuciłem bieg. Nadal nie spieszyłem się. W radio słychać było znajomą melodię. Polka Dziadek – sygnał Lata z Radiem był czymś więcej niż tylko zwykłym sygnałem. Wystarczyło tylko znaleźć się w odpowiednim miejscu.  
- Zrobię co pan zechce, tylko proszę już odjechać, co tylko pan zechce ... - zaklinało dziewczątko.
Poczułem znajome swędzenie na głowie. Ruszyłem szybko i zanim mężczyzna z mercedesa zdążył się na dobre rozpatrzyć nie było już nas na szosie. Zresztą nawet jakby się dobrze rozpatrzył też by nic nie zobaczył. Nas już nie było na szosie.  
- Bardzo panu dziękuję, nawet nie wie pan ile dla mnie pan zrobił. Odwdzięczę się jak tylko będę potrafiła. Może pan żądać wszystkiego.
Miała ładne usta. Pełne. Czerwone. Niektórzy wydają majątek na operacje plastyczne, aby takie mieć. Pięknie się układały jak mówiła.  
- Gdyby nie pan stałoby się coś złego. Właściwie można powiedzieć, że uratował pan moją duszą. To był zły człowiek, bardzo zły. Chciał.... – głos się jej zawiesił. – Chciał, abym należała tylko do niego. Dziś rano zażądał, abym podpisała oświadczenie, że teraz on jest moim właścicielem mojego ciała i duszy, że może zrobić z nimi, co tylko zechce. On chciał, żebym wróciła do szkoły, zdała maturę i poszła na studia. Przecież to nienormalne. Nie można tego żądać od ludzi.  Nie będę mieszkać ze zboczeńcem. Nie pomyślałam tylko, że będzie mnie szukał. Uratował mnie pan. Odwdzięczę się, zobaczy pan– paplała bez ustanku i bez większego sensu.
A rogi swędziały coraz bardziej....

Przeklenstwo

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 676 słów i 3733 znaków.

3 komentarze

 
  • oko

    Kolejne spotkania poproszę

    17 cze 2020

  • Justyna

    Czekam na dalszy rozwój sytuacji ! <3

    16 cze 2020

  • Morfina

    Jazda stopem nigdy nie była bezpieczna  :whip:  
    Jestem na tak  :lol2:

    16 cze 2020