Pierwszy zew krwi: Przebudzenie łowcy(2)
Biegłem przez cmentarz niesiony siłą swojego strachu kiedy nagle upadłem. Przeturlałem się po ziemi by zatrzymać się koło kamiennej krypty. Adrenalina wyzwolona siłą strachu nie pozwalała mi
odczuć bólu i zmęczenia. Szybko się podniosłem by ujrzeć postać stojącą nade mną. Podniosłem wzrok szczęśliwy i aż rozpłakałem się ze szczęścia. Był to człowiek odziany w kremowy płaszcz.
– Oborze jak ja… –zacząłem pełen szczęścia ale nie dokończyłem ujrzawszy katanę w jego rankach. Zanim zdążyłem zareagować zimne ostrze zatopiło się w mój bark.
Marcus wściekły rzucił pod nogi Gula małą bombkę która wybuchła od razu rozrywając go na strzępy. Sięgnął do kieszeni prochowca po drugą ale jakaś niewidzialna siła rzuciła go do tyłu na nagrobek. Spróbował się szybko podnieść ale niewidzialna siłą dociskała go do nagrobka.
–Ładna broń –powiedziała tajemnicza kobieta trzymając jego włócznię. Przyglądała się jej jak jubiler kamieniowi szlachetnemu. –To włócznia świętego Ryszarda? Zapewne tak. Cała śmierdzi świętą mocą. –zręcznie zakręciła nią. Przyjrzała się uważnie grotowi włóczni w kształcie rombu. –Tak. To włócznia świętego Ryszarda. –spojrzała na Marcusa który próbował się uwolnić spod niewidzialnej siły. –Jak ktoś taki jak ty wszedł w jej posiadanie?
Marcus nie odpowiedział. Musiał się skupić i jakoś uwolnić.
–Nie chcesz mówić? Spoko mam to gdzieś. Ty tu sobie spokojnie poleż a ja zobaczę jak tam sprawy idą mojemu bratu.
Popadłem w panikę. Krzyczałem jak szalony kiedy ostrze zatapiało się po raz koleiny w moim ciele. Ramie, dłoń a teraz lewe udo. Powoli się wykrwawiałem na zimnej ziemi.
–Żałosne –powiedział z obrzydzeniem mój oprawca. –I to ty masz być tym Łowcą? Śmiech na Sali. Jesteś tak żałosny że zabawa z tobą nie sprawia mi radości. Będę wspaniałomyślny i pozwolę ci
szybko umrzeć.
Jak przez mgłę widziałem jego miecz unoszący się kolejny raz nade mną. Bożę ja nie chcę umierać modliłem się w głębi duszy. Nie chciałem umierać tutaj. Nie chciałem umierać w ten sposób.
I wtedy to usłyszałem. Czysty ton w chaosie myśli.
Pochwyciłem się go.
The End odskoczył do tyłu. Siła jaka zaczęła się wydobywać z tego chłopaka była niesamowita. Była ona przerażająca jak pieśń potępionych. Była ona niebezpieczna jak wrota Gehenny.
Uśmiechnął się lubieżnie.
–To jest wiec moc łowcy –szepnął do siebie czując wypełniające go podekscytowanie.
Łowca się obudził
–Jesteś istotą ludzką?
2 komentarze
Niewiadomy
Chaotyczna forma tekstu jest na razie zamierzona. Następny odcinek już będzie uporządkowany i dłuższy.
nemfer
Wciąż krótkie i chaotyczne... I wciąż dziury między wersami