Nie wierz nigdy kobiecie

Zostałem sam w pustym domu bez okien na przyszłość. Odeszła ostatnia osoba, która mnie kochała, Anastazja. Trzynaście lat żyła ze mną w ciągłym strachu o przyszłość, ale cały czas wierzyła, że nadejdzie dzień, kiedy wreszcie dorosnę. Nic z tego nie wyszło, byłem tylko trybem maszyny mafijnej, a przy niej czułem się słabym, nic nieznaczącym człowiekiem. Kilka lat temu przerobiłem swoją mordę na inną. Zmieniłem tożsamość i miejsce zamieszkania. Przeprowadziliśmy się na drugi koniec kraju. Z okna tej złotej klatki widziałem w oddali zwodzony most. Kiedy było uchylone, słyszałem zgrzyt mechanizmu, który miał odgłos jak trzeszczące stare rzepki w kolanie. Wtedy dostawałem białej gorączki i rzucałem się jak mucha złapana w pajęczą sieć.
Anastazja tuliła mnie.

— To tylko most — mówiła. — Odeszła tak cicho.

Topiłem jej stratę w alkoholu już trzeci dzień. Piłem czystą prosto z gwinta*, a zagryzałem kiszonymi ogórkami. Upijałem się i trzeźwiałem, by znów, jak to mówią zalać robaka.
Ktoś dzwonił, ktoś się dobijał do drzwi... byłem głuchy, tylko od czasu do czasu wydobywałem z siebie bełkot przekleństw. Wczoraj rozbiłem lustra, a pomiędzy ramami naszkicowałem zwodzone mosty. Wychodziłem z domu tylko pod osłoną nocy, do monopolowego za rogiem. Dzisiaj tam zobaczyłem swoje podłe oblicze. W dodatku stałem na tym pieprzonym moście.
Wróciłem i zaryglowałem drzwi. Przychyliłem butelkę i wlewałem w siebie to gówno.
Nadchodził zmierzch, pokój zaczął tonąć w ciemności. Zobaczyłem korowód ludzkich twarzy, odbijających się w lustrach wiszących na ścianach. Spoglądały na mnie smutno, a z ich gardeł wydobywał się niemy krzyk. Próbowałem zrozumieć po ruchu warg, co mówią.

— Kurwa mać, wypierdalać stąd — zakląłem głośno. — Powiedzcie, o co wam chodzi? — krzyczałem.

Usiłowałem wstać, lecz jakaś siła nie pozwalała. Przychyliłem butelkę i jednym haustem opróżniłem ją do końca.
Wśród twarzy ujrzałem czarną postać w pelerynie z kapturem, twarz była szara, jakby ktoś ulepił ją z talku**. Bladość jej rozjaśniał podwójny czerwony podbródek, trzęsący się jak galareta. Mówiła w nieznanych językach. Kiedy odezwała się w rodzimym, kiwnąłem głową:

— Jestem degeneracie — odezwał się Diabeł i podsunął mi cyrograf do podpisania.

Bez słów zrozumieliśmy się, wiedziałem, że nadchodzi koniec i muszę to zrobić, aby zrzucić z siebie jarzmo zła. Złożyłem podpis i zawarłem pakt mojego całkowitego upadku. Przez otwarte okno dolatywał odgłos zwodzonego mostu.

— Nie! — wrzasnąłem.

Zaczęła się gra o wszystko, pieniądze, prestiż, honor, sławę, życie i moją kobietę, a nawet o niebo. Czy wiedziałem, że po drugiej stronie siedzi bardzo dobry gracz pokerzysta? Wtedy jeszcze nie byłem tego świadomy.
Stół przykryty czerwonym aksamitem, a na nim rozłożone karty. Tasowanie ich w rękach Diabła miało unikalną zręczność. Był jak żongler i znał się dobrze na sztuczkach karcianych. Pierwsze rozdanie należało do niego. Zapach opium wydalany z cygara, jakie palił, powodował rozluźnienie wszystkich moich członków.
Podejmując to ryzyko, traciłem bardzo dużo, ale w duszy chciałem przegrać, by móc zobaczyć czym różni się piekło na ziemi, od piekła poniżej poziomu Hadesu.
Między kolejnymi rozdaniami udawałem, że nie widzę jego oszukańczych trików. Czułem wielką satysfakcję, że już na starcie udało mi się wywieźć w pole drugiego gracza, jakim był Diabeł. Udawałem głupiego, aby przywołać obrazy ziemskiego piekła, które znałem od podszewki. Widziałem uprowadzone dzieci dla okupu, wymuszanie haraczu, gwałty na nieletnich, pedofilie, terroryzm, śmierć skatowanego niemowlęcia, znęcanie się nad zwierzętami i ludźmi starszymi, bestialskie eksperymenty i płacz. Ujrzałem swoją Anastazję i jej kamienną twarz.

— Zdradziłeś mnie — krzyknęła, a z oczu popłynęły krople krwi.

Gra skończona. Diabeł zgarniał ze stołu wszystko, akta własności, złoto, akcje, pieniądze łącznie z prawem do życia.
Wstałem i w przypływie szału przewróciłem stół. Poczułem ulgę, bo wiedziałem, że obrazy przestaną mnie dręczyć i będę już wolny. Kiedy miałem się pożegnać, zobaczyłem nieziemską piękność, gracz był kobietą. Twarz potwora zniknęła. Tak bardzo zapragnąłem jej i zaproponowałem spełnienie mojej ostatniej woli.

— Zagrajmy o ciebie — rzekłem. — Zagrajmy o jedną noc z tobą. Chcę poczuć twoją namiętność i sprawdzić, jak kocha diabeł w spódnicy. Przegrałem wszystko i poznam smak piekła, to chyba mam prawo posmakować rozkoszy niebiańskiej.

Zgodziła się, w jej oczach zobaczyłem ogniki podniecenia i pożądania. Ja zaś pomyślałem, że za niebo rozkoszy nawet Diabeł jest gotów się zatracić. Ostatnie rozdanie należało do mnie. Byłem pewny, że przymknęła oczy na moje sztuczki.
Wstałem od stołu i w milczeniu poszedłem za nią. Ona nie szła, lecz płynęła, dumnie i wyniośle jak karawela, a biust falował niczym żagiel na wietrze i harmonizował z obłością jej bioder. Cała w czerni, tylko czerwone szpilki na smukłych nogach diablicy rytmicznie stukały, jakby mówiły – chodź za mną, a będziesz szczęśliwy. Ja byłem już myślami w niebie.
Za tę chwilę byłem gotów zdradzić Anastazję i nagle przypomniałem sobie jej słowa. Czy ona też była częścią tej gry? – pomyślałem.
Szedłem za nią jak w amoku i nie dostrzegłem, kiedy znaleźliśmy się na tym przeklętym zwodzonym moście. Ona przeszła, a ja zobaczyłem rozsuwającą się szczelinę, z której wydobywał się ogień.
Stała taka nieziemsko powabna po drugiej stronie i ruchem dłoni przywoływała mnie.

— Boże, jaka ona piękna — zawołałem i skoczyłem w szpony tej diabelskiej miłości. — Zabrakło mi stopy, leciałem w dół, a płomienie ognia lizały moje ciało. Nie czułem bólu, tylko rozkosz. Słyszałem też jej szyderczy śmiech i ten prześladujący mnie zgrzyt.

— Wygrałaś! — zawołałem.


* piłem z gwinta-gwarze pijackiej zwrot dopuszczalny.
** Talk to najbardziej miękki z minerałów. Jego blaszki są dość giętkie. W dotyku jest tłusty, mydlany. Zazwyczaj jest biały, czasem bezbarwny, zielonkawy lub szary.

kaszmir

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1144 słów i 6423 znaków, zaktualizowała 21 cze 2019.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Jestem pod wrazeniem samego pomysłu jak sposobu prxedstawienia upadku istoty ludzkiej. Myślę ze niejeden z nas zagralby o całą pulę z szatanem

    22 cze 2019

  • kaszmir

    @AnonimS Pewnie tak, bo życie to poker. Raz na wozie, a raz pod wozem. Moją ulubioną książką jest Mistrz i Małgorzata i często do niej powracam... znam smakowitość zatracenia się dla idei. Człowiek to brzmi dumnie, ale tylko brzmi.
    Miłego dnia

    22 cze 2019

  • AnonimS

    @kaszmir ktoś kiedys to sparafrazował " ludzie to durnie" :)

    22 cze 2019