– Nieeee! – krzyknął.
Benjamin obudził się spocony, koszmary dręczyły go już kolejną noc z rzędu. Mężczyzna usiadł na łóżku, włączył małą lampkę i spojrzał na zegarek; dochodziła czwarta. W pokoju panował chłód, ogień w kominku wygasł, pozostawiając po sobie resztki niedopalonego drewna i nikłe wspomnienie wczorajszego wieczora. Zaledwie kilka godzin temu widział ją całą i zdrową, pełną życia stojącą tuż przed nim. Jej uśmiech, jej piękne, duże, brązowe oczy. Teraz pozostało wspomnienie jej istnienia, jej marzeń i planów. Odeszła na zawsze. Targały nim wyrzuty sumienia, poczucie winy przyprawiało go o mdłości.
Podszedł do okna, zapalił papierosa i spoglądał na uliczne latarnie. Jego uwagę przykuła kobieta z wózkiem dziecięcym. Jej zachowanie nie było normalne, oglądała się za siebie, kilka kroków szła, kilka podbiegała i tak w kółko. Od latarni do ławki, od ławki do przystanku i z powrotem. Benjamin włożył płaszcz i wyszedł do niej.
– Może pomóc? – zapytał.
– Nie żyje. Nie, nie, nie żyje. Słyszy? Nie żyje. Zabili. Nie żyje. – kobieta mówiła nieskładnie, ale nie mógł dostrzec jej twarzy.
– Kto?
– Nie żyje. Nie żyje. Nie, nie. Nie! Zostaw! Nieee!
Benjamin, chcąc pomóc, zajrzał do wózka, znalazł w nim zmasakrowane ciało noworodka z twarzą dorosłej kobiety, kobiety, którą jeszcze wczoraj widział. Wzdrygnął się. Chciał odejść, lecz usłyszał płacz dziecka. Zajrzał do wózka ponownie, ciało leżało nieruchomo, nie dając żadnych oznak życia, mimo to, płacz było słychać nadal.
– Nieee! Zostaw! Idź! – kobieta krzyczała jak oszalała.
Mężczyzna odwrócił się, ale kobieta położyła mu rękę na ramieniu. Przeniósł wzrok na nią, zobaczył spuchniętą i do połowy zgniłą twarz. Kobieta myła martwa.
– Widzisz co zrobiłeś? – powiedziała. – To twoja wina! – mówiąc to, wskazała na zwłoki w wózku.
– Morderca! – usłyszał głos z wózka.
Przerażony Benjamin szybkim krokiem wrócił do domu, zatrzasnął drzwi i próbował uspokoić oddech. Chwilę później zapalił światło, a jego oczom ukazała się postać w ciemnym kapturze i z zakrwawionym nożem w ręku.
– Teraz twoja kolej... – usłyszał, a tajemnicza postać zaczęła iść w jego kierunku.
– Nieee! – krzyknął.
– Zasłużyłeś na to, skurwielu! – usłyszał głos kobiety. Kilka sekund później poczuł ugodzenie noża, osunął się na podłogę i zapadł w wieczną ciemność.
Dodaj komentarz