Twoj tekst sam odpowiada na zadane (?) pytanie. Tendencja do spadku dzietnosci jest powszechna dla wszystkich spoleczenstw zamoznych i przyklad Korei Poludniowej (a wczesniej Japonii) tylko to potwierdza. W spoleczenstwach ubogich oplacalo sie miec wiele dzieci: wychowanie bylo stosunkowo tanie, dzieci szybko zaczynaly pracowac w gospodarstwie, stanowily zabezpieczenie na starosc. Obecnie wszystkie te czynniki ulegly zasadniczej zmianie. Dziecko kosztuje i to duzo, zarowno pod wzgledem czysto finansowym jak i koniecznosci zreorganizowania zycia rodzicow. To i nic dziwnego, ze liczba urodzen spada. Zachety w stylu 500 plus niewiele tu pomagaja. Potrzebna by byla kompleksowa polityka, typu powszechnosc i taniosc zlobkow, przedszkoli, roznych form opieki czasowej itp. Przecietna, sredniozamozna rodzine w rozwinietym panstwie nie stac na wielodzietnosc. Mogo sobie na to pozwolic tylko ludzie bardzo zamozni, ale mam na mysli naprawde zamoznych. Wtedy wychowanie wiekszej liczby potomstwa nie obniza ich standardu ani nie zmusza do stylu zycia. Co orawda liczne ciaze tak czy inaczej stanowia obciazenie dla kobiety i tego tymczasem nikt nie przeskoczy (fizyczne i spleczne).
Aborcje zdarzaly sie od tysiecy lat, z roznych powodow. Generalnie za podstawowy uwazam ten, ze kobiety nie sa maszynkami do rodzenia i w coraz wiekszym stopniu zdaja sobie z tego sprawe, tudziez osmielaja sie o tym mowic.
Pozdrawiam z Nowym Rokiem.