Moje opowiadanie to głównie mieszanina specyficznego humoru i fantastyki. Jeśli ktoś NIE MA dystansu do siebie, wiary i innych tematów tabu z których się powszechnie i publicznie NIE ŻARTUJE - to nie czytajcie tego co napisałam. Moje opowiadania będą się łączyć i w większości wyśmiewać ludzkie ideały i inne życiowe perypetie. Owszem, moje poglądy na świat są dość kontrowersyjne i prawdopodobnie czasem często da się to wyczuć. Tak więc, do czytania zapraszam osoby z dystansem
Hasło: Uczeń/Uczennica ~*~*~*~*~*~
Wieczni zadają się z wiecznymi – dlatego też Gabriel i Lucyfer widywani byli głównie w lokalach prowadzonych przez Duchy – te niewinne, lub Demony – te nieszczególnie sympatyczne. Były to zjawy – kłęby dymu układające się w ludzkie postacie – ewentualnie miały postać cielesną – co zdarzało się dużo rzadziej. Mianowicie Gabriel był cielesnym Duchem – a Lucyfer Demonem. Obaj byli potężni, powinni się nienawidzić – jednak łączyły ich skomplikowane relacje. Zawsze prowadzili długie dyskusje na temat więzów rodzinnych – co zazwyczaj skutkowało ogromną kłótnią, wyzwaniami lub po prostu biorąc to na chłopski rozum: mordobiciem.
– Ale poczekaj, poczekaj. Nie wierzę w to, że stary dobry Ataf pokłócił moich rodziców.
– Lucek, po co miałbym cię okłamywać? Poza tym, Had i Hesed zgodnie stwierdzili, że to prawda! Forfaks za nich ręczy!
– Wrabiasz mnie! Chociaż, Ataf zniszczył tyle związków... ale! Przecież Forfaks to największy w rodzinie kanciarz! Gabi czy ty zawsze musisz wygadywać takie ohydne kłamstwa? – Archanioł przewrócił oczami.
– Wiesz, powszechnie to właśnie ja jestem tym prawdomównym, ale jak tam sobie chcesz... – Gabriel powiedział to ze sztucznym uśmiechem na ustach.
–Teraz twierdzisz, że nie należy mi ufać? Zadufany w sobie kłamca!
Tak oto zaczął się ten pamiętny dzień. Przez kłótnię, przeszło do zakładu – jest on oczywiście ściśle tajny, jednak wiemy, że już chwilę później doszli do porozumienia z ludźmi. Tak więc oto, przez problemy rodzinne, ludzkość została zbawiona – jednak tylko do czasu złożenia pierwszej ofiary byli szczęśliwi.
<><><><><>
Dobra książka, powinna zostać rozpoczęta jakimś wielkim wybuchem. Morderstwa, tortury, kaci i inne traumatyczne wspomnienia. Moja książka zacznie się czymś podobnym, a mianowicie... Korytarz ciągnął się w nieskończoność, beżowa farba łuszczyła się na ścianach znaczonych odciskami brudnych, męczeńskich rąk. Czarna jak węgiel podłoga odbierała nadzieję i przywodziła na myśl otchłań kopalni. Kopalni, które odbierają ludzkie życia... Znalazłam moją salę i usiadłam na korytarzu w towarzystwie koleżanek z klasy. Siedziałyśmy na ziemi, dlatego że nasza szkoła wystawiała ławki tylko na jakieś ważne uroczystości – przecież takim małpom jakimi są uczniowie, siedzenia mogą zmarznąć. Większość z dziewczyn zaczęło jeść drugie śniadanie – pączki, batoniki, ciasteczka. Jednym słowem pyszności. Poczułam się jak jakaś gwiazda fitnessu, kiedy przypomniałam sobie, że mam dzisiaj kanapkę z serem i sałatą. Z przechodzącej obok masy uczniów wypadł list – nie umiałam stwierdzić kto go upuścił, więc go podniosłam i ku mojemu zdumieniu, na kopercie widniało dobrze znane mi imię i nazwisko. To do mnie. Bez zbędnych ceregieli otworzyłam go. Na kartce mogło widnieć jedno zdanie. Zaczynałoby się ono: "Czy zostaniesz moją...” A pod nim mogły być dwa kwadraciki. Rozejrzałam się uważnie po korytarzu. Kto mógłby zostawić taki list? Złapałam spojrzenie szkolnego pięknisia, obok niego stała super-gwiazdka, czyli jego niedoszła dziewczyna – a gdzieś w odpowiedniej odległości czaiło się stado wielbicieli. Prawdopodobnie myślicie sobie teraz: "Ooo, jak słodko. Ktoś chce zapytać czy zostaniesz jego dziewczyną. Awww.” Tak więc nie moi drodzy, nie taka była treść listu. I nie było tam żadnych ochów czy achów.
Właśnie zostałaś uczennicą Diabła. Zaczynasz od zaraz. Bez pozdrowień, Lucyfer.
No tam. Mogę teraz wytłumaczyć na czym polega nasz świat. Mamy dwie strony – abo jesteś z tymi dobrymi i przewodzi wami Archanioł Gabriel, albo z gorszymi pod dowództwem Diabła Lucyfera. Czy ty masz tu coś do powiedzenia? Nie. Podobno bardzo długo Lucyfer i Gabriel w ramach zaprezentowania swojej mocy mordowali, porywali, torturowali niewinnych ludzi, którzy zaplątali im się pod nogi lub znaleźli się w złym miejscu o złej porze. Całe ich życie polegało na prześciganiu się wzajemnie – nie wiem do końca co z tego mięli, tak po prostu było. Nikt do końca nie wie, kim są dla siebie te dwa potwory – może braćmi, może starymi kumplami – bo moim zdaniem, gdyby naprawdę się nie lubili – to po prostu jeden by drugiego zabił podczas snu. Jednak to tylko moja teoria. Mimo iż obaj – i Gabriel i Lucyfer – pastwili się nad ludźmi, to Archanioł był uznawany za tego milszego, mądrzejszego, litościwego – Lucyfer to podobno miał coś nie tak z głową. Zaszył się gdzieś pod ziemią, kiedy Gabriel podgląda nas z góry. Pewnego feralnego poranka, który czcimy dzisiaj oficjalnie jako Dzień Ugody – a nieoficjalnie jako Dzień Lewej Umowy – Archanioł i Diabeł doszli do porozumienia z ludźmi. W skrócie wyglądało to tak, że oni nie będą nas bezkarnie mordować, a za to raz na pięć lat każdy z nich będzie wybierał sobie jednego człowieka na wyłączność. Może go wtedy torturować, może rozkazywać, może przekląć – a może mianować go swoim uczniem. Niestety. A co na to reszta ludzkości? Lepiej poświęcić jedną marną osóbkę niż mieć rzeź co niedzielę – no co kto lubi. A czy wybrana ofiara może protestować? Owszem – ale to i tak nic nie da. "Wybrano cię, dostąp zaszczytu. Zgiń w imię ludzkości” tak głosiło nasze prawo. Tak więc, zapowiada mi się ciekawe życie... albo śmierć przez tortury – wedle uznania Diabła. Lecz skoro mam być jego uczennicą, to chyba tak od razu mnie nie zabije.
2 komentarze
zazula
Ciekawe, zobaczymy, na kolana nie powaliło, ale wrócę tu.
Malolata1
Daję łapkę i czekam na kolejna część.
Anaela
@Malolata1 Miło mi