W klubie głośno było od rozmów i śmiechów, tak rzadkich w obecnych czasach. Na parkiecie tańczyło wiele młodych osób w skąpych i gdzieniegdzie poprzecieranych strojach. Panował tam półmrok rozjaśniany jedynie przez kilka kolorowych lampek. W kącie pomieszczenia stał bar, w którym wydawano drinki. Siedziało przy nim kilka osób, które ochoczo pochłaniały kolejne chłodne napoje. Rzadko lodówka była tak pełna, ktoś musiał przejąć dostawę, zmierzającą do Strefy 1. Każdy świetnie się bawił, jednak nikt nie przyszedł tutaj tylko po to. Za chwilę miało się coś wydarzyć, coś, na co każdy czekał. Muzyka, która dotychczas wydobywała się z głośników, ucichła. Na scenie zabłysły reflektory, oświetlając szóstkę osób. Wszyscy zamilkli. Czerwonowłosa kobieta uderzyła palcami o klawisze keyboarda, z instrumentu wydobyły się pierwsze brzmienia. Po chwili słychać było także perkusje nadającą rytm, a melodia stawała się coraz szybsza i ostrzejsza. Dołączyły do niej dźwięki gitary basowej, a później dwóch elektrycznych. Widownia zakrzyczała zachwycona, najwyraźniej rozpoznając utwór. Większość osób pojawiała się tu, kiedy tylko mogła, pomimo niebezpieczeństw, które czekały na nich poza azylami. Chcieli ich słuchać. Słuchać głosu Rebelii. – I've seen the blood. I've seen the broken. The lost and the sights unseen. – Z ust czarnowłosej dziewczyny o azjatyckich rysach wydobyły się słowa piosenki. – I want a flood. I want an ocean. To wash my confusion clean. Białowłosy chłopak, grający na jednej z gitar elektrycznych, zbliżył się do mikrofonu. – I can't resolve this empty story. I can't repair the damage done – zaśpiewał czysto, a wraz z nim widownia. – We are the fortunate ones. Who've never faced oppression's gun. We are the fortunate ones, imitations of rebellion – odezwali się chórem wszyscy członkowie zespołu. – We acted it out. We wear the colors. Confined by the things we own. We're not without. We're like each other. Pretending we're here alone. – And far away, they burn their buildings. Right in the face of the damage done – Główna wokalistka mocniej ścisnęła mikrofon w dłoni. – We are the fortunate ones. Who've never faced oppression's gun. We are the fortunate ones. Imitations of rebellion, rebellion, rebellion, rebellion. – Znów słychać było wszystkich. – Rebellion, rebellion! We lost before the start! Rebellion, rebellion! One by one we fall apart! We fall apart, we fall apart, we fall apart! – Krzyczała cała widownia, niemal zagłuszając zespół. – We are the fortunate ones who've never faced oppression's gun. We are the fortunate ones. Imitations of imitations of... We are the fortunate ones who've never faced oppression's gun. We are the fortunate ones, imitations of rebellion, rebellion, rebellion, rebellion... * – Cichnącym, lekko drżącym głosem zaśpiewała wokalistka. Gdy piosenka się zakończyła, wszyscy głośno oznajmili swój zachwyt. Słychać było krzyki, oklaski i piski. Zespół zagrał jeszcze kilka utworów. – Yo! Do zobaczenia za tydzień! – zawołał czarnowłosy gitarzysta basowy, po zakończeniu występu. Zeszli ze sceny, machając, a gdy znaleźli się za kulisami, natychmiast napili się wody. Zaraz potem usłyszeli muzykę, która wydobywała się z głośników, ale im dalej schodzili po schodach, tym bardziej cicha im się wydawała i w końcu zamieniła się w rytmiczne dudnienie i przytłumione słowa piosenki. Zmęczeni weszli do piwnicy, która stanowiła ich azyl, po czym opadli na wzorzystą sofę oraz fotele. Krótkowłosa blondynka nawinęła jeden z kręconych kosmyków na palec, w drugiej dłoni cały czas trzymała perkusyjną pałeczkę i wybijała nią jakiś rytm na oparciu. Tuż obok niej siedziała gitarzystka zespołu z rękami skrzyżowanymi pod biustem, delikatnie się o nią opierając. – Świetnie nam dzisiaj poszło! – zawołała czerwonowłosa liderka, która jako jedyna jeszcze stała. – Tak! – odkrzyknęli pozostali zdartymi głosami, wyrzucając pięść do góry na znak zachwytu. – Jak zwykle zresztą – zauważyła główna wokalistka. Basista zaśmiał się cicho. – Lunadi grała za wolno w refrenie Cry – mruknął niezadowolony białowłosy chłopak i włożył kaptur na głowę. – Nieprawda! – oburzyła się, a jej tęczówki zaiskrzyły w złości. – To ty przyspieszałeś! – Bez kłótni! – zarządziła ich liderka. – Idę na patrol, a gdy wrócę, wszyscy mają być pogodzeni i spać – powiedziała, a jej głos wskazywał, że sprzeciw jest niemożliwy. Założyła skórzaną kurtkę, która zasłoniła tatuaż na lewej ręce. – Tak, Esse. – Obydwoje westchnęli, nie mieli zamiaru sprzeciwiać się starszej od nich dwudziestojednolatce. Młoda kobieta uśmiechnęła się chytrze i wyszła z powrotem na górę, a tuż za nią podążył biały list o mglistej postaci, jej Deamon – Nixe.
~*~
Szukali jej od kilku godzin, już dawno powinna wrócić z patrolu. Deszcz padał, zacierając wszelkie ślady duchowej energii.
~*~
* piosenka Linkin Park Rebellion
Yo! Oto Chapter 0, mam nadzieję, ze wam się podoba. Jest on dość krótki, ale funkcjonuje jako prolog, więc mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Został zbetowany przez Green Tea. Dziękuję. [Poprawiony]
@nienasycona Moja beta naprawdę dobrze się spisuje... Przecinki są moją zmorą, ale staram się je ogarnąć xD Dziękuję bardzo. ^^ Wkrótce pojawi się kolejna część.
28 paź 2015
M@GD@LEN@
No no no... Czekam na kontynuację która zapowiada sie ciekawie A tak w ogóle wybaczam
6 komentarzy
Sileth
Następny Chapter pojawi się do końca tygodnia
Sileth
O.o Zauważyłam teraz, że nie ma pauz. To tylko u mnie czy wszędzie?
nienasycona
Bardzo ładnie, czysto napisane. Przecinki mnie zachwyciły Poczekam na kolejną część, by wypowiedzieć się odnośnie treści.
Sileth
@nienasycona Moja beta naprawdę dobrze się spisuje... Przecinki są moją zmorą, ale staram się je ogarnąć xD
Dziękuję bardzo. ^^ Wkrótce pojawi się kolejna część.
M@GD@LEN@
No no no... Czekam na kontynuację która zapowiada sie ciekawie A tak w ogóle wybaczam
Sileth
@M@GD@LEN@ Haha, dziękuję
NataliaO
Ciekawie, dobrze się zapowiada
Sileth
@NataliaO Dziękuje. :3
OlaUnicorn
Fajnie się zapowiada
Sileth
@OlaUnicorn Dziękuję.