Wąskie korytarze lochów Arpatu rozbrzmiewały krzykiem młodego mężczyzny.
- Fauk! Gdzie jesteś do cholery? - wrzeszczał Berg.
- Już biegnę panie, już biegnę! - słychać było z oddali labiryntu korytarzy.
Po chwili, przed Czarnym Księciem stanął przygarbiony mężczyzna z wyraźnym zezem. Z trudem przychodziło mu skierowanie obu oczu na swojego rozmówcę.
- Patrzysz na mnie, czy koło mnie? - wyśmiał swego sługę Berg.
- Na księcia, srogi pani. Na księcia — odpowiedział z trwogą w głosie Fauk.
- Mam dla ciebie zadanie. Słuchaj uważnie.
- Wedle rozkazu!
- Ilu mamy mężczyzn w lochach? - zapytał Berg.
- Dwustu jedenastu — zameldował Fauk.
- Nie sądzisz Fauku, że naszym więźniom jest tu za ciasno?
- Upycham ich, jak mogę panie.
- Cieszę się, że mogę na ciebie liczyć — skwitował odpowiedź przygłupiego sługi. - Potrzebuję dziesięciu zdrowych mężczyzn. Teraz.
- Srogi panie. Każdy z więźniów kaszle, słyszę codziennie — opisał sytuację wśród więźniów Fauk.
- Znajdź w taki razie tych, którzy kaszlą najrzadziej i najciszej! - podniósł głos Berg.
- Tak jest! Tak jest! - Fauk w podskokach ruszył ku rzędowi drzwi do więziennych cel.
- Szukaj uważnie, jak znajdziesz, przyprowadź do wieży magów! - krzyknął Berg.
- Tak jest, tak jest! - rozbrzmiało wśród murów kazamatów Arpatu.
Arpat był stolicą Zachodniej prowincji, nad miastem górował solidny zamek na planie kwadratu z potężnymi czterema basztami w każdym z rogów płaszczyzny konstrukcji. Twierdza była zwana wśród gawiedzi psem lub stołem. Wzięło się to właśnie od czterech wież, którym przypisywano podobieństwa do nóg mebla albo zwierzęcia. W jednej z baszt Berg osiedlił magów i czarnoksiężników, których ściągał ze wszystkich zakątków znanego świata. Niektórzy twierdzili, że również z ziem jeszcze niezaznaczonych na mapach. Berga fascynowała magia i okultyzm. Szukał odpowiedzi na pytania, które nie przeszłyby przez gardło wielu śmiertelnikom. Nie bał się magów, czuł przed nimi respekt, ale oparty nie o strach a fascynację czarami.
- Posłałem po mężczyzn Horgu — Berg zwrócił się do postaci z twarzą okrytą szczelnie kapturem.
- Doskonale.
- Czego spodziewać się po eksperymencie? - zapytał podekscytowany Berg.
- Zażycie tej mikstury może mieć dwa skutki.
- Jakie mistrzu Horgu? — spytał książę, jego ciemne oczy Berga zabłyszczały.
- Śmierć osoby, która ją wypije albo śmierć osoby, która zginie z ręki tego, który ją wypije — wytłumaczył spokojnym głosem mag.
- Dodaje tajemnych sił? - pytał Berg.
- Nie wiem, czy tajemnych. Wiem, że wznieca gniew w organizmie.
- Skąd wiesz?
- Jeszcze na Kontynencie prowadziłem badania nad nią. Rezultaty eksperymentów były interesujące.
- Jakie?
- Napoiłem miksturą dwieście kotów. Sto osiemdziesiąt dwa zdechły.
- To ma być sukces? - zapytał zirytowany szczerością maga Berg.
- Pozostałe osiemnaście zaczęło polować na psy — skontrował Horg.
- Niesamowite — powiedział powoli Berg. - Dziesięciu wystarczy? Mogę przyprowadzić stu!
- Czarny księciu. Pośpiech w eksperymentach nie jest wskazany. Nie warto pochopnie tracić materiału badawczego.
Berg skinął niemo głową i zapytał:
- Ilu z tych dziesięciu przeżyje?
- Będę zadowolony, jeśli za trzy dni będzie żył jeden z nich. Jeśli wszyscy przegrają walkę z miksturą, przyprowadź kolejną dziesiątkę.
- Możesz na mnie liczyć.
Rozmowę mężczyzn przerwał doniosły dźwięk rogu dobiegający z zewnątrz.
- Szczerbaty wraca! Pozwól, że cię opuszczę mistrzu, wraca mój sługa z polowania.
- Poświęcę się badaniom — odpowiedział spokojnym głosem czarnoksiężnik.
Berg biegł w dół krętymi schodami wieży. Na zewnątrz, skierował się ku bramie głównej górnego zamku. Wjeżdżał przez nią Szczerbaty na czele oddziału czarnych chorągwi. Wojownik zeskoczył z konia i z wypchanym workiem w rękach podszedł do swojego pana.
- Szczerbaty! Co zrobiłbym bez ciebie! - powitał sługę Berg. - Domyślam się, że Równiny uciszone?
- Uciszone — odpowiedział niewyraźnie Szczerbaty.
- To prezent dla mnie? - spytał Berg. - Szczerbaty zasługujesz chyba na podwójny żołd!
Szczerbaty bez słowa rozwiązał wór i wysypał pod nogi Berga pięć ściętych głów.
- Reszta wozy — dodał po chwili.
- Widzę, że Równiny długo nie podniosą głowy! - skomentował sytuację Berg z uśmiechem na ustach.
- Jeszcze on — Szczerbaty wskazał na przewieszonego przez siodło wieśniaka z workiem na głowie.
- Zastanowię się nad poczwórnym żołdem... - teraz możesz już iść.
Berg podszedł do swojego więźnia i uderzył go głownią miecza w dół kręgosłupa. Wieśniak zawył z bólu pomimo zakneblowanych ust.
- Witam w moich skromnych progach. Mam nadzieję, że moi ludzie nie zdążyli obciąć ci uszu i mnie słyszysz psie.
Wieśniak skinął głową, wolał nie prowokować księcia do kolejnych razów.
- Musimy poważnie porozmawiać przyjacielu, póki jest okazja. W tym zamku nie tacy jak ty tracili uszy.
Dodaj komentarz