Testament Króla - część 3.

Testament Króla - część 3.Książęta zatrzymali się przed wejściem do sali tronowej zamku rodowego Hiusów.
- Pamiętaj, co ci mówiłem. Lord Hius to ekscentryk, ale nie szaleniec. Nie szukaj etykiety u niego — przypomniał bratu Meorg.
- Pamiętam, pamiętam. Nie przypłynęliśmy tutaj szukać miłych słów.
- Widzę, że uważnie słuchałeś starszego brata — odparł Meorg i delikatnie uśmiechnął się do Famira.
Przed drzwiami do komnaty stało na baczność dwóch rosłych włóczników ubranych w skórzane zbroje.
- Książęta — ukłonił się wyższy z nich i otworzył drzwi — Lord Hius oczekuje was przy tronie.
Meorg i Famir pewnym krokiem przekroczyli próg sali tronowej zamku Hiusów. Pośrodku komnaty na potężnym, dębowym tronie siedział żylasty mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu lat. Spracowane i pokaleczone ręce skrzyżowane miał przed sobą. Na dłoniach Thoga Hiusa więcej było blizn i strupów niż błyskotek i pierścieni. Pociąg do pracy w stoczni wyróżniał go spośród lordów, którzy w większości stronili od harowania w pocie czoła.
- Książę Meorg. Książę Famir - Hius wstał na chwilę z tronu i pochylił się przed braćmi.
- Witaj lordzie Hius, wierny sługo mego ojca. Pozwól, że z szacunku dla twoich dokonań, to ja będę rozmawiał z tobą.
- Dziękuję książę.
- Zbliżają się czasy niepewne. Na Półwyspie kominy kuźni znów dymią, kowale kują miecze... - Meorg zaczął przemowę.
- Przejdźmy do rzeczy — przerwał mu lord Hius. - Wasza niespodziewana wizyta oderwała mnie od pracy. W stoczni kończę dwa okręty dla Króla. Czego oczekują książęta od wiernego sługi rodu?
- Proponujemy Dębowej Wyspie gwarancje wojskowe. W zamian za ochronę przed wszelkim niebezpieczeństwem wpuścisz na wyspę pięciuset zbrojnych z Północy i taką samą liczbę mieczy z Południa. W pobliżu wyspy zakotwiczy dziesięć okrętów moich i dziesięć mojego brata - Meorg wskazał na stojącego obok Famira.
- Przed kim chcecie mnie bronić? Wasz ojciec poskromił korsarzy. Mój ród pomagał mu w tym. Niebezpieczeństwo zachodnich mórz to legendy. Jeśli nie sposób ominąć wirów i sztormów ze wschodu na zachód, to nikt nie przekroczy tych wód z zachodu ku mojej wyspie — ocenił ryzyko lord Hius.
- Lordzie. Nie zapominaj o naszym bracie. Berg jest nieprzewidywalny w swych decyzjach. To, że dziś nie walczysz z nim, nie oznacza, że jutro nie będziesz musiał skrzyżować mieczy z czarnymi chorągwiami. Ilu masz ludzi? Stu? Stu dwudziestu? - spytał z przekąsem Meorg.
- To jakiś żart? Mam przyznać się do strachu przed księciem Bergiem? Dlaczego miałby napaść na moje ziemie? - pytał z grymasem na twarzy lord Hius.
- Nasz brat nie zna granic.
- W przenośni i sensie dosłownym — dorzucił Famir.
- W każdej chwili możesz spodziewać się ataku jego sług. Berg korzysta z przychylności naszego starszego brata. Czuje się bezkarny. Miękkie serce króla podsyca to szaleństwo. Co uczynisz, gdy na horyzoncie zobaczysz czarne chorągwie? - ostrzegł Meorg.
- Dębowa Wyspa przez stulecia była wolna od obcych wojsk. Mam splamić honor rodu i pozwolić na zamianę moich ziem w koszary obcych wojsk?
- Wojsk książęcych! Wojsk, które ochronią twoją wyspę przed naszym szalonym bratem. Nie stawiaj własnego honoru ponad przyszłość rodziny - Meorg starał się mówić przekonywająco.
- Tysiąc obcych zbrojnych na mojej wyspie i dwadzieścia okrętów zakotwiczonych w pobliżu wyspy... Jaką mam gwarancję, że nie zostanę strącony z tego tronu?
- Lordzie Hius. Twój ród od pokoleń służy wiernie Półwyspowi. Dlaczego mielibyśmy to popsuć? - spytał Meorg.
- Powiedzmy, że zgodzę się na to. Co dostanę w zamian? - spytał pewnym głosem Thog Hius. - Sporo ryzykuję.
- Chcemy zaoferować twoim dwóm najmłodszym synom zamki na naszych ziemiach - Meorg podał Hiusowi dwa opieczętowane dokumenty.
- Zielony Zamek i Lisia Nora...
- To dobre posiadłości lordzie Hius. Ziemia jest na nich żyzna. Zamki nie leżą daleko od wybrzeża, nie stracisz kontaktu z synami.
- Hiusowie żyjący na Półwyspie... Mój ojciec złapałby się za głowę — skomentował propozycję książąt, wyraźnie próbując przeciągnąć negocjacje.
- Twój ojciec miał dwóch synów, ty masz pięciu. Twoja wyspa nie jest zbyt duża...
- Dębowa Wyspa nie jest też mała.
- Za mała, aby pięciu następców tronu żyło na niej jednocześnie. Podzielisz wyspę na dzielnice jak nasz ojciec?
- Hiusowie nie muszą obawiać się bratobójczej wojny — odpowiedział z przekąsem lord wyspy.
- Lordzie Hius. Ochrona przed Bergiem i dwa zamki dla twojego rodu. Przynieśliśmy ci uczciwą ofertę - Meorg zdecydowanym tonem spróbował przycisnąć swojego rozmówcę.
Zapanowała dłuższa chwila absolutnej ciszy.
- Zgadzam się, ale mam warunki. Ród Hiusów od wieków wiernie służył waszej rodzinie, uczciwej rodzinie - Hius wstał z tronu i podszedł do wąskiego okna.
- Słuchamy cię lordzie — powiedział zadowolony z przebiegu negocjacji Meorg.
- Ród Hiusów nie wyda złamanego krama na waszych ludzi i okręty. Aprowizacja, medycy i tym podobne to wasza sprawa. Nie chcę na mojej wyspie byłych korsarzy, zbójców i najemników. Wojskiem z Północy ma dowodzić sir Leems, Południowcami sir Kaart. Obu znam jeszcze z młodości, wojowaliśmy razem dla waszego ojca. Nikt z garnizonu prócz nich nie przekroczy wrót mojego zamku z orężem. Wojska Hiusów pozostają w pełni pod moją komendą. Tyle na początek — przedstawił swoje warunki lord Hius.
- Zgoda — odpowiedział szybko Meorg i spojrzał na obserwującego negocjacje brata.
- Zgadzam się — zareagował Famir.
- Straż! - krzyknął lord Hius.
Do sali tronowej weszło dwóch włóczników.
- Wezwijcie pisarza! - wydał rozkaz lord Hius. - Podczaszego też, zaschło nam w gardłach od tych negocjacji.

PERRO

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy, użył 1063 słów i 5928 znaków, zaktualizował 14 cze 2016.

Dodaj komentarz