Przejechał przez zniszczoną drogę i ujrzał piękną rzekę "Jurgan", rzeka była duża i piękna, woda która wyglądała na najczyściejszą na calutkim świecie, i piękne ryby które płynęły z prądem. Zjechał z niżej i zauważył statek którym przepłynie, statek wyglądał bardziej jak wrak niż jak funkcjonalny transporter, drewno było przepróchniałe i śmierdzące a całe wyposażenie wyglądało prymitywnie. Rodgul zszedł z konia i stanął w kolejce pełnej ludzi, na przodzie stały matki z dziećmi a na końcu mężczyźni. Wokoło statku i rzeki rosły potężne dęby i buki a wszystko doświetlały piękne kwiaty na pagórku nieopodal, pogoda była dobra, nie lało ale też nie raziło po oczach.
- No następni!- krzyknął stary chłop który chyba był kapitanem.
- Nie pchać się kurza twarz ! Dla wszystkich miejsca starczy !
Miejsce kolejki przesunęło się o kilka następnych ludzi. Rodgul obserwował fale rzeki i piękne ryby które rozjaśniały wodę.
- No ruszcie się bo nigdy nie wypłyniemy !- wydarł się stary dziad który był kapitanem.
Rodgul chwycił klacz i wszedł na pokład, prawie się wywrócił gdy stanął na starą deskę która się rozpękła.
- No no wy tam! Uważajcie gdzie stajecie bo mi statek zrujnujecie !- krzyknął kapitan.
- Gdybyście kapitanie zainwestowali w ten statek gorsza to by się nie psuł- odrzekł Rodgul.
- Gdyby babka miała wąsy to by dziadkiem była!- zaśmiał się kapitan.
Wojownik zszedł pod pokład uwiązał klacz i wyszedł po starych schodach na pokład, rzeką i jej otoczenie były piękne niestety wrażenie psuł stary statek który się rozpadał.
- Nie opierajcie się tak o burtę bo zaraz wylecicie- powiedział kapitan.
- A wy nie pijcie tyle bo nie ustoicie na nogach.- odpowiedział złośliwie Rodgul.
Od kapitana było czuć gorzałkę, sam kapitan nawet nie próbował się kryć i pił na oczach pasażerów.
- Wybaczcie mi na chwilę rycerzy- rzekł kapitan- muszę doprowadzić te bachory do porządku !- Ej wy tam ! Nie biegajcie po pokładzie bo zaraz was nauczę pływać !
- Po co straszycie tak te dzieci? Nie lepiej powiedzieć to matką?- zapytał Rodgul.
- Te matki są gorsze od tych bachorów! Myślą że jak wejdą na pokład to są królowymi.
- Dobra kapitanie, lepiej powiedzcie za ile będziemy na drugim brzegu.
- Na drugi brzeg dotrzemy za jakiś kwadrans, a co wam tak śpieszno rycerzu?
- Nie jestem rycerzem tylko zabójcą na zlecenie a śpieszno mi do kowala Falkona po miecz nowy.- odpowiedział Rodgul.
- Aaa to co innego, miecz musi być najlepszy a ten co macie w pochwie to stary jakiś jak widzę.
- Jest niczego sobie ale zasłużył już na emeryturę- odrzekł wojownik
- Dobra rycerzu wy obserwujcie a ja idę uspokoić te bachory.- Ej wy tam szczeniaki bo was zaraz dam krakenowi na pożarcie !
Rodgul oparł się o maszt i obserwował piękną rzekę. Te fale są takie nieprzewidywalne- pomyślał- zupełnie tak jak człowiek, czasem jest spokojny i miły a potem agresywny i wredny, ehh gdyby świat był tak prosty jaki się wydaje. Rycerz usiadł i postanowił odpocząć od tej wędrówki, udałoby mu się gdyby nie dzieciaki goniące za kapitanem i wymachujące w niego drewnianymi mieczami. Rodgul wstał i zszedł pod pokład odwiązał karą klacz i wyszedł z nią wiedząc że za chwile dotrą do brzegu.
- Uwaga ludziska !- krzyczał kapitan- Dotarliśmy do brzegu pakujcie manaty i schodźcie !
Wojownik chwycił klacz i zszedł powoli po przejściu. Zszedł na ziemię podziękował kapitanowi i ruszył przed siebie w kierunku miasteczka "Jurgan". Przemierzał drogę w bardzo szybkim tempie, z daleka można było zobaczyć miasteczko, miasteczko z daleka wyglądało równie ładnie co rzeka, było duże i co najważniejsze dobrze rozplanowane, było dużo miejsca co sprzyjało kupcom i dzieciakom bawiącym się na podwórzu. Powoli docierał kamienna drogą do miasteczka, po obu stronach drogi zaczęły piętrzyć się domy i gospody a przed nim sklepy i pałace bogatszych mieszkańców. Z dala dało usłyszeć się pogawędki chłopów i ujadanie psa a zaraz koło drogi wydzierała się stara babka na swojego wnuka. Zwolnił konia i skręcił w lewą uliczkę prowadząca do warsztatu Falkona który był kilka kroków od karczmy. Warsztat falkona był pięknym i dużym budynkiem z marmurowymi wykończeniami a karczma na przeciw była zbudowana z zwykłego drewna bukowego i kamienia, dookoła budynków były drzewa i krzewy. Rodgul podjechał pod warsztat Falkona zsiadł z konia i zapukał do drzwi.
- Proszę wejść!- krzyknął głos z środka.
Rycerz otworzył drzwi i wszedł do warsztatu jego przyjaciela Falkona.
Warsztat był duży, na ścianach wisiały miecze a na środku stał stół z krzesłami i narzędziami do obróbki metalu i srebra.
- Rodgul! Dawno cię nie widziałem, witaj druhu!- krzyknął wesoło Falkon.
- Cześć Falkon co tam u ciebie ?- odpowiedział Rodgul.
- U mnie po staremu, opowiadaj lepiej co u ciebie.
- U mnie też jedyne co się zmieniło to buty które kupiłem zeszłej zimy.
- Haha, dobra wiem po co tutaj jesteś, gdy tylko dostałem od ciebie list zabrałem się do roboty i mam dla ciebie ten miecz.- powiedział Falkon.
Falkon pokazał piękny i długi miecz z pozłacaną i wysadzaną diamentami rękojeścią.
- Miecz z czystego srebra z pozłacaną rękojeścią, podoba ci się?- zapytał Falkon
- Znowu pokazałeś mi że twoje miecze są najlepsze, powiedz mi lepiej ile to będzie kosztowało.
- Siadaj Rodgul, jak wiesz przyjaźnimy się od kilku lat i też jak dobrze wiesz zawsze interesowało mnie jak stałeś się tak zwinny i silny, dlatego oddam ci ten miecz za darmo jak opowiesz mi jak to się stało.
- Falkon, mówiłem ci już wiele razy że jest to dla mnie bolesna historia, nie opowiem jej nikomu.- odpowiedział Rodgul.
- Jestem twoim najlepszym przyjacielem uratowałem cię od śmierci na placu króla!- zezłościł się Falkon- Ty dalej mi nie ufasz?
- To nie zmienia faktu że ta historia jest już dawno zamknięta!
- Rodgul to ja ci pomogłem wtedy na placu, to ja ci dałem pieniądze i nocleg na start, to ja ci dałem miecz który do dzisiaj nosisz.
- Ehh dobrze niech ci będzie, opowiem ci jak to wszystko było ale zostaje to tylko między nami!
- Masz moje słowo druhu.- odpowiedział wesołym tonem Falkon.
- Gdy się urodziłem zostałem porzucony przez rodziców, przynajmniej tak mówił Senior, odnalazł mnie jakiś chłop, który oddał mnie wtedy Seniorowi, który prowadził „szkołę i żłobek”, a tak naprawdę było to laboratorium, od małego jedliśmy dziwne potrawy i piliśmy śmierdzące eliksiry, wtedy mówili nam, że to dla naszego dobra dopiero potem zrozumiałem o co chodzi. Gdy zacząłem dorastać miałem więcej lekcji walki niż moi rówieśnicy, miałem też więcej eliksirów i inne zioła niż oni, uczyłem się dwa razy. Więcej niż oni, byłem silniejszy i zwinniejszy od starszych kolegów, a moi rówieśnicy nawet nie mieli szans, zacząłem być wyśmiewany, że jestem pupilem Seniora i mnie odrzucili, pewnego razu udało mi się usłyszeć rozmowę, że wszyscy zostaną zabici, bo Senior czyli dyrektor laboratorium porzuca badania, wtedy zrozumiałem co nas czeka, próbowałem namówić innych, ale oni mnie nie słuchali i się śmiali, więc wziąłem miecz i postanowiłem po cichu uciec,
- Co było dalej? Mów Rodgul- powiedział Falkon.
- Nie przerywaj mi.
Tak jak mówiłem postanowiłem po cichu uciec ale się nie udało, gdy wychodziłem inni zobaczyli co robię i postanowili mnie zatrzymać, wtedy zaczęła się sieczka próbowałem nie walczyć ale zaatakowali mnie więc zabiłem wszystkich, rozwścieczony parłem dalej po drodze zabijając wszystkich których napotkałem, zszedłem do gabinetu Seniora chcąc ukarać go za eksperymenty na nas ale jego już nie było, uciekł tak jak reszta żywych. Wtedy uciekłem z laboratorium i zacząłem wędrówkę jako przybłęda, przybrałem imię Rodgul i zacząłem zajmować się mordowaniem na zlecenie.
- Niesamowita historia, Rodgul miecz jest twój ale mam jeszcze jedną prośbę. Otóż kilka dni temu pewien człowiek pożyczył u mnie gotówkę i do dziś jej nie zwrócił, zamiast mi ją zwrócić baluje w karczmie na przeciwko mógłbyś przesłać mu moją wiadomość?
- Jasne że tak Falkon, dla przyjaciół robi się wszystko.
Rodgul po informacji Falkona wyszedł i skierował się ścieżką do karczmy, karczma wyglądała staro i brzydko a w środku panował hałas. Wojownik wszedł do karczmy, i zobaczył zbiorowisko ludzi wkoło jednego mężczyzny który pił piwo i zabawiał gadką panienki.
- Ty jesteś pożyczkodawcą pieniędzy do Falkona kmiocie?- zapytał Rodgul.
- Tak a co nie podoba ci się coś?- odpowiedział dłużnik.
- Mam od niego wiadomość, i muszę ci ją przekazać.
Rodgul uderzył pięścią pożyczkodawce i przerzucił na ziemię, wyciągnął miecz i wygrawerował znak "x" na jego plecach.
Wyszedł z karczmy wsiadł na konia i udał się dalej...
Materiał zarchiwizowany.
Dodaj komentarz