Legenda Dwóch Światów Początek Rozdział 1

Przeznaczenie

Hej mam na imię Malinka, wiem trochę nie typowo. Mam 16 lat i niby jestem zwyczajną dziewczyną ale nie do końca. Większość z was pewnie mnie już zna ale lepiej będzie gdy zacznę od początku. A oto moja historia:

Gdy miałam 9 lat wyjechałam z rodzicami na wakacje w góry. Wtedy nie wiedziałam co mnie czeka i bardzo tego żałuje. Miałam czarne włosy w sumie bardziej granatowe ale mniejsza z tym, miałam je wtedy związane w dwa małe kucyki. Oczka miałam niebieskie, a rumieńce na mojej pulchnej buźce miały wtedy lekki malinowy kolor. Praktycznie zawsze gdy byłam mała miałam twarzyczkę w malinowym kolorze, dlatego tak rodzice mnie nazwali. A więc wtedy miałam na sobie czarne jeansy i fioletową bluzkę z kotkiem, a na nogach małe słodkie różowe buciki. Właśnie dotarłam z rodzicami na miejsce, była to Szklarska Poręba. Jako dziecko uwielbiałam tam jeździć z rodzicami bo tylko wtedy mieli dla mnie dużo czasu. Normalnie w ogóle mnie nie zauważali, dlatego nigdy nie mogę się doczekać następnych wakacji ale tym razem było zupełnie inaczej.

- Malinko, weź swoje rzeczy i idź za tatą do pokoju, bo ja muszę załatwić parę spraw.- Powiedziała moja mama do mnie z grymasem na twarzy i z obojętnością odchodząc ode mnie z telefonem w ręce.

-Dobrze mamo.- Odpowiedziałam szybko podążając za tatą ze smutkiem na twarzy.

Wtedy nie rozumiałam co może być ważniejsze od wspólnych chwil spędzonych na wakacjach ale wtedy nie interesowałam się czemu nie chcą ze mną się bawić, po prostu mnie to nie obchodziło tym razem bo byłam strasznie zła i smutna. Niestety później było jeszcze gorzej. Gdy doszłam do pokoju zastałam tam moją opiekunką Nin. Pokój był mały i oczywiście różowy jak co roku. Na ścianie było pełno namalowanych kwiatków, a w kącie fioletowo-białe łóżko i obok niego mała szafka gdzie miałam powkładać moje zabawki. A moja opiekunka ma na imię Lili i jest wysoką, szczupłą i ładną kobietą, która mnie rozumiała ale nic mi nie zastąpi rodziców. Jest bardzo fajna ale wtedy chciałam tylko rodziców i byłam niegrzeczna jak nigdy dotąd. Zazwyczaj byłam grzeczna ale teraz to moi rodzice przegięli.

-Posłuchaj, twoi rodzice kazali mi się tobą zająć, ponieważ są bardzo zajęci. Więc co chcesz robić?- Powiedziała uśmiechnięta wyciągając moje zabawki z plecaka.

- Chce mamę i tatę!- Szybko wykrzyknęłam i uciekłam.

Biegłam długo ścieżkami w lesie. którymi kiedyś chodziłam na spacerami z rodzicami. Były to spokojne, proste i płaskie ścieżki. Drzewa wokół wyglądały pięknie, te zielone korony drzew, przez które co jakiś czas promyk słońca przechodziły przez liście próbując się dostać do środka. Biegłam tak długo że straciłam poczucie czasu więc postanowiłam się zatrzymać. Ale gdy się zatrzymałam nie mogłam poznać terenu. Nie mogłam poznać ścieżek, którymi tu przybiegłam i w ogóle z której strony, zupełnie straciłam orientacje z terenie.

- Halo!.. Czy ktoś mnie słyszy?- Wykrzyknęłam i czekałam na odpowiedz, lecz na próżno.

Postanowiłam więc iść powoli próbując rozpoznać ścieżki. Szłam tak przez dłuższy czas, niestety nie mogłam sobie przypomnieć ścieżki. Szłam już tak długo że zaczęło się robić ciemno, pomarańczowo-żółto-fioletowe odcienie, które rozpraszały się na lekko już pociemniałym niebieskim niebie przypomniały mi zachody słońca gdy siedziałam na ławce z rodzicami i podziwiałam piękne rozpraszające się kolory po niebie. Zaczęłam się już trochę obawiać że nie dojdę na czas do domu i rodzice będą się martwić jeżeli w ogóle zobaczą że zniknęłam. Rozmyślając szłam dalej gdy nagle się ocknęłam, walnęłam głową w ścianę. W ścianę, a raczej w wielką skałę. Spojrzałam w góry i postanowiłam się wspiąć i zobaczyć drogę powrotną. Zaczęłam się wspinać po skałach, to mi przypomniało jak z rodzicami wspinałam się po ścianie wspinaczkowej ale teraz mogę tylko o tym pomarzyć. Wspinałam się i wspinałam się, podczas mojej wspinaczki poczułam jak wiatr szumi i wieje mi po twarzy, po kosmykach czarnych włosów upiętych dziś rano w dwa małe kucyki. Nagle kolorowe niebo pociemniało, zapadła noc. Widziałam ledwo drogę, którą podążałam ale wkrótce potem zapadła ciemność. Już nic nie widziałam więc postanowiłam się zatrzymać na jakimś płaskim terenie po skalistym dachem. Nagle zagrzmiało, widziałam jak błyskawice rozpraszały się po ciemnym granatowym niebie oświetlając stromom skalistą ścianę, przy której postanowiłam się zatrzymać. Wkrótce rozpadało się na dobre. Byłam przerażona, nie wiem czemu ale strasznie się bałam burzy szczególnie teraz. Modliłam się o to żeby przeżyć do rana, a potem się zobaczy. Tak rozmyślając i żałując że w ogóle uciekłam w końcu zasnęłam.

Obudził mnie lekki powiew świeżego, lekkiego wiatru. Powoli otworzyłam oczy i przypomniałam sobie co się stało poprzedniego dnia. Bez wahania ruszyłam dalej na wspinaczkę. Minęło parę godzin i w końcu dotarłam na szczyt. Ze szczytu widziałam rysy budynków a także ten, w którym się zatrzymałam z rodzicami rozpościerający się na horyzoncie. Po dłuższej chwili już wiedziałam którędy iść więc zaczęłam się powoli zbierać. Gdy nagle usłyszałam cichy szept, nie rozumiałam słów ale poszłam za tajemniczymi głosami jak zahipnotyzowana. Nie widziałam co się ze mną dzieje, nie chciałam tam iść ale moje nogi mnie nie słuchały.

Kiedy przyjdzie koniec nasz,  
Ciemność opanuje świat,  
Lecz przeznaczenie masz,  
I uratujesz nas.

Za cichym głosem weszłam do ciemnej zimnej jaskini. Czułam dreszcz przechodzący moje ciało. Byłam przestraszona, a jednak podążałam za cichym szeptem. Głos stawał się co raz głośniejszy aż w końcu ciasny tunel zaczął się powiększać. Po kilku chwilach zobaczyłam wielką grotę i most ozdobiony małymi kryształkami prowadzący do podziemnego miasta. Na moście stały dziwne postacie. Były one małe, były we wszystkich barwach tęczy. Większość z nich była w kropki, paski i w najróżniejsze wzory, a nawet bez wzorów po prostu gładkie. Miały one małe czarne oczka, długie cienkie czułka i niektóre potrafiły latać. A za nimi rozpościerało się miasto pod skalistym diamentowym suficie, a w centrum wielki wodospad rozlewający się na wszystkie strony. U pod nurza wodospadu znajdowało się dziwne koło zwane kręgiem wiedzy. Bez słowa podeszłam do mostu, jedna mała istota pokazała mi że mam iść właśnie do tego kręgu wiedzy. Nie wierzyłam we wszystko co widziałam i słyszałam, a mimo to nie zawróciłam i weszłam do kręgu. Gdy weszłam ujrzałam że ze środka rozpościera się ostry blask płomienia, który ograniczył mi widoczność ale po dłuższej chwili już nic nie widziałam. Starałam się ujrzeć kogokolwiek i cokolwiek ale na próżno. Po dłuższym czasie szepty ucichły, a blask słabł lecz nadal ograniczał mi widoczność ale nie świecił mi już tak mocno po oczach. Widziałam tylko dziwne malowidła wokół mnie. Nie wiedziałam co oznaczały i dziwiłam się że wcześniej ich nie widziałam.

-Halo?.. Czy mnie słyszycie małe stworki?- Zawołałam i czekałam na odpowiedź. Niestety nadal była ogłuszająca cisza, słyszałam tylko jak wodospad uderza o kamienie i szumi podążając w głąb groty.

-Halo?.. Czy ktoś tam jest?- Spróbowałam ponownie ale znowu nic. Postanowiłam wsłuchać się w szum wodospadu, który płynął tuż przede mną. Gdy tak stałam w bez ruchu usłyszałam cichy szept ponownie, który się do mnie zbliżał.

-Cześć, mam na imię Sabi. Nie bój się nas, to raczej my ciebie..- Odpowiedziała istota zbliżając się do mnie lecz nadal jej nie widziałam tylko lekkie rysy.

Oprócz tego słyszałam ciche szepty wokół mnie. Starałam się wyłapać słowa, które do mnie prowadziły małe istoty.

Czy ty jesteś tego godna,  
Pokaże czas,  
Płynący szybko i bezustannie.

Mała istota zbliżająca się do mnie znowu zaczęła mówić.

-Świat pogrąża się w ciemności i tylko ty możesz go uratować.- Ciągnęła ta postać dalej gdy nagle ją ujrzałam. Była ona niesamowita, była ona inna od pozostałych trochę większa, czerwona i wyglądała na potężniejszą. Zobaczyła mój zachwyt i zaczęła do mnie mówić cichym głosem.-Opowiem ci coś, to było naprawdę dawno, dawno temu... Od paru set milionów lat jesteśmy opiekunami ludzi, a przede wszystkim równowagi w świecie. Co 1000 lat jest wybierane 7 osób, którzy są obdarzani niezwykłymi darami i wspólnie ratują świat od ciemnych mocy. Lecz niestety od kilku pokoleń więź między nami Slofami, a ludźmi została przerwana przez  złą wiedźmę Mon. Chciała ona władzy absolutnej i ukradła nam wszystkie moce oprócz jednej wyjątkowej, którą ty otrzymasz. To ty jesteś osobą, która przywróci światu równowagę ale ostrzegam ciebie zapłacisz za to najgorszą karą. Niestety każdy musi się poświęcić, a to jest twój obowiązek.

Nagle wszystkie 7 symboli narysowanych na podłodze zaczęły świecić. Nie wiedziałam co się dzieje.
Jesteś moją opiekunką,  
I tobie daje moc,  
Uratujesz nas,  
I wojnę zakończysz wnet.
Lecz najpierw musisz zdać,  
7 testów tych,  
By osiągnąć coś,  
O czym marzy każdy z nich.

Nie wiedziałam co robić lecz byłam spokojna i próbowałam zobaczyć co się stanie. Nagle jeden z siedmiu symboli zaświecił mocniej od pozostałych. Szepty ucichły, rozejrzałam się oślepiający blask, który ograniczał mi widoczność nagle osłabł i widziałam już wszystko wokół. Małe Slofty patrzyły na mnie, a Sabi wskazała mi pierwszy symbol. Powoli do niego podeszłam wyciągając prawą rękę, lekko go dotknęłam opuszkami palców i poczułam dziwne, lekkie mrowienie. W tej samej chwili symbol zaświecił jeszcze mocniej, a na prawej ręce poczułam lekkie ukucie. Nagle upadłam, czułam ogromny ból na prawym nadgarstku aż zginałam się z bólu. Nie mogłam wytrzymać tego bólu, wszystkie małe Slofty patrzyły się na mnie. Gdy nagle Sabi pod nosem wymówiła klika słów., , Signatum te Fatum tuum imple"(Naznaczona jesteś ty Przeznaczenie spełnij swe) i ból nagle ustał. Szybko wstałam z ziemi i spojrzałam na prawy nadgarstek. Ku zdziwieniu ten wielki krąg, na którym własnie stałam. Mały symbol ten, który właśnie świecił tuż przede mną.

-Czas już na ciebie. Pora by zacząć szkolenie. Jest to 7 etapów, nazywamy je Czakrami. Pierwsza to jest Czakra Ziemi, potem Wody, Ognia, Powietrza, Dźwięku, Światła i najważniejsza Czakra Myśli. Oprócz tego musisz opanować 4 żywioły i techniki walki Kung Fu, przynajmniej podstawy.

-Jakie szkolenie? Ja nie chce, ja nie umiem.-zaczęłam niepewnie szukać wyjaśnień ale nie miałam pomysłu. Bez wahania szybko skierowałam się ku wyjściu. Lecz Sabi mnie zatrzymała.

-Nie możesz odejść, to jest twoje przeznaczenie-Powiedziała spuszczając głowę w dół.

Natychmiast smutno mi się zrobiło na ten widok ale to nie mogę być ja. Ja po prostu nie umiem. Pożegnałam się szybko i lekko kłaniając się ku stworka skierowałam się w stronę wyjścia. Po dłuższym czasie zaczęłam biec. W końcu wyszłam z tunelu, spojrzałam na niebo. Był środek dnia, postanowiłam już wracać do domu. Za nim to zrobiłam obejrzałam się do tyłu, zakręciła mi się łezka w oku ze smutku. W tej samej chwili napięcie odwróciłam się i pobiegłam w stronę ośrodka gdzie się wraz z rodzicami zatrzymałam. Byłam co raz bliżej gdy nagle straciłam równowagę potykając się o korzeń wyrastający z ziemi i upadłam na ziemie tym samym uderzając głową o wystający kamień. Upadłam na zimną, wilgotną ziemie pokrytą wyschniętymi już liśćmi, wszystko mnie bolało i nie mogłam się ruszyć. Nagle znienacka podeszła do mnie osoba. Niestety nie mogłam dostrzec kto to jest, bo widziałam tylko rozmazaną sylwetkę tajemniczej osoby pochylającej się nade mną. W tej samej chwili słyszałam swój niepokojący oddech, próbowałam się uspokoić ale na próżno. Tajemnicza postać zbliżyła się do mnie jeszcze bliżej. Próbowałam po raz kolejny dostrzec kim ta osoba jest ale na próżno. W tej samej chwili ból głowy narastał, a widok mi się jeszcze bardziej rozmazywał. Nie mogłam wytrzymać więc postanowiłam zamknąć oczy...

xxNieznajoma

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2384 słów i 12594 znaków, zaktualizowała 21 kwi 2016.

2 komentarze

 
  • Użytkownik yorek

    Dobre czekam na następne (・∀・)

    19 kwi 2016

  • Użytkownik Miszczu…

    Dużo błędów, ale fabuła bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że dożyję kontynuacji  :-)

    18 kwi 2016