Annabelle #3

Annabelle #3- To... - zaczyna rozmowę Lucas – Masz jakieś hobby?

Uwielbiam patrzeć, liczyć, myśleć. Tego nie mówię. (Nie pamiętam jak się mówi.)

Lekceważę jego pytanie i wzrokiem wędruję poza szybę samochodu. Widzę pełno ruszających się postaci. Dzieci bawią się i cieszą życiem, kobiety wieszają pranie, mężczyźni wracają z wojska do domu. Do rodziny. Moim zdaniem Lucas specjalnie wybrał drogę przez wioskę i specjalnie jedzie tak wolno. Żebym mogła widzieć łzy szczęścia tych ludzi. Żebym mogła pożegnać się z tym miejscem.

- Umiesz mówić? - pyta znowu. Odwraca głowę zza kierownicy w moją stronę. Chcę powiedzieć, żeby nie zwracał na mnie uwagi, żeby patrzył na drogę, ale nie umiem. Wpatruję się tylko z zaciekawieniem w jego oczy. Tonę w nich.

Speszony odwraca wzrok.

Powoli zaczynam rozumieć, że żyję.

- Umiem – jestem zaskoczona tym co właśnie zrobiłam. Moje usta same się otworzyły, a słowa same z nich wyleciały. Jak ptak. Piękny ptak. Mój szept był na tyle cichy, że boję się że sobie to wymyśliłam. Jednak mój kierowca go usłyszał. Czuję to.

Powoli dociera do mnie, że pierwszy raz się odezwałam. Między mną, a Lucasem tworzy się dziwna więź. (Ufam mu.)

.

Po godzinnym zwiedzaniu wioski samochód się zatrzymuje. Przez okno widzę budynek w kształcie zamku. Jest ogromny. Ma kolor spalonego drewna ale wydaję się być ceglany. Na szczycie ma tysiące malutkich wieżyczek. W każdej z nich jest okrągłe okienko. Z każdej strony otacza go pełno roślinności. Kwiaty w każdych kolorach tęczy, drzewa wydają się bardzo stare ale to nie znaczy, że są brzydkie. Są piękne. Jak wszystko tutaj.

Moje myśli powędrowały tak daleko, że nawet nie zauważyłam, kiedy Lucas otworzył mi drzwi abym wysiadła. Czuję, że moja twarz jest cała czerwona.

Pospiesznie wysiadam z auta i biegnę. Biegnę jak najszybciej w stronę zamku. Chcę nacieszyć oczy tym pięknym widokiem. Moje nogi unoszą mnie na wietrze. Pozwalam moim włosom latać we wszystkie strony. Czuję na twarzy chłodne powietrze.

Ja żyję.

Staję zdyszana przed potężnymi drzwiami do zamku. Podziwiam ich potęgę. Mają piękny kolor, który trudno opisać. Jest na nich pełno wyrytych znaków. Każdy przedstawia coś innego. Inny dar.

- To moce każdego mieszkańca tego zamku. Twoja też tu jest – pokazuje palcem malutkie kółeczko w którym znajduje się coś na kształt płatka śniegu. Dotykam go palcami nie wierząc w to co właśnie widzę.

Odchodzę kilka kroków do tyłu i staram się liczyć wszystkie kółeczka. Zaczynam od samej góry ale już na początku się gubię. Są ich setki. Każde inne. Lucas otwiera drzwi i pozwala mi wejść pierwszej.

Malutkimi krokami wchodzę do wielkiej sali. Jest w niej pełno ludzi. Tysiące par oczu odwraca się w moją stronę. Kręci mi się w głowie od natłoku myśli ale nie umiem ich powstrzymać.

W rogu po prawej stronie są ogromne szklane schody prowadzące pewnie do pokoi. Na każdym centymetrze ściany coś się znajduje. Obrazy, drzwi, stoliki z kwiatami. Nie ma nigdzie okien więc jest pełno świec, lamp, żyrandoli.

Tłumię okrzyk zdziwienia na widok tych wszystkich ludzi, którzy się do mnie uśmiechają. Zastanawiam się jak głupio wyglądam.

Gdy kończę oględziny tłum mieszkańców pochodzi do mnie i wszyscy zaczynają mi gratulować, ściskają mnie. Zachowują się tak jakby mnie znali. Jest mi duszno i nie mogę oddychać. Nie umiem zatamować potoku wody lejącej mi się z oczu. Czuję się akceptowana.

- Dajcie jej już spokój! - krzyczy Lucas w mojej obronie. Nagle cały tłum się rozstępuje i nareszcie mogę oddychać. Na mojej twarzy jest szeroki uśmiech.

To wszystko dzieje się tak szybko. Za szybko.

- Witaj w domu siostro – mówi Lucas i ściera z mojego policzka łzy.

*to co w nawiasach powinno być przekreślone ale lol24 nie posiada tej funkcji*

BreakTheRules

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 700 słów i 3948 znaków, zaktualizowała 2 lut 2016.

Dodaj komentarz