Zemsta dominy

Zemsta dominyZdrada. To słowo ma dla mnie wiele odcieni. Zbyt wiele. A przecież każdemu może się to zdarzyć. Szczególnie facetowi, prawda? Chwila zapomnienia z kimś nic nieznaczącym. Czy to ma jakikolwiek związek z uczuciami? Ależ skąd! Mężczyzna dobrze o tym wie. Szybki niezobowiązujący seks, odprężenie, fascynacja przygodą. A jutro? Jutro powrót do rutyny, szarzyzny, do żony. Ale fakty są takie, że po tak miłym epizodzie wszystko przyozdabia się barwami tęczy i chcę się człowiekowi żyć! Nawet stosunek z żoną nabiera kolorytu, odmiany, posmaku odkrywania na nowo czegoś zapomnianego. Przynajmniej ze mną tak było. Gdy zdradziłem po raz pierwszy Monikę w naszej sypialni znów zatrzęsła się ziemia. A przecież byliśmy już cztery lata po ślubie, a wcześniej znaliśmy się jeszcze trzy. Mimo to znów jej brązowe oczy iskrzyły się, jak na początku naszej znajomości, ponownie jej ciało ociekało seksapilem, a w łóżku oboje rozgrzewaliśmy się do czerwoności! No cóż, szczerze trzeba przyznać, że po zdradzie bardziej się starałem. Nie wiem, może sprawiły to wyrzuty sumienia? Jakbym podświadomie się przyznawał i zarazem tłumaczył; "Tak kochanie zdradziłem cię, ale spójrz pragnę ci to wynagrodzić, najlepiej jak umiem!” Nigdy jednak jej tego nie powiedziałem. Nie musiałem. Zrobili to za mnie życzliwi.
Przez dwa lata żyłem w seksualnym raju. Gdy tylko temperatura w naszym związku opadała, podrywałem kogoś na jedną noc i znów zatracaliśmy się w obłędnej szalonej zmysłowości! Nie wiem ile było tych podnoszących temperaturę związku skoków w bok. Chyba jednak za dużo, gdyż straciłem czujność. Do dziś nie wiem jak to się stało. Czy ktoś mnie zobaczył i doniósł Monice, czy ona sama mnie gdzieś zauważyła. A może połapała się w moich kłamstwach? Nie wiem. To wszystko stało się tak szybko. Dość, że któregoś dnia na moje codzienne; "Dzień dobry kochanie”, usłyszałem głuche:
- Ty skurwysynu! Zdradzasz mnie! - Każdy kto usłyszał podobne zdanie wie, że tłumaczy się ono na: "Witaj w piekle potępieńcze!”
Dalszy dialog przebiegał niezwykle rzeczowo i merytorycznie:
- Ależ kochanie…
Usłyszałem trzask i zapłonął mój lewy policzek…
- Monika…
Tym razem prawy policzek…
- Kochanie…
Policzek…
- Posłuchaj…
Policzek…
- Przecież…
Policzek…
Stwierdziłem, że moje argumenty się wyczerpały, więc zamilkłem. Na moje nieszczęście Monika miała jeszcze trochę to powiedzenia. Wysłuchałem wszystkiego cierpliwie, choć muszę przyznać, iż od jej argumentacji dosłownie płonęła mi twarz!
I tak to się zaczęło. Może komuś wydać się to dziwne, ale kochałem tą kobietę i nie chciałem niszczyć naszego związku. Podjąłem się więc ratowania go za wszelką cenę. Błagałem ją, by ode mnie nie odchodziła! Przysięgałem, że to zdarzyło się tylko raz, co nie było zgodne z prawdą. Zaklinałem się, że ta kobieta nic dla mnie nie znaczyła, co było zgodne z prawdą i obiecywałem poprawę, której to obietnicy w żaden sposób nie dało się sprawdzić w kategorii prawda/fałsz. Tak oto lawirując pomiędzy dogmatem a blagą udało mi się Monikę przy sobie zatrzymać. Ale następny rok to był koszmar! Brak porozumienia, częste kłótnie, podejrzenia i na każdym kroku okazywane lekceważenie względem mnie. Coraz bardziej oddalaliśmy się od siebie, a ja nie umiałem tego zmienić. Wprawdzie po sześciu miesiącach na nowo podjęliśmy współżycie, ale kochaliśmy się bardzo rutynowo i sporadycznie. Ja nie miałem zamiaru znów podpaść, skończyłem więc z przygodami, a chcąc rozładować nagromadzone napięcie poszedłem za radą Terminatora i często rozmawiałem ze swoją ręką, bardzo często!
W takich oto nastrojach dotarliśmy do siódmej rocznicy naszego ślubu. Już na miesiąc przed rocznicą Monika oznajmiła sucho, że nie życzy sobie żadnych obchodów tej porażki jaka miała siedem lat temu. Próbowałem z nią rozmawiać, wyperswadować jej to. Ale ona na ten temat nie chciała się ze mną nawet kłócić. Była niczym głaz. W końcu i mnie ogarnęła obojętność. Nie to nie, trudno. Może pójdę w ten dzień z kumplami na piwo. Nie wiem, coś wymyślę. Tego dnia jednak miałem bardzo się zdziwić, a przede wszystkim dostać okrutną lekcję.
Zaraz po wyjściu z pracy zadzwoniła do mnie Monika.
- Cześć kochanie – jej miły głos tak mnie zaskoczył, że nie odpowiedziałem. Po prostu mnie zamurowało. Nie zwracała się do mnie w ten sposób prawie od roku. – Wiesz Romku, myślę że czas zacząć naprawiać to co się zepsuło między nami. Nasza rocznica to dobry dzień na rozpoczęcie czegoś nowego. Nie wiem co zamierzasz, ale jeśli masz ochotę to przyjedź od razu do domu. Czeka cię mała niespodzianka. Przyjedziesz?
- Oczywiście! Ale cholera, nic dla ciebie nie mam. Jestem zupełnie nieprzygotowany. Myślałem, że nie chcesz obchodzić naszego święta.
- Bo nie chciałam. Przemyślałam to jednak. Zresztą nieważne, nieważne to co było, nieważne prezenty, najważniejsze byśmy dzisiaj byli razem.
- Zaraz będę w domu!
Szybka wizyta po drodze w kwiaciarni i przed upływem trzydziestu minut, parkowałem już samochód na podwórku naszego domu za miastem. Po chwili klęczałem zapłakany przed równie wzruszoną Moniką, z bukietem kwiatów. Długo tak wtulaliśmy się w siebie płacząc i przepraszając za to co było. W końcu przeszliśmy do salonu. Na stole stała już butelka wina i przygotowane przez Monikę wegetariańskie potrawy. Bardzo mnie to ucieszyło. Moja żona nie była wegetarianką, ale jeżeli już jedliśmy coś przed seksem to była to właśnie kuchnia wegetariańska, w której była mistrzynią. Przystąpiliśmy do konsumpcji. Śmiałem się z Moniką jak za starych, dobrych czasów, popijając winem lekkostrawne dania, które zaostrzały mój apetyt na moją żonę.
- Chyba przejdziemy do dania głównego, co? – zmysłowy ton zadanego pytania sprawił, że poczułem nieodpartą falę narastającego pożądania.
- Z miłą chęcią.  
Dopiero co wyraziłem zgodę, a już czułem zapach ciała Moniki wokół siebie. Jej gorące usta wpijały się w moje z zachłannością wygłodniałej kocicy. Czułem na sobie jej piersi, one bezpardonowo atakowały mój tors! Jej lewa ręka zapuściła się w gąszcz mej fryzury, a drugą poczułem w swych spodniach! Mój kutas mężniał w jej dłoni niczym sfinks! Usłyszałem jak mruczy! Mój Boże! Jak ja pragnę tej kobiety!
Po chwili jednak oderwała się ode mnie.
- Dziś jest szczególny dzień – mówiła, trzymając mnie na wyciągnięcie ręki. - Spróbujemy więc czegoś nowego. Czegoś, czego nie próbowaliśmy nigdy.
- Co to ma być?
- Niespodzianka. Ale muszę cię przygotować. Będziesz mi posłuszny?
- O tak! – zgodziłem się bez zastrzeżeń.
- Dobrze więc, rozbierz się.
Gdy spełniłem jej prośbę poprowadziła mnie nagiego do naszej sypialni. Tam usadowiła na starym, ciężkim fotelu i przywiązała mocno do niego. Rzeczywiście takich zabaw jeszcze nie próbowaliśmy.
- Szykuje się ciekawy wieczór – zauważyłem, coraz bardziej podniecony.
- Zobaczysz, spodoba ci się.
- Już mi się podoba – odparłem, ruchem głowy wskazując naprężonego kutasa.
- Cieszę się. Teraz pójdę się przebrać, a ty tu czekaj cierpliwie na mnie.
Gdy Monika zniknęła za drzwiami stwierdziłem, że fotel ustawiony naprzeciw naszego wielkiego łóżka ma idealną pozycję. Będę widział wszystko co się dzieję na łóżku. W wyobraźni już odgadywałem pierwszą zabawę; Monika masturbuje się na moich oczach, co jednocześnie mnie podnieca i zadaje słodką torturę, gdyż nie będę mógł do niej podejść i jej dotknąć, ba mocne więzy nie pozwolą mi nawet na to, by samemu sobie ulżyć.
- Tęskniłeś? – w drzwiach stała Monika. Miała na sobie czerwoną, lateksową bieliznę, ściśle opinającą zmysłowe kształty Moniki. Proste, kruczoczarne włosy luźno opadały na ramiona nadając jej twarzy mrocznego wyrazu, którego nigdy dotąd u niej nie zauważyłem. Całości dopełniały czerwone kozaczki na wysokim obcasie, sięgające za kolano i bicz w prawej dłoni.
- Bogini! – wyszeptałem obserwując nowe wcielenie mojej żony, bardzo podniecające wcielenie, a zarazem chyba po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że odczuwam przy Monice lęk. W następnej chwili poczułem przeszywający ból lewej stopy! Obcas jej seksownego bucika wwiercał się bezkarnie w moją stopę!
- Pytałam się o coś… - cicho przypomniała mi po chwili takiej tortury, tak cicho, iż ledwo co ją usłyszałem, poprzez własny krzyk.
- Tak! Tęskniłem! – mimo mej odpowiedzi ból się nasilał!
- Proszę Pani… - usłyszałem szeptaną podpowiedź.
- Proszę Pani!
- Pełnym zdaniem proszę…
- Tak! Tęskniłem! Proszę Pani! – natężenie bólu ustało. Odczuwałem jedynie rytmiczne pulsowanie.
- Boże! Monika, nie wiem, czy chcę się w coś takiego bawić. To bolałooooo!!! – pociemniało mi w oczach! Od mego krocza poprzez me ciało płynął ogień! Miałem wrażenie, że cała moja istota znalazła się w jakimś bezlitosnym imadle, a nie tylko moje jądra, które ściskała w sumie bardzo delikatna dłoń Moniki. Krzyczałem jeszcze chwilę, póki nie poczułem w ustach skórzanego bicza. Instynktownie zacisnąłem na nim zęby. Wtedy jakby zza ściany usłyszałem słodki głos Moniki, trochę zagłuszany mym rzężeniem.
- Dobrze zaciśnij ząbki psie! – czułem jej oddech na swej twarzy, - bo nie będę cię przekrzywiać. Jeżeli pytam, ty odpowiadasz w przeciwnym wypadku milczysz. Czy to jest zrozumiałe? – kiwałem pośpiesznie głową jęcząc przy tym, niczym raniony zwierz, by dać do zrozumienia, że wszystko doskonale rozumiem.
- Świetnie! – Monika powoli usiadła naprzeciw mnie na łóżku, zabierając ze sobą jakąś część intensywnego bólu. Spuściłem głowę i ciężko oddychałem, starając się uspokoić. Byłem cały mokry, a moje podbrzusze było właśnie przepuszczane przez maszynkę do mięsa. Kiedy uznałem, że stać mnie na to szarpnąłem się w fotelu z dzikim warknięciem. Nic z tego jednak, byłem zbyt mocno przywiązany. Jedyne co osiągnąłem to rozbawienie Moniki.
- Ależ ty jesteś zabawny! Wybaczam ci tę niesubordynację, bo jesteś pieskiem, który jeszcze nie pojął do końca swej sytuacji. – Na te słowa wściekłość uderzyła w me skronie. Ale cóż mogłem zrobić? Szarpanie się do niczego nie prowadziło, odezwać się nie było mi wolno. Zostało mi tylko spojrzenie, palące, pełne nienawiści! Jednak i to miało mi być wkrótce zabrane. Gdy tylko podniosłem wzrok w ostatnim akcie gniewu na mą oprawczynię, niemalże w tej samej chwili z moją twarzą zderzyła się twarda rękojeść bicza. Znów patrzyłem w podłogę, a w ustach zagościł słonawy smak krwi.
- Nie pozwoliłam ci na mnie spojrzeć – wyjaśniła mi na ucho. Tego było już za wiele i mimo że tego nie chciałem, rozpłakałem się jak dziecko.
- Prawdziwy mężczyzna nie powinien płakać. – Nie wiem jak długo bym szlochał gdyby nie to zdanie… Zdanie wypowiedziane męskim, aksamitnym barytonem. W zdumieniu podniosłem głowę i zobaczyłem nad sobą dwóch facetów z obnażonymi torsami! Co ja mówię facetów?! Toż to byli bracia samego Herkulesa, od dzieciństwa karmieni sterydami!
- To nie jest mężczyzna, to mój pies panowie. – Odpowiedź mojej żony chyba nie była daleka od prawdy, gdyż w tej chwili rzeczywiście chciało mi się wyć!
- Piesku, to jest Adaś – żona wskazała na łysego goryla, który poczuł się w obowiązku obdarzyć mnie uśmiechem. – A ten przystojny blondyn to Marek. Bądź dla nich grzeczny. Pańcia poznała ich w Internecie i zamierza z panami miło spędzić czas.
- Nie zrobisz mi tego… – Zdziwiłem się słysząc własny głos, totalnie wypruty z wiary w wypowiadane słowa.
- Zdrada jest na ‘z’ – znowu szeptała mi do ucha – podobnie jak zemsta… Rozkazuję ci teraz zamknąć się i patrzeć. – By podkreślić to co powiedziała, Monika delikatnie ugryzła mnie w ucho. W odpowiedzi żałośnie jęknąłem, co niezwykle rozbawiło goryli. Po chwili byli oni już zupełnie nadzy, a między nimi uklęknęła moja żona. W jej twarz wycelowane były dwa naprężone kindybały.
- Radzę ci uważnie wszystko obserwować – ostrzegła mnie Monika zanim zabrała się do dzieła.
Delikatnie ujęła w swe dłonie obydwa kutasy i zaczęła je zmysłowo masować. Pomny zadanego bólu bacznie obserwowałem całą scenę, mimo że ciężko dysząc, nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Po chwili masażu Monika subtelnie pocałowała kutasa Adama.
- Wspaniały – wyszeptała i w następnym momencie obejmowała go czule ustami. Nie zapominała też o drugim chuju i zajęła się nim równie troskliwie. Akcja przybierała na sile i raz jeden, raz drugi kutas gościł w ustach mojej żony, a ona cały czas starała się utrzymywać ze mną kontakt wzrokowy. Od czułego Monika przeszła do bardziej zachłannego traktowania obu penisów. Wpychała je sobie głęboko do gardła, mocno się przy tym śliniąc. To znowu próbowała połknąć je obydwa naraz. Nie obyło się też bez dokładnego wylizania jaj. Faceci mruczeli z zadowolenia.
- Masz w domu naprawdę wspaniałą kurewkę – dochodziły mnie ich komentarze. Ich śmiech odbijał się echem w mej głowie.
Gdy panowie mieli już dość seksu oralnego Monika podniosła się z kolan, a oni powoli rozebrali ją z seksownej bielizny. Nie zostały na niej nawet buty. Mężczyźni zaczęli pieścić i całować ciało mojej żony. Ich dłonie były dosłownie wszędzie, ich pieszczoty rozpalały Monikę. Ona stała tak naprzeciw mnie, odchylając głowę w coraz to nowej rozkoszy, a oni błądzili po jej ciele, składali na nim swe lubieżne pocałunki, niemalże czcili ją.
- Prawda, że są wspaniali? – usłyszałem pytanie Moniki.
- Prawda – wychrypiałem cichą odpowiedź.
Ułożyli ją teraz wygodnie na łóżku i Marek zajął się jej cipeczką. Lizał, całował, niemalże chciał ją pożreć. Monika jęczała z rozkoszy. Przy jej twarzy zatrzymał się Adam z naprężonym kutasem.
- Wypierdol moje usta brutalnie! – usłyszał prośbę. Nie trzeba mu było dwa razy tego powtarzać. Ostro złapał ją za włosy i równie ostro wszedł w buzie mojej żony. Zaczął rytmicznie i mocną ją posuwać dobijając się pewnie żołędziem aż po same migdałki. Mimo łez jakie wkrótce zobaczyłem na twarzy Moniki wydawała się być zadowolona z takiego traktowania. Ja milczałem. Po chwili, która wydała mi się wiecznością drugi kutas zagościł w jej cipce. Później nastąpiła zmiana kutasów. Potem jeszcze kilka takich zmian. Czas płynął wśród jęków, dyszenia i mlaskania.
W następnej odsłonie Monika wyprężyła swój seksowny tyłeczek i chłopaki usłyszeli jej zmysłowe:
- Zapraszam panowie.
Jeden kutas w tyłku, drugi w ustach. I znowu kilka zmian. Gdy to się znudziło wzięli ją na sandwicza, by mogła sobie pokrzyczeć. Jakżeż ona krzyczała, jęczała, wyła z rozkoszy gdy tak ją posuwali.
- Boże jestem w raju! – Ja byłem w piekle.
Gdy i sandwicz się przejadł Monika podeszła do mnie. Mokra od potu, zdyszana, po kilku orgazmach. Pogłaskała mnie po twarzy.
- Pieskowi też się podobało. – Niestety była to prawda. Patrząc na to co się działo mój kutas stale był gotowy do działania, mimo tak wielkiego poniżenia, a może właśnie dzięki niemu?
- Ale niech się piesek nie martwi, pani pomyślała też o nim. Zadbałam o to, by panowie byli bi. – Zmroziło mnie. Chyba mi tego nie zrobi. Uśmiechnęła się widząc przerażenie w moich oczach. Oni podeszli do mnie śmiejąc się i szybko mnie uwolnili. Gdy poczułem się wolny chciałem prosić o litość, ale bałem się konsekwencji odezwania się bez pozwolenia, więc tylko upadłem przed Moniką na kolana. Szybko zrozumiałem swój błąd. Teraz to ja klęczałem między chłopakami, a w moją twarz wycelowane były naprężone kutasy. Przy mnie klęknęła także Monika.
- Posłuchaj – zwróciła się do mnie, - ja będę na to patrzeć i robić sobie przy tym dobrze. Pragnę abyś wypadł jak najlepiej. Zrób dobrze moim kolegom, jakbyś był stu procentowym gejem. Inaczej czeka cię kara. Zrozumiałeś?
- Tak pani… - wyszeptałem.
- Doskonale! Zatem do dzieła piesku! Dosyć się już napatrzyłeś. – Wygodnie ułożyła się na łóżku i zaczęła pieścić okolicę krocza. Ja przełknąłem ślinę i złapałem za obydwa kutasy. Cóż mogłem zrobić? Bałem się kary, jak cholera! Widziałem jak ona to robiła, więc zacząłem ją naśladować. Najpierw delikatny masaż, pocałunki i już pierwszy kutas był w moich ustach. Z drugim poszło łatwiej. Słyszałem jej pomruki i westchnienia chłopaków, którym robiłem dobrze.
- Jestem z ciebie dumna mój piesku – stwierdziła Monika, gdy zauważyła, że mój kutas naprężył się podczas mych oralnych pieszczot. Nie rozumiałem tego i wstydziłem się, ale nic nie mogłem poradzić. Po dłuższej chwili takich pieszczot usłyszałem:
- Wypnij tyłeczek dla Adasia piesku. – Usłużnie posłuchałem rozkazu. Adam posmarował mnie czymś wilgotnym, by zaraz potem wejść w mój tyłek. Posuwał mnie zdecydowanie podczas gdy Marek walił me usta. Słyszałem ich przyśpieszone oddechy i bardzo mnie to podniecało, że mogę tym facetom robić dobrze, a jednocześnie czułem się maksymalnie poniżony. Nastąpiło kilka zmian podczas których starałem się coraz lepiej wykonywać swoje obowiązki.
- A teraz chłopcy zwolnią twoje usta, byś mógł nam opisywać co czujesz. – Rozkazała zadyszana Monika. Obaj stanęli za mną. – Poproś, którego chcesz lowelasa, by wszedł w ciebie.
- Mam prosić?
- Oczywiście, wykorzystaj to, że masz wolne usta.
Wczułem się więc w rolę.
- Proszę Adasiu, wejdź we mnie…
- No, nie wiem…
- Zaskocz go komplementem – ponaglała rozbawiona Monika.
- Twój kutas jest taki wspaniały, mój tyłek go potrzebuję, proszę nie zawiedź mnie – poczułem jak jego penis powoli wwierca się w moją dupę.
- Podziękuj mu – rozkazała moja żona.
- Dziękuję Adasiu.
- A teraz opowiadaj, co czujesz, gdy Adaś cię posuwa. Tylko się postaraj!
- Och, taki wspaniały, wielki kutas drąży mój tyłek! Jakież to boskie uczucie! Błagam uderzaj mocniej! Uderzaj głębiej – o dziwo zaczynałem się wczuwać w rolę. – Ach, jesteś taki wspaniały! Cieszę się, że to ty rozdziewiczyłeś moją dupę! Słyszę jak ci dobrze! Mnie też jest wspaniale dajesz mi tyle rozkoszy! – Coraz trudniej było mi mówić z powodu przyśpieszonego oddechu. – Jeszcze… Nie przestawaj… Kocham twojego kutasa w moim tyłku… jeszcze… jeszcze… Boże… zaraz się spuszczę…
- Brawo piesku – usłyszałem oklaski Moniki.
- Ale… ja… naprawdę zaraz się spuszczę… jeśli on nie przestanie… Ale nie przestawaj… Uderzaj… och… och… - nie rozumiałem mojego podniecenia! – Wbijaj się we mnie… głębiej… głębiej… Tak się cieszę, że mnie… posiadłeś… Twój gruby kutas… rozwierca… mą dupę… Czuję go… jest wspaniały… Uderzaj szybciej… mocniej… proszę… błagam…
- Według życzeń – usłyszałem za sobą i Adam wprost się rozszalał. Zaczął mnie walić z taką agresją i tak wściekle, że pociemniało mi w oczach.
- Och… nie wytrzymam… To mój koniec – z tymi słowami targnął mną orgazm, spuściłem się. Oczywiście musiałem podziękować Adasiowi i wszystko zlizać z podłogi. Zrobiłem to z chęcią, gdyż było mi wstyd mego orgazmu, więc chciałem jak najszybciej zatrzeć jego ślady.
- Przechodzimy do końca drogi piesku – oznajmiła Monika. – Oczywiście na koniec coś specjalnego. Wielkie karmienie spermą. Jeden kolega dla mnie, drugi dla ciebie. W ostatniej odsłonie byłeś tak wspaniały, że masz prawo poprosić czyją spermę chcesz wypić. Słucham?
- Adasia – odpowiedziałem tak szybko i zdecydowanie, że rozbawiło to Monikę. Jeszcze to cholerne zdrobnienie nie wiem skąd mi się wzięło. Najgorsze było to, że pragnąłem wypić jego spermę po tym wszystkim i nie uronić ani kropli. Klęknęliśmy oboje z Moniką przed naszymi gośćmi, podczas gdy oni zaczęli walić swe gruchy nad naszymi otwartymi ustami. Pierwszy wybuchnął Adaś, tryskał obficie prosto w moje usta, a ja czułem wzbierające we mnie podniecenie. Gdy ciśnienie osłabło szczelnie zamknąłem jego kutasa w swoich ustach. Czułem jak drga wewnątrz mej buzi wypluwając z siebie ostatnie pokłady życiodajnego soku, który od razu połykałem. Po wszystkim dokładnie wylizałem jego pałę tak, by nie musiał jej myć. Zajęty jego wspaniałym kutasem nawet nie zauważyłem kiedy spuścił się Marek w usta mej żony. Ona jednak tego nie połknęła tylko w pocałunkach przekazała mnie. Całowałem ją namiętnie zlizując z jej twarzy spermę innego faceta zadowolony z tego, że nareszcie mogę dotknąć swoją żonę. Po chwili w sypialni zostałem tylko ja i Monika, która patrzyła na mnie już bez tej władczości w oczach.
- Teraz możesz odejść, jeśli chcesz – rzuciła w moją stronę. Cóż mogłem jej odpowiedzieć.
- Kocham cię Monia…
Nie odszedłem od niej. Czy ta historia czegoś mnie nauczyła? Nie wiem. Nadal zdradzam Monikę. Lecz tym razem z Adasiem, jest moim stałym kochankiem. Czy to źle? Chyba nie, bo o każdej takiej zdradzie wie moja żona i urządza mi zemstę…

rixi

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3974 słów i 21810 znaków.

2 komentarze

 
  • fajne

    Zrobilbys nastepne

    12 lip 2016

  • nienasycona

    Hmmmm, puenta świadczy o tym, że zemsta była nietrafiona:) Ale tekst całkiem,  całkiem:)

    5 gru 2014