Autobus, wiozący klasę licealistów, powoli pokonywał dystans dzielący ich od celu podróży. Już wkrótce mieli rozpocząć wymarzoną wycieczkę, na którą złożyli się ich rodzice. Była to upragniona, długo wyczekiwana chwila odskoczni przed końcem roku szkolnego. Mieszana klasa, składająca się z chłopców i dziewcząt, tworzyła społeczność rozbrykanych i szalonych nastolatków, w których buzowały hormony.
Dorota, wychowawczyni klasy, siedziała z przodu autokaru, wpatrując się w krajobraz, który umykał za szybami. Nie była melancholiczką, ale w braku innych zajęć zaczęła rozmyślać o swoim życiu, patrząc na nie z perspektywy czterdziestu paru lat. Ukończone studia pedagogiczne można było zapisać na plus, jednak strona minusów była znacznie dłuższa. Nieudane małżeństwo z mężczyzną, który okazał się zwykłym draniem i pijakiem, pozostawiło w niej ślad. Często zastanawiała się, czy brak dzieci to plus, czy minus, ale nigdy nie znalazła jednoznacznej odpowiedzi. Samotne wieczory spędzane w domu, wąskie grono przyjaciół i brak jakichkolwiek seksualnych uciech sprawiały, że czuła się pusta. Gdy przypominała sobie pożycie z pożal się Boże swym byłym mężem, aż ją odrzucało. Wieczny zapach nieprzetrawionego alkoholu, pomieszany z odorem brudu. Brr… obrzydzenie. I te monotonne szybkie ruchy, sapanie i zaspokojenie tylko własnych potrzeb przez niego.
Nie rozglądała się za innymi mężczyznami, a i oni jakoś nie bardzo się garnęli do niej. Najlepsze swe lata młodości miała już za sobą, a z czasem i figura, i uroda nie były już, takie jak wcześniej. Przez to stała się jakaś pusta. Rzucała się w wir nauki i doskonalenia zawodowego, by nie zwariować. Jednak wieczorami, po pracy i domowych obowiązkach, często płakała do poduszki. Tak bardzo pragnęła czułości, ciepła, silnego męskiego ramienia, które by ją objęło i przytuliło. Tego wszystkiego, czego pragnie większość kobiet, a czego ona nigdy nie zaznała. Taka wycieczka jak ta była dla niej formą odskoczni od monotonii, która od pewnego czasu zdominowała jej życie.
— Pani Doroto, dojeżdżamy — wyrwało ją z zamyślenia stwierdzenie matki jednej z uczennic, która zaoferowała się jechać z nimi na wycieczkę.
— Dobrze, widzę — odpowiedziała.
Autokar rzeczywiście mijał tablicę z nazwą miejscowości, do której zmierzali. Wyjechali wcześnie rano, a pokonanie odległości ponad trzystu kilometrów, z trzema postojami na posiłek i załatwienie potrzeb fizjologicznych, a także odpoczynek dla kierowcy, wydłużyło czas podróży. Ciepłe czerwcowe słońce przyjemnie grzało przez szybę autobusu. Jeszcze tylko kilka minut i pojazd powoli wjechał na teren ośrodka, gdzie mieli spędzić kilka miłych dni. W autokarze czuć było atmosferę poruszenia. Zrobiło się od razu głośniej.
— Koniec podróży — obwieścił kierowca, zatrzymując się przed budynkiem z napisem „Recepcja”.
Silnik pojazdu zamilkł. Niektórzy uczniowie już wstali, gotując się do wyjścia. Dorota przestała rozmyślać i teraz przejęła inicjatywę. Musiała pokazać, że to ona jest kierownikiem tej grupy.
— Powoli, powoli, wychodzimy od przodu i ze środka, czekamy przed autobusem, nie rozchodzimy się — zakomenderowała głośno.
Wstała z siedzenia w chwili, gdy w drzwiach budynku pojawiła się młoda kobieta. Przepychając się przez stojących już uczniów dotarła do drzwi autokaru i wydostała się na zewnątrz. Dorota skierowała kroki w jej stronę.
— Dzień dobry — usłyszała na powitanie.
— Dzień dobry — odpowiedziała, witając się z nią.
— Zapraszam na chwilę do siebie — poprosiła tamta, gestem ręki zapraszając ją do środka budynku.
Obie po chwili zniknęły w jego wnętrzu. Na zewnątrz słychać było głosy podekscytowanych nastolatków.
— Julia Nowak, jestem właścicielką ośrodka — przedstawiła się rozmówczyni.
Dorota podała swoje imię i nazwisko. Właścicielka wprowadziła ją do przytulnie urządzonego pokoju, wskazała miejsce na wygodnym fotelu i sama usiadła za stołem. Nabrała powietrza.
— Pani Doroto, wynikł pewien problem… –zaczęła.
Dorota wyostrzyła zmysł słuchu. To stwierdzenie trochę ją zaskoczyło.
— Otóż w sobotę, znaczy się przedwczoraj, mieliśmy tu w ośrodku mały wypadek — kontynuowała, nim Dorota zdążyła cokolwiek wtrącić.
— Tak – bąknęła Dorota
— Młodzieńcy, którzy zajmowali domek przeznaczony dla waszego kierowcy, delikatnie rzecz ujmując, przeholowali z alkoholem i w wyniku tego domek uległ częściowemu spaleniu. Na szczęście recepcjonistka w miarę szybko zauważyła dym i zaalarmowała straż pożarną. Udało nam się ugasić ten pożar, lecz w chwili obecnej domek nie nadaje się do zamieszkania — usłyszała od niej.
Dorota odetchnęła nieco z ulgą. Obawiała się czegoś gorszego, choć i ta wiadomość nie była dobra.
— Co pani proponuje? — zapytała właścicielkę.
— W domku dla pani są trzy łóżka, a z tego, co wiem, mają tam spać dwie osoby. — usłyszała w odpowiedzi.
— Chyba nie sugeruje pani, że mam spać w jednym pokoju z obcym mężczyzną? – odparła Dorota.
— Nie, skąd, ale może da się jakoś przemeblować młodzież, tak aby było dobrze — odpowiedziała tamta.
Dorota zamilkła. Wstała z fotela, myśląc, jak rozwiązać ten problem.
— Proszę poczekać, muszę skontaktować się z kierowcą i z drugą osobą, może razem coś wymyślimy — odpowiedziała, wychodząc z pomieszczenia.
Szła przez korytarz, zastanawiając się, co począć z tym fantem. W myślach liczyła ilość osób. W klasie było dwudziestu jeden uczniów: dwanaście dziewcząt i dziewięciu chłopaków. To nie to, co kiedyś, gdy klasy liczyły po trzydzieści osób, a czasem nawet więcej. Teraz nastał niż demograficzny, a taka liczba uczniów i tak była wysoka. Do całości uczestników wycieczki doliczyła matkę Karoliny, kierowcę autokaru oraz oczywiście siebie. Minęła drzwi wejściowe do budynku, nie mając gotowej recepty na rozwiązanie tego problemu.
— Coś się stało, pani Doroto? — zapytała matka Karoliny, widząc jej poważną minę.
— Tak, mamy problem, spalił się domek, w którym miał mieszkać kierowca — odparła Dorota.
— I co? — zapytała matka dziewczyny.
— Musimy jakoś pokombinować, żeby wszyscy mieli gdzie spać — odparła sucho, zastanawiając się, co począć.
Do kobiet zbliżył się kierowca autokaru. Najwyraźniej wyczuł, że jest jakiś problem. Uczniowie jak na razie nie zdawali sobie sprawy z sytuacji, jaka nastąpiła, i głośno rozmawiali.
— Jakiś problem? — zapytał.
— Tak, spalił się pański domek i nie wiem, co począć — odpowiedziała Dorota.
— To nie pani problem, tylko ich, a ja w autobusie spać nie będę — odpowiedział stanowczo.
To jedno wolne miejsce w jej domku było kluczem do rozwiązania sytuacji. Kierowca i matka Karoliny coś do niej mówili, lecz ona w tej chwili zajęta była tym, jak rozwiązać ten problem. Kiwała głową na znak, że ich słucha i rozumie, lecz wcale tak nie było. Błądziła wzrokiem po rozwrzeszczanej grupie uczniów. Jej wzrok na chwilę zatrzymał się na grupce dziewczyn stojących tuż przy drzwiach autokaru. Marzena, najbardziej wyrośnięta z grupy, żywo gestykulowała, opowiadając coś koleżankom. Dorocie coś zaświtało w głowie. Wzrokiem poczęła szukać Szymona, jej brata. Siedział na ławce z kwaśną miną.
— Mam, mam rozwiązanie — obwieściła kierowcy i matce Karoliny.
— Tak? – zapytała kobieta.
— Rodzeństwo Walczaków zamieszka ze mną, pan zajmie miejsce po Szymku Walczaku, a dziewczyny tak przesuniemy, żeby pani była w pokoju razem z córką — wyjawiła swój plan.
Kierowca skrzywił się nieco. Matka Karoliny uśmiechnęła się na znak, że przystaje na tę propozycję.
— To przecież rodzeństwo, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by byli razem, chyba że pan ma lepsze rozwiązanie – dodała, widząc minę kierowcy.
— No dobra niech będzie – odparł, wzruszając ramionami.
— Genialne rozwiązanie – oceniła pomysł Doroty matka Karoliny.
Dorota ruszyła w kierunku młodzieży. Podparła się pod boki.
— Dobrze, cisza, ustawcie się przy autobusie i słuchajcie – ponownie zakomenderowała.
Musiała chwilę odczekać nim stało się cicho. Młodzież dość wolno ustawiała się w dwuszeregu przed autobusem.
— Wynikł pewien drobny problem, ale mamy już rozwiązanie, Karolina, z kim miałaś być w domku? – rozpoczęła.
— Z Dagmarą i Anką – odpowiedziała wywołana dziewczyna.
— Więc Dagmara przeniesie się do domku, w którym ma spać Marzena – kontynuowała.
— Dlaczego? – zapytała Dagmara.
— Dlatego że spalił się domek, w którym miał spać nasz pan kierowca i musimy mu znaleźć miejsce, więcej domków tu nie ma – odparła Dorota rzeczowo.
Jęk zawodu Dagmary był dość wyraźnie słyszalny. Najwyraźniej nie była zadowolona z tego rozwiązania.
— A gdzie ja? – zapytała Marzena.
— Marzena razem z bratem przeniesie się do mojego domku, a na miejsce Szymona wejdzie pan kierowca – odpowiedziała.
— Nie, no dlaczego – jęk Marzeny mówił sam za siebie.
Nie zwróciła na to uwagi. Popatrzyła na matkę Karoliny.
— Pani przejdzie do domku, w którym mieszka córka – zakończyła wyjaśniać meandry przeprowadzki.
Wśród młodzieży zrobiło się gwarno jak w ulu. Dorota nie miała zamiaru z nimi dyskutować. Miała zasady, że nie należy zbytnio ulegać prośbom i namowom wychowanków.
— Koniec dyskusji, bierzemy bagaże i do domków, tak jak mówiłam, każdy wie, jaki ma numerek, więc do roboty, szkoda dnia – zakończyła swe wywody.
Spojrzała kątem oka na Szymona. Siedział jakiś przygaszony, jakby mu było wszystko jedno. Nie za bardzo wiedziała dlaczego. Postanowiła, że dowie się już na miejscu w domku. Rozbrykane nastolatki ruszyły ku otwartym drzwiom bagażnika autobusu i poczęły wyciągać z niego swe torby i walizki. Odczekała chwilę, nim zrobiło się nieco mniej tłoczno i podeszła tam. Kierowca podał jej turystyczną torbę.
— To pani, prawda? – zapytał.
— Tak, dziękuję – odpowiedziała.
— Który to numer domku, gdzie mam spać? – zapytał.
Spojrzała na rozpiskę przygotowaną jeszcze przed wyjazdem.
— Jedenastka – odpowiedziała, biorąc torbę z jego rąk.
Objuczona bagażem ruszyła w kierunku swojego domku. Zadowolona, że potrafiła rozwiązać ten problem zmierzała w to miejsce. Przed drzwiami domku czekało już rodzeństwo Walczaków. Oboje mieli takie miny, jakby szli na ścięcie.
— Dlaczego nie wchodzicie? – zapytała, widząc, że w drzwiach jest już klucz.
— Wolimy poczekać na panią – usłyszała odpowiedź Marzeny.
Chłopak nie odzywał się w ogóle. Miał w dalszym ciągu skwaszoną minę.
— Wchodźcie – powiedziała.
Marzena otworzyła drzwi wejściowe. Po chwili cała trójka znalazła się w środku. Domek był dwuizbowy. Pierwsze pomieszczenie przechodnie było przystosowane do noclegu dla jednej osoby. Miało wyjątkową zaletę w postaci umywalki. Drugie z pomieszczeń, dwuosobowe było w głębi. Dwa łóżka, lampki nocne i szafa ubraniowa, ot całe wyposażenie. Typowy turystyczny standard. Drewniane drzwi z szybą dzielące oba pomieszczenia, ściany wyklejone tapetą w jakieś bliżej nieokreślone kwiatowe wzory i drewniana podłoga uzupełniały obraz wszystkich będących na jedno kopyto murowanych domków ośrodka.
— Zajmijcie tamto pomieszczenie – uprzedziła ich pytanie Dorota, wskazując dwuosobową izbę.
Nie miała zamiaru spać razem z Marzeną. Po prostu tak nie wypadało. Gdyby zmuszona była przerzucić tu niespokrewnionych ze sobą uczniów odmiennej płci to postąpiła by inaczej. Oni jednak byli rodzeństwem i bez obaw mogła położyć ich w jednym pomieszczeniu, gwarantując sobie jakieś minimum intymności.
Teraz też miała niewielkie obiekcje, wiedząc, że tak naprawdę to prawdziwym rodzeństwem to oni nie są. Rodzice Marzeny zginęli, gdy miała niecałe dwa lata w wypadku samochodowym. Paskudny wypadek, ich rozpędzony samochód wpadł pod ustawioną w poprzek jezdni naczepę TIR-a. Kierowca tamtej ciężarówki hamował gwałtownie, nie chcąc doprowadzić do czołowego zderzenia z jakimś wariatem wyprzedzającym sznur pojazdów z naprzeciwka. Listopadowa szarówka, mżawka i zalegające na drodze mokre liście spowodowały poślizg w wyniku, czego naczepę postawiło w poprzek drogi. Ojciec Marzeny nie miał gdzie uciekać, hamował gwałtownie, lecz nie zdołał. Samochód uderzył w naczepę i praktycznie znikł całkowicie pod nią. Całkowicie ścięty dach, równo z maską silnika, zmasakrowane zwłoki jej rodziców i ona – cudem ocalała w foteliku.
Tylko dzięki szybkiej interwencji policji nie doszło do linczu sprawcy wypadku, który ratując się uciekł pojazdem do rowu. Kierowca TIR-a nigdy nie zasiadł już za kółkiem samochodu niesłusznie, winiąc siebie za śmierć małżeństwa. Ojciec Marzeny był bratem ojca Szymka. Nie chcąc, by dziewczynka trafiła do domu dziecka zaadoptowali ją i tak to malutki wtedy Szymuś zyskał starszą od siebie o kilka miesięcy siostrę.
— Dobrze zrobiłam – rozgrzeszyła siebie w myślach, zdając sobie sprawę, że przecież istnieje między nimi jakaś więź krwi.
Rodzice zastrzegli sobie, by nie informować postronnych osób o tym, że ich dzieci nie są prawdziwym rodzeństwem i tak też było.
— Przecież w domu też mieszkają razem – ucięła rozmyślania o swej decyzji Dorota, przekonując się wewnętrznie o słuszności takiego rozwiązania.
Rozpięła suwak torby i poczęła wyjmować z niej swe rzeczy. Rodzeństwo w ciszy rozpakowywało swe rzeczy w drugim pomieszczeniu. Gdy skończyła postanowiła, że zobaczy jak rozgościli się już inni. Zostawiła ich samych w domku i ruszyła na rekonesans ośrodka. Mając wcześniej przysłany plan ośrodka mogła wybrać sobie odpowiedni domek tak, aby mieć wszystkich na oku. Tak też uczyniła. Z miejsca, w którym mieszkała, miała pełny wgląd na to, co dzieje się na placu przed innymi domkami.
Matka Karoliny też miała pieczę nad tymi bardziej oddalonymi domkami. Słowem zapewnić to miało jakąś tam kontrolę nad ewentualnymi poczynaniami niesfornych wychowanków. Wiek, w jakim byli nie był łatwy. Pierwsze kontakty z alkoholem, narkotykami, no i niebezpieczeństwo kontaktów seksualnych wśród młodzieży. Co prawda zgodnie z prawem byli już w takim wieku, że ustawodawca dopuszczał obcowanie płciowe, lecz rodzice z pewnością by jej tego nie wybaczyli, gdyby taki fakt miał miejsce tutaj. Tutaj, gdzie ona brała za nich odpowiedzialność.
Zakończywszy obchód upewniła się, że wszyscy się już jakoś rozlokowali i mogła teraz napawać się pięknym widokiem jeziora, nad którym położony był ośrodek. Wracając zaszła do budynku, w którym znajdowały się toalety i natryski, zabierając stamtąd plastikową miskę. Nie miała ochoty podmywać się publicznie przy dziewczętach z klasy. Niepotrzebne były jej głupie docinki na temat jej figury. Po drugie zmuszona by była udawać się tam całkowicie ubrana, a tutaj w domku mogła to zrobić przed samym snem. Położyła ją tuż przy swoim łóżku i postanowiła sprawdzić, co tam słychać u Nowaków. Zapukała do drzwi i usłyszawszy przyzwalające „proszę” weszła do pomieszczenia, które zajmowali. Marzena kończyła układanie rzeczy w szafie, Szymon zaś leżał na łóżku.
— Coś ci się stało? – zapytała chłopaka, widząc jego nieciekawą minę.
— Nie, nic – odpowiedział zdawkowo.
Popatrzyła na Marzenę.
— Struł się chyba obiadem, jak stanęliśmy na postoju i boli go brzuch – odpowiedziała za niego dziewczyna.
Rzeczywiście, chłopak nie wyglądał najlepiej. Widać było, że się męczy. Grymas bólu gościł na jego twarzy.
– Jest ci niedobrze, mdli Cię, masz biegunkę? – zapytała Dorota, chcąc wiedzieć, jak mu pomóc w razie czego.
— Nie, tylko mi się tak odbija nieciekawie i żołądek boli – odparł chłopak.
Teraz zrozumiała, dlaczego było mu wszystko jedno, gdy powiedziała, że ma zamieszkać w domku razem z nią.
— Leż, a ja przyniosę krople żołądkowe, może pomogą – odparła i skierowała się do wyjścia.
Po kwadransie wróciła z kroplami. Na szczęście na recepcji była nieźle wyposażona apteczka i nie musiała prosić kierowcy, by użyczył jej medykamentów z tej, którą miał w autokarze. Znalazła łyżeczkę i nalawszy zalecaną zawartość na nią zaaplikowała ten lek chłopcu.
— Gdyby nie przeszło ci do jutra albo jakbyś się gorzej poczuł to mów mi natychmiast, dobrze – poinstruowała go pozostawiając mu krople i łyżeczkę przy łóżku.
Kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Dorota wróciła do siebie. Usiadła na łóżku, zastanawiając się, co zrobić, jeśli chłopak do jutra nie dojdzie do siebie. Musiała zająć się resztą grupy. Po chwili namysłu wróciła do pokoju rodzeństwa.
— Marzenko, zostań może z nim na wszelki wypadek, gdyby czuł się gorzej daj mi znać, będę w sali jadalnej – poprosiła dziewczynę.
— OK. – usłyszała w odpowiedzi.
Wyszła na zewnątrz. W planie na dzisiaj klasa miała czas wolny. Sala jadalna połączona z telewizyjną gwarantować miała jakieś zajęcie czasu dla młodzieży. Idąc zauważyła, że część towarzystwa już rozkłada nad jeziorem koce i leżaki będące na wyposażeniu domków, delektując się ostatnimi promieniami czerwcowego słońca. Praktycznie do końca dnia doglądała powierzonego jej stadko, od czasu do czasu, zaglądając do domku, by zorientować się jak czuje się Szymon.
Zmęczona wróciła do domku, upewniwszy się, że wszyscy jej uczniowie po skończonej kolacji wrócili do swoich pokoi. Oglądała z nimi wiadomości w telewizyjnej sali, a potem jakiś serial. Po wymianie poglądów z matką Karoliny mogła wreszcie spokojnie udać się do siebie. Zauważyła, że jej wychowankowie byli zmęczeni dzisiejszą podróżą i nie mieli ochoty na żarty ani wybryki. Mogła spokojnie udać się na wypoczynek. Zajrzała jeszcze do Szymona, który czuł się już nieco lepiej, co ją uspokoiło. Rodzeństwo Walczaków, podobnie jak ona, powoli szykowało się do snu, by zebrać siły na jutrzejszy dzień.
Planowano wycieczkę do pobliskiego zamku, zwiedzanie starówki miasta, a na koniec dnia ognisko z pieczeniem kiełbasy. Marzena wyszła z domku, pragnąc jeszcze pooglądać telewizję. Szymon leżał w pokoju, popijając przygotowaną przez siostrę miętę. Dorota, widząc, że jest już po dwudziestej drugiej, zerknęła przez okno na oświetlony plac przed domkami i postanowiła, korzystając z nieobecności dziewczyny, wykonać czynności higieniczne.
Na zewnątrz nie było nikogo. Słychać było jedynie odgłos telewizora i głosy dochodzące z sali, gdzie przebywali jej uczniowie. Podeszła do drzwi wejściowych, przekręcając klucz w zamku. Nabrała wody do elektrycznego czajnika, który znajdował się na wyposażeniu domku. Powoli zaczęła ściągać z siebie ubrania. Sięgnęła pod poduszkę po koszulkę nocną, którą tam schowała. Nie wiedziała, dlaczego wybrała tę lekko prześwitującą, sięgającą do kolan. Kiedyś, w przypływie chandry, kupiła ją, by poczuć się lepiej. Choć w ten sposób, patrząc w domu na siebie w lustrze mogła poczuć się kobieco.
Brązowa spódnica zsunęła się na ziemię, a fioletowa bluzka z krótkim rękawkiem wylądowała obok. Zgrabnie rozpięła zapięcie biustonosza. Pstryknięcie czajnika przerwało chwilowo jej czynności. Podniosła z ziemi miskę i wlała do niej wrzątek, a następnie podstawiła ją pod umywalkę, uzupełniając zimną wodą. Sprawdziła palcem, czy temperatura jest odpowiednia. Sięgnęła po mydło i namydliwszy ręce, zaczęła powoli myć swoje piersi. Były całkiem spore, ale ich jędrność i sprężystość już dawno odeszły w niepamięć. Zwisały swobodnie ku dołowi. Przesuwała palcami po nich, czasami trącając brązowe sutki. Po zakończeniu tego etapu wytarła je ręcznikiem. Nie zapomniała również umyć się pod pachami, stwierdzając, że najwyższy czas na depilację tej części ciała. Palcami dłoni ujęła gumkę majteczek i powoli zsunęła je w dół.
Tkwiła przez chwilę w pomieszczeniu kompletnie naga. Zbliżyła się do łóżka i przez głowę wciągnęła na siebie koszulkę nocną, czując przyjemny dotyk delikatnego materiału. Zestawiła miskę na ziemię, gotowa do ostatniej czynności przed snem. Stanęła w rozkroku nad miską i przykucnęła, zajmując odpowiednią pozycję do podmycia się. Lewą dłonią podciągnęła ku górze koszulkę nocną, odsłaniając owłosione krocze. Prawą sięgnęła po przygotowany wcześniej płyn do higieny intymnej. Powoli i dokładnie rozpoczęła podmywanie narządów. Ruchy dłoni spowodowały, że jedna z jej piersi niesfornie wysunęła się z miseczki koszulki i teraz tkwiła na zewnątrz.
Skupiona na czynnościach higienicznych, nie zauważyła, że klamka od drzwi, gdzie spali Walczakowie, powoli przesuwa się w dół. Podniosła wzrok w momencie, gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi. Ten dźwięk przeszył jej ciało jak bagnet. W otwartych drzwiach stał chłopak, patrząc z niedowierzaniem na widok, jaki przed nim się rozpościerał. Dorota, w rozkroku nad miską, zwrócona twarzą w jego kierunku, eksponowała odkryte łono. Dodatkowo wysunięta pierś dopełniała całości obrazu. Ta sytuacja zaskoczyła obie strony. Szymek, stojąc w drzwiach, otworzył z wrażenia usta i wybałuszył oczy, a ona, chwilowo sparaliżowana, nie mogła zdobyć się na żaden ruch. Trwało to kilka sekund, gdy tak wzajemnie patrzyli na siebie.
— Wyjdź – zdobyła się wreszcie na działanie, puszczając trzymaną w dłoniach koszulkę i podnosząc się z kucek.
— O przepraszam – usłyszała od niego, gdy dłonią upychała na swoje miejsce wcześniej wyswobodzoną pierś.
Koszulka opadła swobodnie w dół, zakrywając jej ciało. Doskonale zdawała sobie sprawę, że to zakrycie było jedynie pozorne. Przez przeźroczysty materiał można było dostrzec praktycznie wszystkie atrybuty jej kobiecości. Młodzieniec obrócił się na pięcie i, zamknąwszy drzwi, zniknął w swoim pokoju. Dorota stała przez chwilę skołowana. Na podłogę kapały z jej owłosienia kropelki wody. Chwyciła ręcznik i szybko wytarła swoje krocze. Była wściekła na siebie. Dopilnowała, by nikt nie wszedł przez główne drzwi, zapominając o tym, że w sąsiednim pomieszczeniu jest chłopak. Zdała sobie jednak sprawę, że nie mogła nic zrobić, ponieważ klucz od tych drzwi tkwił po drugiej stronie. Mogła co prawda uprzedzić go, by nie wchodził, lecz obawiała się, że to mogłoby spowodować, iż ciekawski małolat zajrzy przez dziurkę od klucza.
Narzuciła na siebie szlafrok i przekręciła klucz w zamku, aby Marzena mogła swobodnie wejść, gdy wróci. Zgasiwszy światło, zrzuciła z siebie szlafrok i zanurkowała pod koc. Zastanawiała się, czy nie pójść do Szymona i nie porozmawiać z nim o tym, co się wydarzyło. Nie miała ochoty, by rozpowiadał kolegom o tym, jak nakrył ją na czynności higienicznej i ze szczegółami anatomicznymi opisał to, co widział. Praktycznie już miała to zrobić, gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi wejściowych do domku, oznajmiające powrót Marzeny.
— Już jestem, proszę pani – wyszeptała, widząc, że wychowawczyni jeszcze nie śpi.
— Wszyscy już się położyli spać? – zapytała dziewczynę.
— Tak, mama Karoliny dopilnowała tego i sama wyszła z jadalni ostatnia – usłyszała w odpowiedzi.
— To dobrze, zamknij drzwi i kładź się spać – zakończyła rozmowę z Marzeną.
Dzierlatka szybko zniknęła w swoim pokoju. Dorota przemyśliwała w dalszym ciągu, co uczynić z tym, co stało się wcześniej. Nim zmorzył ją sen postanowiła, że z rana porozmawia z Szymonem, nim zdoła się on spotkać z kolegami.
+++++++
Obudziło ją skrzypnięcie drzwi. Nie ruszając się patrzyła jednym okiem w tym kierunku, skąd doszedł ten odgłos. Dał się słyszeć szmer kroków. W poświacie księżyca i lampy będącej niedaleko domku zauważyła sylwetkę Szymona zmierzającego w kierunku drzwi wyjściowych domku. Zamarła w bezruchu, śledząc jego ruchy.
— Gdzie on u licha idzie? – przeszło jej przez myśl.
Chłopak delikatnie i najciszej, jak tylko mógł zbliżył się do drzwi. Powoli i cichutko przekręcił klucz w zamku. Był parę kroków od niej i teraz mogła dostrzec, że ubrany był tylko w koszulkę oraz slipki. Całość stroju dopełniały najprawdopodobniej wsuwane klapki, gdyż słyszała wyraźnie ich cichy stukot o drewnianą podłogę domku. Usłyszała ponownie skrzypnięcie drzwi i poprzez uchylone drzwi do wnętrza domku dostał się słaby snop światła z dworu. Dorota delikatnie przymrużyła oczy. Leżąc miała wzrok utkwiony na wysokości ud i kolan chłopca. Teraz w tej poświacie dostrzegła, że chłopak ma na sobie ciemnozielone bokserki. Sam jednak kolor i krój bokserek nie przykuł jej uwagi. Patrząc dostrzegła, że majtki chłopaka są znacznie wybrzuszone z przodu. Najwyraźniej miał erekcję.
— Może idzie do ubikacji – przeszło jej przez myśl w momencie, gdy ponownie usłyszała skrzypnięcie wrót.
Zastanawiała się, co począć. Brała pod uwagę, że może poczuć się gorzej, a może ma biegunkę. Z drugiej zaś strony mógł tylko i wyłącznie iść celem załatwienia swej fizjologicznej potrzeby. Nurtował ją jednak fakt erekcji. Zdawała sobie sprawę, że w tym wieku, a w szczególności po takim doznaniu, jakie miał wieczorem mógł mieć przyjemny sen, który spowodował taką reakcję. Drzwi wejściowe były uchylone, delikatna szparka w nich wpuszczała wąską strużkę światła. Chłopak, nie chcąc jej obudzić najwyraźniej nie przyłożył się, by je zamknąć.
Cichutko jak tylko mogła wstała i narzuciwszy na siebie szlafrok i wsuwane kapcie ruszyła zobaczyć, gdzie też on się wybiera. Nie domykając drzwi znalazła się na dworze. Chłód przeszył jej ciało. Mocniej opatuliła się szlafrokiem i rozglądnąwszy się, czy nikt jej nie widzi poczęła wzrokiem szukać sylwetki Szymona. Dojrzałą cień przesuwający się w kierunku pawilonu, gdzie były toalety i natryski. Zastanowiła się chwilę, czy kontynuować śledzenie chłopaka i doszła do wniosku, że skoro już jest na zewnątrz to uda się za nim. Cichutko i bezszelestnie posuwała się w kierunku, gdzie po raz ostatni widziała cień postaci. Nie chciała, by ją zobaczył i zorientował się, że jest śledzony. Skradając się jak jakiś szpieg dotarła w końcu do budynku, gdzie mieściły się toalety. Wyjrzała zza rogu, lecz nie zauważyła żadnej postaci. Stała chwilę, patrząc w kierunku drzwi wejściowych do tego budynku. Jednakże nic oprócz ciszy i szumu fal z pobliskiego jeziora nie zdołała wyłowić.
— Cholera, może rzeczywiści gorzej się poczuł – przeszło jej przez myśl.
Postanowiła, że wkroczy do toalety i nasłuchując w niej zorientuje się, czy jest on tam w środku. Już miała ruszyć w tamtym kierunku, gdy usłyszała dziwny odgłos. Ten odgłos dochodził zza budynku, w którym mieściła się wypożyczalnia sprzętu wodnego. Wytężyła wzrok i powoli poczęła zbliżać się w tamtą stronę. Ostrożnie stawiała kroki, nie chcąc wywołać niepotrzebnego hałasu. Zmysł słuchu jej nie oszukał. Za rogiem budynku najwyraźniej ktoś był. Dorota z duszą na ramieniu zbliżyła się ostrożnie do rogu budynku. Dość dobrze słyszała jakiś szept. Jeżeli ktoś rozmawiał szeptem znaczyło to, że są tam przynajmniej dwie osoby.
W duchu błogosławiła siebie, że podjęła taką decyzję, by wyjść i zlustrować teren. Pierwsze, co jej przyszło do głowy to schadzka dwójki uczniów, odmiennej płci w wiadomym do przewidzenia celu. Przykucnęła i powoli wyściubiła nos zza rogu budynku. Panował lekki półmrok. Jak tylko mogła najbardziej wytężyła wzrok, szukając ukrytej tam pary. To, co zdołała dojrzeć całkowicie ją zaskoczyło.
Zamiast pary w lichym świetle dojrzała stojącą do niej tyłem postać. Ku swemu zdziwieniu zauważyła, że będący tam człowiek ma zsunięte majtki całkowicie odsłaniające zgrabne pośladki. Kątem oka dostrzegła, że prawa jego ręka jest ułożona w dość specyficzny sposób i porusza się szybko. Nie było już wątpliwości, że jest to osobnik płci męskiej i dość łatwo można było rozpoznać w tej postaci Szymona. Spodziewała się wszystkiego, ale nie faktu, że stanie się niemym świadkiem jego praktyk onanistycznych.
— O tak, rób mi tak – dał się słyszeć szept z tamtego miejsca.
Zdała sobie sprawę, że Szymon wypowiada to sam do siebie. Najwyraźniej fantazjował, próbując rozładować swe napięcie seksualne w ten sposób. Dorota tkwiła w dalszym ciągu, patrząc na ten spektakl. Sama nie wiedziała, dlaczego, ale nie mogła przestać patrzeć. Nie potrafiła jakoś wewnętrznie przełamać się i odejść do domku, pozostawiając chłopaka samego ze sobą i wyimaginowaną partnerką.
— O tak, dobrze, o tak proszę pani – usłyszała kolejny szept, który przykuł jej uwagę.
— O jakiej pani on mówi? – przeszło jej przez myśl.
To spowodowało, że postanowiła czekać na dalszy rozwój sytuacji. Ręka Szymona poruszała się rytmicznie i miarowo. Pomimo tego, że stał tyłem do wychowawczyni, doskonale wyobrażała sobie anatomiczne kształty jego fallusa. Tkwiła w kuckach, jakby zahipnotyzowana tym widokiem, choć wewnętrznie czuła, że powinna się wycofać, zostawiając go samego ze swoją intymnością. Ten widok, jakże okrojony działał na nią bardzo podniecająco. Nigdy nie widziała, jak facet zabawia się sam ze sobą. Tu na dodatek jeszcze fantazjując. Oglądała co prawda takie rzeczy na filmach pornograficznych, lecz tam było to wszystko wyreżyserowane, takie sztuczne i niesmaczne. W tej chwili miała prawdziwego naturszczyka, na dodatek nieświadomego, że ktoś obcy jest świadkiem tego jakże intymnego spektaklu.
— Tak pani Doroto, tak, jeszcze, o tak – te szeptem wypowiedziane słowa zelektryzowały ją.
W ułamku sekundy zdała sobie sprawę, że to ona jest tą wirtualną kobietą, tą osobą, która mieści się w wyobrażeniach chłopca. Wszak innej Doroty nie było w klasie, a po drugie jasno i wyraźnie wyszeptał „pani Doroto”. Poczuła dziwny dreszcz podniecenia przeszywającego jej ciało. Coś, czego dawno nie odczuwała, a jeśli to było, to tak rzadko, że praktycznie już zapomniała, jakie to może być przyjemne i miłe. Jej dziurka stawała się wilgotna. Kobieta zaskoczona tymi reakcjami swego ciała i psychiki nie mogła wykonać żadnej czynności innej, jak tylko nadal przyglądać się temu.
– O tak, O tak, już, O taaak Ooo ooo – wyrwały ją z tego stanu nirwany kolejne szepty Szymka.
Chłopak najwyraźniej dochodził. Jeżeli pragnęła pozostać niezauważona musiała już teraz zbierać się z tego miejsca i udać do campingu. Ostatni rzut oka na ciało chłopaka mówił wszystko. Delikatne ruchy jego bioder i ten przeszywający jego ciało dreszcz orgazmu zwiastowały wytrysk nasienia. Podniecona i wilgotna tam na dole kobieta na czworaka wycofała się na bezpieczną odległość i stamtąd, upewniając się, że nie będzie widoczna ruszyła szybko w kierunku domku.
Delikatny materiał koszulki nocnej ocierał się o sterczące z podniecenia brodawki, gdy szybko przesuwała się w kierunku swego lokum. Dawno nie czuła się tak podniecona. Wewnętrznie targały ją różne myśli. To, że była obiektem seksualnych fantazji nastolatka z jednej strony ją łechtało. Wszak, jeśli on wybrał spośród innych właśnie ją, to nie było z nią aż tak źle. Miała podstawę wierzyć, że może się podobać, i to młodemu chłopakowi, który mógł wyobrazić sobie np. Claudie Schiffer lub w ostateczności jakąś koleżankę z klasy. Druga część jej ego mówiła, że postąpiła niegodnie, podglądając jego igraszki. Nie powinna, to nie było zgodne z jej przekonaniami, ogólnie przyjętymi normami etycznymi i religijnymi. Miotana tymi myślami dotarła do domku. Delikatnie uchyliła drzwi i zrzuciwszy szlafrok znalazła się w łóżku, nie zapominając pozostawić uchylonych delikatnie drzwi.
Wsunęła rękę między uda. Była cała wilgotna. Gdy usłyszała zbliżające się kroki, nakryła twarz kocem. Bała się, że zauważy na jej twarzy oznaki podniecenia. Była cała rozpalona. Odczekała, gdy po zamknięciu drzwi wejściowych chłopiec zniknął w swoim pokoju. On dał upust swojemu podnieceniu i z pewnością mógł teraz spokojnie zasnąć. Dorota podniecona wiedziała, że nie zaśnie. Miała cały czas w uszach jego szepty i widok, jaki obserwowała. To potęgowało jeszcze podniecenie. Sterczące na baczność sutki, wilgotna cipka i jej gorejące policzki nie gwarantowały snu. Zdała sobie sprawę, że Szymon od chwili, gdy zobaczył ją wtedy, gdy się podmywała do czasu wyjścia, a domku z pewnością nie mógł spać i przeżywał to, co ona teraz tylko w męski sposób.
— Boże, co ja robię – pomyślała w chwili, gdy wsuwała swe palce pomiędzy lepkie wargi sromowe.
Nie pamiętała, kiedy to ostatnio robiła. Chyba, gdy była nastolatką. Przez ostatnie lata po rozwodzie praktycznie wytłumiła w sobie popęd seksualny. Teraz sprawnie namacała palcami spragnioną pieszczot łechtaczkę i poczęła ją pieścić. Z trudem powstrzymała się od jęków rozkoszy. Konwulsje, jakie przeszyły jej ciało w momencie orgazmu były wyjątkowo silne. Wytarła wilgotne palce o powłoczkę koca. Ciało, oczekiwało odpoczynku. Zapadła w sen.
Budzik telefonu komórkowego obudził ją wcześnie rano. Planowała wstać wcześniej niż wszyscy. Miała do zrobienia jeszcze parę rzeczy odłożonych od wczoraj. Jednak, jak się okazało nie miała do tego głowy. W myślach cały czas tkwiły obrazy i szepty z wczorajszej nocy. To całkowicie zaprzątało jej umysł. Nie potrafiła tego odgonić, przepędzić raz na zawsze. Rozkojarzona zaczęła ściągać z siebie koszulkę nocną. Pachniała silnym zapachem. Zapachem specyficznym, takim, jakiego nie czuła już dawno – zapachem kobiety.
Materiał koszulki delikatnie otarł się o sutki. Przerażona poczuła, że ten jakże nikły bodziec spowodował ich twardość. Jej brodawki stały się znów nabrzmiałe i takie łaknące dotyku i pieszczot. Nie potrafiła wyjaśnić sobie, dlaczego tak jest. Siedząc kompletnie naga na łóżku nie wiedziała, co począć z tym fantem. Jakaś wewnętrzna siła mówiła, by iść tam do pokoju Walczaków i zobaczyć, czy z Szymonem wszystko w porządku. Poczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu bielizny. Po chwili zdała sobie sprawę, że ułożyła ją w szafie. Chcąc ją otworzyć narobiłaby zbędnego hałasu, budząc Walczaków, a tego nie chciała. Tuż obok łóżka leżały majtki i biustonosz. Podniosłą je i przytknęła do nosa. Zapach nie był przyjemny. Odrzuciła je z powrotem na ziemię, zastanawiając się, co zrobić. Nie mogła tak dłużej tkwić naga na łóżku. Bez zastanowienia chwyciła przewieszoną przez oparcie krzesła fioletową bluzkę i naciągnęła na gołe ciało. Materiał miło otarł się o sterczące brodawki. Z siedziska krzesła podniosła brązową spódnicę i nałożyła ją na biodra. Czuła dziwne podniecenie. Nigdy wcześniej nie chodziła bez bielizny pod spodem. Odczuwała jakąś bliżej nieokreśloną przyjemność z tego powodu. Coś wewnętrznie pchało ją do bardziej śmiałych działań. Nie potrafiła się temu oprzeć.
— Co Ty robisz kobieto – mówiła w myślach sama do siebie.
Coś pchało ją w kierunku pomieszczenia, gdzie spał Szymon. Coś, czemu nie potrafiła się przeciwstawić.
— Dobrze, tylko sprawdzę, czy z nim wszystko w porządku – określiła swe zamiary dość szybko i nacisnęła klamkę od drzwi.
Jej drugie ja mówiło, by tam nie wchodziła. Miała cichą nadzieję, że może zamknęli się od środka i będzie miała usprawiedliwienie. Niestety. Drzwi, otworzyły się i oczom kobiety ukazały się dwie śpiące osoby. Bliżej ściany przykryta białą pościelą spała Marzena. Łóżko Szymona było nieco dalej. Leżał na wznak okryty kocem powleczonym kolorową powłoczką. Obydwoje najwyraźniej jeszcze spali. Nie dziwiła się, była dość wczesna pora, a wczorajsza droga z pewnością wszystkim dała w kość. Powoli i dosłownie na palcach zbliżyła się do łóżka chłopca.
— Tylko sprawdzę – powtarzała sobie w myślach.
Stanęła tuż przy jego głowie tyłem, ustawiwszy się do leżącej siostry. Powoli i delikatnie położyła swą lewą dłoń na jego barku. Prawą dotknęła jego włosów. Spał w fioletowej koszulce z kołnierzykiem.
— Nie zabrał piżamy, a po wczorajszym powrocie nawet się nie przebrał – przeszło jej przez myśl.
Pochylona wpatrywała się twarz śpiącego chłopaka.
Przesunęła prawą dłoń na jego czoło. Lewa ręka przesuwała się po powleczonym kocu w kierunku jego brzucha. Nie miał gorączki, wiedziała, to dotykając delikatnie jego czoła. Robiła to subtelnie i ostrożnie, nie chcąc obudzić nastolatka. Czuła przy tym dziwne mrowienie w okolicach brzucha. To dotykanie jego ciała sprawiało jej przyjemność.
— Dobrze już starczy – mówiła do siebie.
Jednak rozbudzone drugie ja tłumiło ten odruch zdrowego rozsądku, nakazując całkiem co innego. Pchało ją do dalszych działań.
— Zobaczę jeszcze brzuch, czy nie jest napięty i wychodzę – ulegała temu drugiemu, posuwając się coraz dalej.
Przestała dotykać jego czoła i wzięła rękę z pościeli. Nastąpiła chwila zawahania. Dwie Doroty biły się w jej wnętrzu. W momencie, gdy obiema dłońmi uchwyciła poły pościeli było wiadome, która z tych połówek przeważyła. Bez żadnych zahamowań uniosła ku górze powleczony poszewką koc, którym okryty był Szymon. Kwestia sprawdzenia brzucha była tylko dobrą wymówką. Dorota doskonale wiedziała, że chodzi o całkiem, co innego. Te wewnętrzne monologi były jakąś formą usprawiedliwienia swego działania. Próbą wmówienia sobie, że robi to w dobrej wierze.
Teraz, gdy uniosła ku górze koc okrywający Szymka łapczywie spojrzała na jego zielone bokserki okrywające wiadome miejsce. Spojrzała i ujrzała to, co chciała zobaczyć. Pod materiałem majtek prężył się sterczący penis. Znów miał erekcję. Tak jak wczoraj. Pożerała wzrokiem ten widok. Nie poznawała samej siebie. Dobrze wiedziała, że jeżeli zrobi kolejny ruch to przekroczy tę granicę, od której już nie ma odwrotu. Posuwając się dalej narażała na szwank swoją nauczycielską posadę. Coś, jednak pchało ją ku temu. Pragnęła zobaczyć to, co wczoraj skrywał, stojąc do niej tyłem tam za domkiem. Trzymając w dłoniach uniesioną pościel walczyła sama ze sobą. Zmagała się sama i sama musiała podjąć decyzję…
++++++
Szymona obudził delikatny dotyk dłoni. Ledwo uchylił jedno oko i niepostrzeżenie dla tego, kto go dotykał dostrzegł sylwetkę swojej wychowawczyni. Przypomniał mu się od razu wczorajszy jakże seksualny widok. Gdy nagle wtargnął do pokoiku mógł po raz pierwszy ocenić atrybuty jej kobiecości. Nigdy wcześniej na nią tak nie patrzył jak wtedy, nigdy nie dostrzegał w niej kobiety, która mogłaby w nim rozpalić podniecenie. Do wczoraj. Ta wysunięta pierś, pokryte owłosieniem łono, widoczne wargi sromowe i na dodatek ta seksowna koszulka. Nie mógł spać, w nocy udał się w ustronne miejsce, by rozładować podniecenie, jakie w nim narosło. Gdy onanizował się miał w myślach ją. Nie mógł wyobrazić sobie nikogo innego, ten widok miał cały czas przed oczami i chciał, by to wirtualnie z nią dojść do wytrysku rozładowującego napięcie.
Teraz ona była w jego pokoju. Nie na jawie, lecz realnie i dotykała jego czoła. Schowanymi pod kocem dłońmi zdołał delikatnie poprawić rosnącego w bokserkach ptaszka. Już sama jej obecność i dotyk powodowały w nim uczucie podniecenia. Ułożył penisa, tak, by leżał wzdłuż ciała, nie próbując przypadkowo postawić namiotu, jak to mu się czasami udawało. Przecież od razu by się zorientowała, że nie śpi, a on wolał udawać sen. Czuł, jak druga z jej dłoni przesuwa się po pościeli. Penis rósł w niesamowitym tempie i po chwili sterczał w pełnej erekcji. Szymon tkwił nieruchomo. Zastanawiał się, co też ona robi? Po co przyszła? Ułożone wzdłuż tułowia dłonie stały się wilgotne od potu.
Poczuł, że zabrała dłoń z jego czoła, a drugą z koca. Ten stan trwał chwilę. Po dosłownie paru sekundach poczuł, że coś chwyta krańce pościeli, którą był okryty. To go zelektryzowało i sparaliżowało zarazem. Przerażony poczuł, jak unosi się ku górze okrywający go koc. Zdał sobie sprawę, że przecież teraz z pewnością dojrzy poprzez bokserki jego wyprężonego ptaszka. Nie mógł uwierzyć, że to robi, lecz stało się to już faktem w momencie, gdy poczuł chłód wdzierający się pod koc. Zawstydzony leżał w bezruchu, niezdolny do jakiegokolwiek działania. Odruchowo mocniej zacisnął powieki. Z jednej strony chciał,, by nakryła go ponownie i wyszła z pokoju, z drugiej, bardziej, ciekawskiej, swej strony oczekiwał czegoś zgoła innego.
Dotyk dłoni w okolicach żołądka dał mu sygnał, że kobieta nie ma zamiaru wychodzić. Zdał sobie sprawę, że odsuwa na bok okrywający go koc i teraz z pewnością widzi już wyprężoną pod bokserkami męskość.
— Co miało na celu takie działanie? Co ona robi i dlaczego? – przewalało się chłopakowi przez myśl.
Ledwo powstrzymał swój odruch w momencie, gdy poczuł, jak palce poruszają się po jego ciele w dół. Powoli minęły pępek i w chwili, gdy wsunęły się pod gumkę majtek zdał sobie sprawę z tego, że staje się naprawdę gorąco. To, co robiła było spełnieniem jego wczorajszych erotycznych fantazji. Wszak szeptał do siebie i wyimaginowanej partnerki, by zabawiała się jego ptaszkiem, a teraz wychowawczyni, zagłębiając rękę w majtkach do tego dążyła. Poczuł, jak palce obejmują końcówkę penisa. Mógł to przerwać teraz, wykonując gwałtowny ruch dłonią, lecz młodzieńcza ciekawość i podniecenie, jakie go ogarnęło hamowało ten naturalny odruch. Leżał w bezruchu, poddając się całkowicie i czując, jak druga z dłoni zsuwa ku dołowi jego bokserki. Penis uwolniony z od majteczek wystrzelił ku górze. Szymon oddychał płytko w momencie, gdy poczuł, jak palce obejmują penisa u nasady.
Leżał całkowicie sparaliżowany, czekając, co wydarzy się dalej. Czuł, jak powoli zsuwa mu napletek. To było tak nierealne, że myślał, że śni. Snem nie było jednak ciepłe powietrze wypuszczone na ptaszka i muśnięcie go delikatnie czymś wilgotnym i ciepłym. To nie mogło dziać się naprawdę. To było tak nierealne jak jego wczorajsze fantazje, gdy się onanizował. Jednakże to, że najprawdopodobniej jej języczek muskał teraz odsłoniętą żołądź chłopaka był faktem…
+++++++
Dorota wiedziała, że od tej chwili przekroczyła już wszystkie dopuszczalne granice, dając przyzwolenie tej swojej, drugiej, szalonej, bezpruderyjnej połówce na działanie. Puściła wolno swe żądze i nawet nie próbowała tak jak wcześniej określać sobie granice, które i tak łamała, wyznaczając następne i następne coraz śmielsze. Teraz liczyło się tylko jedno. Całkowicie zatraciła się w tym, co robi. Nie zważała na to, że obok śpi jego siostra, nie zwracała uwagi na chłopca. Po prostu robiła to, co chciała, a chciała coraz to więcej. Gdy wahała się patrząc na jego ukrytego jeszcze pod materiałem majteczek penisa zdała sobie sprawę, że chce go zobaczyć, dotknąć i poczuć. Wszak wczoraj, gdyby go zaskoczyła w tej jakże intymnej i osobistej sytuacji z pewnością, by jej na to pozwolił. Wtedy żałowała, że nie posunęła się do tego, lecz postanowiła zrekompensować sobie to teraz. Wczoraj, widząc go ocenić mogła tylko zgrabne pośladki i sprawne ruchy dłoni chłopaka. Skoro jednak w myślach i szepcząc wyobrażał sobie w tej sytuacji ją, dlaczego nie miała spełnić jego marzeń właśnie teraz, zaspokajając przy tym własną ciekawość i żądzę. Fakt, że był młodszy i o zgrozo jej wychowankiem teraz wcale jej nie przeszkadzał.
Odrzuciła na bok sztywne kanony społeczne. Liczyło się tylko to, co jest tu i teraz. Nic więcej. Wnętrze jej dziurki było wilgotne sterczące nabrzmiałe sutki, ocierając się o materiał bluzeczki dawały kolejne przyjemne bodźce. Pochylona nad organem Szymona pakowała go sobie do ust, czule, obejmując go nimi. Czuła młodzieńczą twardość i sprężystość. Jej palce sprawnie trzymały go tuż przy nasadzie. Wiedziała, że jest podniecony, lecz czy jeszcze śnił, czy też udawał, że śpi? – tego nie wiedziała.
+++++++
Szymonowi coraz ciężej było udawać, że śpi. Mocne i konkretne bodźce, jakie serwowała mu wychowawczyni były tak silne, że nie mógł już opanować mimowolnych odruchów ciała. Uchylił powieki i zobaczył jak ustami okrywa jego sterczącego kutasa. Ciepły dotyk warg, szorstki posuwający się po żołędzi języczek dawały młodzieńcowi niezłego kopa. Wiedział, że już nie da rady tak udawać, a jednocześnie nie chciał być tak bierny jak teraz w sytuacji, gdy ona, obiekt jego wczorajszych fantazji posuwa się tak śmiało. Nie przewidywał, że taka sytuacja, kiedykolwiek będzie miała miejsce. Nawet w najśmielszych marzeniach, także tych wczorajszych nie myślał, że sprawa posunie się aż tak. To, co teraz się działo, było snem na jawie. Czymś, w czym na razie uczestniczył tylko biernie, poddając się niecnym praktykom kobiety. Zdobyłby się już dawno na jakieś działanie, lecz hamowała go obecność siostry. Ta co prawda spała, lecz w każdej chwili mogła się przebudzić, a wtedy…
Zdecydował się wreszcie na ruch ze swojej strony. Otworzył oczy i prawą dłonią uchwycił tę rękę kobiety, którą podtrzymywała penisa. Złapał tuż przy nadgarstku. Nie wiedział, jak się zachowa, widząc, że jest już przytomny i świadom tego, co z nim robi. Miał nadzieję, że nie spłoszy ją, a w najgorszym przypadku udadzą się gdzieś w ustronne miejsce celem dokończenia tego, co rozpoczęło się przed chwilą.
+++++++
Dotyk dłoni chłopaka przeszył jej całe ciało. Podniosła zatopione na jego fallusie usta ku górze i przeniosła wzrok na jego twarz. Spłoszona faktem, że jest już przytomny puściła stojącego ptaszka, zaprzestając tym samym pieszczot. Patrzył na nią, mając w miarę normalny jak na tę sytuację wyraz twarzy. Była teraz wystraszona i poczęła chłodno kalkulować swoje położenie. Wiedziała, że posunęła się tak daleko, że jakiekolwiek próby tłumaczenia się byłyby śmieszne i nie na miejscu. Szybko i bezszelestnie wyprostowała się i stojąc teraz pomiędzy łóżkami patrzyła na niego. Nastał impas. Żadne z nich nie wykonywało żadnych gestów bądź ruchów, czekając na działanie strony przeciwnej. Omiatała spojrzeniem to jego twarz, to znów sterczącego penisa, którego końcówka była silnie czerwonawa.
— Ależ go musiał wczoraj zmęczyć – przeszło jej przez myśl.
Bezruch trwał już chwilę. Podniecenie zarówno u niej, jak i też u niego powoli topniało. To, że nadal tkwił, eksponując swego penisa było jakimś zwiastunem, że nie jest tym przerażony i nie wykona żadnych gwałtownych działań. Szymon patrzył na nią powoli, podciągając ku górze lewą dłonią swą koszulkę polo. Najwyraźniej był to jakiś sygnał przyzwolenia. Upewniła się, że tak jest na pewno w chwili, gdy palcami prawej dłoni objął swego penisa. Najwyraźniej nie chciał,, by zakończyło się to w ten sposób. Dorocie powróciła pewność siebie. Nie była już teraz tak wystraszona jak wtedy, gdy poczuła jego dotyk na przegubie ręki. O dziwo, rozumieli się bez słów. Ta błoga cisza i nasycone erotyzmem ich spojrzenia mówiły same za siebie.
— Chcesz? – zapytała szeptem, chwytając dłońmi dolny skraj bluzeczki.
Pragnęła mu dać coś od siebie. Skoro tak się zachowywał postanowiła to jakoś nagrodzić. Chłopak kiwnął głową znacząco. Poczęła powoli podciągać bluzeczkę ku górze. Robiła to wolniutko, bez zbytniego pośpiechu. Uniosła bluzkę tak wysoko jak tylko mogła, ukazując mu piersi. Szymon podciągnął się do góry tak, że teraz opierał głowę o ścianę. Patrzył na brązowawe sterczące na baczność brodawki, jasno obwieszczające, że jest podniecona. Dłonią zsunął ku dołowi napletek, nie odrywając wzroku od jej cycuszków. Bez słowa zbliżyła się do niego. To, że eksponowała piersi spowodowało, że poczuła ponowny przypływ podniecenia. Dotarła jak tylko najbliżej mogła do krańca łóżka.
— No, masz – szepnęła cichutko nachylając się delikatnie w jego kierunku.
Chłopak podniósł się i skierował twarz w kierunku lewej piersi. Jego koszulka polo zsunęła się ku dołowi. Dorota lewą dłonią ujęła go za plecy i delikatnie, pomagając przysunęła go do piersi. Prawą w dalszym ciągu podtrzymywała podciągniętą bluzeczkę. Chłopak otworzył delikatnie usta, a ona, patrząc teraz ku dołowi na jego twarz poczuła jak ustami obejmuje nabrzmiały sutek. Fala przyjemności prześwidrowała ją od stóp do głowy.
Nieporadnie i tak niewinnie muskał sutki, że ta jego naturszczyzna wywołała u niej jakiś odruch współczucia dla niego. Pragnęła mu się zrewanżować w jakiś sposób. Powoli i bezszelestnie przysiadła na skraju jego łóżka i oparłszy się lewą ręką o nie prawą ujęła penisa. Zaskoczony takim działaniem zrobił głupią minę w momencie, gdy pierś uciekła jego ustom. Odsunął podtrzymującą wcześniej ptaszka dłoń, robiąc jej palcom wolne miejsce.
— No daj, zrobię ci to, o czym wczoraj w nocy marzyłeś – szepnęła do niego widząc, że jest teraz w jakiś sposób zagubiony.
Mówiąc to odgięła dłonią penisa i nakierowała wilgotny organ na sterczącą brodawkę piersi. Głowa Szymona powoli opadła na ścianę za łóżkiem. Jej uniesiona ku górze fioletowa bluzeczka pewnie opierała się o górną część piersi, które będąc nadal całkowicie odkryte pożerał swym wzrokiem chłopak. Patrzyła w dół, przesuwając czerwonawy czubek fallusa niczym rysik wokół swojej brodawki. Czynność ta sprawiała jej niesamowitą przyjemność.
Ostatnie słowa Doroty dały Szymonowi do zrozumienia, że najprawdopodobniej miał w nocy świadka swych niecnych poczynań.
— O Boże, ona widziała, jak walę konia – przeraźliwa myśl przebiegła przez głowę.
Oparł głowę o ścianę. To, że widziała, jak on to robi w jakimś stopniu układało mu się w całość, dlaczego przyszła do pokoju i dlaczego tak śmiało i bez skrępowania czyniła te praktyki. Czuł się zawstydzony teraz tym faktem, że ktoś bez jego wiedzy wtargnął w tę jakże osobistą czynność, jaką w nocy wykonywał. Zdał sobie jednak sprawę, że dzięki temu to jego fantazje stały się teraz faktem. Mało to, przerosły jego fantastyczne wizje, jakie snuł, onanizując się. Teraz jego naprężony do granic możliwości organ wymieniał jakże przyjemne doznania z brodawkami jej cycuszków. To było fantastyczne i tak boskie, że miał obawy, czy penis nie eksploduje za chwilę z podniecenia. Nie chciał,, by skończyło się to wytryskiem na piersi. Teraz, gdy praktycznie znała jego skrywane potrzeby, pragnął więcej. Pragnął nie mieć tylko w pamięci widoku jej łona, lecz chciał je dotknąć, popieścić, poczuć. Nie zamierzał teraz być znów biernym. Palcami dłoni począł zagłębiać się za górną krawędź spódnicy. Siedziała tyłem do niego i w żaden inny sposób nie mógł działać. Zdawał sobie sprawę, że zasięg jego dłoni w pozycjach, w jakich tkwili jest niewystarczający, by zagłębić swe paluszki w cipce. Miał nadzieję, że w ten sposób da jej wyraźny przekaz, że chce to zrobić.
— Chcesz? – usłyszał cichy szept kobiety.
— Tak – po raz pierwszy zdobył się na szept.
Tkwili blisko siebie, więc mogli mówić naprawdę cicho, tak, aby nie słyszała tego śpiąca jeszcze w najlepsze Marzena. Wychowawczyni podniosła się ze skrają łóżka i przesunąwszy się bliżej twarzy Szymona szybko podciągnęła lewą dłonią spódnicę ku górze, odsłaniając owłosione niczym nieokryte łono.
— Boże, ona jest bez majtek – przeszło chłopakowi przez myśl.
Powoli zbliżał twarz do cipki. Poczuł, jak jej dłoń obejmuję głowę gdzieś z tyłu i przysuwa delikatnie do krocza. Wsunął pod podciągniętą spódnicę dłonie, prawą, obłapiając ją za pośladek. Czuł już ten specyficzny zapach. Zamknął oczy w momencie, gdy wysunięty język dotknął kłaczków okalających cipkę. Pragnął dotknąć nim warg sromowych, zagłębić się w ich wnętrzu, lecz wygięty maksymalnie do przodu zdał sobie sprawę, że dalej nie sięgnie.
W głowie kołatało się tylko jedno, więcej, więcej i więcej. Począł podnosić się z łóżka, napierając głową na łono kobiety. W końcu musnął jakże wilgotne wargi sromowe i głodny dalszych doznań podnosił się coraz wyżej przesuwając Dorotę w kierunku łóżka siostry. Nie zważał na to, już nie teraz, gdy chuć opanowała jego całe ciało. Przysiadając na łóżku spowodował, że wychowawczyni zmuszona była klapnąć na wyrku siostry. Pochylony łapczywie muskał jęzorem wargi sromowe, wdzierając się pomiędzy ich wilgotne płatki. Czuł ten śluz, jego smak i zapach świadczący o narastającym podnieceniu partnerki. Nie widział, że ona zamknęła w przypływie rozkoszy oczy, dzierżąc w dalszym ciągu w dłoni podniesioną spódnicę. Druga z dłoni spoczywała tuż obok jego nosa buszującego wśród kłaczków owłosienia łonowego.
++++++
Marzenę obudził wyraźny bodziec w postaci ugięcia się łóżka. Domniemywała, że ktoś przysiadł na jego rogu. Miała pełne prawo podejrzewać swojego braciszka o tę czynność.
— Co też u licha on wyprawia – przeszło jej przez myśl, nim otwarła zaspane oczy.
Stwierdziła, że najwidoczniej jest mu już lepiej, lecz fakt ten nie usprawiedliwiał tego, że miał zamiar obudzić z tego powodu ją. Miała zamiar jeszcze pospać i z pewnością, tak by się stało, gdyby nie dziwny szept, który usłyszała.
— Chodźmy tutaj – dał się słyszę głos, który z pewnością nie należał do brata.
— Chcę w środku – teraz wyraźnie usłyszała głos braciszka.
Zaintrygowana tymi odgłosami powoli poczęła unosić powieki ku górze. Wewnętrznie czuła, że dzieje się coś bardzo intrygującego. Ciekawość pożerała ją, jednak starała się ostrożnie podnosić ku górze zamknięte powieki, tak, aby w momencie, gdyby ktoś to zdołał zobaczyć mogła je szybko zamknąć, udając, że śpi. Widok, jaki się przed nią rozpostarł, przerósł jej najśmielsze oczekiwania. W pierwszej chwili miała ochotę krzyknąć z wrażenia, lecz opanowała ten odruch. Otóż na łóżku braciszka ich wychowawczyni z uniesioną bluzeczką odsłaniającą obwisłe piersi nabijała się na sterczącego penisa Szymona. Jedną dłonią podtrzymywała swe cycki oraz unosiła ku górze swą spódnicę, druga z jej dłoni nakierowywała fallusa chłopaka do wnętrza swej cipki. Tkwiła w pozycji fachowo nazywanej odwróconym jeźdźcem, tyłem do Szymka i do niej. Brat wpatrzony w zadek nauczycielki nie zwracał uwagi na nic innego, obiema dłońmi, podtrzymując jej krągłe pośladki. Marzena z wrażenia otworzyła usta. W najśmielszych fantazjach nie mogła wymyślić sobie takiego obrazu, jaki teraz miała przed oczyma. Poczuła jak na policzki wstępuje rumieniec, jak jej ciało oblewa się potem.
— I kto by pomyślał, mój brat i wychowawczyni, taki świętoszek – przeszło jej przez myśl.
Powoli i delikatnie podsunęła pod głowę dłoń i podparłszy się nią patrzyła na rozgrywający się spektakl. Aktorzy tego przedstawienia nie zdawali sobie sprawy, że mają widownie w postaci Marzeny. Ta łapczywym wzrokiem patrzyła jak we wnętrzu vaginy wychowawczyni powoli zagłębia się sterczący ptaszek brata. Poczuła jak jakiś dziwny prąd przebiega przez jej ciało. Nie mogła oderwać wzroku od widoku, jaki się przed nią rozpościerał.
Była najbardziej rozwiniętą fizycznie dziewczyną w klasie. Gdy pozostałe z koleżanek dopiero zaczynały nabierać kobiecych kształtów, ona miała już wymiary pełnowartościowej kobiety. Obfite piersi, jakie odziedziczyła po matce, krągłe pośladki i te niestety ostre rysy twarzy oraz niezbyt kształtny nos dawały obraz średnio urodziwej pełnowartościowej już kobiety.
Fakt ten powodował, że wśród równolatków płci męskiej nie miała zbyt dużego wzięcia, gdyż jej wygląd wskazywał, że jest starsza, co najmniej o dwa lata niż ma w metryce. Starsi zaś chłopcy nie za bardzo chcieli zadawać się z, taką jak to twierdzili smarkulą, szukając partnerek w swoim wieku. Ta sytuacja powodowała, że prócz przelotnych znajomości nie miała jeszcze chłopaka na poważnie, co nieco ją martwiło. Z doświadczeń seksualnych prócz niewinnego pettingu i masturbacji nie doznała nic więcej. Hormony buzujące w ciele młodej nastolatki dawały jednak znać o sobie i chęć skosztowania zakazanego owocu, jakim był prawdziwy seks był silny i kuszący.
Teraz, patrząc na sytuację, w której jej przyrodni brat kopuluje z wychowawczynią poczuła falę podniecenia. Przypatrując się ich igraszkom wiedziała, że teraz ma do wyboru albo tkwić dalej w podglądaniu, uważając na to, aby nie zostać na tym przyłapana, albo zrobić coś szalonego, coś, na co nigdy by się sama nie zdobyła. Tam w dole, czuła narastającą wilgoć. Jej cipką stawała się mokra, sygnalizując, że popęd seksualny daje znać o sobie.
Patrząc na unoszącą się i opadającą nauczycielkę nakręcała się dalej i coraz silniej. Wyobrażała sobie jak to jest jej dobrze i przyjemnie. Delikatne westchnięcia i posapywania obojga kochanków nie kłamały. Musiało być to dla nich bardzo przyjemne. Odwrócona tyłem do niej wychowawczyni i Szymon z przymkniętymi na wpół oczyma gwarantowali, że nie zostanie jeszcze dostrzeżona. Mogła spokojnie przyglądać się ich igraszkom. Przyglądać się i podjąć decyzję, co uczynić dalej.
— Choć od tyłu – usłyszała szept wychowawczyni.
Zamarła w bezruchu. Kobieta z pozycji „odwróconego jeźdźca” opadła teraz na kolana i przyjęła postawę na czworaka, będąc gotowa na dalsze uniesienia miłosne. Penis Szymona wysunął się z pochwy i teraz chłopak, klęknąwszy za nią nieporadnie począł ocierać się swym sterczącym organem o wargi sromowe. Uniesiona ku górze spódnica odsłaniała jej tyłek i Marzena mogła dostrzec, że pod nią nie miała żadnej bielizny. Patrząc, jak dłonie Szymka obejmują pośladki nauczycielki czuła, że bardzo pragnie tego męskiego dotyku, pragnęła, by w nią również wsunął swą sterczącą pałę. Rytmiczne skrzypienie łóżka zwiastujące ruchy posuwisto zwrotne przechyliły szalę.
Marzena delikatnie wsunęła dłoń pomiędzy uda, kierując palce do wnętrza cipki. Czułą się mocno podniecona i nie zastanawiając się zbytnio nad tym, co czyni, poczęła drugą dłonią zsuwać ramiączka koszuli nocnej. Działała pod wpływem chwili i bodźców wzrokowych, jakie pochłaniała. Palce dłoni delikatnie poczęły masować nabrzmiałą łechtaczkę. To pobudziło ją do dalszego działania. Poprzestała chwilowo pieścić ją, by sprawnie zsunąć z siebie koszulkę nocną. Tkwiła teraz całkowicie naga przykryta tylko pościelą.
Zamarła w bezruchu, w momencie, kiedy Szymon przewrócił na plecy wychowawczynię. Widziała dokładnie jej zamknięte oczy i grymas doznawanej przyjemności na twarzy. To przełamało opory, jakie w jej wnętrzu jeszcze tkwiły. Szymon uniósł dłonią ku górze prawą nogę kobiety i począł ponownie wnikać swym fallusem w jej wnętrze. Druga z jego dłoni powędrowała na pierś. Ugniatał ją delikatnie. Jęknęła cicho w chwili, gdy penis wnikał w nią coraz głębiej. Całkowicie poddała się jego działaniom. Leżała na plecach z zamkniętymi oczami. Marzena powoli i spokojnie poczęła podnosić się z łóżka. Chęć dołączenia do tej dwójki była silniejsza niż zdrowy rozsądek, który tłumiony seksualnym popędem nakazywał pozostanie w łóżku. Kompletnie naga, posuwając się na paluszkach stanęła za plecami brata. Jej wzrok tkwił na ich narządach płciowych…
++++++++
Szymon działał jak w amoku. Nie liczyło się nic. Najważniejsza była chęć pełnego zasmakowania zakazanego owocu. Gdy brał Dorotę od tyłu miał na sobie jeszcze zsunięte bokserki. W momencie, kiedy przełożył ją na plecy szybko i bez wahania ściągnął je, pozostając w samej koszulce. Na jej twarzy widział grymas rozkoszy. Siedząc na łóżku, próbował wsunąć swego fallusa w jej vaginę. Uniesiona ku górze spódnica całkowicie odsłaniała łono kobiety. Ruszając swym ciałem spowodował, że oparta na jego ramieniu noga zsunęła się na łóżko. Dłońmi począł rozszerzać rozrzucone lekko nogi, tak, by móc swobodnie wniknąć. Nieudolnie przesuwał biodra do przodu, chcąc głębiej wsunąć penisa. Był nieco zły na siebie, że ułożył partnerkę w ten sposób, lecz pragnął spróbować wszystkich pozycji, które znał tylko i wyłącznie z porno filmików.
Nagle poczuł dotknięcie obcej osoby i ku swemu przerażeniu dostrzegł, jak dłonie jego siostry przesuwają się tuż obok jego ciała i lądują na pachwinach Doroty.
— Ma…- wyrwało mu się.
— Cicho, musisz ją rozszerzyć – usłyszał szept siostry.
Zamarł w przerażeniu. W ułamku sekundy przerzucił wzrok w kierunku, gdzie stała. Tego, że będzie kompletnie naga się nie spodziewał. Nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa. Poczuł tylko jak jedna z brodawek siostry dotyka jego prawej ręki, a jej lewa dłoń praktycznie ociera się o jego klatkę piersiową. Pochylona lekko dziewczyna rozszerzała delikatnie nogi wychowawczyni, tak, by swobodniej mógł głębiej wsunąć penisa. Zdębiały, tym działaniem siostry patrzył z głupawą miną na twarz wychowawczyni. Jej oczy powoli otwierały się…
++++++++++++
Dotyk obcych dłoni w okolicach krocza zelektryzował Dorotę. Zdawała sobie sprawę, że nie są to dłonie Szymona, gdyż te wyraźnie czuła na swych nogach, nieco poniżej ud. Jeszcze ten szept. Otworzyła oczy i zobaczyła pochyloną nad nimi Marzenę. Ogarnęła ją panika, lecz w ułamku sekundy zdała sobie sprawę, że dziewczyna nie ma zamiaru zrobić z tego afery. Stała kompletnie naga. Najwyraźniej miała zamiar dołączyć do nich.
— Boże, to przecież rodzeństwo – przeszło jej przez myśl.
Rodzeństwo Walczaków dojrzało jej otwarte oczy. Musieli zobaczyć w nich jakieś przerażenie lub strach. Dorota nerwowo przerzucała wzrok raz na Szymona, to znów na Marzenę. Sytuacja, jaka teraz się wytworzyła nie należała do łatwych. Szymon tkwił w przysiadzie z głupawą miną. Z pewnością nie za bardzo wiedział, co począć. Musiała zadziałać.
— Marzenko – rozpoczęła.
— Ja też chcę – usłyszała w odpowiedzi.
To stwierdzenie uspokoiło nieco Dorotę. Dziewczyna, pochylając się delikatnie odsuwała ku tyłowi ciało Szymona. Ten nieświadomy tego, co chce uczynić siostra poddawał się jej działaniom.
— Daj go – poprosiła w chwili, gdy penis chłopaka wysunął się całkowicie ze sromu Doroty.
Chłopak wygięty do tyłu w łuk podtrzymywał się za plecami na wyprostowanych rękach. Uwolniony penis, sterczał teraz okazale, prezentując dziewczynie swój czerwony odkryty łebek. Dorota w chwili, gdy dziewczyna ustami objęła jego sterczący organ, zamknęła oczy i przesunęła swą prawą dłoń w kierunku łona. Paluszkami poczęła myszkować pomiędzy wargami sromowymi. Spasowała przed Marzeną, wszak tamta mogła zachować się zgoła inaczej i wtedy… O tym nawet Dorota nie chciała myśleć. Rozgrzana przez Szymona pragnęła teraz utrzymać ten żar w sobie do chwili, gdy Marzena nasyci się chłopakiem.
+++++++
Szymon tkwił jak zahipnotyzowany i bezwiednie poddawał się działaniom siostry. To, co teraz tu się działo przekroczyło jego najśmielsze marzenia. Czuł, jak szorstki języczek Marzeny buszuje po odkrytym żołędziu, jak go delikatnie muska, co powodowało jakże miłe dreszcze przebiegające przez ciało. Niewygodna pozycja, w jakiej tkwił zmuszała go, by podjąć jakieś działania, by ją zmienić. Powoli przesuwał po łóżku swe ciało w kierunku zagłówka. Czuł się dziwnie, z jednej strony wyrzuty sumienia dawały znać o sobie i mówiły, że takie igraszki z siostrą, co prawda nierodzoną są grzeszne i niemoralne, z drugiej strony wizja przeżycia seksu w trójkąciku była kusząca i na razie jej ulegał. W momencie, gdy dotarł całym swym ciałem do skraju łóżka i mógł wygodnie plecami oprzeć się o ścianę dostrzegł, jak wychowawczyni podnosi się z pozycji, w jakiej do niedawna tkwiła i przesuwa swe ciało w jego kierunku. Uniesiona ku górze spódnica opadła swobodnie w dół, zakrywając łono.
Dorota bez słowa pochyliła się i jej twarz znalazła się na wysokości jego sterczącego niemal pionowo fiuta. Palcami lewej dłoni chwyciła organ i po chwili był on lizany przez obie kobiety. Szymon westchnął tylko i prawa jego dłoń powędrowała w okolice lędźwi siostry. Patrzył w dół, w dalszym ciągu, nie wierząc, że to, co tam widzi jest jawą. Nikogo z obecnych tutaj to nie krępowało. To było cudowne, a zarazem przerażające. Niczym nie różnili się od zwierząt, gdzie ważne jest tylko zaspokojenie popędu, bez względu na to, z kim to się robi. Marzena chwyciła mocno Szymona za prawy nadgarstek.
— No weź, teraz ty – szepnęła, wyprostowując ciało.
Przestały obie muskać ustami penisa, jak na komendę. Marzena, wyprostowawszy się kierowała jego dłoń na swe ogromne piersi. Prawie tak duże jak piersi Doroty. Druga z jej dłoni ujęła z tyłu głowę i popychała ją w kierunku cycków. Zdawał sobie sprawę, czego pragnie. Dorota wygodnie, oparłszy się na swym ramieniu po jego lewej stronie skierowała dłonią penisa na swe odkryte piersi. Poczuł, jak ponownie żołądź muska sterczącą brodawkę. Przesuwała nim niczym rysikiem po tablicy.
Zdołał zamknąć oczy, nim wtulił swą twarz w piersi siostry, a dłonią objął jej prawą pierś od spodu. Skóra była tak delikatna, świeża i młoda, że pragnął pozostać tak tam w nieskończoność. Coraz łapczywiej ustami muskał sterczące brodawki siostry. Zagłębiał twarz pomiędzy dwiema półkulami piersi. Ssał, muskał i delikatnie chwytał zębami nabrzmiałe sutki. Unosił dłonią raz jedną to znów drugą z piersi i delikatnie je ugniatał. Po chwilowej fazie bierności znów był aktywny. Dawał przyjemność, jednocześnie odczuwając ją zarówno od strony pieszczącej jego penisa Doroty, jak i od Marzeny, której oddech stawał się szybszy i zarazem płytki.
Trzymała w dalszym ciągu mocno jego nadgarstek, jakby obawiała się, że może poprzestać pieścić jej piersi, gdy go puści. Całkowicie zajął się siostrą i dopiero, gdy poczuł, jak podbródek drugiej z kobiet opiera się o jego lewy bark zdał sobie sprawę, że druga z niewiast też pragnie czegoś więcej. Ciało siostry było jednak bardziej ponętne i atrakcyjniejsze.
— Wejdź we mnie – było jasnym sygnałem dla niego, że pragnie tego samego, co on.
Dziewczyna opadła na łóżko kładąc się na brzuchu. W geście zaproszenia rozchyliła nogi. Nie mógł się temu oprzeć. Zignorował sygnały od wychowawczyni i począł biodrami nacierać na ciało dziewczyny. Leżała swobodnie z głową przekręconą w lewo. Palce jej dłoni zaciskały się na krawędzi łóżka. Podparł się na wyprostowanych rękach i patrząc na penisa począł nakierowywać go na wilgotny otwór siostry. Wsuwał go powoli pomiędzy płatki jej warg sromowych. Czuł, jak Dorota podnosi na plecach jego koszulę ku górze i całuje odkryte plecy. Jedna z jej piersi ocierała się o jego uda.
+++++++
Taki obrót rzeczy nie był po myśli Doroty. Szymon, praktycznie całkowicie skupił się na siostrze, zapominając o fakcie, że istniej też ona. Rozpalona, spragniona pieszczot i bliskości jego ciała. Po raz pierwszy dojrzała w Marzenie rywalkę. Rywalkę, z którą trudno było konkurować. Zdrowy rozsądek powoli zaczynał brać górę nad emocjami i szaleństwem, z jakim oddawała się wcześniej tym miłosnym igraszkom. Zdołała dojrzeć jak chłopak swym penisem wniknął w cipkę Marzeny. Całowała jego plecy, nie mogąc uczynić na razie nic więcej. Czułą jego płytki oddech, rytmicznie przesuwające się biodra.
— O takk, ooo – usłyszała pojękiwania chłopaka.
Oddech Marzeny był również szybki i spłycony.
— Ciąża, rodzeństwo, przecież oni nie są zabezpieczeni w żaden sposób – błyskawicznie przeszło jej przez myśl.
Ten czarny scenariusz chwilowego uniesienia mógł dla tych młodych, spokrewnionych ze sobą ludzi być przekleństwem na całe życie. A dla niej. Przecież to jej powierzono opiekę nad nimi. Bez zastanowienia postanowiła działać. Zadziałać póki jeszcze nie doszło do wytrysku nasienia. Wszelakie znaki dawały jasno do zrozumienia, że jakakolwiek zwłoka w działaniu może zakończyć się tragicznie.
— Złaź – wyrzuciła z siebie i bez żadnych oporów poczęła ściągać jego ciało z dziewczyny.
Ciągnęła go do siebie z całej siły. Miała nadzieję, że zdąży przed ejakulacją.
— No co? – usłyszała szept chłopaka.
— Złaź – powtórzyła nieco głośniej ciągnąc go do siebie.
Marzena nie wiedziała, o co chodzi. Odciągnięty z jej ciała brat przewalił się na bok. Jego penis wysunięty z pochwy dziewczyny sterczał przed Dorotą.
— Chyba się udało – przeszło jej przez myśl.
Chwyciła udo chłopaka i uniosła je dłonią ku górze. Sprawnie wsunęła pod nie głowę, kierując twarz w kierunku naprężonego organu. Klęczała teraz przy łóżku, muskając językiem odkrytą żołądź chłopaka. Ten podtrzymywał prawą dłonią uniesioną ku górze nogę. Marzena, przewaliwszy się na bok podparła głowę prawą ręką, lewą, obejmując chłopaka za plecy. Zaskoczona nieco takim obrotem sprawy patrzyła na to, co czyni wychowawczyni. Ta zaś z całym zaangażowaniem poczęła zaspokajać oralnie młodego partnera. Czuła, że wytrysk nastąpi niedługo. Pulsujący męski organ w jej ustach dawał wyraźne tego symptomy. Jego smak, zmieszany z wydzieliną Marzeny był specyficzny. Miarowo i rytmicznie poruszała ustami. Jedna z jej dłoni powędrowała pod spódnicę i stymulowała łechtaczkę.
– AAA, ach – usłyszała odgłosy wydobywające się z ust Szymona.
Mocniej i bardziej natarczywiej pocierała nabrzmiały „guziczek” łechtaczki. Czuła jak jej ciało zaczyna przeszywać dreszcz rozkoszy.
– OOOCH – jęknął chłopak, a Dorota poczuła jak wnętrze jej ust poczyna wypełniać sperma.
Szymon rytmicznie i w sposób delikatny poruszał biodrami, uderzając od czasu do czasu w wewnętrzną część jej policzków. Jego penis wyrzucał kolejne ładunki nasienia, które ona nie mogła już pomieścić w buzi. Przestała zaspokajać go oralnie i otworzywszy usta wypluła białawą zawartość na pościel. Kropelki spermy skapywały z kącików ust. Dojrzała zaskoczoną tym widokiem twarz Marzeny. Nie przerywając pieszczenia łechtaczki przesunęła się w kierunku jej łona.
— Rozszerz się – szepnęła, dając jasno do zrozumienia, co pragnie uczynić.
Druga z jej dłoni trzepała jeszcze ptaszka Szymona, lecz po chwili poczuła jak jego dłoń odsuwa jej palce z penisa. Marzena rozchyliła nogi i położyła się na plecach. Głowa Doroty wsunęła się pomiędzy jej uda. Natarła ustami na jej srom, wyczuwając wilgotne płateczki warg sromowych i ten specyficzny zapach podniecenia. Jej język począł wsuwać się do wnętrza łapczywie, muskając wnętrze vaginy. Czuła jak ciałem dziewczyny wstrząsa dreszcz rozkoszy. Jednocześnie zdała sobie sprawę, że jej dłoń, którą stymulowała łechtaczkę jest odsuwana, a do wnętrza jej cipki wsuwają się delikatne paluszki Szymona szukające nabrzmiałego „guziczka”. Poddała się temu, całkowicie, koncentrując się teraz na penetracji językiem wnętrza Marzeny. Palce Szymona przebierały we wnętrzu, podszczypując łechtaczkę. Co jakiś czas wsuwały się i wysuwały. Była tak wilgotna, że chłopak czynił to z łatwością. Czuła jak Marzena zwija się z podniecenia. Zdawała sobie sprawę, że za chwilę doprowadzi tę nastolatkę do orgazmu. Sama też czuła, że działania chłopaka przyniosą podobny skutek w stosunku do niej. Zwarła mocno uda i odczuła niebiański przeszywający ciało dreszcz zwiastujący orgazm. Jej wnętrze pulsowało. Rytmicznie poruszała tyłkiem, pragnąc, by ruchy palców Szymona stały się mocniejsze i szybsze. Jednocześnie czuła jak pulsuje wnętrze Marzeny, jak jej uda zaciskają się na jej głowie, jak zaczyna poruszać biodrami, robiąc to samo, co ona. Przeżyły orgazm prawie jednocześnie. Ona z utkwioną głową pomiędzy udami dziewczyny i Marzena wydająca z siebie jęki rozkoszy. Zmęczeni i spełnieni, opadli na łóżko Szymona. Tkwili na nim bez słowa jakieś parę minut. Każde z nich uspokajało oddech, ich ciała dochodziły do siebie.
— Błagam, nie mówcie nikomu – odezwała się pierwsza Dorota.
Popatrzyła na rodzeństwo. Oboje jak na komendę kiwnęli znacząco głowami. Popatrzyła na Marzenę. Jej wzrok omiótł to młode ciało i zatrzymał się w okolicach łona. Na prześcieradle tuż obok sromu widać było wyraźnie strużkę krwi.
— To Twój pierwszy raz? – zapytała ją.
Dziewczyna znacząco kiwnęła głową.
— Przysięgnijcie, że nikomu nie powiecie – wolała się upewnić, że małolaty nie pisną pary z ust.
— Przysięgam – wyrzucił z siebie Szymon.
— Ja też – dodała Marzena.
Podniosłą się z łóżka i nieco uspokojona ich zapewnieniami skierowała kroki do swojego pokoju. Miała nadzieję, że dotrzymają słowa i o tym specyficznym trójkąciku nie powiedzą nikomu. Wszak wszystkim zależało, by to, co się tutaj stało, pozostało ich tajemnicą.
+++++
Autobus powoli ruszał z miejsca tej jakże krótkiej kanikuły. Dorota kątem oka spojrzała na rodzeństwo Walczaków. Przez te pozostałe dni wypoczynku gryzły ją wyrzuty sumienia. Nie mogła jednak zapomnieć o tym jakże erotycznie napakowanym poranku, gdy puściła erotyczne wodze, kosztując jakże zakazanego owocu. Po tym doświadczeniu zauważyła, że inaczej ocenia teraz młodych nastoletnich chłopaków. Przerażało ją to, a z drugiej strony powodowało jakże przyjemne mrowienie tam w dole. Miała całą drogę na to, by przemyśleć, co z tym faktem począć.
1 komentarz
Rebus
Jak to co począć. Organizować następna wycieczkę.