Ja: Nie pana sprawa.
Belfer: Teraz już moja. Niech pani usiądzie.
Usiadłam posłusznie na tym samym miejscu, na którym siedziałam nim wypadłam z sali z hukiem.
Belfer: To nie pierwszy raz, prawda?
Ja: Nie rozumiem…
Belfer: W porządku, powiem pani jak ja to widzę, a pani potwierdzi albo zaprzeczy, dobrze?
Kiwnęłam tylko głową w przytakującym geście.
Belfer: Pobiegła pani do męża mówiąc mu o mojej niestosownej propozycji, licząc na jego zrozumienie, podobną do pani złość, gest zrozumienia… a on po prostu przypomniał pani, że jest puszczalską dziwką. Mam rację?
Po chwili wahania próbowałam odpowiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle, więc raz jeszcze tylko kiwnęłam głową.
Belfer: Kiedy się dowiedział jaka jesteś?
Ja: Dwa lata temu…
Belfer: Głośniej i pełnym zdaniem.
Odniosłam dziwne wrażenie. W jego stanowczym, wręcz agresywnym tonie była… cała masa zrozumienia. Moje zdanie było aż nadto „pełne”.
Ja: O tym, że jestem puszczalską dziwką dowiedział się dwa lata temu. Przypadkiem… Mój ówczesny szef odwiózł mnie wtedy do domu po pracy. Miałam z nim romans… Nie chciałam tego, ale zależało mi na awansie i podwyżce… Ponieważ nikogo nie powinno być w domu jeszcze przez kilka godzin zaprosiłam go do środka. Kiedy oddawałam mu się, ssałam fiuta, pozwalałam obrażać nie wiedziałam, że mąż wrócił wcześniej z pracy i dyskretnie obserwuje moje starania o nowe stanowisko… Jak się okazało, widział naprawdę wszystko. Od samego początku, do samego końca…
Moja opowieść była długa i przesadnie szczegółowa, a kiedy skończyłam…
Belfer: Sprawdzian dokładnie za tydzień, wracaj do męża.
Kilka minut później usadowiłam się w samochodzie, ten za moment ruszył.
Mąż: I co, dobrze cię zerżnął?
Ja: Cudownie…
Mąż: Połknęłaś grzecznie?
Ja: Tak...
Mąż: Dobrze się spisałaś, kochanie.
1 komentarz
Czytelnikg
Super, będzie ciąg dalszy?