SPONSORING - 3

Spotykali się praktycznie co dzień. Nie zawsze był seks. Czasem wystarczył im tylko wspólny obiad czy kolacja. Weronika zmieniła swój styl. W sumie to Wiktor zmienił jej styl ubierania. Co chwilę dostawała od niego nową garderobę. Były to rzeczy proste ale eleganckie w swoim stylu. Nic wyzywającego. Nawet zwykłe dżinsy od Wiktora leżały inaczej niż te, które sama kupiła. Oczywiście najwięcej miała bielizny. I tu były już komplety wyuzdane w każdym szczególe, ale te były tylko do ich sypialni. Jeden z pokoi w swoim domu gospodarz przeznaczył dla Weroniki. Tam jej garderoba pęczniała, w większości właśnie wspomnianą bielizną. Dziewczyna oswajała się z bycia kobietą Wiktora, jak kiedyś ją nazwał. Zdawała sobie sprawę, że jest jego utrzymanką, ale był on w swoich poczynaniach tak subtelny, że nie można było mu nic zarzucić. Z każdym dniem czuła się lepiej w jego towarzystwie. Potrafili rozmawiać o wszystkim. Nigdy nie została potraktowana instrumentalnie. W takiej atmosferze trudno byłoby nie pozaliczać wszystkiego w pierwszym terminie. Rozpoczęły się wakacje. Weronika planowała wcześniej pójść na dwa miesiące do pracy, a we wrześniu odpocząć. Teraz nie musiała pracować, ale perspektywa siedzenia w domu i bezczynnego leżenia nie bardzo jej się podobała. Wiedziała, jakie jest zdanie Wiktora na ten temat, ale podjęła ryzykowny temat.
Wiktor, chciałam z tobą porozmawiać – powiedziała, podając mu drinka.
 Stało się coś? – Spojrzał uważnie na dziewczynę.
 Mam teraz wakacje – bała się, ale brnęła dalej - pozwól mi iść do pracy, proszę cię.
 Ale po co? Brakuje ci czegoś, złotko?  
 Nie, dbasz o mnie i niczego mi nie brakuje. Ale ja nie potrafię tak. Chcę być potrzebna, a nie tylko być rozpieszczana przez ciebie. Proszę cię. To tylko kilka godzin dziennie. Nie zaniedbam ciebie. – Dodała na koniec.
 A co chciałabyś robić? – Zawsze starał się wysłuchać wszystkich argumentów.
 Jeszcze się nie rozglądałam. – Jakaś nadzieja pojawiła się w tunelu. – Najpierw potrzebna mi twoja akceptacja. Wiktor, zgódź się, proszę! - Przytuliła się do mężczyzny.
 Dziewczyno, solidne się przygotowałaś. – Pocałował ją po ojcowsku w czoło. - Obiecuję, że pomyślę.
 Jesteś kochany. – Ucieszyła się. - Przygotowałam kolację, chodź do kuchni.
 Widzę, że wiesz jak trafić do serca mężczyzny. A szczególnie do mojego. Przez żołądek. Ta zapiekanka wygląda smakowicie.
 Starałam się. I zauważyłam, że lubisz brokuły.
 Uwielbiam.... mmm, pycha. Odkrywam u ciebie kolejne talenty.
 Mam jeszcze jedna prośbę. – Skoro wysłuchał jednej rzeczy, spróbowała także wyjawić drugą prośbę.
 Słucham cię.  
 Chciałabym pojechać na kilka dni do rodziców. Mogę?
 Uuu, chcesz mi uciec? Oj, nieładnie, nieładnie... – Próbował przeciągnąć chwilę niepewności. - Ale oczywiście zgadzam się, ty wariatko. Myślałaś, że nie pozwolę ci jechać do rodziców? Kiedy chcesz jechać?
 Kiedy pozwolisz. Jak pojechałabym jutro rano, to na niedzielę byłabym z powrotem. To tylko cztery – pięć dni.
 Weroniko, rano nie dam rady cię odwieźć. Mam spotkanie.
 Przecież pojadę pociągiem.  
 Skarbie, nie chcesz aby twoi rodzice dowiedzieli się o nas? – Kolejny raz rozszyfrował ją.
 Pomyśl, co ja im powiem? – Nie próbowała nawet unikać tematu. - Że znalazłam sponsora? Że mam sposób na życie? Mnie przekonałeś, ale oni tego nie zrozumieją. To są zwykli, prości ludzie. Kocham ich i nie powiem im prawdy. Oni nie zrozumieją. Proszę, pozwól mi jechać pociągiem. W sobotę wieczorem będę z powrotem.
 Zgoda, chociaż powiem, że tok twojego rozumowania nie idzie w dobrym kierunku. Ale tym razem niech ci będzie. I skoro chcesz mi uciec na kilka dni, to teraz wiesz chyba, co cię czeka?
 Tak, teraz sprawię, aby mój Pan był szczęśliwy i myślał o mnie przez te kilka dni. Mogę dzisiaj ja nas poprowadzić?
 Z radością oddam się w twoje ręce, kochanie. Zobaczymy, czego cię nauczyłem przez ten miesiąc.
Idąc po schodach zdjęła koszulkę i spodenki. A robiła to w taki sposób, że Wiktor ledwo powstrzymywał się, aby nie wziąć jej właśnie na tych schodach. Jego męskość odznaczała się pod spodniami. W sypialni dziewczyna powoli rozpięła jego koszule i zdjęła ją. Mimochodem raz po raz, niby przypadkiem ocierała się o przyrodzenie. Mężczyzna pojękiwał z rozkoszy. A wiedział, że to dopiero preludium. Podeszła od tyłu i opasając jego biodra ramionami, niespiesznie rozpinała rozporek, a następnie opuściła spodnie. Niby niechcący przejechała po wewnętrznej stronie ud aż do pupy. Delikatnie zsunęła bokserki, uwalniając sztywnego już członka. Odwróciła mężczyznę do siebie. Spojrzała w oczy kochankowi i zaczęła robić loda. Miała w planie przedłużyć akcję i pomęczyć Wiktora, ale nie potrafiła sama się powstrzymać. Szybko doprowadziła go do wytrysku, po czym nie wypuszczając członka z ust połknęła wszystko do ostatniej kropelki. Przedłużała tę pieszczotę, czym ponownie doprowadziła do wzwodu. Odsunęła się i na kolanach przeszła do łóżka, wdrapała na nie kocimi ruchami, stanęła na czworaka, wypinając pupę w stronę mężczyzny. Obejrzała się. Wiktor przyglądał się jej. Podszedł do niej i ostrożnie zsunął koronkowe stringi. Wsunął rękę pomiędzy nogi odnajdując pulsujące już wejście. Zanurzył w niej palce, a drugą ręką przytrzymał za biodra i delikatnie wszedł w gorące wnętrze. Kilka powolnych ruchów i dobił do sklepienia. Zaczął coraz ostrzejsze ujeżdżanie, dziewczyna wiła się pod nim i krzyczała głośno z rozkoszy. Prawie równocześnie osiągnęli szczyt, drgając razem w rytmie skurczów orgazmu. Zwolna powracali do rzeczywistości z wyżyn spełnienia.
 I jak, egzamin zdany? – Zapytała kochanka.
 No, muszę przyznać, że jesteś pojętną uczennicą. Lodzika robisz pierwsza klasa. Mam już pomysły na nowe pozycje, ale to po twoim powrocie od rodziców. I musimy zacząć podchody do tylnej dziurki..
 Wiktor, wiesz, że się boję. – Na ten krok jeszcze nie była gotowa.
 Tak, wiem, ale powiedziałem, że pomału. Masz tak kochane ciało, że nie pozwolę zrobić ci krzywdy. Przygotujemy pupę i rozkochasz się w tym. Wierzysz mi, że nie zrobię ci krzywdy?
 Tak, wierzę. A teraz chciałabym, abyś zrobił mi dobrego drinka.
 Takiego na pobudzenie czy na uśpienie?
 Twój wybór.
Oczywiście nie mogło być mowy o uśpieniu, kochali się jeszcze kilkakrotnie tej nocy.
Następnego dnia Weronika pojechała do rodziców, u których spędziła wspaniałe 4 dni. Mama chciała, żeby została na dłużej, jednak wymigała się tym, że od następnego poniedziałku ma iść do pracy. Obiecała wpadać co najmniej raz na dwa tygodnie. W czasie tych kilku dni przegadała mnóstwo czasu z Wiktorem. Oboje tęsknili za sobą. Dziewczyna zrozumiała, że najzwyczajniej w świecie zakochała się. A tak się zarzekała. I gdyby nie łączące ich stosunki, nie umowa, to byłaby najszczęśliwszą osobą. No cóż, w życiu nie można mieć wszystkiego. Miała wrócić w sobotę wieczorem, ale postanowiła zrobić niespodziankę i już w południe wysiadła z taksówki przed domem Wiktora. Nie miała ze sobą kluczy, więc nacisnęła dzwonek i z uśmiechem czekała na ukochanego. Jednak kiedy drzwi się otworzyły, zamarła. Stała przed nią piękna blondynka w stroju kąpielowym. Weronika zbladła, torba zsunęła się z jej ramienia. "A więc nie jestem jedyna... a ja myślałam...”, powstał mętlik w głowie. Widziała, że dziewczyna coś do niej mówi, ale nie dochodziło do niej, co. Łzy napłynęły do oczu, odwróciła się i puściła biegiem w stronę bramki. Tu wpadła wprost w ramiona powracającego ze sklepu Wiktora.
 Hola, skarbie, co za niespo.... Ej, co jest?
Zobaczył łzy jak grochy płynące po twarzy dziewczyny. Chciała się wyrwać z jego ramion, ale uścisk był zbyt mocny.
 Co się stało, kochanie? Powiedz!
Zdołała tylko wydukać:
 Zostaw... zostaw mnie... nie dotykaj... – chciała się wyrwać z obejmujących ją ramion.
Nie namyślając się wziął na ręce i zaniósł do domu. W drzwiach wciąż stała dziewczyna w bikini.
 Tami, co tu się stało?- zapytał się.  
 Nie wiem. Opalałam się przy basenie, usłyszałam dzwonek, otworzyłam. Jak mnie zobaczyła, to zaczęła uciekać. Dobrze, że wpadła na ciebie, bo inaczej mogło by stać się coś złego. Domyślam się, że to jest twoja Weronika, prawda? – W głosie nieznajomej słychać było troskę.
 Tak, to ona. – Potwierdził Wiktor. - I ja chyba wiem, co zrodziło się w jej główce. Zostawisz nas samych?
 Dobrze, idę do ogrodu. – Uśmiechnęła się serdecznie.
Wiktor zaniósł dziewczynę do salonu, posadził na sofie i mocno przytulił do siebie.:
 No już dobrze, już nie płacz. - Uspokajał szeptem. - Kochanie moje, co ubzdurało się w tej pięknej główce?
 Zzostaw mnie... nie dotykaj... – Łzy dalej nie pozwalały jej mówić.
W miarę jak się uspokajała, starała się wyswobodzić z ramion mężczyzny, co oczywiście nie było możliwe.
 Skoro już możemy rozmawiać, to słucham. – Powiedział po kilku minutach.
 Nie mamy o czym. A … a może to jest także w naszej umowie? – usłyszał sarkastyczne pytanie.
 Wera, powiedz w końcu, o co ci chodzi? – Domyślał się, ale chciał to usłyszeć od dziewczyny.
 Przestań! – krzyknęła. - Nie oszukuj mnie! Trzeba było powiedzieć jasno, że nie będę jedyną. Jestem prostą dziewczyną i nie mam aż tak wybujałej fantazji. To co, ustalimy teraz dyżury? Czy też wchodzi w rachubę seks grupowy? - Wiktor nie wytrzymał i roześmiał się tym swoim cudownym śmiechem. Dziewczyna ze złości zaczęła go walić pięściami.
 Tak, śmiej się, śmiej! – nadal krzyczała - jak łatwo zrobiłeś ze mnie idiotkę!
 Skarbie, wyobraziłem tylko sobie ciebie w trójkącie. Facetowi żadnemu nie pozwolę cię dotknąć, ale jakąś laskę mógłbym ewentualnie dopuścić. Tylko po to, aby pomogła mi cię jeszcze bardziej uszczęśliwić. Nadal starała się wyrwać z otaczających ją ramion.
 Dość już tego. – Mocno przytrzymał za ramiona, unieruchamiając ją całkowicie. - Miałbym ochotę na podręczenie cię jeszcze, ale widzę, że to nie są już żarty. Chodzi ci zapewne o tę blond piękność, która otworzyła drzwi? No niestety, z niej musimy zrezygnować jako trzeciej do trójkąta. Chyba żebyś chciała zabawić się z nią sama. Rozważyłbym tę sprawę, gdyby zaistniały inne okoliczności, ale Tamara nie jest moją kochanką. Jest moją córką, głuptasie jeden.
Weronikę zamurowała ta informacja. Zamarła, co po raz kolejny wywołało śmiech mężczyzny.
 Co? Ona jest twoją córką? – Trudno jej było uwierzyć.
 Tak. Przyjechała wczoraj. Nie mówiłem ci, bo zapewne nie chciałabyś jej spotkać. Nie pomyślałem, że ubzdurasz sobie, że Tami jest moją kochanką.
 Wiktor, nie kłamiesz? – Chciała wierzyć, ale jednocześnie było jej trudno. - Wiem, nie powinno mnie obchodzić, czy masz inne kochanki, ale taka już jestem...
 Tamara jest naprawdę moją córką. Mieszka w Hamburgu. Ciągle jej opowiadałem o tobie, więc zechciała cię poznać. - dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo stęsknił się za tą dziewczyną. Jak bardzo brakowało jej przez te kilka dni.
 Opowiadałeś o mnie? Tak mi teraz wstyd... – Kolejny rumieniec na policzkach.
 Z jakiego powodu? – Wiktor nie widział wcale problemu - Tamara jest nie tylko moją córką, jesteśmy przyjaciółmi.
 Okazuje się, ze nic o tobie nie wiem. – Tak, chciała wiedzieć o swoim mężczyźnie jak najwięcej, chociaż wiedziała, że nie ma do tego prawa. Czasem tylko wyrywało jej się coś, zanim zdołała pomyśleć. - Och, przepraszam, nie powinno mnie obchodzić twoje życie prywatne...
 Niczego nie ukrywam. I nie robimy nic złego, co musielibyśmy ukrywać przed światem. Nie posiadam iluś tam kochanek. Postawiłem na jakość, a nie na ilość, kotku. – Dodał, po raz kolejny mocno tuląc ją do siebie.
 A... a powiedziałeś córce, że jestem twoją utrzymanką? – Kolejne pytanie, którego w zasadzie nie powinna zadawać.
 Weronika, te sprawy dotyczą nas i tylko nas. – Za cierpliwość powinien dostać chyba Nobla. - A pieniądze są po to, aby je wydawać. Myślałem, że coś już dotarło do ciebie w tej kwestii. Nie płacę ci za seks, więc nazwij to może tak: mam kasę, lubię pomagać, zostałem Twoim mecenasem. Lekko się uśmiechnęła.
 Mecenas! Dobre sobie, ale znowu pasuję. – Poddała się, bo nie mogła postąpić inaczej. - I przepraszam.
 Wystraszyłaś mnie, dziecinko. Jak zobaczyłem cię całą we łzach, myślałem, że stała się straszna rzecz. A to tylko głupie nieporozumienie. – We wzroku kochanka widziała troskę.
 Dla Ciebie może i głupie. Myślałam, że mnie już nie chcesz, ze cię straciłam... i nie chodziło mi tym razem o forsę. Mam ręce i potrafię na siebie zarobić. – Kolejny raz powiedziała więcej niż chciała.
 Skarbie mój, czy to znaczy, że lubisz mnie chociaż troszeczkę?
 Tak, troszeczkę cię lubię. – Lekki uśmiech zagościł w kącikach jej ust.
 To teraz idź umyj się i pójdziemy do Tami. Musisz poznać moją córeczkę.
Kiedy doprowadziła się do porządku, wyszli do ogrodu. Tamara opalała się przy basenie. Słysząc odgłosy podniosła głowę, a widząc nadchodzących, wstała i uśmiechnęła się.
 Widzę, że wszystko w porządku.
 Dzięki Bogu już tak. Pozwólcie, że was oficjalnie poznam: Tami, poznaj dziewczynę, którą wypatrzyłem na pewnej dyskotece, Weronikę. Skarbie, Tamara bardzo chciała ciebie poznać.
 Tata ma racje. Tyle nasłuchałam się o tobie, że powiedziałam do Dietera: muszę jechać i poznać to zjawisko. Dieter to mój mąż. I muszę przyznać, że w niczym nie przesadziłeś. – Uściskała dziewczynę.
 Cieszę się, że cię poznałam. – powiedziała Weronika i zaraz dodała - przepraszam za swoje zachowanie.
 No wiesz, też bym się wściekła, gdyby otworzyła mi drzwi laska w bikini. Tatko, poczęstujesz nas drinkiem?
 Dla moich pań wszystko. A może pojedziemy gdzieś na kolację? Zamówię stolik?
 Jeśli nie będę wam przeszkadzać to chętnie spędzę z wami ten wieczór. Lepiej poznamy się z Weroniką. Jest takie piękne słońce, rozbieraj się, szkoda takiej pogody.
 Dobrze, za chwilkę wrócę.
Pobiegła do swego pokoju i wskoczyła w otrzymany niedawno od Wiktora, strój. Na wesołej rozmowie spędzili czas do wieczora. Z początku krępowały ją oznaki czułości ze strony Wiktora, który, jak zwykle, nie szczędził ich. Bliskość mężczyzny, delikatne pocałunki, subtelne pieszczoty wprawiły w stan podniecenia ich oboje. Tamara obserwowała ich, w końcu powiedziała:
 Skoro kolację mamy o dziewiętnastej, to pójdę przespać się godzinkę. Bawcie się dobrze.
Puściła oko do ojca. Kiedy tylko znikła w budynku, Wiktor pociągnął Weronikę do siebie. Rozwiązał jej stanik i zaczął drażnić naprężone do granic sutki.
 Nareszcie sami. Pragnę cię, mój skarbie. Mój kutas tęskni za Twoją cudną szpareczką.
 Wiktor, proszę, weź mnie. Już dłużej nie wytrzymam.
 Zdejmij majteczki, moje też. Chodź do mnie, nadzieję cię na tę szpadę, dobrze... och, jaka jesteś wilgotna, powoli skarbie, powoli, nie chcę, aby cię zabolało. Jakie smakowite te moje piersi. Cudownie, mmmhhhmm... chyba już dotarliśmy do końca, zaczynamy?
Weronika już ostatkiem sił dusiła w sobie emocje. To powolne nadziewanie się na sztywnego członka i w dodatku mocno nawilżoną cipką było dla niej torturą. Teraz Wiktor ujął ją w biodrach i zaczęła ujeżdżanie. A robiła to wspaniale. Wiktor miał cudowny widok. Czuł, że dochodzi, lecz zaczekał kilka chwil na kochankę. Kiedy mięśnie pochwy zacisnęły się na jego członku, wystrzelił do środka. Ich jęki rozeszły się po okolicy. Weronika zsunęła się i objęła swoimi różowymi usteczkami lśniącego od spermy i jej własnych soków, członka. Wylizała do czysta i mocno się wtuliła się w ramiona kochanka.


Tamara spędziła z nimi trzy dni, w czasie których dziewczyny zaprzyjaźniły się. Kiedy ojciec odwoził ją na lotnisko powiedziała:
 Tato, jakie masz plany wobec Weroniki?
 Czemu pytasz? – Spojrzał zdziwiony pytaniem na córkę.
 Obserwowałam was. – Odpowiadając uważnie przyglądała się ojcu. - Chciałabym wiedzieć, w końcu jesteś moim kochanym tatusiem.
 No skoro obserwowałaś to wiesz, że jest wspaniałą osobą. – Tą odpowiedzią chciał zakończyć temat, ale dobrze zdawał sobie sprawę, że podobnie jak on sam, tak i jego córka, lubi wyjaśniać sprawę do końca.
 Tato, nie wykręcaj się od odpowiedzi. – Potwierdziła tym jego domysły. - Między wami to nie tylko seks, prawda? Chociaż muszę przyznać, że trudno mi było przebywać z wami obojgiem. Atmosfera aż przesycona była pożądaniem.
 Tami, nie wiem, co mam ci powiedzieć. – Odpowiadał powoli, ważąc każde słowo. - Na razie wiem tylko, że jest mi z Weroniką bardzo dobrze. I masz rację, jest wspaniałą kochanką, a miałem ich trochę od śmierci twojej matki.
 No tak, prze te dwadzieścia pięć lat przewinęło się trochę pań przez twoją sypialnię. No więc?
 Ale Ty jesteś uparta. – Zaśmiał się przytulając córkę do siebie.  
 Po tobie, tatku. No to słucham?
 Nie tylko w łóżku jest nam dobrze. – Powoli docierała do niego oczywista prawda, której dotąd nie dopuszczał do siebie. - Mogę z nią rozmawiać na wiele tematów. Nie jest natrętna. Wie, kiedy musi odpuścić, a kiedy może pozwolić sobie na więcej.
 Tato, ona jest twoją kochanką, a nie córką. – Nie wytrzymała Tamara. - Nie traktuj jej, jak mnie dziesięć lat temu.
 Tami, mówiłem Ci jak ją poznałem. – Ciągnął Wiktor. - Była niczym spłoszone dziewczątko. Fakt, chciałem ją z początku traktować tylko jako partnerkę do seksu. Jak ona to nazwała - chciałem być jej sponsorem. Tak, to prawda. Jednak szybko musiałem zweryfikować moje stanowisko. Nie wiedziałem, czy na dłuższa metę mnie zechce. Narzuciłem pewne reguły, które trwają do dzisiaj. W pewien sposób ukształtowałem ją.
 I co dalej? – Prowokowała do wyciągnięcia wniosków.
 Nie wybiegam daleko w przyszłość. Skończyła pierwszy rok studiów. Jest tak młoda...
 No dobrze, powiem ci, bo Ty, jak widzę, niczego nie rozumiesz. – Straciła cierpliwość. - Tato, ona cię kocha. I nie jest to kaprys. Nie są to twoje pieniądze ani też umiejętności łóżkowe. Kocha ciebie dla ciebie samego. Musisz być albo ślepy, że nie widzisz tego, albo...
 Albo co? – przerwał, bo bał się usłyszeć to, co po chwili usłyszał.
 Albo bardzo w niej zakochany. Boisz się porażki, dlatego te wszystkie twoje zakazy.
 Tami, może i kocham ją, jeszcze sam nie jestem tego pewien. Ale ona jest taka młodziutka. Jest nam dobrze ze sobą. Pomagam jej. Jest wdzięczna, ale miłość? - Argumentował. - Nie, mylisz się.
 Tato, nie mylę się. A że jest młoda? No to co? Jak to mówią, miłość nie wybiera. Nawet ciekawie byłoby mieć młodszą od siebie macochę. Nie skrzywdź jej, tato. Drugi raz los może nie być dla ciebie tak łaskawy.
 Wiesz co? Kto tu jest rodzicem? Kto kogo poucza? – Pytania niby srogie, ale przebijała z nich ojcowska miłość, a także duma, że ma tak mądrą córkę.
 Ty jesteś, tatusiu, najwspanialszym ojcem na świecie. Jednak widzę, że chyba w pewnych sprawach potrzebujesz porady. Będę oczekiwać sprawozdań z rozwijających się stosunków między wami.
 Córeczko, Weronika jest wspaniała, ale dzieli nas tak dużo. Ona jest bardzo młoda, jeszcze dziecko. Przecież za jakiś czas spotka tego jedynego, młodego wybranka i będzie chciała z nim spędzić resztę życia. Jestem chyba w wieku jej rodziców. Nie chcę jej skrzywdzić...
 I w tym celu będziesz trzymał ją w złotej klatce, tak? - Przerwała ojcu. - Tato, przejrzyj na oczy. To fakt, wiekowo dużo was dzieli, ale wy jesteście skazani na siebie. Mówisz, że uzależniłeś ją od siebie, ale to nie tylko to. Tato, ona cię naprawdę kocha. I powiem nawet, że jest to miłość mocniejsza od tej, jaka jest pomiędzy mną a Dieterem. Spróbuj ją wypuścić z tej klatki a przekonasz się, że na pewno nie odfrunie.
 A jeśli się mylisz? Jeśli ją stracę? – Wiktor wreszcie przyznał się do swoich obaw.
 To wolisz mieć niewolnicę niż kogoś, kto cię kocha? Ale teraz muszę już lecieć. I mam nadzieję, że zobaczę Was wkrótce. Trzymaj się, tatko, i jeszcze raz ucałuj ode mnie Weronikę.
Tamara odleciała do Hamburga, a Wiktor wrócił do pracy. Córka dała mu dużo do myślenia. Na prośbę Weroniki załatwił jej pracę na okres letni w sekretariacie, jako pomoc swojej asystentki. Tamara zalecała danie więcej swobody. Ale... ale Wiktor bał się. Bał się, że straci dziewczynę. Jednak słowa córki zostały zasiane. Postanowił spróbować, dlatego po powrocie z pracy przy podwieczorku powiedział:
 Skarbie, chciałaś iść na wakacje do pracy. To aktualne?
Dziewczynie oczy zaiskrzyły. Dopóki była Tamara czas płynął szybko. Teraz cały dzień leżała nad basenem i miała już tego dość, choć to tylko jeden dzień.
 Chciałabym. Naprawdę wyrażasz zgodę? – Z radości chciała skakać, ale jeszcze nie wierzyła w to co usłyszała.
 Weroniko, czy czujesz się więziona przeze mnie? – Padło pytanie pełne obawy.
 Dlaczego się pytasz? – Chwilowa radość przygasła.
 Odpowiedz, skarbie. – Przykucnął przed siedzącą w fotelu dziewczyną, wziął jej dłonie w swoje, pocałował i spojrzał w górę.
 Szczerze? – Weronika podniosła wzrok i spojrzała na kochanka. Tak poważnego dawno go nie widziała.  
 Ze mną zawsze masz być szczera.  
 Hmmm, … -Nie chciała, aby jej odpowiedź popsuła ich stosunki. - Więziona to może za dużo, ale w pewien sposób ograniczona. Ale nie narzekam, - dodała szybko - jestem dużą dziewczynką i wiem, że w życiu nie ma nic za darmo. Ty jesteś dla mnie tak kochany, może nie chciałeś tego usłyszeć, ale taka jest prawda. – Nie wytrzymała jego wzroku i ponownie go spuściła.
 Mam dla ciebie pracę w mojej firmie, ale... – za podbródek podniósł jej twarz do góry - ale jeśli nie chciałabyś pracować dla mnie, to możesz znaleźć coś sama.
 Wiktor, czy między nami jest jak dawniej? - Nie tego się spodziewała. - Nie zgadzałeś się na moją pracę...
 I dalej uważam, że nie musisz pracować, ale też rozumiem cię. Zresztą sam nie potrafiłbym długo wytrzymać bez pracy. Jaka jest twoja decyzja?
 Naprawdę pozwoliłbyś mi pracować gdzie indziej? – Widziała w tej propozycji jakąś pułapkę.
 Oczywiście. Wiesz, że zdania nie zmieniam.
 Ale...ale jeśli można, to chciałabym pracować u ciebie. – Wyrzuciła z siebie jednym tchem. - Jeśli mam się czegoś w życiu nauczyć, to chcę to robić u najlepszych. Obiecuję, że cię nie zawiodę. I nikt nie dowie się, co nas łączy.
 Weroniko, wstydzisz się mnie?  
 Ależ Wiktor! - Oburzyła się pytaniem, wstała i podeszła do balustrady. Po chwili odwróciła się i kontynuowała - Nawet tak nie pomyślałam. Wprost przeciwnie: to moja osoba może być dla ciebie problematyczna. Ktoś może sobie pomyśleć, że skoro gówniara cię złapała to może tracisz pomału swoją pozycję. Nie chcę ci zaszkodzić. Przecież dobrze widziałam na bankietach te pełne pogardy spojrzenia.
 Słucham? - Nie pozwolił jej skończyć. - Czy ktoś powiedział ci coś przykrego?
 Wiktor, to nie jest ważne. Ja nie liczę się.
 Oj, widzę, że Tami miała rację. Chodź tu do mnie, skarbie.
Podeszła i usiadła mu na kolana. Jedną ręką objął ją, a drugą podniósł za podbródek.
 Weruś, nikogo nie powinny obchodzić stosunki, jakie nas łączą. To czy jesteśmy kochankami, czy jesteśmy parą, to tylko nasza sprawa. I proszę na przyszłość mówić mi o takich sytuacjach, dobrze?
 Dobrze, ale Ty masz tyle na głowie, jeszcze i moje problemy. – Przytuliła się do mężczyzny.
 Ty jesteś najważniejszym moim problemem, kochanie.
Postawię sprawę jasno: tak, kiedy cię poznałem, to myślałem rzeczywiście tylko o sobie. Podobałaś mi się, widziałem, jak reagujesz na moją obecność. Już pierwszej naszej nocy zauroczyłaś mnie. Byłaś, nie, jesteś wspaniałą kochanką. Ale poznałem cię nie tylko od strony łóżka. Jesteś wartościową osobą, z która mogę pokazać się wszędzie, która nie zrobi ze mnie bałwana, z tobą mogę rozmawiać na wszystkie tematy. Niejedna tak zwana "pani z wyższych sfer” mogłaby się od ciebie uczyć. I nie chcę już słyszeć czegoś w rodzaju: jestem gorsza. Jeśli się zgodzisz, to zatrudnię cię jako asystentkę Basi. Znasz ją, jest to moja prawa ręka. I chyba domyśla się, co nas łączy, ale jest bardzo dyskretna. Dodam jeszcze, że nie będę ukrywał łączących nas stosunków. A będąc pod opieką Basi, nauczysz się bardzo dużo. I dodam jeszcze – Basię bardzo cenię jako dobrego pracownika, ale nigdy nie łączyło mnie z nią nic więcej.
 Ale nie musisz mi się tłumaczyć. – Łzy wzruszenia pojawiły się po tym wyznaniu Wiktora. Czuła się szczęśliwa i niczego więcej w życiu nie oczekiwała. Przynajmniej teraz.
 Skarbie, czuję, że dużo trzeba jeszcze ci tłumaczyć. Nieraz potrafisz tak zagmatwać życie, że włos staje dęba. Myślę, że Basia ucieszy się z pomocy, bo wspominała kiedyś, że brakuje jej czasu na dopilnowanie wszystkich spraw.
 Ale czy ja sprostam twoim oczekiwaniom?
 Pożyjemy, zobaczymy. – Uśmiechnął się dodając - obiecuję, że będę wymagał od ciebie tak jak od wszystkich pracowników.
 To mi odpowiada. Dziękuję ci.  
 To teraz kończymy temat, mam ochotę na kino. Co ty na to? Później zjemy gdzieś kolację.
 Będę gotowa za kilka minut.
Następnego dnia Weronika zjawiła się w biurze razem z Wiktorem. Kiedy wysiedli z BMW, objął dziewczynę i weszli do biurowca. Na 8, 15 kazał stawić się wszystkim pracownikom w sali konferencyjnej.
 Wiktor, co chcesz zrobić? - Dziewczyna przestraszyła się.
 Uciąć wszelkie plotki w zarodku. Chodź.
W sali było już około 15 osób. Obejmując dziewczynę za ramię i tuląc do siebie Wiktor powiedział:
 Poprosiłem was tutaj, aby wam coś powiedzieć. Od dzisiaj Basia ma pomoc w osobie Weroniki, mojej partnerki. I dodaję, że będzie ona tak samo traktowana jak każdy z was. Znacie mnie i wiecie, że potrafię docenić waszą prace, ale też i opierdolić, jak wymaga tego sytuacja. Nie życzę sobie żadnych uwag typu: "Złapałaś go na dupę” i tym podobnych. Teraz życzę miłego dnia i zapraszam do pracy. Zosiu, wypisz umowę do końca września, a ty, Basiu, wprowadź Weronikę w jej obowiązki. – Zwrócił się na koniec do asystentki.
 Ok, szefie. – Uśmiechnęła się do nowej koleżanki, której policzki pokrył rumieniec. - Chodź ze mną i nie wstydź się. Znasz przecież szefa i wiesz, że jest bezpośredni. Cieszę się, że mam w końcu pomoc. Odkąd Julka poszła na chorobowe to jestem zawalona pracą. Ej, nie rób tak przerażonej miny. Szef naprawdę zaskoczył cię tą sytuacją?
 Tak, czuję się naprawdę głupio. Chciałam iść do pracy, ale teraz boję się, jak mnie przyjmą inni po tej prezentacji. Wiktor chciał dobrze, ale nie wiem… - po raz kolejny ogarnęły ją wątpliwości.
 Przecież znasz go chyba na tyle, aby wiedzieć, że zawsze wykłada wszystkie karty na stół. Zabierajmy się do pracy, w czasie przerwy poznam cię z innymi.
Weronika starała się chłonąć wiedzę przekazywaną jej przez starszą koleżankę. Po kilku dniach wykonywała już większość pracy samodzielnie. I pomogła chyba "przemowa” Wiktora, bo nie spotkała się z żadnymi złośliwymi uwagami. Raz tylko jedna ze starszych pań z księgowości spytała, czy nie mogła sobie znaleźć kogoś młodszego, na co odpowiedziała, że w pewnych sprawach wiek nie gra roli. Oczywiście, nie uniknęła pomyłek. Raz nawet dostała "opierdol” od szefa. I to ostry. Wiedziała, że nie wykonała swego zadania należycie, ale i tak było jej przykro, że aż tak ostro została potraktowana. Kiedy złość minęła, Wiktor przeprosił ją w domu obdarowując kolejną szałową bielizną.
Oczywiście, w pracy nie obyło się bez scen zazdrości. Na kierownika produkcji został przyjęty młody 29-letni mężczyzna. Weronika wpadła mu w oko. Zaczął wyjątkowo często zaglądać do biura. Zawsze miał kilka miłych słów dla dziewczyny. Z początku Weronika wdawała się w rozmowy, ale kiedy zauważyła, do czego dąży mężczyzna, starała się go unikać. W końcu poprosiła o pomoc Basię:
 Basiu, mam do ciebie prośbę. – zwróciła się do koleżanki w czasie przerwy.
 Wal śmiało. Chcesz się urwać szefowi? – Zagadkowy uśmiech pojawił się na jej ustach.
 Nie, chodzi mi o Karola. Jak mam mu dać do zrozumienia, że nie chcę wysłuchiwać tych jego zaczepek? To, że jest przystojny, nie daje mu prawa do narzucania się komuś.
 Przyznać muszę, że jest na czym oko zarzucić. Nie zaprzeczysz chyba temu?
 Nie, nie zaprzeczę, ale ja nie rozglądam się za kimś nowym. Jestem z Wiktorem i tak zostanie.
 Ok, powiem mu dyskretnie, jaka jest sytuacja. W sumie to szef łypie już na niego złowrogim okiem – przyznała. - Nie chciałabyś sprawdzić, jak by zareagował, gdyby sytuacja się rozwinęła?
 Nie, Basiu, nie lubię takich gierek –powiedziała zdecydowanie.
 Ty go naprawdę kochasz, dziewczyno?
 Tak, kocham go – powiedziała to po raz pierwszy. - I nie chcę go skrzywdzić.
 A co na to twoi starzy? - Zwyciężyła ciekawość i w końcu Basia zadała to pytanie. - Szef mógłby być twoim ojcem.
 Nic o nim nie wiedzą – przyznała się.
 A przyjaciele?
 Nie znam tu zbyt wielu ludzi, a najbliższa przyjaciółka przyjęła to normalnie.
 Powiesz rodzicom?
 Chyba jeszcze nie pora. Wiktor już kilkakrotnie chciał ze mną jechać do nich, ale to ja odkładam to spotkanie. Tak, boję się, że nie zaakceptują tej sytuacji.
 Głowa do góry. Już szef coś wymyśli. A z Karolem także porozmawiam.
 Dzięki, Basiu.
Piętnastego sierpnia, dzień wolny, przypadał w środę, więc Wiktor postanowił zrobić niespodziankę dziewczynie. Zamówił bilety na Rodos i w piątek po pracy kazał jej się spakować i polecieli w "nieznane”. Weronika była przeszczęśliwa. I chociaż nie usłyszała od kochanka słowa o uczuciach, to jej niepotrzebne były słowa. Czuła, że mężczyźnie zależy na niej. I to jej teraz wystarczało. Oczywiście widziała spojrzenia pełne ubolewania. Cóż, dzieliło ich 26 lat. Ale nauczyła się nie przejmować nimi. Najważniejszy był Wiktor. Przyznała się w końcu przed sobą, że go kocha. Że aby być z nim, zrobi wszystko. Będzie walczyć o ten związek. Nawet gdyby była przez niego traktowana na dotychczasowych warunkach. Z drugiej strony widziała u niego coś więcej, niż tylko pożądanie, chęć pochwalenia się atrakcyjną kochanką. Czuła się kochana, chociaż nie wierzyła, że Wiktor ją pokocha. W tej sprawie nadal uważała się za niegodną bycia kimś więcej, niż tylko kochanką. Tak było do ostatniego wieczora przed powrotem. Już niejednokrotnie była obdarowywana także biżuterią, ale pierścionek z brylantem zatopiony w lampce szampana zaskoczył ją całkowicie. Ręka jej zamarła. Po chwili spojrzała na mężczyznę. W jego wzroku pierwszy raz odczytała niepewność. Wypiła szampana do końca, wówczas Wiktor wziął lampkę z jej ręki, wyjął pierścionek, wziął prawą dłoń dziewczyny w swoją.
 Weroniko, wyjdziesz za mnie? – powiedział pełnym napięcia i drżącym głosem.
 … - Zaskoczona, nie wiedziała co ma odpowiedzieć.  
 Poczekam, ile tylko zechcesz! – Teraz on musiał ją przekonać. - Kocham cię, dziewczyno, i chce spędzić resztę życia u twojego boku. Masz na pewno wątpliwości...
 Wiktor, ja także cię kocham – przerwała mu - i... tak, chcę zostać twoją żoną. Masz racje, mam wątpliwości, ale już nieraz pokazałeś, że nie zostawisz mnie z nimi samej.
 Nigdy cię nie zostawię. I obiecuję ci, że od tej pory wszystkie decyzje będziemy podejmować razem. Oczywiście, niespodzianki pozostawiam sobie. – Zastrzegł.
 Nie wyobrażam sobie ciebie nawet bez robienia niespodzianek. – Zaśmiała się. - Ale może zaczekajmy, nie znasz mnie aż tak dobrze...
 Weruś, znam cię chyba lepiej niż ty sama siebie. – Na dziś miał dosyć argumentów. - Pozwól, że założę.
Założył pierścionek na jej palec i ucałował dłoń.
 Dziękuję ci, skarbie. – Szepnął tuląc ukochaną w swoich ramionach. - Jak się poznaliśmy, nie przypuszczałem, że tak przewrócisz mój świat. Ty, małolata, zawojowałaś mnie na całego.
 A Tamara nie będzie miała nic przeciwko naszemu związkowi? - Kolejne pytania nasuwały się Weronice. - Dziewczyna do łóżka to co innego niż życiowa partnerka.
 Niż żona, skarbie, żona. – Poprawił. - Nie, nie będzie miała nic przeciwko, bo widzi, że przy tobie jestem szczęśliwy. A może w powrotnej drodze zahaczymy o Hamburg?
 Wiktor, przecież masz bilety do Poznania.  
 To co? Można zmienić rezerwację. Poznasz rodzinę mojej Tami. – Świeżo upieczony narzeczony zapalił się do tego pomysłu i już nic nie mogło go zmienić.  
 Boję się tych przedstawień. Jestem młodsza od twojej córki. Nie każdy będzie tak podchodził do tematu jak Tamara.
 Weruś, ci, na których nam zależy zaakceptują to. A inni? No cóż, mówi się trudno.
 Żeby to było tak proste...
 Myślisz o swoich rodzicach?
 Tak. I naprawdę nie wiem, jak oni zareagują. Bardzo mnie kochają, ale czy zrozumieją?
 Obiecuję, że postaram się i ja zdobyć ich serca. Ty musisz być szczęśliwa.
 Przy tobie jestem, bardzo – szepnęła wtulając się w bezpieczne ramiona.

Jak zaplanowali, tak zrobili. Następnego dnia wylądowali w Hamburgu i Weronika została przedstawiona jako przyszła żona. Oczywiście nie mogło być mowy o braku akceptacji. Dieter dodał nawet, że teść musi uważać mając tak uroczą partnerkę, bo gdyby jego serce nie było zajęte, to z pewnością odbiłby mu taką dziewczynę.

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 6091 słów i 35224 znaków, zaktualizowała 16 gru 2015.

2 komentarze

 
  • Wiwianna

    Jeszcze chyba nikt nigdy na opowiadaniu się nie popłakał . Moment gdzie wraca .

    21 sie 2018

  • Jerzy

    Doskonałe rozwinięcie akcji - czapki z głów ... Jesteś Wielka

    4 sty 2016