Siostrzane słabości cz.1

Siostrzane słabości cz.1Dwie godziny szykowania się, by wyglądać jak bóstwo. Strój może i wulgarny, a może po prostu przy 30 stopniach nie wychodzi się w swetrze i długich spodniach. Justyna wreszcie była zadowolona z efektu obserwowanego w lustrze. Ciemne włosy związane w kucyk, bladoczerwona spódniczka do kolan i biały top. Do tego gustowna torebeczka i można iść. Do koleżanki miała spory kawałek, ale od czego są autobusy? Wykręciła jeszcze odpowiedni numer na telefonie i już była gotowa do wyjścia. Oczywiście zgodnie z przewidywaniami, gdy wychodziła w domu nie było nikogo. Rodzice u znajomych na grillu, brat z kolegami na piłce. Oznaczało to też niestety to, że nie będzie miał jej kto odebrać z imprezy - czyli wracać będzie musiała nocnym autobusem. Dlatego dodatkowym elementem wyposażenia torebki stał się gaz pieprzowy - raz już uratował jej skórę, co prawda w starciu z bezdomnym psem, ale kto wie. W świetnym nastroju wyszła z mieszkania, z bloku i po skręceniu w główną ulicę była już w drodze na przystanek. Tam odczekała kwadrans i wreszcie usłyszała za sobą radosne wołanie najlepszej przyjaciółki. Buzi buzi, co tam wariatko, wszystko dobrze krejzolko... no nie, na szczęście przywitanie wyglądało po ludzku i nie wzbudzało niesmaku lub politowania postronnych obserwatorów. Justyna mimo 17 lat za sobą była naprawdę normalną dziewczyną. Opisać ją z wyglądu można kilkoma stwierdzeniami: atrakcyjna brunetka, włosy do ramion, 170cm wzrostu, średniej wielkości biust, nienaganna figura. Mentalnie przewyższała sporo 17latek, zamiast piać z zachwytu nad chłopakami z siłowni czy imprezowiczami, wolała się zadawać z tymi, którzy mają jakąkolwiek wizję przyszłości dalszej, niż sobotni melanż. Z kolei melanże też jej nie bardzo leżały, wolała pójść sama lub z kumpelą do teatru, do kina, albo na promocję dobrej książki. Rzadko przeklinała, alkohol piła do towarzystwa, nikt nigdy nie widział jej pijanej, papierosów nie paliła. W dobie organizowanych przez większość znajomych "osiemnastek" mogło to brzmieć dziwnie, ale Justyna miała prostą zasadę: nie dostosowywać się na siłę do otoczenia. Z tego powodu świetnie rozumiała się z tymi, których trzymała blisko, a nie wpraszała się na siłę do tych, którzy są na topie.

Impreza, na którą się teraz wybierała z Klaudią, swoją blond-przyjaciółeczką, odbywała się w domu na obrzeżach miasta. Zaproszonych było w sumie 30 osób, wszystkie zweryfikowane i znane gospodyni. Jeden z niewielu tego typu spędów, na który Justina miała jakąkolwiek ochotę pójść. Wszystko z resztą zorganizowane było przez tę organizatorkę perfekcyjnie, od grilla zaczynając, na cateringu kończąc. Cóż, dziewczyna pochodziła z dość bogatego domu, ale nigdy się tym nie chełpiła i nie wywyższała. Bo niby dlaczego miała czuć się zobowiązana czy skrępowana wobec innych, którzy mieli mniej? Chciała nowego iPhona - miała, ale nie chodziła po szkolnych korytarzach się z tym afiszować. Z resztą, gdyby była inna, to Justyna by raczej się z nią nie zadawała. A tak to sobie podczas tej domówki i pogawędziły, i potańczyły, wszyscy byli zadowoleni. Same urodziny przebiegały bez zakłóceń, sąsiedzi byli od 2 tygodni uprzedzani o tym, że sobotniego wieczora będzie głośno i "organizatorzy przepraszają za niedogodności". Jedni byli na tyle wyrozumiali, że wyjeżdżając na weekend na Mazury zostawili na płocie ogradzającym dom karteczkę z dedykacją dla jubilatki.
Zabawa się rozkręcała coraz bardziej. Około 23, gdy zrobiło się przyjemnie chłodniej, Klaudia wyciągnęła Justynę na papierosa. Dziewczynie nie przeszkadzał fakt, że będzie się biernie zaciągać tytoniem, więc przystała na propozycję. Oczywiście powód tak nagłej propozycji musiał się znaleźć, a był nim pewien chłopak obecny na tej domówce. Tematem, który poróżnił jego i Klaudię był powszechnie znany "friendzone". Klaudia żaliła się Justynie, że nigdy nie dawała mu żadnych nadziei, a on coraz bardziej je sobie robił i teraz próbował ją nawet pocałować. Długo rozmawiały o tym, próbując znaleźć jakieś sensowne wyjście z sytuacji, ale co tu można było wymyślić oprócz postawienia sprawy jasno?
- Nie wiem Klaudia... - westchnęła w końcu zrezygnowana Justyna - ja nie mam takich problemów, nigdy się nie kumplowałam z facetem w ten sposób
- Nigdy żadnego przyjaciela takiego nie miałaś? - zapytała tamta zdziwiona - nawet geja?
- A po co mi? Właśnie chyba w obawie przed takimi sytuacjami nie mam.
- No ta, fajnie mnie pocieszyłaś.
- Ale co tu pocieszać, z facetem albo chodzisz, albo nie. Jak mam mieć przyjaciela, to wolę z bratem sobie do parku pójść albo w Warcrafta pograć, po co mam i sobie i komuś czas marnować.
- Weź w ogóle, dla mnie to jakaś herezja. Ja się ze swoim bracholem nienawidzę po prostu, konfident jest i jakbym mogła to bym mu oczy w dupę wsadziła.
- A widzisz, a ja wolę właśnie mieć z nim takie przyjacielskie relacje. I wiesz czemu to jest fajne?
- No?
- Bo on nie zechce nic więcej, to raz. A dwa, że jak mu coś powiem, to nie ryzykuję tym, że zaraz pół szkoły będzie wiedzieć. Albo, że jak sobie coś facet uzbdura i nie wyjdzie, to się będzie mścić i mi na Fejsie czy Insta obrabiać dupę.
- Nie czaję, co można w zaufaniu bratu powiedzieć, przecież zaraz starym doniesie albo co...
- Oj wierz mi, można. Jemu mogę wiele. Wiem, że to zostanie w sekrecie, tak jak i on może liczyć na mnie.
- Dla mnie to jakaś abstrakcja, serio. Jakie w ogóle sekrety można mieć z kimś takim?
- Można, naprawdę. A teraz idź do tamtego, powiedz mu to co mnie i wracaj. A ja się w międzyczasie zakręcę koło tego chłopaka z biolchemu.
- To się w porę obudziłaś, bo widziałam, jak wychodził.
- Fak...
Przez resztę imprezy Justyna była zła na siebie, że przegapiła jedną z najlepszych okazji, by spróbować podejść do chłopaka, który ostatnio spędzał jej sen z powiek. Ale cóż, nie teraz, to kiedy indziej.
Do rozmowy z Klaudią wróciła myślami po powrocie do domu. Gdy o 1 w nocy otworzyła drzwi mieszkania, było ono nadal puste. Nie znała planów brata na wieczór, więc postanowiła do niego napisać. Po chwili od wysłania zapytania o to, kiedy ten zamierza wrócić, dostała odpowiedź: "koło 2". I tym sposobem przynajmniej wiedziała, że ma koło 40 minut ciszy i spokoju dla siebie. Przez chwilę wpatrywała się w jego zdjęcie przypisane do kontaktu na telefonie. Usiadła na swoim łóżku i cofnęła się myślami do słów, które powiedziała Klaudii: "Wiem, że to zostanie w sekrecie". Westchnęła i dodała głośno:
- Oj zostanie...
Justyna miała do Maćka pełne zaufanie i faktycznie ich relacja była na mocno przyjacielskiej stopie. Ale nie zawsze tak było. Od początku zaczynając: urodzili się tego samego dnia, są bliźniakami. Do pewnego momentu jednak, jak większość rodzeństw, nie znosili się. Wiadomo, walka o te same zabawki, o zainteresowanie. Zmieniło się to dopiero, gdy poszli do jednego gimnazjum i ciężko im się było odnaleźć w nowym otoczeniu. Zbliżyli się wtedy do siebie, zaczęli rozmawiać wspólnie o problemach z rówieśnikami, o pierwszych zawodach miłosnych i przyjacielskich. Pomimo wsparcia rodziców w dążeniu do określonych celów, to właśnie wzajemne nakręcanie się na jakieś rzeczy było dla nich najlepszym motywatorem. Punktem kulminacyjnym tej bratersko-siostrzanej przyjaźni było jednak wydarzenie, które miało miejsce przed dwoma laty.

Wesele w dalszej rodzinie, za mąż wydawana kuzynka. Justyna przyszła na nie sama, ale Maciek dzięki łaskawości rodziców mógł zabrać osobę towarzyszącą. Jego pierwszą, szczenięcą miłostkę. Ot, drobniutką i zagubioną dziewczynę, która chyba bardziej żałowała, że się pojawiła wśród 140 nieznanych sobie osób, niż interesowała się kolegą smalącym do niej cholewki. Justyna patrzyła wówczas z politowaniem na to, jak jej brat zabiera się do roboty i nawet wstydzi się spojrzeć w oczy wybrance, bo mu od razu miękną nogi i nawet tańczyć przestaje potrafić. Sama musiała się opędzać od jednego z natrętnych wielbicieli, do którego za nic w świecie nie poczułaby nigdy nic poza litością. W pewnym momencie zauważyła, że wybranka Maćka siedzi sama przy stole, a jego nie ma. Podeszła i spytała, gdzie też jej brat się podziewa, ale tamta (nawet imienia zapomniała już) nie wiedziała i sama go szukała. Przez chwilę nieco ze sobą pogadały i okazało się, że biedna jasnowłosa jest jeszcze większą sierotą, niż Maciek. Chłopak jej się bowiem strasznie podobał, ale nie miała odwagi mu tego powiedzieć. Wówczas Justyna postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i poszukać delikwenta. Znalazła go w pokoju, w którym byli zakwaterowani wraz z rodzicami. Stanęła przed nim w swojej jasnoróżowej, obcisłej sukience, i obserwowała przez chwilę, ja ten siedzi z załamanymi rękoma na łóżku. Po chwili spytała:
- Długo zamierzasz tu siedzieć, jak dziewczyna czeka?
- To nie jest moja dziewczyna - odparł wówczas nie podnosząc wzroku
- Ale chciałbyś, by nią była?
- No tak, ale widzę, że nic z tego.
- Słuchaj, jełopie. Gadałam z nią, ona się strasznie wstydzi, jest przerażona ilością ludzi tutaj, ale cholernie Cię lubi i chciałaby, abyś się w końcu określił!
- Co? - tu dopiero podniósł głowę w jej kierunku - naprawdę?
- Przestań, wiesz co, ostatnio mam Cię dosyć. Jesteś coraz większą ciamajdą i pipą. Takim przyjacielem dla dziewczyny, któremu może się wyżalić, popłakać w rękaw, a on przytuli i popłacze z nią. Weź się w garść, chłopie! Nigdy sobie laski nie znajdziesz, jak będziesz taką życiową ofermą!
- O jezu no...wiem, wiem Justyna, ale ja nie potrafię inaczej... ja... ja się nigdy nawet nie całowałem z dziewczyną i nie wiem, czy jej się spodobam, czy będzie chciała.
- Trzymajcie mnie, bo nie wyrobię... a co to za filozofia całować się z kimś? Podchodzisz, całujesz i już, to samo idzie.
- Ale ja tego nigdy nie robiłem, a ona już miała chłopaka.
- I co z tego? To samo przyjdzie, zobaczysz.
- Łatwo Ci mówić, bo Ty też już miałaś kogoś.
- Miałam i co? Jakoś żyję, też kiedyś robiłam to pierwszy raz i wcale się nad tym nie zastanawiałam.
- Boję się, Justyna. Boję się, że stchórzę, że będę się zastanawiał, czy dobrze, czy nie za gwałtownie...
Nastała chwila ciszy. Justyna stanęła tyłem do niego, podpierając boki zaciśniętymi pięściami. Westchnęła ciężko.
- Nie mogę, po prostu... wąsy już musi golić, a mentalnie nadal w przedszkolu i końskich zalotach.
- Nic na to nie poradzę. Nie umiem po prostu, nigdy tego nie robiłem i się boję.
Nagle dziewczyna odwróciła się do niego i wyciągnęła do niego rękę.
- Chodź tu.
- Co?
- Chodź, nauczę Cię, jak to się robi.
Rozejrzał się dookoła niepewny tego, co właśnie usłyszał.
- Ty tak serio?
- Serio. Nauczę Cię, byś nie zwalił szansy na to, by się ogarnąć. Ale coś za coś.
- To znaczy?
- Ja Cię nauczę jak się całować. A Ty po pierwsze nigdy nikomu o tym nie powiesz, a po drugie...ogarniesz się i przestaniesz być takie ciepłe kluchy, ok? Bo inaczej już się do Ciebie przestanę w ogóle odzywać.
- No...dobrze...
- Więc wstawaj.
Ta chwila, gdy on podnosił się z łóżka, była jedynym ułamkiem sekundy, w którym przeszła jej przez głowę myśl, że to, co robi jest dziwne. Ale już nie mogła się wycofać
- No, to teraz słuchaj. Weź ją na spacer, za rękę, mogę Cię zapewnić, że Cię nie odtrąci. Idźcie gdzieś, gdzie będzie cicho i romantycznie. A potem stań naprzeciw niej tak jak teraz stoisz przy mnie. O, teraz... obejmij mnie za plecami.
Maciek nie do końca chyba wierzył w to, co się właśnie działo. Ale skorzystał z porady siostry i objął ją wedle polecenia. Byli bardzo blisko siebie, patrzyli sobie w oczy.
- O, tak masz właśnie na nią patrzeć. Teraz dotknij czołem mojego czoła.
Tak też uczynił. I zrobiło się już naprawdę dziwnie.
- Powiedz jej coś miłego, coś co ją rozbawi, albo wywoła uśmiech na twarzy. Jak ją już tak obejmiesz, to Ci nie ucieknie nigdzie, bo i nawet nie będzie chciała. A teraz zamykasz oczy i dotykasz ustami jej warg. Lekko, żeby jej nie wystraszyć.
Jako ta, która go uczyła, to ona musiała zrobić ten krok, który mu opisywała. Delikatnie przytknęła swoje usta do jego, po czym nie odrywając ich kontynuowała monolog:
- Nie za szybko, teraz powoli obejmij moją górną wargę.
W chwili, gdy Maciek wykonał jej polecenie, przeszedł ją dziwny dreszczyk. Miły, ale jednocześnie niepokojący. Świadczący o wyrzutach sumienia, o świadomości, że to, co teraz robią, nie jest zbyt dobrym pomysłem. Wycofać się jednak nie mogła, bo i tak za daleko już to zaszło.
- Dobrze... - powiedziała, a raczej szepnęła - teraz możesz nieco śmielej, spróbuj
Zamknęła oczy. Czuła już tylko jego ciepłe pocałunki, strasznie nieśmiałe, ale jednocześnie z każdą chwilą coraz pewniejsze i technicznie lepsze. Szybko się uczył. W końcu Justyna postanowiła sama i bez dalszych słów instruktażu spróbować i zobaczyć, jak sobie poradzi dalej. Pozwoliła mu przejąć inicjatywę, a sama też odwzajemniała czułość. W końcu włączyła do zabawy języczek, lekko wsuwając go do ust Maćka. Chłopak nieco się wystraszył i odchylił do tyłu. Obydwoje otworzyli oczy i Justyna musiała pospieszyć z wyjaśnieniem:
- Jeżeli poczujesz, że ona to robi, to nie uciekaj. Ale sam też możesz spróbować, to jest naprawdę fajne. No...spróbuj...
On lekko niepewnie poprawił objęcie na jej plecach i ponowił pocałunek. Zaczął bez języczka, ale już po chwili, gdy Justyna znowu zrobiła to samo, odwzajemnił ten gest. Wyszło nadspodziewanie dobrze, a on nieświadomie zacieśnił jeszcze uścisk. Ona z resztą zapomniała się na chwilę i objęła go za szyję, po czym kontynuowała coraz śmielsze i niemniej czułe pocałunki. Po kilku chwilach była pewna, że nauczyła go tego, co chciała. W końcu przekręciła się bokiem i uznała, że już wystarczy. Oderwała się od niego i spytała:
- Co, takie to trudne?
- No...niby nie... ale dziwnie się czuję.
- Czemu?
- Bo nie spodziewałem się, że pierwszy raz w życiu całował się będę z Tobą.
- Wyobraź sobie, że ja też się tego nie spodziewałam. Gotowy? Wracasz do niej?
- No...chyba tak.
- Chyba?! Coś mi obiecałeś, miałeś...
- Dobra, jest ok, wracam.
- No!
- Justyna...
- Co?
- Mogę jeszcze ostatni raz, dla pewności?
Zaskoczył ją tym pytaniem, ale postanowiła dać mu tę możliwość.
- No...jak musisz...
- To czekaj, daj mi rękę. Tak jak mi to opisywałaś. Jakbym z nią szedł, ok?
- No...dobra, spoko
Splótł ich dłonie razem. Przeszli kawałek wzdłuż pokoju, po czym stanęli przy łóżku. Maciek odwrócił się w jej stronę i objął za plecami. Zgodnie z "wytycznymi" spojrzał siostrze w oczy, zetknął delikatni ich czoła ze sobą, po czym powiedział coś, co w założeniu miało być śmieszne:
- Wiem, że kiepsko tańczę, ale tutaj chyba tego nie będzie widać nie?
Justyna lekko wygięła kąciki ust do góry.
- Noo raczej nie - odparła szeptem
Zobaczyła, jak on przybliża się ustami jeszcze bardziej i zamknęła oczy. Poczuła dotyk jego warg na swoich. Był odważniejszy, niż na początku. Nie zagubiony, najpierw łagodnie zetknął ich usta ze sobą, potem zgodnie z tym, czego się nauczył, lekko objął górną wargę Justyny i dalej już poszło samo. Całowali się tak, jak jeszcze przed chwilą, a Maciek po jakimś czasie sam zaczął dodawać do tego języczek. Cmokania były coraz głośniejsze, a żadne z nich nie chciało przestać. Justyna zdała sobie sprawę z tego, że przed tym wieczorem ostatni raz całowała się z chłopakiem rok wcześniej i chyba jej po prostu tego brakowało. Była o krok od tego, by odpłynąć, nie chciała mu przerywać. Niech sam zdecyduje, kiedy skończy. Na to się nie zanosiło, bo Maciek znowu wzmocnił uchwyt, a ona odruchowo mocniej go objęła za szyją. Było coraz bardziej intymnie, a nie dość, że czas upływał, to jeszcze między nimi zaczęło się dziać coś dziwnego i niepokojącego.
- Maciek dosyć... - szepnęła próbując dać mu do zrozumienia, że przeholowali
Oderwał ich usta od siebie. Popatrzył na nią, ale ona uciekła wzrokiem.
- Sorry... - powiedział jedyne, co mu przyszło do głowy
- Spoko, ale idź i całuj teraz ją, a nie mnie, dobrze?

Od tamtego wydarzenia minęły niemal równe 2 lata. Justyna nawet nie zainteresowała się wówczas tym, jak mu poszło, dopiero po jakimś tygodniu była w stanie normalnie z nim rozmawiać. Ale cel osiągnęła, jej brat nie dość, że zdobył wymarzoną dziewczynę, to jeszcze stał się autentycznie przeciwieństwem samego siebie. Zaczął i dbać o siebie, i być bardziej stanowczy, a przede wszystkim przestał smędzić i smucić, gdy rozmawiali ze sobą. Justyna była przez długi czas pod wrażeniem metamorfozy brata, ale ciągle miała do siebie pretensje, że użyła takiego fortelu, by to osiągnąć. Czasami, tak jak teraz, gdy siedziała na łóżku i rozkoszowała się ciszą dookoła, przypominała sobie ten moment. Tak jak i wcześniej, tak teraz czuła w sobie mieszankę wstydu i zadowolenia. Lekko niemoralnej satysfakcji z tego, jak to się potoczyło. Ale i niedosytu - tak, niedosytu, że tylko wówczas zaznała smaku jego ust. Choć nigdy nie powinna tego odczuwać, to miała tę słabość i Maciek często był tym, do którego uciekała w chwilach zwątpienia i przygnębienia. Moment, w którym przez kilka chwil całowała się z nim i de facto zrobiła z niego mężczyznę, pozwalał jej choć przez chwilę poczuć się znowu dobrze.
Niepokojące stało się to w chwili, gdy zaczęły jej się pojawiać pierwsze sny erotyczne. Chłopaka nie miała już jakiś czas i obiektem jej westchnień był przystojny i wygadany brunet z równoległej klasy biologiczno-chemicznej. Poznała go na szkolnej imprezie, ale od tamtego momentu nie zrobiła żadnego kroku, by go zdobyć. Często więc, głównie przed zaśnięciem, wyobrażała sobie, jak by to mogło z nim być. Ale któregoś dnia obudziła się z poczuciem totalnego skołowania. Przed snem myślała o tamtym, a we śnie trzymała za rękę i przytulała się do Maćka. I na przytulaniu się nie skończyło, a brutalna pobudka nastąpiła, gdy już miało dojść do zbliżenia. Justyna doskonale pamiętała ostatnie kadry ze snu, kiedy całując brata zdejmowała mu koszulkę. Potem niemal na własnej skórze czuła, jak senna wizja, w której on przyrodzeniem wsuwa się pod jej spódniczkę, spełnia się i właśnie wtedy sen brutalnie się urwał. Podobny, choć mniej jednoznaczny sen, miał miejsce jakiś miesiąc później. Wówczas jednak mogła to zrzucić na kark tęsknoty za Maćkiem, który na całe lato wyjechał i po prostu brakowało jej tego "przyjaciela", którego w nim miała. Ale nie była w stanie pozbyć się z głowy tych myśli i wizji o tamtych pocałunkach, o bliskości i o tym, że miałaby cholerną ochotę spróbować tego jeszcze raz. W umyśle 17latki takie rzeczy często się pojawiały - hormony nie próżnowały, a biorąc pod uwagę fakt, że Justyna rozważnie dobierała sobie chłopaków i od jakiegoś czasu nie była z nikim w związku, trudno się dziwić, że po jakimś czasie bez choćby minimalnej bliskości z płcią przeciwną coś ją zaczynało w tym uwierać.  
Gdyby z tymi wszystkimi myślami po prostu położyła się spać, pewnie ten wieczór szybko poszedłby w zapomnienie. Tymczasem ona postanowiła jeszcze pobuszować po kuchni i ogólnie po mieszkaniu. Przebrała się na szybko w tunikę stanowiącą pidżamę, znalazła jakąś niedopitą colę, świeżą paczkę słonych paluszków i usiadła w salonie przed telewizorem. Włączyła kanał muzyczny i wsłuchując się w łagodne, choć momentami psychodelicznie brzmiące kawałki. Niewiele ponad kwadrans takiego relaksu i trzask klucza w zamku. Maciek wrócił. Już od progu wesoły, choć po głosie mogła poznać, że nie próżnował przez cały dzień. Wszedł do salonu witając się z nią i rzucając torbę sportową na podłogę. Dołączył do niej. Najpierw upił połowę pozostałej w butelce coli, po czym siadł naprzeciwko na kanapie.
- Jak randka? - zapytała Justyna nie przestając przy tym pałaszować słonej przekąski
- Randka? - jej brat był wyraźnie zdziwiony tym pytaniem, ale po chwili do niego dotarło, że o spotkaniu z pewną dziewczyną mówił jej wczoraj - a nie, to dopiero jutro. Dzisiaj w piłę graliśmy, a potem Kubol zarządził ognicho.
- Ej, mogłeś powiedzieć, też bym chętnie kiełbasę z płomienia zjadła
- Szłaś na imprezę przecież, i tak byś nie przyszła.
- No dobra, ale następnym razem masz mnie zabrać na coś takiego.
- Spoko, jak się coś wykroi to Cię może zabiorę.
- To teraz powiedz mi o tej, jak jej tam...Sandrze?
- No, Sandra... a co chcesz wiedzieć?
Justyna była dość ciekawska, jeśli idzie o Maćka, ale była to broń dwubiegunowa. On jej doradzał, którego faceta odpuścić, a ona - którą dziewczynę. Oczywiście na tyle, na ile wybrańców drugiej strony znali lub kojarzyli. O Sandrze dowiedziała się przypadkiem i teraz była to tylko kwestia ciągnięcia brata za język. Od początku jednak nic, co mogłoby świadczyć przeciw koleżance z niższej klasy, Justyna nie była w stanie znaleźć. Wydawało się więc, że może jedynie życzyć Maćkowi powodzenia i czekać na rozwój wypadków. Od razu jednak przypomniała sobie wesele i to, jak on się wówczas zabierał do podrywu. Teraz był zupełnie innym człowiekiem. Wiedział, czego chce, wzruszał ramionami na sugestie, że coś się może nie udać, a generalnie był pełen pozytywnego nastawienia. Potrafił powiedzieć, że jak mu się Sandra nie spodoba przy bliższym poznaniu, to po prostu nic z tego nie wyjdzie. Potrafił również wprost stwierdzić, że nie pisze się na żadne przyjacielskie układy, bo szkoda na to czasu. Tego go w sumie Justyna kiedyś nauczyła, sama to w życiu stosowała i w zasadzie to była dumna z brata, że tak mu się to przyjęło. Coś ją podkusiło, by zacząć sobie z tego żartować i w rozmowie wróciła do sytuacji sprzed kilkunastu miesięcy.
- No cóż, można powiedzieć, że mnie w tym względzie rozdziewiczyłaś - zaśmiał się Maciek z całej tej sytuacji
- Wiesz, jak chcesz poćwiczyć przed jutrem, to powiedz - zażartowała Justyna i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co właśnie miała na myśli
- Poćwiczyć? - pytanie chłopaka było w tonie dość zaskakującym, ale nie było w nim oznak potępienia tego pomysłu - no nie wiem. A potrzebujesz?
- Co? Nie, tak tylko powiedziałam - wyraźnie zakłopotana siostra nie umiała się z wypowiedzianych słów wyplątać - a poza tym nie odpowiada się pytaniem na pytanie
- Nie zadałaś żadnego pytania
- Zadałam, czy chcesz poćwiczyć
- Stwierdziłaś, że jak chcę, to mam powiedzieć.
- Oj czepiasz się
- Nie, to ja zadałem pytanie, a Ty nie odpowiedziałaś
- Macieeeek, bo Ci zaraz te włosy z głowy wyrwę ! - tu Justyna chwyciła się ostatniej deski ratunku z niezręcznej sytuacji, czyli obrócenia jej w żart - idę co łazienki, zet wu
- Nie utop się - odparł i dał jej kuksańca pod żebro
Ona nie pozostała mu dłużna i trzepnęła go lekko w potylicę. W zamian on klepnął ją w tyłek i tak zaczęła się dziecinna zabawa na wymianę ciosów. Obydwoje się z tego ciągle śmiali, do momentu, w którym Justyna nie uderzyła go lekko w krocze. Chłopak krzyknął tylko "O Ty wredna mendo" i wstał z fotela. Ona z piskiem uciekła do swojego pokoju i stanęła nad łóżkiem, po czym zasłoniła piersi - tam bowiem miał zamiar jej oddać Maciek.
- Nie odważysz się - powiedziała nie przestając się przy tym śmiać
- To się chyba kurwa zdziwisz - odpowiedział jej cytując klasykę polskiej komedii
W tej niewinnej zabawie nastąpił moment, kiedy Maciek uchwycił ją za złączone nadgarstki i próbował przyciągać do siebie. Ona oczywiście stawiała opór, ale wreszcie męska siła okazała się mocniejsza od niej i skapitulowała. Ręce uniesione do góry nie obroniły już piersi, które dostały soczysty cios z otwartej dłoni i cała zabawa się skończyła. Justyna nie miała już jak mu się odgryźć więc...udawała, że ją to bolało. Usiadła na łóżku i trzymała się za rzekomo bolącą pierś, a Maciek połknął haczyk i przepraszająco spoglądając na nią zajął miejsce obok niej.
- Odejdź, nienawidzę Cię - warknęła Justyna takim tonem, że brzmiało to jednoznacznie jak żart i w istocie chłopak nie miał się o co obawiać
Gdy siostra odwróciła się do niego ostentacyjnie tyłem on przysunął się bliżej i objął ją kładąc swoje ręce wzdłuż jej.
- No już się tak nie wściekaj no... - próbował ją ułagodzić
- Mhm... nie znoszę tego - zaprotestowała Justyna unosząc głowę
Niemal zetknęła ich nosy ze sobą, a ich oczy praktycznie spotkały się. Poczuła się dziwnie, ale przyjemnie i nie chciała tego przerywać. Trwali w takiej pozycji nie zmieniając jej ani o milimetr. Odpowiadali sobie łapiąc jedynie oddech i mrugając oczami, nadal będąc wyjątkowo blisko siebie.
- Jak mnie kochasz to się przestaniesz gniewać - oznajmił spokojnie
- A skąd Ty wiesz, że Cię jeszcze kocham, bracie Ty mój jedyny? Za to co zrobiłeś przed chwilą powinnam przestać.
- Ale nie przestaniesz. Całowałaś się ze mną kiedyś, a to o czymś świadczy?
- Tak? Niby o czym?
- O tym, że mamy naszą małą słodką tajemnicę.
- Ah tak? To znaczy, że gdybym Cię teraz pocałowała mielibyśmy dwie? - sama była zdziwiona, że to powiedziała
- No chyba tak... - ale ta odpowiedź ją zdziwiła jeszcze bardziej
Jej ciało zaskoczyło ją jako kolejne. Usta wyrwały się do góry i same z siebie pocałowały Maćka, a oczy się zamknęły. Przez krótką chwilę trwała w tym uścisku, po czym oderwała się od niego, uciekła wzrokiem i powiedziała:
- Sorry, nie wiem, dlaczego to zrobiłam...
A on uchwycił jej podbródek, odwrócił w swoją stronę i tym razem sam, nie czekając na jej reakcję, pocałował. Krótko, ale treściwie i z wyczuwalną nutką podniecenia. Justyna była już niemal sparaliżowana od stóp do ust, tylko one i oczy funkcjonowały i nie potrafiły się oprzeć pokusie, by oddać się Maćkowi i poczuć jego smak. A on nie przestawał. Ich dłonie splotły się ze sobą, a dziewczyna w chwili, gdy odzyskała świadomość ruchów reszty ciała, przekręciła się w jego stronę. Całowała już nie otwierając powiek w ogóle. Tańczyli ze swoimi języczkami coraz śmielej, a oddechy mieli coraz cięższe. Jakby tego było mało, Justyna położyła się na plecach i pociągnęła Maćka do siebie. Zarzuciła mu ręce na szyję i nie przestała całować, cały czas pragnąc jego warg. Pogłębiała pocałunki tak, jak się tylko dało, a on nie pozostawał jej dłużny i głaskał ją po włosach. Leżeli tak i oddawali się chwili, która mogła trwać w nieskończoność. Czułość i delikatność mieszała się z coraz bardziej narastającym pożądaniem, spotęgowanym przez burzę hormonów 17letnich organizmów. Trwała jednak tylko do chwili, gdy Maciek był pewny, że siostra wyczuła na swoim brzuchu jego nabrzmiałe prącie. Próbował to ukryć, ale wobec tak cienkiego materiału, z jakiego była nocna tunika Justyny nie dało się tego po prostu nie odczuć. Wówczas obydwoje przerwali i spojrzeli na siebie. Potem ona na moment skierowała wzrok między swój brzuch, a jego wyraźnie odznaczające się przyrodzenie i po chwili stwierdziła:
- Chyba powinniśmy przestać...
- Masz rację.
- Ale przynajmniej masz praktykę przed randką.
- Nie potrzebowałem, ale...było fajnie.
- No...i na tym zakończmy ok?
- Chyba tak będzie faktycznie najlepiej

Rozeszli się do swoich pokoi. Tej nocy jednak obydwoje nie spali za dobrze. Żadne z nich nie posunęło się jednak ani o krok dalej, ale każde z osobna miało w pamięci to uczucie składanych sobie pocałunków. Czułych i coraz bardziej namiętnych, które gdyby nie ostatni bastion rozumu w głowie Justyny, mogłyby doprowadzić do czegoś jeszcze gorszego.
- Hmmm... Gorszego? - spytała siebie w myślach dziewczyna

Incestor

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 5416 słów i 28907 znaków, zaktualizował 7 cze 2016.

7 komentarzy

 
  • tolson

    Czekam na więcej ????

    25 cze 2016

  • Lillly

    Naprawdę mi się podoba! Czekam na kolejne części  :rolleyes:

    23 cze 2016

  • zniesmaczony

    Super :) ładnie napisane, trzyma w napięciu :) czekam na następną część :)

    8 cze 2016

  • Incestor

    @zniesmaczony niby zniesmaczony, a czeka na kolejną część :D dziękuję za opinię, postaram się nie zawieść oczekiwań

    9 cze 2016

  • zniesmaczony

    @Incestor niestety taki nick już pozostał bo znaczna część opowiadań która się tu pojawia to dno. Twoje mnie interesuje i przede wszystkim wciąga :)

    12 cze 2016

  • nienasycona

    I znowu muszę Ci to samo napisać- w tej tematyce jesteś na lolu najlepszy:)

    8 cze 2016

  • Incestor

    @nienasycona  :redface: chyba powinienem napisać też coś specjalnie z dedykacją dla Pani za takie stwierdzenia ;)

    9 cze 2016

  • nienasycona

    @Incestor, chyba powinieneś :P

    9 cze 2016

  • Micra21

    Bardzo ciekawe opowiadanie. Napisane ładnie i delikatnie. Nawet ja, czepialski, nie znalazłem błędów ;) Intrygujące, do czego dojdą...? Pozdrawiam :)

    8 cze 2016

  • Incestor

    @Micra21 spokojnie, pan Hyde jeden znalazł ;) tak w ogóle to Justyna miała być Sylwią i odwrotnie, ale imiona mi ostatecznie bardziej podpasowały do obecnych kształtów opowiadań ;)

    9 cze 2016

  • lula

    hmm.... ciekawe :D

    7 cze 2016

  • ciapkowatyciapek

    Kiedy następna??  ;)

    7 cze 2016

  • Incestor

    @ciapkowatyciapek postaram się by była niedługo ;)

    9 cze 2016