Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Siedlisko cz.II

Siedlisko cz.II

Zdecydowali się kupić to podupadłe gospodarstwo, jeśli tak można nazwać sad, kawałek łąki dom i budynek gospodarczy. Po trzech tygodniach sprawdzili wszystko u notariusza, po kolejnych dwóch umówili sie na podpisanie papierów i stali sie właścicielami tego przybytku spokoju. Oczywiście dużo trzeba tam poprawić, wyremontować bo nie ma mowy o tym aby wprowadzić się tam i zamieszkać tak od razu.  

Wykorzystali dwie kilkudniowe przerwy w pracy Waldka aby załatwić wszystkie formalności, ale podczas trzeciej gdy zaprosili swoich synów aby zobaczyli co kupili, licząc po rozmowie  na ich pomoc w uprzątnięciu i naprawach zawiedli sie mocno. Najbardziej chyba Mariola, która liczyła na stworzenie miejsca w którym wszyscy będą mogli razem spędzać czas. Synowie Darek i Piotr nie kryli zawiedzenia dowiedziawszy się, że rodzice wydali niemal wszystkie oszczędności. Było to oczywiste, że liczyli na większą pomoc finansową z ich strony w najbliższym czasie, a ten wydatek pokrzyżował im plany. Waldek i Mariola ze zrujnowanym planem, doprowadzenia wszystkiego do porządku, pozostali z tym sami. Obaj synowie powiedzieli, że czasem mogą przyjechać pomóc, ale nie zamierzają poświęcać swojego czasu na to aby doprowadzać ruinę do lepszego stanu.
  
Mariola obdarta ze swych marzeń zdała sobie sprawę, że tak w rzeczywistości została sama teraz z mieszkaniem i tym miejscem. Waldek przecież co najwyżej będzie mógł kilka razy w miesiącu, jeśli dobrze pójdzie tutaj przyjechać i cos ponaprawiać. Tymczasem w rzeczywistości budynek i wszystko będzie dalej niszczeć. Wieczorem gdy wrócili do mieszkania popłakała się, nie uzyskała pocieszenia od męża, który zaczynał jak widać żałować tej decyzji. Siedziała przy kuchennym stole zdenerwowana na cały świat wokół.

-Musisz poszukać kogoś kto sie tym zajmie, przecież można kogoś wynająć.
Powiedziała Beata zaciągając się papierosem, starsza o kilka lat ale bardzo energiczna blondynka. Stały oparte we dwie z Mariolą na przerwie o ścianę marketu przy rampie która służyła do przyjmowania dostaw.  

-No tak ale to wszystko przecież kosztuje, wynajęcie fachowców, materiały, sporo jednak tam trzeba zrobić.

-To co sprzedacie to jak już kupiliście? Bez sensu, sama przecież mówiłaś, że tam będzie fajnie jak wszystko sie wyremontuje. -Beata wiedziała jak ją pocieszyć, jak pokazać pozytywne strony. Pchełka jak ją nazywali z powodu swojego małego wzrostu miała ten pozytywny stosunek do życia.  

-Przecież nawet nie wiecie co i ile będzie kosztować, nie musicie tego naprawić w jeden rok, zawsze dacie radę coś przecież jeszcze odłożyć.  

-W sumie to trochę pieniędzy zostało jeszcze. Wszystkiego żeśmy nie wydali.

-No widzisz, a ty od razu załamana. Pogadam ze swoim bratem może on zna kogoś kto nie spartoli a będzie nie drogi.

-Jakbyś coś wiedziała to daj mi znać, będę wdzięczna.

Mariola postawiona do pionu przez koleżankę postanowiła się tym zainteresować, nie miała innego wyjścia na Waldka nie mogła liczyć.  
Umówiła sie w ciągu najbliższego tygodnia z dwoma fachowcami z ogłoszenia. Pojechała na pierwsze spotkanie do Józefowa aby z nim obejrzeć i sporządzić listę tego co jest do zrobienia. Spędziła dwie godziny na chodzeniu po samym domu i słuchaniu tego co jest do zrobienia, widziała jak notowane sa poszczególne podpunkty, a gdy usłyszała cenę to nogi się pod nią niemal ugięły. Nie dała jednak po sobie poznać, że nie decyduje się, ale wybrnęła z niezręcznej sytuacji umawiając się na telefon w ciągu kilku dni. W końcu za dwa dni miał przyjechać drugi spec od remontów. W czwartek zamieniła sie w pracy aby móc przyjechać i wysłuchać następnego.

-Sukinsyn pieprzony, debil cholerny.

Skomentowała to że umówiony majster nie przejechał, a nawet nie raczył odbierać telefonu. Zmarnowała dzień w dodatku ma pracującą sobotę, zamiast odpoczywać będzie siedziała w pracy gdy jest najwięcej ludzi.  

Waldek nie miał ochoty z nią rozmawiać. Zadzwoniła do niego po powrocie opowiadając wszystko. Wiadome było że dzwonili do siebie kilka razy w tygodniu, ale temat tego ich pomysłu i kupna powodował tylko napięcie miedzy nimi.  

-Jesteś dorosła tak samo jak i ja, co ja mogę pracując, ciągle mnie nie ma więc sama musisz sobie z tym poradzić, wiesz ile mamy pieniędzy...

-No tak, ale mógłbyś coś doradzić powiedzieć co myślisz, zachowujesz się tak jakby to była moja wina. Przecież to była nasza wspólna decyzja o kupieniu.. -Przerywali sobie w pół zdania.

-Ja tego sam przecież nie naprawię, kogoś trzeba wynająć, a jak nie to sprzedać.
Znowu poczuła się zostawiona sama z problemem, tak jak wtedy kiedy musiała wychować dzieci, zadbać o dom, przypilnować sklepu, pomyśleć o wszystkim. Coś ja w tym momencie ukłuło, żal, że nie umiała wyegzekwować w nim większego zaangażowania. Czy to jednak było możliwe. Liczyła chyba na to że wspólne doprowadzenie tego domu do ładu i składu zbliży ze sobą całą rodzinę. Efekt był zupełnie odwrotny.  

-Kończymy rozmowę, pokłócimy się.

Skwitowała Mariola chwilę milczenia słysząc w słuchawce tylko krótkie zdawkowe pożegnanie i sygnał rozłączenia sie telefonu męża. Waldek odłożył telefon na deskę rozdzielczą w kabinie ciężarówki wracając do oglądania meczu wraz z kolegą z firmy. Czując po sobie zadowolenie iż pokazał mu, że żona jest "ustawiona" i ma co robić gdy go nie ma.

Zamiast wstać z uśmiechem jak w wolny dzień, to wychodziła z domu z ponura miną. Na dworze było już jasno gdy szła spacerem do pracy aby zdążyć na szóstą. Przebierała się w szatni obserwując muchę uderzającą o zamknięte okno pod sufitem. Z dziwnego zapatrzenia wyrwała ją Beata, ewidentnie w dobrym humorze.

-Cześć, zapytałam się i może się udało.  
Widziała zdezorientowany wzrok Marioli.

-Co tak sie patrzysz w to okno, nie ważne zresztą.  
Machnęła ręką kontynuując i zaczynając się przebierać.

-Rozmawiałam ze swoim bratem, u niego dwa dni temu poodpadały jakieś płytki i zawołał sąsiada. Zajmuje się takimi rzeczami w sumie to dziwna sytuacja, bo pracował gdzieś w biurze, ale zawsze lubił majsterkować, poszedł na swoje i teraz robi remonty. Zadzwonił do niego i jak chcesz może zerknąć na twój dom.

Mówiła ciągiem, przerywając tylko w momencie gdy zakrywała swoje piersi polówką i poprawiając aby dobrze leżała.  

-Podjechać może jak coś nawet dzisiaj, nie ma widać zbyt dużo pracy, ale nigdy nie bierze podobno z wyprzedzeniem, jak skończy dopiero się bierze za następną prace.
- No pewnie, że tak, ale wie, że jestem w pracy? Nie wyjdę przecież przed czternastą.  
- No to zadzwoń i umów się.

Beata podała jej kartkę z zapisanym numerem telefonu. Numer został wybrany dopiero gdy były na przerwie.  

-Dzień dobry, czy Pan Arek?
-Tak słucham?

Usłyszała męski głos w głośniku.  

-Telefon mam od Pana sąsiada, brata mojej koleżanki. Szukam kogoś kto mógłby w przystępnej cenie wyremontować dom który kupiliśmy na wsi.
-Rozumiem a Pani to ...

Teraz doszło do niej, że się nie przedstawiła, zarumieniła, zawstydziła się, speszyła sie tą uwagą z jego strony. Beata zauważyła reakcje Marioli, słysząc zresztą rozmowę. Zachichotała przykrywając usta dłonią w której był papieros jakby tylko dla samego wykonania tego gestu.
  
-Mariola Kownacka przepraszam powinnam od tego zacząć.  

Powiedziała starając sie być poważna, jednak koleżanka ja rozbawiła, klepła ja delikatnie w ramie aby się uspokoiła i dała jej porozmawiać.

- Miło mi ja mam na imię Arek, coś niecoś słyszałem i jeśli Pani chce mogę podjechać i zobaczyć ten dom, postarać sie zrobić wycenę. Nie wiem czy dziś ma Pani czas, ja mógłbym podjechać po południu, powiedzmy około 14.  
-Ja o 14 kończę pracę dopiero...
-Nic nie szkodzi, jeśli chce Pani mogę po Panią podjechać i pojedziemy razem, bez sensu jechać w jedno miejsce dwoma autami, a ja i tak musze przejechać przez Jaworczyk.

Beata dostała od razu gotowy plan działania, wie o której gdzie i co jest do zrobienia. Spodobało jej się to.

-Dobrze odpowiedziała, ale może tak kilka minut po 14 zdążę wrócić z pracy.
-Jasne to oczywiste, proszę mi wysłać adres gdzie po Panią przyjechać.
-Dobrze, zaraz wyślę. Jesteśmy umówieni, dziękuję do widzenia.

Usłyszała jakby uśmiech w mowie Arka który tez mówił do widzenia.

Spojrzała na Beatę - Wydaje się taki do rzeczy.
-No podobno nie jest zły, ja go nie znam ale Janek mówi o nim w dobrych słowach. Zresztą sama sie dowiesz.

Mariola wyszła do domu kilka minut przed czternastą, niemal biegła żeby zdążyć się ogarnąć, upewniła się tylko czy na pewno wysłała tego sms z adresem. Telefon zostawiła w korytarzu na półce, zostawiła niedbale buty pod ścianą, wbiegła do łazienki jako tako się odświeżyć. Nie umiała tego określić ale czuła jakieś podenerwowanie. Kilka minut miała na umycie, szybką toaletę, usłyszała dzwonek w telefonie. Było juz dwadzieścia po...

-Tak słucham.
-Arek z tej strony, jestem pod blokiem, ale jeśli potrzebuje Pani chwile czasu to nie ma problemu. Chyba trochę za wcześnie przyjechałem.
-Nie, nie, już momencik schodzę.

Powiedziała lekko zdyszana. Przeczesała palcami swoje włosy, powinna je umyć ale bez przesady, poprawiła je szczotką założyła bluzkę z małym dekoltem do tego jeansy. Musiała usiąść gdy je zakładała...

-Cholera akurat te wzięłam z półki.
Wzięła te obcisłe, szminka na usta gdy się z nimi uporała, jakiś tusz na rzęsy i wyszła na klatkę. Jeszcze na półpiętrze zapinała pasek od sandałek.  

Arek wyszedł z auta gdy skończył rozmawiać, oparł sie o drzwi samochodu korzystając z cienia rzucającego przez drzewo. Nie  wiedział która to klatka, ale z pobliskiej wyszła kobieta o czarnych włosach ewidentnie się śpiesząc. Rozejrzała się dostrzegając go ale nie zwracając uwagi.
Mariola rozglądała się ewidentnie, sama nie wiedziała za czym, zauważyła go, ale nie pasował do opisu złotej rączki, majstra, budowlańca. Dopiero gdy usłyszała kilka metrów od siebie swoje imię, jakby ktoś pytał.

-Pani Mariola? Tutaj...

Znowu zwróciła uwagę na mężczyznę. Brunet o modnie ściętych włosach, zdających się być ułożonymi nawet w lekkim niedbałym ale jednak eleganckim stylu. Wyprostował się i zrobił kilka kroków w jej stronę. Stanęła speszona drugi raz przez tego nieznanego sobie mężczyznę tego samego dnia. Jeansy, skórzane jasne buty, koszula założona na podkoszulek, zrobił na niej wrażenie.

-Jestem Arek -wyciągnął w jej stronę dłoń. Odwzajemniła uścisk mówiąc swoje imię.  
-Spodziewałam sie kogoś innego.
-Dlaczego coś ze mną nie tak?
-No właśnie nie.

Co ty bredzisz głupia, powiedziała do siebie w myślach, dosłownie chwile zajęło jej wyobrażenie sobie go spoconego przy pracy, lekki zarost, opalone umięśnione ciało w słońcu.  

-Jedziemy?  
Pytanie i uśmiech wyrwały ją z tego zamyślenia. Zdziwiło ją jeszcze bardziej, że podszedł od jej strony i otworzył drzwi aby mogła usiąść. Spodziewała się raczej dostawczaka, jakiegoś vana, pana Ziutka w poplamionej koszulce a nie zadbanego przystojnego mężczyzny w sedanie audi.
Zerkła tylko gdy siedziała na swoje stopy modląc sie w duchu aby lakier na paznokciach był ok. Było dobrze, poprawiła sie w fotelu gdy on wsiadał. Z początku speszona po kilku minutach rozmowy poczuła się zaskakująco dobrze w towarzystwie Arka. Zaczęli rozmawiać o domu, o tym co zastana na miejscu.

-Na spokojnie wszystko można zrobić, ale nie trzeba robić wszystkiego od razu. Lepiej powoli w miare możliwości, przecież nie trzeba wszystkiego na hura.
Zaczął ją uspokajać widząc, że ten remont zdecydowanie ją stresuje.
Mariola poczuła sie juz po kilkunastu minutach dość swobodnie, gdzieś na skrzyżowaniu dostrzegła dziecinny fotelik na tylnym siedzeniu, po chwili zerkła na jego dłoń.

-A więc zajęty, czemu się dziwić, przystojny, zadbany - Mówiła sama do siebie w myślach. Skarciła się przez ten osąd, przypomniała sobie, że jest mężatką. To chyba jej kobieca natura oceniła go jako mężczyznę potencjalnego partnera. Oszukała by się gdyby wmawiała sobie, że nie byl w jej typie, że nie robił na niej wrażenia.

Milczenia nie było, rozmawiali i to dość dużo. Każde opowiedziało cos o sobie, trochę dowiadując się o swoich życiorysach. Powiedziała gdzie pracuje, czemu to ona nie mąż sie tym zajmuje. Zdziwił sie jak usłyszał, że dzieci były złe i potwierdził jej przypuszczenia o tym, że chcieli pewnie jakieś pieniądze od nich. Zrobił to delikatnie zachowując się tak jak powinien, przytakując, pokazując swoja szczerość. Mariola dowiedziała sie, że zrezygnował z pracy w finansach bo przez pandemie redukowali etaty, praca z domu prawie rozbiła jego małżeństwo, a teraz też nie jest wspaniale. Arek zawsze lubił majsterkować i w tym się odnalazł.  

-Żona jednak wychodziła za bankowca i ewidentnie jej to przeszkadza. -Dodał uśmiechając się.  

Chciała coś powiedzieć w tym temacie, ale się powstrzymała nie chciała żeby to źle zabrzmiało, któryś raz juz dzisiaj. Pomyśli, że jest jakąś idiotką. Rozmawiali dalej schodząc na inne tematy, zaskakująco dobrze się rozumiejąc.
Trochę ponad godzinę i wysiedli pod domem. Na podwórku przeszli wąska ścieżka która została lekko wydeptana w trawie.  

-Nie jest tutaj za pięknie. -Podsumowała widok jakby się wstydząc.
-Bez przesady nie jest to pałac, ale ma swój potencjał i urok.

Chodzili we dwójkę zaglądając do pokoi, na strych. Schodząc z niego Arek był pierwszy na stromych schodach, Mariola schodziła za nim. Była mała odległość miedzy nimi, do Marioli doszło ze wypina swoją pupe blisko jego twarzy, może kilkadziesiąt centymetrów. Arek nie krępował się, wiedząc, że tego nie dostrzeże. Patrzał na nią, podziwiał krągle duże pośladki. Zastanawiając się w duchu czemu jego żona, chociaż dużo młodsza nie ma tak krąglej pupy. Może to był właśnie powód. Mariola skończyła schodzenie lekko zaczerwieniona na twarzy. Dostrzegł jej rumieńce, uśmiechnął się lekko, zauważyła ten uśmiech. Oboje wiedzieli o co chodzi, pozostawiając to bez komentarza. Żadnemu z nich nie wypadało tego komentować.  

Usiedli na betonowych schodach rozmawiając o kosztach, o tym co jest do zrobienia. Miała pierwszy raz wyjaśnione co i jak z tym domem. Arek powiedział co może zaczekać co trzeba robić od razu. Zaczął liczyć przedstawiając Marioli kosztorys.  
-To tak wstępnie, może coś pójść w górę, ale nie sądzę żeby było to dużo.
-Będę szczera, na razie jesteś najtańszy ze wszystkich.  
-Oj nie wiem czy to dobrze, może powinienem powiedzieć więcej.
-Nie, nie jeśli tak będzie to kiedy możesz zacząć, w ogóle przepraszam zaczęłam mówić na ty.
-Nie szkodzi tak chyba będzie lepiej, a bruderszaft zdążymy pewnie wypić. Myślę, że nawet w poniedziałek bym zaczął. Najpierw skosiłbym te chwasty i namiot sobie rozbił, nie chce mi się dojeżdżać co dzień te kilkadziesiąt kilometrów.
-No jak wolisz, ja jak będę mogła to przyjadę pomóc.

Ustalili szczegóły finansowe i zebrali się aby wracać. Arek dostał już klucze aby mógł zaczynać w każdym możliwym czasie.  
-Zobaczysz będzie tam fajnie, mąż będzie zadowolony. Jest to wszystko na uboczu i jak będzie gotowe to nie będziecie chcieli stamtąd odjeżdżać.
-Ciekawa jestem, nie mowie że będzie coś źle zrobione, ale Waldek stał się ostatnio dziwny jakiś. -Zaczęła się mu zwierzać, sama nie wiedząc po co. -Zawsze był jakiś taki dziwny, nie było to złe, przyzwyczaiłam się, ale teraz jego dziwne podejście do wszystkiego zaczyna mnie denerwować. Wcześniej tolerowałam to, ale teraz po kupnie domu to już mam go dość. Wszystko zostawił na mojej głowie.
-Zaczyna wymagać od Ciebie żebyś robiła rzeczy które on powinien robić, zaczyna czepiać się o wszystko?
-Dokładnie tak.-Przytaknęła spoglądając na niego.-Skąd wiesz?
-U mnie jest to samo... -spojrzenia trafiły na siebie - Na pokaz wszystko ładnie i cudnie, ale już samemu nie jest to co było, wiele rzeczy zaczęło przeszkadzać. Chyba nie tylko jej we mnie ale mi w niej również. Więc wiem o czym mówisz.
-To u Ciebie zaczęło się to trochę wcześniej niż u mnie, my wiadomo tak często ze sobą się nie widujemy, ta jego praca wydaje się być zaletą nie wadą.. -Zaśmiała się jakby usprawiedliwiając.  

Po kilku godzinach znajomości zaczęli rozmawiać ze sobą jakby byli przyjaciółmi znającymi się długie lata, a różnica wieku zdawała się w ogóle nie mieć znaczenia.  
Wreszcie podjechali pod jej blok, poczuła lekki smutek, że musi się z nim rozstać, że muszą skończyć rozmowę. Ciekawe czy czuł to samo, ewidentnie się dogadywali, pomyślała otwierając drzwi. Wysiadł i znowu okazał się szarmancki podając jej rękę gdy wysiadała. Pożegnali się jakby już za sobą tęskniąc, widziała to w nim, że z jego strony też zrodziła się sympatia do jej osoby. Odwróciła się idąc do drzwi klatki, uśmiechnęła się i odwróciła znowu głowę gdy widziała jego spojrzenie.

Koniec części drugiej.
Trzecia jeśli kogoś to interesuje będzie w przeciągu tygodnia, miłej lektury.

Maxel

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3196 słów i 17665 znaków. Tagi: #zdrada #romans

Dodaj komentarz