Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Raz, dwa, trzy...

– Jeszcze raz się poruszysz, a nie ręczę za siebie – syknęłam, nie odrywając wzroku od miejsca, które wypełniałam.
   – Boli jak cholera. Męczysz mnie od pięciu godzin, więc się nie dziw. Tyłek mi zdrętwiał, poza tym palić mi się chce.  
   – Byłeś godzinę temu i miałeś dziesięć minut przerwy. Jak będziesz mi co chwilę schodził z fotela, do rana nie skończę.
   – Kaśka, daj żyć – wyrzucił z siebie Arek, a gdy uniosłam głowę i spojrzałam na niego, zrobił maślane oczy, jakby fakt, że ten dobrze zbudowany blondyn był zajebiście pociągający, nie wystarczał.
   Młody, słodki… Na źrenice napłynął mi obraz jego obnażonego ciała sprzed miesiąca, gdy, nie wiedząc, że bierze prysznic po pracy, weszłam na zaplecze (malował mieszkanie dwie ulice dalej). Na tatuowanie byliśmy umówieni za pół godziny. Zero zakłopotania z jego strony, jakby był przyzwyczajony do takich sytuacji. Mnie za to zamurowało, a wzrok prześlizgiwał się po kroplach spływających po opalonej skórze, napiętych mięśniach i… Jego przyrodzenie szybko zareagowało na podziw, jaki emanował z moich oczu.  
   Potrząsnęłam głową, odganiając wspomnienia. Gorzej było z ciałem. Sutki przebiły cienki materiał, a pomiędzy nogami czułam przyjemne ciepło.  
   – O czym pomyślałaś? – zapytał, zatapiając wzrok w moich cyckach.
   – O niczym – odparłam, nie patrząc na niego.
   Mrowienie w sutkach przybierało na sile. Były coraz większe i twardsze. Spod rzęs obserwowałam, jak Arek unosi kąciki ust. Zjechałam wzrokiem na spokojnie unoszącą się klatkę piersiową i… Był podniecony, czego nie starał się ukryć. Mógł nakryć podrygującego fajfusa dłonią... Cokolwiek. Zamiast tego pożerał mnie wzrokiem, a ja płonęłam na całym ciele.  
   Rozkojarzenie dało o sobie znać i wbiłam się igłą zbyt głęboko.  
   – Ałłaa – oznajmił przeciągle.
   Nadal czułam na sobie jego wzrok. Od kiedy został moim modelem, gęste powietrze wisiało pomiędzy nami i wystarczyłaby maleńka zachęta, dotyk w odpowiednim miejscu, aby przekroczył granicę i mnie posiadł; tutaj, teraz, na oczach szefa.  
   Oparłam wolną dłoń o jego udo i westchnęłam, nie radząc sobie z rosnącym podnieceniem. Miał taką delikatną skórę. Przeniosłam wzrok na jego dłonie – idealne do pieszczenia i dawania rozkoszy. Tyle godzin spędził na tym fotelu, a mnie akurat dzisiaj przeleciało przez myśl, że mam na niego coraz większą ochotę i chcę go poczuć w sobie.  
   „Cholera jasna! Kaśka, ogarnij się!” – skarciłam się w myślach.  
   – Nic ci nie będzie – prychnęłam i powróciłam do wypełniania, tłamsząc w sobie chęć poznania go od strony seksualnej.
   Miałam świadomość, że cierpi, bo łydka to dość bolesne miejsce, niemniej wiedział, na co się pisze, gdy odpowiedział na ogłoszenie, w którym poszukiwałam chętnego do wytatuowania na konkurs.  
   – Więc przerwa? – Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i puścił oczko.
   Wydęłam usta i rozłożyłam ręce w geście kapitulacji. Arek omiótł mnie wzrokiem, który przytrzymał dłużej na piersiach. Zwilżył dolną wargę językiem i ją przygryzł. Wiedziałam, jak mój ponętny biust działa na męską wyobraźnię, i często nie zakładałam stanika. Każde spojrzenie, którym obdarzali mnie spragnieni rozkoszy panowie, rodziło podniecenie. Ich chęć pogładzenia, poszczypania i posmakowania nie dla każdego dostępnych rewirów była tak cholernie ekscytująca. Rozdziawione męskie usta, zaciśnięte pięści, ruch w majtkach. Wyobraźnia szalała, a fantazje, które starałam się spełniać zaraz po tym, jak powstały w chaosie myśli, otoczone falą posiadania, wizualizowałam, patrząc na męskie klaty, pośladki, zawartość rozporka… Zarzucałam sieci, które nigdy się nie rwały, a wybrańcy szli po nagrodę.
   – Za pięć minut widzę cię z powrotem – odpowiedziałam i zerknęłam na szefa, który o dziwo nie wtrącił swoich pięciu groszy, lecz i tak wiedziałam, że moja nieumiejętność trwania przy swoim go rozbawiła.
   – Jesteś boska – rzucił Arek, dał mi całusa w policzek, specjalnie otarł ramieniem o moje – gęsia skórka powstała w okamgnieniu – i wyszedł na ruchliwy o tej porze chodnik.
   Pokiwałam głową i patrzyłam, jak wsadza papierosa do ust, odpala i zaciąga się, szczęśliwy z chwili wolności. Gdy przeniosłam wzrok na szefa, z trudem powstrzymywał śmiech, który cisnął mu się na usta. Zamiast skupić się na maszynce, którą czyścił, kątem oka patrzył na mnie i moją głupią minę. Wiedział, że nie lubię, kiedy Arek tak ze mną pogrywa, i zamiast coś powiedzieć, wspomóc słabą kobietę, siedział i napawał się tym wszystkim. Nie powiedziałam ani słowa. Posłałam mu lodowate spojrzenie i zniknęłam na zapleczu, olewając go totalnie.
   – Królowa nastroszyła piórka – stwierdził, a jego ciepły oddech doleciał do mojej skóry. – Długo jeszcze będziesz się z nim bawić?
   Tembr jego głosu sprawił, że zadrżałam. Mówił nisko, basowo, co mnie strasznie kręciło i pobudzało miejsca, które przez wizję pieprzącego mnie Arka, były napięte do granic możliwości.
   – A co? – Zrobiłam zwrot i ujrzałam zaciągnięte mgłą oczy, parudniowy zarost otulający zaciśniętą szczękę i pełne, rozchylone wargi.
   – Puść go i przenieś zainteresowanie na kogoś innego!
   Duże, ale delikatne dłonie objęły mnie w pasie. Marcin mruknął i przyciągnął mnie do siebie, patrząc głęboko w oczy. Był pobudzony i napalony. Jego twardy i pulsujący sprzęt przypominał o sobie, wbijając mi się we wzgórek łonowy. Oblała mnie fala gorąca, już czułam, jak się we mnie zanurza, lecz nie mogłam pozwolić, aby zawładnęła mną żądza, którą trzeba będzie zaspokoić, a opanowanie tego, co rozpychało się we mnie łokciami, nie należało do łatwych.  
   – Gdybyś mnie nie rozpraszał, już dawno bym skończyła. Klient uciekł ci z fotela, to z braku zajęcia postanowiłeś się do mnie ślinić i sprawiać, abym zerkała w twoją stronę i patrzyła, jak się prężysz i drapiesz po kroczu. Po co stawałeś za moimi plecami i niby to przyglądając się mojej pracy, drażniłeś strefy erogenne? Tak się spięłam, że mało nie wyjechałam za kalkę. Do tego wszystkiego… Musisz tak obłędnie pachnieć?
   Zarzuciłam mu rękę na szyję, a drugą położyłam na torsie i zacisnęłam palce na materiale.
   – Ja, no co ty – prychnął. – Spław młodego, bo nie wiem, jak długo zdołam się hamować, aby nie przerzucić cię przez ramię i nie zanieść do kantorka. Będziemy mieli godzinkę, zanim przyjdzie mój stary kumpel ze studiów.  
  – Potrzebuję piętnaście, dwadzieścia minut. Muszę wypełnić fragment skrzydła i…
   Słowotok został powstrzymany. Marcin delikatne musnął swoimi drżącymi z podniecenia wargami moje. Spijał z nich nektar, nawilżał i nagle przestał.
   – Też bym cię wypełnił – szepnął mi do ucha i przygryzł małżowinę. – Co ty ze mną robisz? Stoisz bez większych odruchów, a ja płonę i marzę, aby uwolnić te dwa melony, zatracić się w ich miękkości i zanurkować w najgłębsze zakamarki twojego seksownego ciała. Wystarczy słowo, a wezmę cię tu i teraz. Mały już się dobija i prosi o otwarcie furtki do krainy rozkoszy. Wpuścisz go, zanim zawładnie nim amok i zwariuje z braku ciepła i wilgoci?
     – Uwielbiam, jak tak do mnie mówisz, mój ty poeto – stwierdziłam z nieukrywanym podziwem i zaczęłam gładzić palcami jego policzek, następnie obrysowałam wargę i zeszłam na brodę, czując, jak przez ciało Marcina przechodzi dreszcz oczekiwania.  
   Powinnam przerwać te podchody, lecz nie potrafiłam. Cienka zasłona dzieliła nas od zrzucenia ubrań i napawania się swoimi ciałami.  
   Stęknęłam, gdy jego gorące wargi rozpoczęły wędrówkę po mojej szyi, a palcami muskał plecy. Wiedział, gdzie i jak zadziałać, abym zatraciła logiczność myślenia i utonęła w pieszczotach, których nigdy mi nie szczędził. Nawet jak był krok nad przepaścią, a demony opalały jego ciało żywym ogniem, potrafił się powstrzymać i przełożyć swoje potrzeby nad moje, dając mi siebie w ratach, nie pozwalając, abym ostygła, odleciała myślami od tego, co trwało pomiędzy dwoma zaspakajającymi się i jakże łasym na ręczne robótki ciałami.    
   – Młody nas nakryje – zakomunikowałam, lecz mało przekonująco, bo Marcin już błądził dłońmi pod T-shirtem i kreślił kółeczka na spiętym brzuchu. Namierzył moje magiczne miejsce na obojczyku i masował je zwinnym językiem.
   – Po to właśnie zainwestowałem w kogucika, aby nas ostrzegał przed czyimś przyjściem – rzucił i zatopił wargi w moich, potęgując pocałunek z każdym moim dotykiem jego gładkiej skóry na ramionach.
   Hamulce zaczynały szwankować. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy moje pośladki spoczęły na zimnym, blaszanym blacie stołu, uda poszły na boki, a Marcin jednym szarpnięciem przysunął moje pulsujące krocze do swojego wariata, który strasznie chciał wystawić główkę na światło dnia. Centymetry dzieliły palce Marcina od moich napiętych piersi. Gilgotał mnie przy każdym przesunięciu opuszkami, doprowadzał do wariacji, gładząc obszary tuż pod cyckami. Sutki wbiły się w sprężyste, męskie ciało, gdzie klatka piersiowa pracowała coraz szybciej.
   – Skończ na dzisiaj – wyartykułował na wydechu.
   – Muszę dokończyć.
   – Kaśka! – jego ton się zmienił. – Wiesz, że nie lubię czekać. Gdyby nie młody, już byś pokutowała za zwłokę.  
   Zacisnął szczękę i zazgrzytał zębami. W jego spojrzeniu nie było wcześniejszej czułości, a ja malałam w oczach i dosłownie czułam jego nabrzmiałą pałę, którą pakuje mi do ust po same jaja. Wzdrygnęłam się i charknęłam, gdy zacisnął mi palce na szyi. Impuls bólu w okamgnieniu dotarł do spragnionej bolca cipki.
   Kogucik wmieszał się w nasze wzburzone oddechy i ostudził zmysły. Oczami wyobraźni widziałam, jak ten czuły i opanowany mężczyzna zmienia się w niezaspokojoną bestię. Wilgoci pomiędzy nogami przybywało od samego wspomnienia.
   – Sorki, że tak długo, ale jeszcze kebab zahaczyłem – doleciał do nas głos Arka, który najwyraźniej był w trakcie jedzenia.
   – Zabiję cię! Jak mogłeś śmigać z nieosłoniętą nogą. Nie wytrzymam z tobą.
   – Nic mi nie jest i o co tyle zachodu? Kebab jest dwa kroki stąd, a jakbyś zapomniała, to nawet na fajkę mnie nie puszczasz bez skreczu.
   – Dobra, umyję ręce i działamy. Piętnaście minut i będziesz wolny. Zadowolony?
   – Jasne, szefowo.  
   Nie pamiętałam, abym mu zaklejała łydkę. Marcin tak siedział mi w głowie, że traciłam rozum. Im bliżej fajrantu, tym gorzej. Może jednak Arek i jego nieprzetestowane możliwości?
   – Może go zawołamy i zadziałamy w trójkącie. Młody na pewno nie będzie miał żadnych obiekcji. Pożera cię wzrokiem, a ja się nakręcam, gdy go dotykasz i mam ochotę podbiec, rzucić cię na fotel i posiąść na jego oczach. Dam sobie rękę odciąć, że spuściłby spodnie i wpakował ci chuja do ust, nie bacząc na nic.  
   – Arek?
   – Od dawna szukamy kogoś zaufanego. Trudno to ogarnąć, kiedy jest się znanym w całym mieście. Poza tym, lubimy ostro, a on wygląda na niegrzecznego chłopca. Łapy mu się do ciebie wyciągają i parę razy cię przemacał, chociaż jasno postawiłaś granicę. Hardy jest i się nada. Wiem, że cię kręci i ostrzysz sobie na niego zęby. Więc?!
   – Nie mogłeś o tym napomknąć, zanim zatopiłam igłę w jego łydce. – Zrobiłam smutną minę, bo wiedziałam, jak Markowi zależy na widowni.
   Mnie zresztą również.
   – Teraz na to wpadłem i wyzywam się w myślach, że tak późno. Od trzech miesięcy nam tutaj jęczy, mdleje i stęka.
   Rozczarowanie w jego oczach było wymowniejsze niż potok słów. Nie miałam ochoty go zostawiać, zwłaszcza że drżał i to nie miało nic wspólnego z chłodem, który roztaczał po pomieszczeniu cicho buczący wiatrak. Widziałam, jak mnie biorą na tym zimnym stole, a ja chcę więcej i więcej, prężąc się i sapiąc pomiędzy męskimi ciałami i napierającymi na moje dziurki kutasami.  
   – Pogadaj z nim i za parę dni możemy spełnić twoje marzenie. Przeleciałby mnie, to pewne, ale czy pójdzie na trójkąt? A, powiem ci, że będziesz miał konkurencję, bo Arek nosi spory ciężar pomiędzy nogami. Jak go używa, to się okaże.
   – Pomówię, a teraz zmykaj, bo jeszcze chwila tak blisko ciebie, a sam młodego wykopię i wrócę do ciebie nabuzowany adrenaliną, której do rana będziemy się ze mnie pozbywać.  
   – Wrócę najszybciej, jak się da – powiedziałam i czekałam, aż się odsunie. On jednak ani drgnął, patrząc na mnie rozpalonym wzrokiem.  
   – Wyganiasz mnie i nie puszczasz. Minuty przelatują nam przez palce. No, kochany, na bok!  
   Jego uniesione brwi i zaciśnięte pięści mówiły za niego. Był niezadowolony z takiego obrotu sprawy.
   Dałam mu soczystego całusa, zacisnęłam dłoń na chuju i kiedy Marek się rozproszył, odepchnęłam go i zniknęłam za kotarą.  
                                                                                                                                                  
                                                                                                                                 CDN.

Szalona1

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2385 słów i 13289 znaków, zaktualizowała 19 kwi o 14:11.

2 komentarze

 
  • Użytkownik bart30

    Super działa na wyobraźnie oby tak dalej

    14 godz. temu

  • Użytkownik Szalona1

    @bart30, dzięki. ;)

    13 godz. temu

  • Użytkownik Memory5

    Nie mogę się doczekać kolejnej części 😁

    23 godz. temu

  • Użytkownik Szalona1

    @Memory5, dzięki. 😘 :przytul:

    23 godz. temu