– Wpadnij jutro i nie szarżuj, zrozumiano? – Poklepałam Arka po ramieniu i odwzajemniłam uśmiech.
– Jasne, szefowo.
– Kaśka, do cholery! – doleciał do nas ostry ton.
– Zmykaj. Marcin dzisiaj nie w humorze – oznajmiłam i przekręcając klucz w drzwiach, obserwowałam, jak przebiega na drugą stronę ulicy i znika.
– Odwróć kartkę, spuść rolety i chodź tutaj wreszcie!
– Idę. Osa cię ugryzła, czy co?
– Żądło mi płonie – rzucił i wynurzył się zza kotary, masując chuja przez spodenki. – Przegięłaś i zapłacisz za to. Miało być piętnaście minut, a było?
– Dwadzieścia pięć. – Wydęłam usta, z trudem powstrzymując śmiech na widok jego nadąsanej miny.
– Ręka mnie boli, a ty się nagadać nie możesz. – Zrobił krok, drugi. Przełknęłam ślinę, czując na sobie jego spojrzenie. Był nabuzowany jak magma szukająca ujścia.
– Zaraz się tobą zajmę. – Wsparłam ręce na jego wzburzonej piersi, łapiąc sutki przez materiał. Pochwycił mnie za nadgarstki i je zdjął.
– Rozbieraj się, maleńka, bo mam na ciebie ogromną ochotę.
– Przestań i ściągaj spodenki. Nie mamy zbyt wiele czasu. Niebawem przyjdzie twój kumpel obejrzeć projekt. Ulżę ci, a resztę dostaniesz, jak wyjdzie.
– Nie idę na to – prychnął, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę. – Muszę zanurzyć, przecież wiesz.
Przesuwał dłonią po fajfusie, który niecierpliwie czekał na uwolnienie. Wciągnęłam powietrze przesycone zapachem jego perfum. W głowie mi zaszumiało, serce przyspieszyło. Nigdy nie robiliśmy tego na czas. Tym bardziej że może nam przerwać w najciekawszym momencie.
Marcin pochwycił mnie za pośladki i ścisnął. Jęknęłam z bólu i rozkoszy.
– Na co czekasz? – rzucił, prześlizgując się wzrokiem po mojej szyi i sygnalizujących podniecenie sutkach. Przygryzłam wargę, a ciepło zstępowało coraz niżej, kumulując się pomiędzy nogami. Mięśnie cipki się napinały, dając bezdotykową rozkosz.
– Ale się nakręciłeś. – Pokiwałam głową i stanęłam okrakiem. Zaczęłam się kołysać na boki, poruszając biodrami. Zamierzałam się z nim chwilę podroczyć i poobserwować, jak się niecierpliwi, a temperatura krwi sięga wrzenia. Puściłam do niego oczko i umieściłam palec w buzi. Przejechałam po dolnej wardze, następnie pochwyciłam oburącz za piersi i prężąc się, ugniatałam je mocno, mrucząc cicho. Po chwili zjechałam dłońmi w okolice pępka i już miałam pochwycić za materiał, gdy usłyszałam:
– Zostaw. Jedynie spodenki.
Sekunda i Marcin ściskał mnie za pierś, a wolną ręką odpiął guzik i rozsunął rozporek. Patrzyłam na niego, śmiejąc się pod nosem. Ręka mu drżała i im szybciej chciał mnie rozebrać, tym wolniej to szło.
– Ja pierdolę! Chcesz, abym eksplodował?
Złapałam za boki jeansu i zaczęłam ciągnąć. Chwila i odkopnęłam spodenki pod ścianę. Marcin omiótł mnie wzrokiem i wsadził rękę pod koronkowe stringi. Mruknęłam i wypuściłam powietrze. Jego zwinne palce wtargnęły do wnętrza, mieszając się z wilgocią.
– Zobacz, z czym muszę się zmagać. – Wystawił buzującego i czerwonego od walenia chuja. – Tak mnie jaja bolą, że głowa mała.
Przykucnął, zdjął mi majtki i rzucił w kąt, następnie pozbył się swojego ubrania. Chłonęłam widok wytatuowanego ciała, spinających się mięśni, stojącego na baczność orężu i niekontrolowanych spazmów.
– Obejmij go! – rozkazał, dając soczystego klapsa, aż pisnęłam i nadziałam się brzuchem na gorącego fajfusa.
Przywarłam do męskiej klaty i ocierając się o nią piersiami, zacisnęłam palce na gorącym fiucie, nie przestając patrzeć Marcinowi w oczy. Poruszyłam parę razy skórką, rozprowadzając wyciek z nabrzmiałej główki. Marcin ściągnął pośladki, naparł na mnie torsem i westchnął przeciągle, szczypiąc po pośladkach. Twardy jak skała chuj podrygiwał mi w dłoni, rwąc się do ataku, a napinające się żyły masowały coraz szybciej pracującą dłoń. Zaczęłam się obniżać i podążać ręką w stronę muszelki.
– Nie! Zrobisz to tam.
Jak jaskiniowiec złapał mnie za fraki i zaciągnął pod prysznic, przyduszając plecami do zimnych płytek. Przeszedł mnie dreszcz. Uwielbiałam, gdy tak dyrygował. Po chwili woda kapała na podniecone ciało, wywołując gęsią skórkę.
– Lodowata!!! – wrzasnęłam.
– Zaraz cię rozgrzeję – oznajmił pewnym siebie głosem.
– Wariat!
Odpowiedzią był głośny klaps w lewy pośladek.
Krople szybko przemoczyły cienki materiał, a na pierwszy plan wyszły ciemne otoczki i dwie antenki. Oczy Marcina się rozświetliły, a palce kreśliły zawijasy wokół sutków. Coraz cieplejszy strumień wody uderzał po ramionach, ściekał po brzuchu, plecach, Pojedyncze krople zawisły na przystrzyżonym paseczku i powoli spływały, gilgając łechtaczkę.
Spuściłam wzrok i obserwowałam, jak chuj Marcina idzie coraz wyżej, a żył omal nie rozerwie. Szybko zacisnęłam na nim palce. Rysy męskiej twarzy tężały z każdym mocniejszym ruchem, a oddech przyspieszał.
Sapnął i zacisnął mi palce na gardle, zmuszając, abym na niego spojrzała. Brakowało mi tchu, policzki poczerwieniały. Ścisnął mocniej, podniecony widokiem mojej uległości i dopadł do rozchylonych warg; brutalnie penetrował wnętrze. Po chwili odsunął się i zwolnił uścisk – złapałam oddech, chwiejąc się na nogach.
Złapał mnie za włosy i uśmiechnął się szeroko. Wyrzucił biodra w przód, dłonie oparł o ścianę i przemówił stanowczo:
– Na kolana, maleńka i wiesz, co robić.
Na początku delikatnie, z czasem coraz intensywniej brałam czubeczek do buzi, ssałam i drażniłam językiem. Pochwyciłam dłonią u nasady, aby okiełznać pobudzone przyrodzenie.
– Bez rąk. Ciągnij, o tak… tylko główka… zajebiście.
Spojrzałam Marcinowi głęboko w oczy i musnęłam opuszkami przerwę pomiędzy pośladkami – zadrżał – następnie podrażniłam odbyt i zacisnęłam palce na jajach, ugniatając jądra.
– Jesteś zajebista, maleńka. Suczka wie, jak mnie zadowolić – wycharczał i poczułam jego palce z tyłu głowy wplatające mi się we włosy.
– Weź go… No… O, tak. Dawaj, jeszcze kawałek. Grzeczna dziewczynka – mruknął, gdy ja wypuszczałam łzy, mając jego chuja głęboko w gardle.
Nie oponowałam i nie upominałam się o tlen. Cierpliwie czekałam, aż mnie puści. Marcin był wniebowzięty, zwłaszcza że poza połykaniem pały; raz po raz, gdy nie musiałam się o niego wspierać, dotleniając płuca, prześlizgiwałam się palcami pomiędzy jego sutkami.
Zaczęłam je drażnić. Szczypałam i naciągałam. Marcin przestał miażdżyć moje gardło i pozwolił odetchnąć, stawiając na nogi. Ręce zaczęły wędrówkę po brzuchu – wzdrygnął się i syknął. Macałam okolice genitaliów, biodra, przeszłam na pośladki, pozostawiając parę czerwonych pręg po paznokciach. Marcin miał problem, aby stać spokojnie i przyjmować wszystkie moje zabiegi. Palce sunęły po kręgosłupie; góra, dół – prężył się, to pociągał mnie za włosy, zaciskał dłonie na obojczykach, w końcu zgarbił się i wcisnął palce w cipkę. Zacisnęłam uda. Rozkosz mocnych pchnięć sprawiła, że zaczęły dygotać.
Spojrzał na mnie i wsparł się plecami o płytki. Wykorzystałam chwilę, wstałam i go do nich docisnęłam, mocno wbijając ręce w tors. Jęknął, jakby się ocknął z transu.
– Nie przestawaj. Chcę więcej – wycharczał, odnajdując moje usta.
– Wiedziałeś, że nie dam ci mnie zdominować, prawda?
Nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się szeroko. Znałam ten wyraz twarzy. Miałam swoje pięć minut, zanim…
– Unieś ręce, bo ten przemoczony podkoszulek mnie wkurwia i zasłania te piękne melony.
Wylądowała pod nogami. Marcin położył mi ręce na piersiach, całował po szyi i przerwie pomiędzy piersiami. Zassał lewy cycek. Wygięłam plecy i uderzyłam go mocno w pośladek – westchnął. Poprawiłam i tak parę razy. Strąciłam jego dłonie z piersi i poprowadziłam do cipki. Po chwili palce tkwiły w kobiecości i pieprzyły ją z całej siły.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i stękałam do ucha. Nie zwalniał tempa. Współgrałam z jego ruchami, potrząsając tyłkiem. Odnaleźliśmy swoje usta, oddając się namiętnemu pocałunkowi. Marcin dociskał palce do oporu, drażniąc ścianki pochwy. Nie byłam w stanie ustać. Domyślił się i pchnął mnie na ścianę. Zadarł nogę do góry i pieprzył palcami do utraty tchu. Muskuły pracowały, oddechy ginęły pomiędzy szumem wody.
– Dobrze ci?
– Tak – wystękałam, drżąc i widząc jak przez mgłę. – O, kurwa, docho…!!!
– Wiem – przerwał mi i przyspieszył ruch ręki.
Mięśnie cipki zacisnęły się mocno na jego palcach. Poruszył nimi jeszcze parę razy, po czym wyjął, wtarł soczki w fiuta, wycelował i zatopił węża w płonącej muszelce. Niemal wlazłam w zimne płytki, kiedy docisnął. Czułam go w brzuchu pracującego i pulsującego pośród miękkiej wyściółki.
Nie spieszył się. Drażnił skórę ustami, leniwie penetrując myszkę.
– Co chcesz, abym teraz zrobił? Powstrzymuję pytona, jednak kiedy twoje cycki tak ponętnie podskakują…
– Pierdol mnie mocno, do utraty tchu. Wypełnij mnie całą i daj falę rozkoszy każdej cząstce ciała.
Spojrzał na mnie spod ściągniętych brwi, jakby oczekiwał innego wyznania, a raczej w łagodniejszym stylu. Nie… nonsens. Lubił krótko i na temat. Teraz dopiero się odpali.
Wyszedł ze mnie, odwrócił agresywnie brzuchem do ściany, kopnął po łydkach, abym rozchyliła nogi, złapał za włosy i zmusił do wypięcia tyłka.
Woda drażniła plecy. Była coraz cieplejsza. Złapałam za kurek i przykręciłam gorącą. Wyprostowałam się i chciałam odwrócić, aby dać więcej z siebie. Oczywiście, nic z tego. Dłonie Marcina pochwyciły mnie mocno za biodra, szarpnął i znów byłam wypięta. W ostatniej chwili zdążyłam oprzeć ręce o ścianę, chroniąc się przed upadkiem.
– Marcin, nie…
Wlazł w cipkę – odetchnęłam z ulgą.
– Wypnij się bardziej i pozwól działać, bo mnie rozerwie od środka – wyrecytował sapliwie. – Znam cię nie od dzisiaj i wiem, kiedy masz ochotę na ruchanie w dupę, a kiedy nie. Nie powiem, wsadziłbym.
Na tym zakończyliśmy rozmowę. Zresztą, nawet gdybym chciała, nie byłam w stanie wydusić z siebie niczego, poza stękami i jękami. Było mi tak dobrze, że jak nigdy nie ciągnęło mnie do zbytniej gimnastyki, w tym przypadku wygięłam mocno plecy i sięgnęłam twardych jaj. Odpowiedzią Marcina na ten zabieg było mocniejsze ruchanie.
Cycki podskakiwały, aż w końcu wylądowały na płytkach. Zmiażdżone sutki kłuły niemiłosiernie. Mocne, męskie biodra uderzały o pośladki i miażdżyły cipkę. Zarzucałam głową, wpasowując ruchy do rytmu Marcina. Zlizywał mi z pleców wodę, przygryzał skórę. Odsunął mnie od ściany i objął piersi. Tym razem pieścił je delikatnie, wywołując dreszcze. Krążył palcami wokół łechtaczki, gładził wewnętrzną część ud. Kiedy zaczęłam wydawać z siebie coraz głośniejsze okrzyki zadowolenia, odnalazł dzyndzel i ugniatał.
Ledwie nad sobą panowałam. Nogi mi drżały, cipka pulsowała i oplatała pałę Marcina bardzo szczelnie. Czułam każde pchnięcie ze zdwojoną siłą.
– Mocniej?
– Nie i tak ledwo stoję.
– Zaraz coś na to poradzimy.
Wyciągnął przyrodzenie z cipki, odwrócił mnie twarzą do siebie i złożył na ustach zachłanny pocałunek, po czym straciłam grunt pod nogami. Marcin trzymał mnie mocno w ramionach i ostrożnie wyszedł z kabiny. Parę sekund później postawił na podłodze, a sam rozsiadł się na fotelu do tatuowania.
Woda kapała na podłogę, ale to nic. Ta chwila warta była późniejszego latania z mopem na golasa.
Spojrzałam na rozanieloną twarz Marcina, później na sterczącą pałę i po chwili nadziewałam szparkę na twardy bolec, odwrócona do niego tyłkiem. Podwinęłam nogi i zaczęłam poruszać kuperkiem; góra – dół. Robiłam kółeczka. Zastygałam, wychodziłam po główkę, aby znów zatopić go w sobie po jaja.
Marcin pieścił moje ciało kawałek po kawałku, w końcu dotarł dłonią do łechtaczki i tam pozostał, robiąc cuda palcami. Pisnęłam z zachwytu, przygryzając dłoń. Wyszarpnął ją i wplótł palce pomiędzy moje.
– Chcę słyszeć, jak jęczysz. Twoje okrzyki są poezją dla moich uszu. Kręci mnie to lepiej niż najsłodszy afrodyzjak. Nie pozbawiaj mnie tej przyjemności.
Zaczęłam po nim skakać coraz szybciej. Nie zważałam na mrowienie w nogach i nie jęki, a wrzaski. Liczył się tylko on i jego sprawna pała. Byłam blisko. Wydałam okrzyk zadowolenia i złączyłam kolana. Marcin zabrał dłoń z łechtaczki i pociągnął mnie na siebie, dając chwilę wytchnienia. Wsparłam plecy o falujący tors, czując na szyi jego soczyste usta.
Miotały mną spazmy. Zaczęłam powtarzać jego imię, jakbym nie znała innych słów. Kiedy skurcze w cipce odchodziły w zapomnienie, powróciłam do ujeżdżania. Parę podskoków i ciepła sperma trysnęła do wnętrza myszki.
Marcin oddychał głośno, nierówno. Stękał i po chwili rozluźnił mięśnie.
– Odwróć się, ale nie pozbawiaj chuja wnętrza. Nie chcę jeszcze z ciebie wychodzić. Jest mi w tobie tak cieplutko.
Nieporadnie, wspólnymi siłami po chwili widziałam jego piękną twarz. Od razu mnie pocałował i zamknął w ramionach.
– Jeszcze parę lekcji i będziesz świetna – wypalił.
– Przestań. – Uderzyłam go pięścią w ramię i odwróciłam od niego twarz. Marcin wybuchnął śmiechem, a mnie wbiło w fotel. W kącie salonu stał blondyn. Zaciskał palce na fiucie i walił gruchę, nie odrywając od nas wzroku.
– Darek?! – wyrzuciłam z siebie i osłoniłam piersi.
– Co? O kurwa! Co ty tutaj robisz?
1 komentarz
TomoiMery
fajnie będzie trójkąt 🤗
Szalona1
@TomoiMery, 😁.