Wiem, że historia którą wam opisze może wydawać się cholernie głupia i naiwna, ale nie to jest jej celem. Po prostu sytuacje w życiu nie raz bywają tak zaskakujące, że coś co wydaje się dziwaczne i niemożliwe, powstaje i tak oto, moje dotąd spokojne i raczej nudnawe życie wywróciło się do góry nogami. Ale do rzeczy.
Zacznijmy od początku i wprowadźmy jakąś logikę do tego mojego krzywego wywodu, a jednocześnie zarysuję tło całej sytuacji. Mam 19 lat, kończę właśnie technikum, powoli szykując się do matury, testu zawodowego i ogólnie martwię się wszystkim tylko nie tym co trzeba. Jakoś mocno popularny w szkole nie jestem, ani też nie popadam w drugą skrajność, czyli w trakcie przerw nie latam od ściany do ściany będąc popychadłem. Miejscowość w której sobie żyje jest raczej urokliwa, z dala od wszelkich afer i niepotrzebnych dramatów wielkich miast, ale też zdarzają się historie nie z tej ziemi. W tym momencie pewnie masz mnie za totalnego grafomana który piszę aby tylko klepać literki, ale nie o to chodzi. A więc, jeszcze raz, zaczęło się to tak….
Do mojej szkoły miał zawitać nowy uczeń, mało w sumie było o nim wiadomo, jedynie wzbudzała poruszenie wśród dziewczyn jego narodowość. Niezbyt często trafiał się nam w okolicy Włoch z prawdziwego zdarzenia. Przyszedł do szkoły w styczniu, jak się okazało był ode mnie rok młodszy, nie miałem za bardzo okazji z nim pogadać, ani nawet się zaznajomić. Za to szkoła była poruszona. Sylvio – bo tak miał na imię – rozkochał w sobie lwią część dziewcząt ze szkoły, sporo z nich zachowywało się irracjonalnie, łażąc za nim, krzycząc z drugiego końca korytarza mu cześć, jak i kilka odważniejszych chciało się z nim umówić. Trudno im się dziwić, chłopak wyjątkowo przystojny, wyćwiczony, z ciałem greckiego boga, a w dodatku wyjątkowo przyjazny i miły. Jednak dziwnym trafem jakoś żadnej z lokalnych piękności nie udało się go usidlić. Budziło to trochę nasze zastanowienie, jak ktoś taki nie korzysta ze swoich atutów? Wiadomo jakie chodziły nam myśli po głowie. Każdy się do niego przyzwyczaił, jako tako nadal wzbudzał zainteresowania, ale czas sobie mijał. Ja szykowałem się do matur i nie bardzo miałem czas na gdybanie o jakimś tam Włochu który wydaje się nieco dziwny. Tylko po w takim razie poświęcam mu aż tyle uwagi? A no właśnie, gdy skończyłem rok w kwietniu, spędzałem całkiem sporo czasu w domu. Wiadomo, przygotowanie do matur, jakieś dodatkowe zajęcia które sobie organizowaliśmy z nauczycielami, tylko po to, żeby mieć wszystko lepiej powtórzone i nauczone.
W tym momencie na scenę wkracza moja mama, Agnieszka. Jest uroczą blondynką o włosach sięgających ramion, niebieskich oczach, zgrabnym ciele i całkiem nieźle się trzymającą babką jak na swoje 40 wiosen na karku. Jej praca pozwala na siedzenie w domu i załatwianie spraw przez laptopa bez konieczności wychodzenia z domu, przez co jest obecna prawie non stop. W odróżnieniu od mojego ojca, który prawie cały czas jest w rozjazdach, czasem nawet i w niedzielę. Obraz dość nędzny i właśnie taki jest. Jedno i drugie to obce osoby które sobie żyją w jednym domu bo tak jest wygodniej i właściwie to tyle. Czas sobie mijał, ja jedynie zauważyłem, że mama jakoś tak się bardziej wesoła zrobiła, często przesiadywała z laptopem po pracy i śmiała się dość głośno. W pierwszych chwilach myślałem, że odkrywał strony z memami i po prostu ma radochę z tych głupot które tam są, ale gdy chciałem zobaczyć co ogląda, stwierdziła, że nie powinienem się tym interesować. Cóż, trochę racji miała. Jednak nic mnie nie przygotowało do tego co odkryłem kilka tygodni później.
Było to już po maturach, okolice środka czerwca. Miałem iść do znajomego, co ciekawe mama upewniała się kilka razy czy na pewno idę i o której wrócę. Nasze wypady raczej trwały długo, bo wiadomo, grało się całą noc i ciężko było się oderwać. Pech chciał, że tym razem kolega musiał się zebrać i lecieć do drugiego miasta. Nie miałem co siedzieć samemu więc po prostu zebrałem manele i wróciłem do domu. Był późny wieczór, koło godziny 23, cicho otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Z pokoju usłyszałem cichy śmiech mojej mamy i kogoś jeszcze. Nie miałem pojęcia co zastanę tam za chwilę. Wszedłem jak do siebie, w końcu to tylko nasz główny pokój i stanąłem jak wryty. Moja mama była w objęciach jakiegoś chłopaka, całując się z nim dość namiętnie. Oboje odwrócili się w moją stronę, w szoku i dość wystraszeni. Wtedy poznałem kto był tym chłopakiem. Jak się pewnie domyślasz, był to Sylvio, ten Włoch. Radośnie całował się z moją mamą, obściskując ją, a jego ręka była na jej tyłku. W tym momencie to on się odezwał pierwszy.
-Cześć, jestem Sylvio, chyba się nie znamy jeszcze!
To było dość bezczelne, ale jakoś mnie to nie ruszyło tak bardzo. Raczej trochę rozbawiło. Moja mama zaś, chciała trochę sprawę uspokoić, w obawie co może się stać dalej.
-Skarbie, co ty tu robisz? Miałeś być u kolegi i już wróciłeś, co się stało? Ja… ja ci wytłumaczę, to nie jest tak… Och… właściwie to tylko… ja…
Usiadłem na fotelu, widząc jak moja mama mota się w tym co chce powiedzieć. Trudno się dziwić bo i jak wytłumaczyć swojemu synowi, że spotyka się z jego kolegą ze szkoły? No właśnie, nie da się tego ot tak wyjaśnić. Co innego jednak gdy ten kolega jest wyjątkowo wyzwolonym gościem.
-Jesteś Kamil prawda? Twoja mama często o tobie wspomina, jak dobrym chłopakiem jesteś. Trochę do dziwne, że ukrywała taką sprawę przed tobą. Z tego co mówiła to raczej byś zrozumiał jej potrzeby i to, że się ze mną bzyka!
Uniosłem wzrok i spojrzałem na nich. Mama zdzieliła Sylvio w ramię, starając się zabić go wzrokiem, z wyjątkowo złowrogim spojrzeniem.
-Bzykasz moją mamę? - Spytałem lekko nie dowierzając jak swobodnie o tym mówi, mimo że kryli się jakiś czas z tym. - I co ja mam na to powiedzieć?
-Sylvio! - Wrzasnęła w końcu moja mama, on się lekko wycofał i to ona przejęła inicjatywę. - Kochanie. Ja wiem jak to wygląda. Ale nie chciałam żebyś się dowiedział w taki sposób. Po prostu potrzebowałam bliskości. I trafił się właśnie on, a ja… cóż lekko się poddałam jego urokowi.
-Muszę to jakoś przetrawić. Idę do siebie, proszę daj mi chwilę. - Odpowiedziałem w momencie w którym naprawdę nie wiedziałem co zrobić. - Tylko chwilę.
Odchodząc widziałem smutny wzrok mojej mamy, jakby się zawiodła, że wszystko co dobre właśnie się skończyło z tym moim odkryciem. Wpadłem do siebie do pokoju i usiadłem na łóżku. Cała ta sytuacja była dla mnie wyjątkowo dziwna, ale też podniecająca. Kurczę, w końcu moja mama ma swoje lata, ale nadal trzyma się nieźle. Z resztą dla niejednego mojego kolegi pewnie była mocno atrakcyjna. W takim momencie rozumiałem Sylvio i jego chęć bycia z nią. Z drugiej strony było to wyjaśnienie dlaczego żadna dziewczyna w szkole go nie interesowała. Zabawne, że te wszystkie młode laski przegrały wyścig o cudnego Włocha z moją mamą. Sprzeczne uczucia miotały mną mocno, nie dając się zagłuszyć czymkolwiek.
W pokoju obok, moja mama nadal przeżywała to moje wielkie odkrycie. Sylvio znowu nie był tym przejęty nawet w najmniejszym stopniu. Dla niego nie było to nic nadzwyczajnego, po prostu mały wybój na drodze ich wspólnych zabaw. Podszedł do niej i zaczął masować jej ramiona, całując delikatnie szyję.
-Sylvio, przestań! Nie czas na takie rzeczy, nie widzisz co się właśnie stało? Mój syn nas nakrył. Wszystko się posypało. Och, jaka ja byłam głupia, tak się dać omotać młodzikowi!
Zrozpaczona usiadła na sofie i oparła twarz na dłoniach, zastanawiając się co będzie dalej. Jednak Sylvio się tym nie zraził w zupełności.
-Aguś, sama mówiłaś, że twój syn to fajny chłopak. Jestem pewien, że zrozumie naszą wzajemną sympatię. Zobacz, przecież się jakoś bardzo nie zdenerwował. A jeśli jest choć trochę jak ty, to wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
-Sylvio, ja nie wiem czy do ciebie dociera to, że właśnie przyłapał nas całujących się i jeszcze żeby było mało, powiedział mu wprost, że bzykasz jego matkę. Jesteś w jego wieku, a ja powinnam być bardziej odpowiedzialna, a nie dać się wplątać w takie coś!
-Głupoty gadasz. Będzie dobrze. Z resztą brakowało by ci mnie. No przyznaj, że marzyłabyś o tym by znowu mnie dosiąść. Nie martw się piękna, jeszcze będziemy się bzykać jak króliki! Idę z nim pogadać.
Agnieszka próbowała go zatrzymać, cofnąć go, ale Sylvio był zdecydowany, gotowy na poważną rozmowę ze mną. Usłyszałem pukanie do drzwi i gdy powiedziałem „Wejdź” spodziewałem się raczej mamy, a nie jego. Jednak w tej chwili nie robiło mi to różnicy. Wszedł i usiadł naprzeciwko mnie, na moim fotelu przy biurku. Popatrzył chwilę i pokiwał głową.
-O co ci chodzi? - spytałem lekko zirytowany tym zachowaniem – Jakiś problem?
On zaczął mówić i było to dosyć niespodziewane w tym momencie. A przynajmniej ton jego wypowiedzi.
-Pewnie masz mi to za złe, ale nie o to chodziło. Mam dość specyficzne podejście do życia, ale to zawsze uważałem za mój atut. Z życia trzeba korzystać bo jest jedno i relatywnie krótkie. Dlatego nie wiem czemu tak się burzysz. Twoja mama, Agnieszka, to bardzo interesująca kobieta, nie tylko pod względem ciała ale i umysłu. Spotkałem ją kilka razy na mieście, ale dopiero w bibliotece odważyłem się do niej zagadać. Nawet ja miewam takie płonne strachy jak ty, martwiąc się o to, czy nie zostanę źle zrozumiany. Odrzucenie to naturalna rzecz. Ale jak widzisz, z twoją mamą dogaduje się świetnie. Słuchaj, ja nie chcę dla niej źle. Nie chcę jej skrzywdzić, po prostu dotrzymuję jej towarzystwa. Wiem, że ma męża. Co więcej ma też syna, ciebie. Nie chcę psuć waszych relacji, ale nawet sobie nie wyobrażasz jak otwartą kobietą ona jest. Brakuje jej bliskości, czułości, trochę wariacji i rozrywki. Siedzenie w domu to jedno, spełnianie się jako matka i żona to drugie. Jednak w głębi jest też kobietą która ma potrzeby. Ukryte to prawda, ale rany, jak je wydobędziesz, to staje się dziką kotką która chce się zabawiać i to bardzo, bardzo dziko!
Słuchałem go bez słowa. Taki sposób wypowiedzi działał na mnie faktycznie uspokajająco. Miał rację, mama siedziała sama, nudziła się pewnie, a w końcu nie była jakąś starą babą która nie ma potrzeb! Taki młody kochanek to był właśnie trafiony w punkt. W dodatku obcokrajowiec, młody i napalony na nią jak nikt inny.
-Po co mi to mówisz? W ogóle po co przyszedłeś teraz do mnie? Raczej powinienem z nią porozmawiać a nie z tobą.
-Bo nadal chcę widywać się z twoją mamą. Chcę nadal ją pierdolić i nadal zabawiać się z nią na różne sposoby. Oczywiście wszystko w ramach wspólnie ustalonych. Nie jestem chamem, szanuję ją wyjątkowo tak samo i ciebie. Dlatego z tobą rozmawiam. Zgodzisz się na to?
Zwiesiłem głowę, słuchając jak on potrafi dosadnie to wszystko ujmować. Ale z drugiej strony, podobało mi się to. Ten jego wulgarny ale też uroczy sposób ujmowania spraw. On chyba wyczuł to, że na mnie to działa, że podatny grunt który sprawdził może obrodzić i to znacząco.
-Okej. Powiedzmy, że jest ziarno prawdy w tym co mówisz. Mojej mamie należy się coś od życia. Jednak to ma być nadal tajemnica. Nikt, ale to nikt rozumiesz, ma się o tym nie dowiedzieć. Tylko nasza trójka o tym wie. Będziesz mi o wszystkim mówił, informował mnie co i jak. Jeśli zobaczę, że moja mama jest nieszczęśliwa, to dosłownie urwę ci jaja i wepchnę w dupsko! Zapamiętaj to.
Sylvio się uśmiechnął i odpowiedział nachylając się do przodu:
-Rozumiem cię doskonale! Tylko wiesz, twoja mama lubi ostrzejsze zabawy, nie tylko fizycznie ale też psychicznie. Lubi wulgarność. Dosadność. Ty chyba też prawda?
-Jeśli ona się zgadza to jest okej. Chyba, że to jest wbrew jej woli jasne?
Pokiwał głową i wstał. Wychodząc rzucił tylko krótko:
-Idę z nią pogadać. Poczekaj tu.
Nie zamierzałem wychodzić, wolałem przeczekać. Cała sytuacja mnie podniecała choć nie wiedziałem za bardzo co mnie czeka i ile frajdy mi to sprawi. On wszedł do pokoju mojej mamy i zagadnął ją.
-Wszystko w porządku. Nie musisz się martwić, twój syn zrozumiał jak mówiłem i pobłogosławił naszą małą tajemnicę.
-Jak to zrozumiał? - spytała mama
-Tak to. Nie ma nic przeciwko, że będę się z tobą pieprzył. Tylko wszystko ma być z nim jawne. Chce wiedzieć co robimy i kiedy. Pewnie chciałby też patrzeć jak się kochamy. Co ty na to kochana?
Na twarzy Agnieszki znów namalował się dziwny wyraz twarzy. Z jednej strony było to niepokojące, ale z drugiej, dodatkowa dawka adrenaliny. Kochać się na oczach swojego syna, zabawiając się dziko i namiętnie z Sylvio tak jak zawsze, za przyzwoleniem i aprobatą.
-Czekaj czy ja to dobrze zrozumiałam. Kamil chce żebyśmy kochali się na jego oczach, a on będzie trzymał to w tajemnicy? Tak? I wszystko będzie okej? Zrozumiał, że chce twojego dobra, żebyś była szczęśliwa nawet jeśli to znaczy, że jego mama będzie się kochać ze sporo młodszym chłopakiem. Miałaś rację, twój syn to dobry chłopak, myślę, że się zakolegujemy i to dobrze. A teraz rozbieraj się, szkoda czasu a ja mam ochotę wbić się w ciebie dogłębnie!
Ja siedziałem kilkanaście minut u siebie, rozważając co i jak. Z jednej strony, wiedząc, że mama ma taki układ dawał mi sporą przewagę. Mogłem to wykorzystać i mieć przody w każdym aspekcie. Z drugiej byłoby to podłe. Nie chciałem wyjść na chama który szantażuje swoją matkę tylko dlatego, że ta ma romans za plecami wszystkich. Postanowiłem pójść tą drogą, dotrzymać słowa i kryć ich oboje, tak żeby mama miała frajdę, a ja wolałem uniknąć wszelkich śmiechów w szkole, że taka sytuacja wyszła na jaw akurat w mojej rodzinie. Chwilę później usłyszałem jak z pokoju mojej mamy, docierają jęki i westchnięcia. Coraz bardziej intensywne i głośniejsze. Od razu poczułem jak serce bije mi mocniej. Wygląda na to, że Sylvio właśnie zaczął pieprzyć moją mamę obok w pokoju. Niektóre słowa, dość niewyraźne inne raczej głośne i mocne. Słyszałem jak krzyczy, mocniej, głębiej, jak chcę więcej. To było tak podniecające, że nie potrafiłem się powstrzymać i słuchałem z rozkoszą tych jęków. W końcu dostał moje przyzwolenie. Kilkanaście minut później, wszedł do mnie do pokoju z uśmiechem, usiadł na fotelu i tak siedział. Ja spytałem pierwszy:
-Czy ja dobrze rozumiem? Właśnie przeleciałeś moją mamę tak?
On jedynie kiwnął głową i założył ręce za głowę.
-Dokładnie. Spuściłem się w jej cudowną pizdę, głęboko i mocno. Jest cudowna. Wiesz, twoja mama ma cipkę jak nastolatka. Ciasną i wilgotną, przyjmuje mnie jak króla.
Przełknąłem ślinę i nie powiedziałem nic.
-Wiesz, rozmawiałem z nią. Jej to też nie przeszkadza.
-Ale co nie przeszkadza?
-To, że chciałbyś patrzeć jak się kochamy. Powiedziała, że to dodatkowy dreszczyk emocji. Więc następnym razem będziesz mógł być obok gdy twoja mama dosiądzie mnie jak królowa. Tylko pamiętaj, wszystko w przyjacielskich warunkach. A i jeszcze jedno. Od dzisiaj jesteśmy najlepszymi kumplami. Zobaczysz, nie będziesz żałował swojej decyzji. Jesteś w końcu synem mojej kochanki która jest wspaniałą kobietą. Dlatego należy Ci się szacunek. A widzę, że lubisz słuchać o tym co robimy więc na pewno się dogadamy.
-Nie uważasz, że to zboczone?
-Zboczone? Daj spokój. Czerp przyjemność z życia! O to w nim chodzi. Tak jak twoja mama. Cudowne ciało, cudowny umysł i jeszcze bardziej zboczona dusza! Zobaczysz, jakie rzeczy potrafi wyrabiać, a nawet byś ją o to nie podejrzewał.
Dalsza część wieczoru przebiegała w dość zwyczajny sposób. Sylvio wyszedł kilka minut później, a ja siedziałem sam. Dopiero w nocy odważyłem się wyjść i traf chciał, że spotkałem mamę, w szlafroku przy kuchennym blacie, popijającą herbatę.
-Skarbie, ja…
-Spokojnie. - przerwałem jej od razu, nie chcą żeby zaczęła pierwsza – Nic nie powiem ojcu. Powiedzmy, że uważam, że należy ci się odrobina przyjemności. Tak? Rozumiem, że seks to normalna rzecz, dlatego hej, baw się dobrze. Ale jeśli coś będzie nie tak, powiedz. Wtedy rozszarpię go na strzępy.
-To.. bardzo miłe z twojej strony. Kamilu to dla mnie dużo znaczy. Ja chcę żebyś wiedział, że jestem wdzięczna. Wiedz też, że nie będzie mi dziwnie, jak będziesz na nas patrzył. Jeśli sprawia ci to przyjemność, niech tak będzie.
Mama pomasowała moje ramię, patrząc na mnie i idąc do siebie do pokoju. Ja natomiast byłem zaskoczony. Myślałem, że to jej pomysł z tym patrzeniem, a to się okazuje, że niby mój. Sylvio tutaj zadziałał, choć przyznaję, że to patrzenie mi się podobało. Na samą myśl, widoku mojej mamy uprawiającej z nim seks robiło mi się ciepło. A to był dopiero początek świetnej relacji.
Dodaj komentarz