Obudziłam się z nieznośnym, niespotykanie silnym bólem głowy. W małym, ciemnym, brzydko pachnącym i ... ruchomym miejscu. Odruchowo chciałam złapać się dłonią za głowę w miejscu bólu...ale... moje ręce! Moje ręce były mocno związane szorstkim rzemieniem za plecami. Nie mogłam prawie ruszyć palcami, tak mocno były skrępowane w nadgarstkach. Uzmysłowiłam sobie, że jestem całkiem naga, a miejsce w którym się znajduję to bagażnik samochodu. Z przerażenie nie mogłam nawet krzyknąć... zresztą, czy to by coś pomogło?
Moja głowa zaczynała podsuwać mi obrazy z poprzedniego wieczoru. Poprzedniego? Dzisiejszego? Wczorajszego...?
Wiem tylko, że w ramach odprężenia po pracy wybrałam się do klubu. Centrum miasta, wokół mnóstwo ludzi. Usiadłam przy barze, zamówiłam delikatnego drinka, zatopiłam się w swoich myślach. Myślałam o tym, jak bardzo nie znamy ludzi , z którymi przebywamy na co dzień... Jak niewiele wiemy o tym, co dzieje się w ich głowach i duszach. Ot, taka ja. Kobieta przed 30-tką, zgrabna , zadbana, mam pieniądze, samochód niezłej klasy... Mieszkam sama, mieszkanko mam nieduże, ale na moje potrzeby zupełnie wystarczające.Wśród znajomych widnieję jako osoba spełniona, nowoczesna singielka, która nie potrzebuje do szczęścia regularnych kontaktów z samcem. Tego samego gatunku ani żadnego innego.
A we mnie... tęsknota za kimś, kto dałby mi poczucie bezpieczeństwa, kto jednym spojrzeniem w moje brązowe oczy sprawiłby, że zmiękłabym jak plastelina w ciepłych rączkach małego dziecka...
Kto z jednej strony byłby dla mnie opoką , a z drugiej... potrafiłby sprawić, że drżę przy najmniejszym dotyku, pod ostrzałem wymagających oczu...
Siedziałam sącząc kolorowego drinka, podpierając głowę na dłoni... małej i delikatnej biorąc pod uwagę moją dość wysoką sylwetkę. Czarna sukienka przed kolano podniosła się odrobinę zbyt wysoko, ale nawet tego nie zauważyłam. Nie przyszłam tutaj, żeby robić piorunujące wrażenie, tylko po to, żeby nie wracać zbyt wcześnie do pustego , zimnego mieszkania.
Moja szklanka pomału zaczynała być pusta ukazując dno, kiedy barman podszedł do mnie z kolejnym drinkiem, wskazując palcem, że to prezent od mężczyzny siedzącego kilka miejsc dalej, za zagięciem blatu. Spojrzałam... i utonęłam. Wszechobecne dźwięki przestały do mnie docierać, widziałam tylko tunel biegnący od jego ciemnych oczu do moich... Wpatrywał się we mnie bez mrugnięcia, z ledwie widocznym uśmiechem na twarzy. Zdołałam jakoś się opanować przed wysunięciem języka i merdaniem ogonem, uniosłam lekko szklankę w geście podziękowania i ogromnym nakładem siły woli zmusiłam się do odwrócenia wzroku. Wiedziałam jednak, że on wciąż się we mnie wpatruje. Czułam to jakimś dodatkowym zmysłem, o którego istnieniu wcześniej nie miałam zielonego, ani żadnego innego pojęcia.
Dopiłam drinka, leciuteńko szumiało mi w głowie. Lekko zeskoczyłam z hockera, narzuciłam cienką skórzaną kurtkę i rzucając mojemu "darczyńcy " nieśmiałe spojrzenie okraszone lekkim uśmiechem skierowałam swoje kroki do wyjścia , a potem do podziemnego parkingu.
Szłam bezszelestnie wśród rzędów aut, znalazłam w końcu swoje "cacko" i juz miałam siadać za kółko, kiedy dopadła mnie jedna , nawet rozsądna myśl. "przecież piłaś głupia pipo, gdzie tam włazisz !" ... Oparłam się o drzwi, przymknęłam oczy, przewróciłam gałkami w geście niedowierzania co do własnej głupoty , i zaczęłam się zastanawiać nad wyjściem z sytuacji. Jako, że do domu miałam spory kawałek, postanowiłam, że zadzwonię po taksówkę. Szperając w przepastnej, jakże damskiej torebce, nawet nie zauważyłam, że ktoś staje przede mną. Dopiero po chwili, nawet nie zobaczyłam, ale poczułam zapach męskich perfum, które uderzyły mnie w nozdrza i obezwładniły na dobrą chwilę. Przesunęłam wzrok z lekko rozstawionych , męskich stóp w skórzanych brązowych butach, coraz wyżej i wyżej, i w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że ja nie muszę patrzeć na twarz. Ja wiem doskonale, kto stoi przede mną. Zmusiłam się jednak do uniesienia głowy i spojrzenia , teraz juz z bliska, w ciemne, chmurne, wręcz niebezpiecznie poważne oczy, wbite nieruchomo w moją twarz.
Stałam jakbym miała na sobie betonowe buty zamiast płaskich balerinek. Czułam przez każdy niedomknięty por na skórze, że od tego mężczyzny trzeba trzymać się z daleka. Uciekać. Jak najszybciej i mozliwie najdalej. Szczególnie mocno poczułam to, kiedy bez ostrzeżenia wplótł swoje długie palce w moje opadające na plecy włosy i mocno pociągnął w dół, aż jęknęłam. Patrzył przy tym na mnie... jakby wiedział, że nie zrobię nawet kroku, nie zawołam o pomoc. Nawet nie zatkał mi ust... Przysunął tylko swoje biodra do moich, bez słowa, jednym płynnym ruchem, przyciskając mnie do drzwi samochodu. Moje ręce... no tak, zachowywały się jakby były tylko od tego , żeby wisieć sobie swobodnie wzdłuż ciała dla ozdoby. Nie byłam w stanie nawet pomyśleć, przesłać z mózgu do zakończeń nerwowych impulsu do poruszenia którąś kończyną. Do tego stopnia, że dałam sie bez problemu odwrócić tyłem do napastnika i chwycić za te bezużyteczne kawałki mięsa z kością obleczone skórą. Teraz nawet gdybym chciała , nie mogłabym nic zrobić. Zresztą... po chwili poczułam wilgotną chusteczkę w okolicach nosa i film urwał mi sie w trybie tak natychmiastowym, jakbym wypiła nie dwa drinki , a dwadzieścia.
Takim oto sposobem , obudziłam się w bagażniku samochodu, nawet bardzo możliwe, że MOJEGO samochodu. Nie byłam jednak w stanie tego stwierdzić. Jednak o ile przedtem, lekko zamroczona alkoholem nie odczuwałam strachu, teraz zaczęło ogarniać mnie prawdziwe przerażenie. Co się ze mną stanie? Pytałam sama siebie. Dlaczego jestem naga? Czy on... czy on mnie zgwałcił? Nie czułam zupełnie nic, oprócz pulsującego bólu głowy...
W pewnym momencie zaczęłam się szarpać i wić, tak mocno i dziko, że nawet nie zauważyłam, że samochód się zatrzymał. Dopiero chłodny podmuch powietrza otrzeźwił mnie na tyle, że zdołałam zarejestrować otwierającą się klapę bagażnika. Jako, że nogi miałam nieskrępowane, zaczęłam kopać na oślep, z całych sił, z zaciśniętymi oczami, wydając ze spierzchniętych ust jakieś gardłowe dźwięki, przypominające raczej skowyt rannego psa , niż wołanie o pomoc.
W pewnym momencie chyba trafiłam piętą w jakiś czuły punkt mężczyzny , bo usłyszałam wściekły syk.
- Chcesz się ze mną drażnić? Chcesz??! - Jednym silnym ruchem złapał moje obie nogi i odsunął na bok, druga rękę zatrzymał na mojej pupie i bezpardonowo wbił kciuk w nieprzygotowaną na to, wąską szparkę. Wygięłam biodra do góry starając się zacisnąć nogi jak najmocniej, teraz juz łzy ciekły mi po policzkach, i choć prawie bezgłośnie, moje ciało rozrywał płacz.
- Będziesz grzeczna??! - Nie odpowiedziałam.- Czy będziesz suko grzeczna, pytam! - I poczułam jak palec zagłębia się we mnie dotykając najintymniejszych miejsc.
- TAAAAAK!! - Wyjęczałam między jednym , a kolejnym spazmem., z taką nienawiścią w oczach, na jaką było mnie w tej chwili stać.
- Jeszcze mnie suczko polubisz, mogę Ci to obiecać... - wyszeptał mężczyzna i zaczął poruszać palcem we mnie, patrząc mi w oczy. A ja... moje ciało zaczęło reagować. Nie, nie tak , jakbym tego sobie życzyła. Bo powinnam walczyć, gryźć, krzyczeć, a ja tylko wpatrywałam się w jego hipnotyzujące oczy i czułam, jak robię się mokra.
1 komentarz
a.
Dałaś mi orgazm tym odpowiadaniem...
likeadream
@a. Cudownie 😊