narodziny nowej Ja cz. 4

Piątek...
Koncert, świetna zabawa, alkohol, tłok i wspomnienie sprzed prawie 14lat.
Byliśmy na weselu kuzynki męża gdzieś w okolicach Piotrkowa Tryb.
Całość imprezy odbywała się kilkanaście kilometrów od tego miasta gdzie mieliśmy "hotel".
Przyjechaliśmy już w piątek by spotkać się z rodziną męża i zaproszonymi gośćmi ze strony Pana Młodego.
Oczywiście śmiech potęgowany alkoholem w zamkniętej hotelowej restauracji sprzyjał poznawaniu ludzi.
Wystrojeni, po kościelnej uroczystości jeszcze wróciliśmy do hotelu by przebrać się, zabrać coś ze sobą,  bo pogoda czerwcowa była taka sobie.
Potem autobusiki zabrały nas na miejsce.
Restauracja i cały kompleks mieścił się na dość sporym zielonym terenie w scenerii parkowo-pałacowej.
Piękny i idealny teren na tak duże imprezy.
Dużo miejsc do spacerowania, do zabawy dla dzieci i jeśli pogoda tylko dopisze to idealne miejsce nie tylko na zabawę.
Zresztą nie będę opisywała miejsca bo i tak nie potrafiłabym oddać tej zieleni, tego zapachu skoszonych trawników i zapachu drzew i kwiatów.
Byłam ubrana w beżową sukienkę dość odważną jeśli chodzi o długość bo, trzeba było pilnować się by koronka pończoch nie wystawała podczas siadania czy podnoszenia ramion, za to oddająca kształt pośladków i długość moich nóg w cielistych kabaretkach.
Na nogach miałam dwukolorowe, beżowo brązowe wygodne sandałki z Ryłko na dość wysokiej szpilce.
Włosy wyprostowane a majowy weekend spędzony na działce u teściów w Wiśle podkreślił moją ciemniejszą karnację.
Ogólnie zostałam ciocią z Włoch, co dla wielu było oczywistością a dla nas solidną porcją do śmiechu i wspominek przy oglądaniu później zdjęć.
Po super przyjęciu przez gospodarzy tego obiektu Pary Młodej i całym teatrzyku weselnym, zostaliśmy podzieleni do stołów i rozpoczęliśmy od obiadku.

     Znów poczułam to spojrzenie i znów okazało się, że to ten sam mruk co wczoraj.

Facet dyskretnie mi się przyglądał i już wczoraj teściowa zwróciła mi uwagę, że mam adoratora.
Nie przejęłam się tym bo był z żoną, dzieckiem i ogólnie nie w moim typie.
Facet ponad 2 metry, koszmarne długie włosy, dziś jeszcze rozpuszczone i te oczy, które w czarnej oprawie oczodołów wyglądały jakby miał je pomalowane, ogólnie wrażenie koszmarne ale nie oszukujmy się, właśnie ten jego wyraz oczu powodował, że go się pamiętało .
Po pierwszym tańcu Młodej Pary zaczęła się cała zabawa weselna pod okiem DJ i kapeli grającej na żywo, na zmianę z muzyką puszczaną przez DJ.
Było świetnie.
Piękny zachód słońca, zabawa na całego, morze alkoholu, pyszności na stołach i w bocznych korytarzach, kto chce i czego chce, łącznie z kilkoma rodzajami lodów dla najmłodszych.
Uwielbiam tańczyć i bawiłam się na parkiecie nie tylko z mężem który coraz częściej z poznanymi gośćmi wymykał się na kosztowanie trunków.
Zauważyłam, że pan Koszmar Ze Snów wywijał na parkiecie i muszę przyznać, że jak na swój wzrost całkiem nieźle się poruszał a uśmiech który czasem pojawiał się na twarzy dodawał mu, jeszcze większej mroku.
Kiedy impreza i tańce wymknęły się na wielki taras dzieląc się na część otwartą i zamkniętą podszedł do nas i usłyszałam:
- Odbijany- Mój mąż uśmiechnął się bo mógł wrócić do przyjaciół od gąsiorka zaś mi nie wypadało odmówić;
Miał ciepłe dłonie i pachniał tak mocnym a zarazem delikatnym aromatem, który mieszając się z zapachem jego ciała, mówiąc szczerze, oszałamiał.Zapach skóry, koniaku, piżma i czegoś tam jeszcze.
Świetnie prowadził i było widać, że potrafi i lubi tańczyć.
Po drugim kawałku podziękował i spytał się, czy jakby co, to może mnie porwać jeszcze na parkiet.
Może zbyt chętnie ale zgodziłam się i aż sama siebie zaskoczyłam.
Jeszcze bardziej zaskoczyłam się tym, że to ja sama podeszłam do niego prosząc go do tańca potem.
Co mi tam, pomyślałam, przecież wesele to zabawa a on świetnie tańczył.
Uśmiechnął się bo jak powiedział, żona pobiegło z awarią, syn ich chciał się zdrzemnąć i poszła z nim na chwilę, no mój mąż akurat trafił na słuchaczy i słuchaczki i zabawiał kawałami i żartami osuszając gąsiorek z nalewkami.
Przyszedł wolny kawałek.
Nie rozmawialiśmy raz ze względu na jego wzrost a dwa, po prostu fajnie się czułam i było mi miło, że koleś bez problemu odgaduje co i jak ma prowadzić by było to przyjemnością.
Przy tym wolnym tańcu poczułam, że "niechcący" trącił mnie tu i tam, a całkiem chcący, skrócił dystans, co też jakoś nie sprawiało mi kłopotu.
Lampka awaryjna zapaliła się w chwili kiedy przytrzymał mnie po obrocie bliżej swoich bioder skracając mocno dystans.
Tańczyliśmy rumbę i co prawda to erotyczny i zmysłowy taniec ale, można tańczyć go na tyle, że nie czuło się presji zarówno oglądających jak i partnera w tańcu.
Ja czytam facetów i wiem kiedy wycofać się, ale tu nie chciałam, tym bardziej, że zaczęłam sobie wyobrażać, że to co poczułam to jego penis, hihi.
Naprawdę to czułam alkohol, super miłą atmosferę, muzyka była też ekstra a partner, no cóż, też to na karb jego pustego kieliszka wzięłam.
Podziękowałam za taniec i już chciałam odejść kiedy usłyszałam:
-Podobało Ci się? -chyba pierwszy tekst z jego ust od czasu kiedy poprosił mnie do tańca.
- Jasne - odpowiedziałam.
- Świetnie poruszasz się ... - kiedy wszedł mi w zdanie - mimo mojego wzrostu ??? - powiedział ze śmiechem.
- Nie tylko - powiedziałam śmiejąc się i odwracając na pięcie, powiedziałam jeszcze - ale chętnie zatańczę jeszcze raz więc szukaj mnie !
Idąc po kolejne, niestety, ciastko porwał mnie do weselnej "ciufci" i pomknęliśmy korytarzami i salami zbierając do pociągu  kolejnych weselników.
Czułam jego silne dłonie na swoich biodrach i było to całkiem seksi uczucie.
Wiem, no przecież więcej sobie wmawiam ale, było to ekscytujące i z żalem stwierdziłam, że nastąpił koniec utworu i koniec naszego pociągu, koniec zabawy i koniec jego dotyku.
Szkoda, bo w chwilach kiedy " pociąg" się zatrzymywał przed przeszkodą, czy łapaniem do ogonka kolejnej osoby, kręciłam biodrami z jego dłońmi które wdawać by się mogło, nadawały rytmu moim biodrom.
- Zatańczymy jeszcze ?  
Popatrzyłam za mężem ale on oddawał się już objęciom Dżina który musiał mieszkać w tej butli i wraz ze znajomymi głośno coś dyskutowali smiejąc się.
Bardzo chętnie już wyszłam z nim na zewnątrz i gdzieś tam z boczku tarasu zdecydowanie bliżej siebie zaczęliśmy tańczyć przerwany wcześniej taniec.
Po kolejnym obrocie kiedy przytrzymał mnie, wiedziałam, że to nie przypadek i moje biodra już nie przypadkowo zbliżyły się do jego hmmm, prawie ud bo przy moim wzroście jednak swoje biodra miał zdecydowanie wyżej.
Znów mnie obrócił i łokciem przy wychodzeniu z obrotu dotknęłam okolic jego pasa...
- Sorry - burknęłam zaskoczona - niechcący było... - nie wiedziałam co powiedzieć.
Nie wiem czy to był pasek, telefon w kieszeni a może to co pomyślałam, czyli sterczący penis.
- Nie szkodzi, a nawet ... - nie dopowiedział uśmiechając się.
Potem taniec już był bez żadnych "przypadków" ale ja w głowie miałam już tylko to, że to musiał być jego podniecony penis.
- Mam nadzieję, że nie wyszło głupio - powiedział i naprawdę wiedziałam, że mi się nie przewidziało i nic sobie nie wymyśliłam, po prostu to była jego męskość.
- Nie i jeśli, jeśli to było to o czym teraz pomyślałam - zerkając w kierunku jego rozporka - to mogę powiedzieć tylko WOW !
Uśmiechając się powiedziałam jeszcze - Teraz muszę dla ochłody napić się mocnego i lodowatego drinka, by nastrój nie minął a być rozgrzeszoną, że to "tylko alkohol" haha...
- Gdybyś chciała się napić kawy, niekoniecznie na parkiecie to szukaj mnie w kąciku kawowym - powiedział i też odszedł w kierunku swojego stolika.
Oczywiście zostałam przyjęta przez weselników oblegających kącik z alkoholem z wielką radością biesiadujących i dostałam limonkową miazgę z pokruszonym lodem i wódką, pychota.
Potem były punktualnie o północy oczepiny, kolejna szansa na nową zabawę , taniec i dla mnie kolejna porcja słodkości no i mimo wszytko odpoczynku na zewnątrz.
Mój osobisty tancerz gdzieś mi zaginął i pomyślałam, że poszedł do rodzinki i nawet jakoś pomyślałam, szkoda, bo ta kawa o której powiedział, jakoś tak dwuznacznie zabrzmiała a może tylko ja miałam to w głowie i jakaś dziwna forma i chęć na flirt się wzbudziła we mnie.
Było już po pierwsze w nocy i jak to na weselach bywa, rozluźnienie, rozmowy w grupach a młodzi i ich muzyka zaczęła królować na parkiecie, co akurat nie było już dla mnie i pomyślałam właśnie o kawie.
Skierowałam swoje chwiejne kroki w kierunku kącika kawowego który, niestety dla mnie, był osamotniony i podchodząc, jak z pod ziemi wyrósł mój tancerz z uśmiechem na twarzy.
- Już myślałem, że nie nie przyjdziesz - powiedział.
- No przecież zniknąłeś mi z oczu i sądziłam, że poszedłeś do pokoju - jeszcze zaskoczona jego pojawieniem się odpowiedziałam.
- Nie, wiesz, żona już wzięła młodego do tego naszego hotelu i z jakąś ciocią wraz z ich dziećmi pojechały już.
- A Ty ? - popatrzyłam na niego badawczo.
- A ja liczyłem, że jednak przyjdziesz tu. Jaką kawę pijesz, jeśli oczywiście na kawusię przyszłaś...
- No na kawę - choć szczerze jakoś już nie kojarzyłam wysyłanych przez niego sygnałów i już pomyślałam, że stałam się ofiarą własnych teorii spiskowych.
- To jaka ta kawa ma być ? - trzymał palce w gotowości by wcisnąć właściwy program ekspresu.
- Czarna, najchętniej podwójna- poprosiłam.
- Bez mmmmllllleka ? - powiedział uśmiechając się.
- Bez mleka i bez cukru, nie słodzę - uśmiechnęłam się.
Na chwilę się obrócił, po czym podał mi na spodku filiżankę z aromatycznie pachnącą kawą.
- Przecież mówię, że nie słodzę - i myślałam, że wypuszczę z rąk spodek, bo na nim koło filiżanki leżała, jak torebka cukru prezerwatywa.
- Kurwa- wymsknęło mi się - zwariowałeś ?  
- Mam też o smaku truskawkowym - śmiejąc się mówił - uważaj, bo ludzie patrzą i będzie głupio.
Nie wiedziałam co powiedzieć, jak się zachować , nic nie wiedziałam.
Obróciłam się na pięcie i poszłam do stolika by zastanowić się co dalej, chowając szybko i nerwowo do torebki prezerwatywę.
Poszukałam oczami spojrzeń ludzi z sali ale za wyjątkiem kiwnięć głową, czy uśmiechów nic nie zauważyłam, nie zauważyłam też męża a On stał przy ekspresie i robił sobie kawę uśmiechając się pod nosem.
- Gdybyś mnie chciała spotkać gdzieś, to przy wjeździe tam gdzie bawiły się dzieci jest taka budka na narzędzia, czy coś, jeśli, jeśli... to będę tam.
Odwróciłam głowę i nic nie powiedziałam, rejestrując jego odejście.
Byłam i wściekła i ...no właśnie, przecież gdzieś w tyle głowy chciałam tego i wcześniej przecież nawet sądziłam, że flirtujemy, choć nie werbalnie a jednak było w tym to coś, ta mała iskierka.
Wypiłam kawę i ...skierowałam kroki w kierunku najpierw bramy, a potem patrząc za siebie czy nikt nie idzie za mną, prosto do tej wiaty.
     Siedział na serwetach ze stołu które położył na jakąś skrzynie i ...masował swojego wyciągniętego penisa.
- Wchodzisz, czy wracasz ? - powiedział, będąc pewnym swego .
Zamknęłam a w zasadzie lekko domknęłam drzwi, by słyszeć gdyby ktoś się zbliżał, no i tak podświadomie, by móc uciec.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje,  to było szalone i impulsywne, wręcz odruch zwierzęcy.
Stałam i patrzyłam jak go masował, nie on go mokrą chusteczką wycierał...
- Co Ty robisz ? - Nie mogłam uwierzyć, że jestem tu, patrzę, obserwuję .
- Będziesz tak stać i patrzyć tylko ? - mówił ściszonym głosem nie przestając pocierać go i jądra.
Był naprawdę wielki , duży, sterczący i w świetle księżyca wydawało mi się, że drżał.
Siedział na tym pudle z opuszczonymi gaciami, rozpiętą koszulą, nogę trzymał opartą na jakiejś półce i masował się po nim.
Podeszłam do niego, poczułam zapach jego, mokrych chusteczek i chyba jego męskości.
Złapałam go za niego dłonią i patrząc w oczy zaczęłam poruszać dłonią w dół to w górę.
Zamknął oczy i odchylił się do tyłu.
Mogłam patrzeć i sycić wzrok tym co widziałam i tym czego dotykałam.
Jego oddech sugerował przyjemność. Złapałam penisa drugą dłonią i zaczęłam masować też jego jądra, to znów penisa, dalej nic nie mówił tylko mocniej biodra wysunął w moim kierunku.
Mogłam masować go dwoma dłońmi taki był i duży i gruby. Obciągać mu skórę z niego i delikatnie wodzić palcem w miejscu gdzie łączyła się skóra jego przyrodzenia.
Im bardziej ściągałam go tym mocniej syczał.
-Tylko nie skończ na mnie teraz - powiedziałam i ... spróbowałam jego członka.
Stanęłam między jego nogami i jedną dłonią masując jądra, drugą członka, obciągając mu skórę z niego schyliłam się i ... spróbowałam go.
Miał gorącą główkę i mój język zaczął go pieścić wkoło co rusz wciskając go w szczelinkę na czubku, która robiła się słono wilgotna.
Lubie sex oralny ale po kilku godzinach zabawy jakoś nie do końca byłam przekonana, mimo prób higienicznych z mokrymi chusteczkami.
Chciałam go w sobie, chciałam poczuć jak to jest mieć coś takiego w sobie.
Dyszał w przyjemności obserwując co robię przed nim.
Podciągnęłam sukienkę na tyle na ile się dało i stojąc przed nim usiłowałam go dosiąść .
Wcześniej naciągnęłam mu prezerwatywę i z tak zawieszoną torebką zajęłam się nim i sobą.
Wyglądało to komicznie, bo nie chcąc się ubrudzić on miał pod tyłkiem serwety ze stołu które wziął, zaś jak usiłowałam trafić tyłem na jego maczugę, a z ramion zwisała mi torebka.
Mimo podniecenia i naprawdę warunków idealnych by wślizgnąć się we mnie męczyłam się i męczyłam jego.
- Poczekaj, spokojnie bo mi go złamiesz - powiedział szepcząc.
Stanęłam przed nim, zaś on wstał i łapiąc mnie za ramiona dosłownie przeniósł na swoje miejsce po czym, pomógł klęknąć na serwetach.
Słyszałam jak spluwa na dłoń i chyba masując jego zaczął wodzić o masować nim moją napaloną cipkę.
Tak byłam totalnie napalona i chciałam go w sobie.
Kiedy wchodził we mnie to było takie uczucie jak prawie pierwszy mój raz. Czułam go i czułam jak mnie rozpycha.
To było takie uczucie, że świat zaczął wirować w głowie.
- Poczekaj, powoli- jęczałam, biodrami nadając rytm.
W zasadzie sama ruchałam się nim  a on stał za mną i delikatnie tylko dopychał mnie.
Kurwa, że by tylko nikt nie szedł ale to była myśl która już zanikała w głowie a nie jej towarzyszyła,
Złapał mnie za biodra i po kilkunastu moich ruchach przejął rytm.  
Po prostu było to rżnięcie idealne.
Chciałam go czuć i po jakimś czasie chciałam mocniej czuć jego ruchy które coraz mocniej oddawały napalanie naszych ciał.
Po chwili było słychać miarowe uderzenie jego ciała o moje pośladki.
Jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz, jeszcze chwila - w duchu modliłam się by nie kończył.
Chciałam jęczeć i tylko słyszałam ze sobą ciiiiiii... i miarowe uderzenia ciał o ciało.
Do tego jego silne dłonie na moich biodrach aż chciałam poczuć klapsa, mocnego i silnego.
Czułam jak moje ciało idealnie reaguje na to co się z nim zaraz miało stać, chciałam orgazmu i wiedziałam, że będzie to idealne uderzenie ciepła i skurczy, tak jak sama lubię to sobie robić.
W pewnym momencie czując jak masuje moje pośladki zwolnił i poczułam jak chce kciukiem wejść w mój odbyt.
Nie wycofałam się, w normalnych warunkach taka dodatkowa pieszczota byłaby wskazana...
- Nie przeginaj proszę - tylko jęknęłam, czując nadchodzące skurcze.
- Teraz, mocno i nie przestawaj - choć chciałam stanąć w bezruchu czując orgazm pieprzył mnie dobijając do końca .
- Mrrrrr... - gulgot przyjemności dobiegł z mojego gardła, to było kosmiczne i w chwili kiedy myślałam, że przestał znów zaczął a ja opadnę z wypiętym tyłkiem zaczął poruszać się wolno, potem coraz mocniej i znów zaczęłam nerwowo słuchać tego klasku pieprzących się ciał i zaczęłam czuć, że moje ciało zaczyna przestawać panować nad soba i zbliża się znów orgazm i to jeszcze silniejszy.
Podciągnęłam nogę jak do przyklęku z jedną nogę ugiętą by poczuć to jeszcze mocniej w sobie i kiedy on dochodził we mnie nie ruszając się ja oszalałam drugi raz.
- Zerżnęłaś mnie pięknie - usłyszałam za sobą.
Patrzyłam na niego trzymając się ręką drzwi, nie wiedziałam czy to orgazm, czy alkohol...  
Zeszłam z tej skrzyni nie mogąc prawie wyprostować się, czując kręgosłup jakbym nie wiem co robiła, patrzyłam na niego jak ściąga prezerwatywę, po czym znów z flegmatycznym wręcz spokojem wyciąga chusteczkę i wyciera penisa.
- Musze się napić - wyszłam i szybkim krokiem z żarem jeszcze w sobie poszłam w kierunku świateł Dworku.
Nie popatrzyłam za sobą ani razu, jego potem ani na imprezie ani w hotelu też nie widziałam .
Spędziłam wieczór "grzecznie" przy mężu i nie stroniłam od alkoholu chcąc uciec przed myślami.
A może nie chciałam uciec, bo to było jednorazowe i boskie. Było moje i tylko moje, bo chciałam tego i chciałam raz w życiu poczuć coś tak szalonego.
Ten koncert znów mi to przypomniał kiedy niechcący łokciem trąciłam stojącego za mną brzuchatego faceta, grzecznie wróciłam do domu ale wspomnienie dopiero ugasił zimny prysznic.

Kasandrea48

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3444 słów i 18062 znaków.

Dodaj komentarz