MYŚL Rozdział2 - Marlena/cz.2

MYŚL Rozdział2 - Marlena/cz.2MYŚL Rozdział2 Marlena/cz.2

- Daleko jeszcze? – zapytała, zbrukana śladami niedawnych doświadczeń na swoim nagim ciele. Czuła piekące wciąż pośladki, czuła jego samcze kody. Zapach kleił się do jej nozdrzy tak samo intensywnie jak nasienie na jej skórze. Nagość uwierała, choć przestała być wstydem. Uwierała chwilową nieużytecznością. Podniecenie nie ustępowało.
- Co? Za dużo Shreka się naoglądałaś? – śmiech, obopólny, szczery, na pewno potrzebny. - Już dojeżdżamy suniu, jednak musimy załatwić jeszcze jedną sprawę. Twoją drugą niespodziankę – odwrócił się na moment do niej tak, aby nie tracić kontaktu z sytuacją na szosie.
Wjechali w kolejny pas lasu tworzący szczelne ściany po obu stronach drogi. Zwolnił do żółwiego tempa. Na szerokim poboczu tworzącym zjazd na parking stało kilka pań wiadomej profesji. Wdzięczyły się w mniej lub bardziej naturalny sposób eksponując niewybrednie to co stanowiło przedmiot handlu.
- Wybierz sobie jedną  
- Żartujesz, prawda? – nie wiadomo czy bardziej z niedowierzaniem, czy z ironizującą ciekawością odpowiedziała pytaniem na jego stwierdzenie.
- Nie żartuję gdy chodzi o udany wypad i dobrą zabawę. Wybieraj albo zrobię to za ciebie! – zaśmiał się
- Nie chcę. – usłyszała swój własny, drżący głos.
Zatrzymał samochód co nie uszło uwadze oferentek kalkulujących na żywo stawkę adekwatną do marki pojazdu. Wyprzedził ich zamysły mając na uwadze intymność Marleny.
- Dzięki za zainteresowanie drogie panie – słyszalny sarkazm - zawołam kogo trzeba i kiedy trzeba.

Czuła psychiczną udrękę, wielowątkową, bolesną. Nie wystarczała mu? A może żle oceniała? Za bardzo idealizowała? Chciał ją upodlić dobierając sobie prostytutkę?, zwykłą tirówkę? Faworyzować kogoś tak marnej reputacji jednocześnie mając całkowite jej oddanie? To niesprawiedliwe! Przecież była cała gotowa, była cała dla niego! Łzy same napływały do oczu szkląc ich powierzchnię.
- Likaonie naprawdę?
Przesiadł się na tylne siedzenie zmniejszając do minimum dzielący ich dystans. Ujął jej twarz w dłonie wplatając palce w loki i kciukami delikatnie głaszcząc policzki. Spojrzał jej w oczy. Wyczytał tak wiele.
- Naprawdę to jedziemy nad jezioro i naprawdę nie na grzyby ani ryby.
Ulga, przyjemność niwelująca poprzedni ból rozgoryczenia. Mały epizod komunikujący ulotność relacji i pustkę po stracie kontroli nad czymś, nad czym i tak jej nie miała. Prosiła go o hardcore, sama jest sobie winna. Nie sądziła, że psychiczne poniżenie potrafi być dotkliwsze niż cielesne. Dzięki bolesnej drwinie doceniła teraźniejszą bliskość. Dla niej niewidoczne więzy zacisnęły się jeszcze mocniej.  

Z zamyślenia wyrwało ją nagłe hamowanie. Spojrzała na drogę. Na poboczu z sekundy na sekundę rosła postać młodej, atrakcyjnej szatynki. Szczerząc dwa szeregi równiutkich białych ząbków, wychylona ku szosie z podniesioną ręką i kiwającym kciukiem, starała się złapać "podwózkę”. W bardzo krótkich postrzępionych jeansach i koszuli w kratę zawiązanej w ten specyficzny sposób eksponujący talię i brzuszek wyglądała jak żywcem wyjęta z amerykańskich teledysków country. Długie za ramiona, falowane włosy przed opadaniem na oczy podtrzymywały okulary. Worek żeglarski przewieszony przez jedno ramię. Na zgrabnych nogach grube kremowe skarpety i wysokie pionierskie buty. Kobiece kształty, obfite jak na figurę piersi i krągła pupa tworzyły apetyczne dopełnienie.
Auto zatrzymało się przy niej z opuszczoną szybą. Wsadziła głowę do wnętrza pojazdu.  
- Jedziecie może w stronę….- widok nagiej Marleny zdławił resztę słów. Miejsce uśmiechu zajął na jej twarzy znak zapytania malujący się wielkimi zielonymi oczami i niemym "o” jej pełnych ust. Rumieniec cudzego wstydu.  

"Co on sobie myśli? Co zamierza? Z powodu jakiejś autostopowej siksy mam się czuć zażenowana? Chce mnie zawstydzić?” Złość na jego nieprzewidywalność przyodziała nie tylko jej ciało ale i duszę. Kompletnie bez skrępowania, dumnie prężąc piersi, ignorując śmieszność swojego położenia wypaliła:
- Śmiało wskakuj, nie krępuj się. Jest tak gorąco, że tylko tak da się podróżować – po czym parsknęła śmiechem widząc jakie wrażenie to wywarło na autostopowiczce. - Marlena jestem – wyciągnęła do niej dłoń w oczekiwaniu na przyjęcie gestu.
- Ulka - nieśmiały uśmiech rozświetlił twarz nowopoznanej, która nerwowo spoglądała raz na Likaona, raz na nagą kobietę w niestosownym do podróży miejscu.

Zaimponowała mu. Jego blondwłosy aniołek pokazał różki naprawdę pokażnych rozmiarów. Nie najtrafniejsza metafora, ale trzeba mieć jaja, posiadać umiejętność odnalezienia się w każdej sytuacji. Spojrzał na Marlenę, spojrzał na Urszulę. Mogły śmiało uchodzić za siostry z tym, że ta druga miała ciemniejszą karnację i włosy. Ta sama drobna postura, kręcone długie loki, nawet uśmiech. Myśl jaka mu zaświtała była do zrealizowania. Niespodziewany nowy horyzont. Spojrzał na Ulkę tym swoim wilczym, głodnym, kalkulującym spojrzeniem.  
- Likaon.- podał jej rękę - No wskakuj.” Jedziemy może w stronę” – sparafrazował ją i zaśmiał się - W tą samą stronę.

Podróż okazała się niebywale werbalna. Dziewczyny szybko złapały kontakt zasypując się masą pytań poznawczych i grzecznościowych. Ulka nie chcąc okazywać ani grama pruderii zaczęła coraz odważniej drążyć prawdziwe powody nagości i położenia Marleny nie omijając drażliwego tematu dość oczywistych jeżeli chodzi o pochodzenie śladów chłosty. Eksternistyczny elementarz zabaw BDSM studiowany dialogiem obu zainteresowanych. Likaon słuchał nie biorąc w tym udziału pochłonięty sytuacją na drodze. Kątem oka obserwował jak autostopowiczka z wypiekami na twarzy słucha Marleny, jak jej skąpo odziane uda zaciskają się mocno, jak wierci się niespokojnie na swoim siedzeniu, jak usłyszane słowa powodują powtarzający się ruch języka przywracający wilgotność wargom. Nie miał wątpliwości, że wilgoć jest znacznie obfitsza w innych rejonach jej ciała. Że słuchaczka nieświadomie /a może jednak świadomie?/ zatapia się w ramionach perwersji.  Odezwał się tylko raz, gdy polna droga zmierzająca w stronę lasu, w stronę jego prywatnego kawałka świata odbijała od cywilizowanego asfaltu po horyzont.
- To jak Ulu? Chcesz naszego towarzystwa do końca weekendu? Zapraszam.
Marlena pomimo świadomości takiego scenariusza z lekką dozą niedowierzania umilkła wpatrując się w adresatkę pytania. Wiedziała jakie mogą być konsekwencje obu wariantów odpowiedzi i ku własnemu zaskoczeniu czuła się na oba te warianty gotowa. Niegrzecznie gotowa.
- Nie będzie to dla was problemem? – kurtuazja, a może po prostu padał ostatni szaniec triumfu rozumu nad ciałem.  
- Problemem? Ulu, jesteś nowoczesną i uświadomioną kobietką. Albo podwiozę cię do najbliższego miasteczka i tam nasze drogi się rozstaną, albo jedziesz dalej z nami przyjmując wszelkie konsekwencje swojej decyzji. Jesteś chyba na tyle rozgarnięta i domyślna, że wiesz co mam na myśli.
- Likaonie.. – podniecenie spowodowało lekkie drżenie jej głosu. Jak łatwo poddała się słabości swojego ciała. Stępiony pożądaniem i ciekawością rozsądek milczał, ale usta jakby bez jej udziału wyartykułowały kokieteryjnie: -..mam ochotę – mrugnęła znacząco okiem - …na wasze towarzystwo.  
"Wilczy apetyt” zaczynał być zaspokajany, smak nowej kobiety odczuwalny słodyczą deklarowanej przyszłości. Próżne, miłe uczucie zadowolenia choć największa w tym zasługa Marleny. Z drugiej strony bez dotychczasowego zaspokojenia oczekiwań Marleny nie byłoby Urszuli. Prawo naczyń połączonych.  
- To na co czekasz? W niczym nie jesteś lepsza od tamtej suni – odwrócił się wskazując głową na Marlenę i posyłając jej przyjazny uśmiech – ściągaj łaszki Urszulko i marsz na miejsce dla suczek.
Zadziwiające jak każda upływająca sekunda jest w stanie wpłynąć na los kolejnej. Ulka jeszcze niedawno zmierzała na mazurskie pole namiotowe zaproszona przez swoje koleżanki ze studiów. Konkret. Perspektywa przyjemna, przewidywalna nawet z marginesem na szaleństwo. Teraz świat poszerzony o przeżycia świeżo poznanej, nagiej dziewczyny, ze śladami rózgi na apetycznej pupie, mimo to szczęśliwej, siedzącej w kufrze terenówki. Już samo to stwierdzenie wydawało się śmieszne wagą własnego absurdu. A jednak ta dziewczyna włączyła w niej nieznaną potrzebę. Zaciekawiona i rozbudzona wyobrażnia domagała się pragmatyzmu rzeczywistości. Ciało oczekiwało realizmu definiowania bolesnej rozkoszy. I któż ma być przyszłym egzekutorem? Małomówny, patrzący tym dziwnym wzrokiem piwnych oczu, mimo wszystko emanujący perwersyjną sympatią mężczyzna. Instynkt, żądza, upewniona przez Marlenę ufność, … stwierdziła, że najlogiczniejszą rzeczą w całej tej bezrozsądkowej sytuacji będzie oddanie się własnym zmysłom. Po każdym A musi nastąpić B.  
- Teraz? – zbędna retoryka, na pewno nie potrzebująca odpowiedzi
Tocząc się wolno polną drogą, we wstecznym lusterku obserwował jak nowa, nieoczekiwana w planach suczka bezwstydnie, z zadziwiającym zaangażowaniem i pogodą ducha pozbywa się kolejnych części garderoby, aż świecąc nagością swoich wdzięków gramoli przez oparcie tylnej kanapy. Po chwili dwie lustrujące siebie istoty zaczęły wzajemnie komplementować wdzięki współpasażerki. Bliskość atrakcyjnych ciał, pociągający mikroświat ograniczony objętością auta zaczął uwierać wypukłością rozporka. Ostatnie kilometry drażniły swoją subiektywnie nieskończoną długością. Wiedział, że kończący się dzień uraduje jego zmysły nie tylko blaskiem promieni zachodzącego słońca powielających się w tafli jeziora.

Zamknął bramę. Spojrzał w stronę domu. Uśmiech, który pojawił się na jego twarzy był kompilacją zachwytu i sytuacyjnego humoru. Dwie, młode, piękne kobiety, nagie z bagażem w ręku, stojące na ganku wiejskiej chałupy, nerwowo lustrujące okolice w poszukiwaniu nieproszonych świadków.  
- Możecie się nie martwić. Rzadko kto się tutaj zapędza – podszedł do nich - Zapraszam do środka – otworzył drzwi wprowadzając zaciekawione dziewczyny do dużej izby będącej salonem z kamiennym kominkiem pośrodku przeciwległej ściany i z ładnie wkomponowanym aneksem kuchennym zaakcentowanym surowym, dębowym kontuarem. Poprowadził je w głąb domu do gościnnego pokoju z dużym małżeńskim, drewnianym łożem i dość ludowym wystrojem.
- To wasze królestwo, zostawcie bagaż, czujcie się jak u siebie – oznajmił
- Może w takim razie mogłabym się wykąpać? – spytała Marlena
- Nie ty jedna – zawtórowała Ula
- Oczywiście. Łazienka jest w końcu korytarza, świeże ręczniki znajdziecie na półce obok wejścia…. – i znowu ten lubieżny uśmiech - …po kąpieli czekam na was obie w pokoju.
Dziewczyny obie zniknęły za drzwiami zza których po chwili dało się słyszeć szum puszczonej wody i stłumione rozmowy. Likaon przygotował kilka niezbędnych rekwizytów, po czym wyszedł przed dom. Przemierzył spokojnym krokiem podwórze sycąc zmysły wszechobecną zieloną ciszą, która teraz miała czerwonawy odcień kończącego się dnia. Stanął na brzegu jeziora, wciągnął głęboko zimny, wilgotny tak lubiany przez niego zapach mazurskiej wody. Zmrużył oczy oślepiany odbijającymi się w jeziorze ostatnimi promieniami znikającego za horyzontem pomarańczowo-czerwonego słońca. Malownicze pożegnanie dnia. Jego zmysły rozbudzone wieczornym spektaklem przyrody poczuły głód silniejszych doznań. Odwrócił głowę w stronę domu. Uśmiech. Błysk w oczach na pewno nie był wynikiem refleksów świetlnych.

Stały przed nim, na tle łoża, owinięte w grube ręczniki kąpielowe. Zaciekawione i odrobinę zestresowane choć odważniejsze mając siebie. Spoglądały na niego, na siebie, na rzeczy leżące na łóżku.
- Weżcie po buteleczce olejku i bardzo dokładnie rozsmarujcie go sobie na ciele. Nie omińcie żadnego zakamarka – zaśmiał się – przede wszystkim zrzućcie te ręczniki.
Dziewczyny posłusznie stanęły przed nim nagie, złapały po olejku i zaczęły opróżniać jego zawartość nawilżając dłonie, ramiona…
- Czy wyście oszalały?... - spojrzały zdumione - ….macie się nasmarować nawzajem i to w sposób zadawalający partnerkę…ZADOWALAJĄCY! Wiecie co mam na myśli.
Ręce błądzące po ciele, pozostawiające połyskliwe nawilżenie skórze, wzajemność, dawanie i otrzymywanie. Patrzyły sobie w oczy błądząc i odkrywając swoje ciała. Olejek dawał efekt wizualny, zwiększał przyjemność dotyku, relaksował, wrażliwość rozbudzała zmysły. Powoli zatapiały się w siebie, ogarnięte dostarczaniem coraz bardziej wyszukanych, oleistych pieszczot, które niczym bumerang wracały z równie przyjemnym wyrachowaniem dostarczanym przez partnerkę. Perpetuum mobile. Oddechy stawały się szybsze, dłonie coraz zachłanniej eksplorowały wszystkie krągłości, coraz chętniej zapędzając się w intymność. Dwa ciała, błyszczące nie tylko olejkiem, promieniały żądzą, wołały więcej, więcej.  
- Dość! Widzę, że za łatwo wam idzie….gorące kotki
Stanęły obie zdezorientowane nagłym oderwaniem od przyjemnej sumienności
- Załóż jej opaskę na oczy i zwiąż ręce – powiedział do Marleny wręczając zwój sznura i czarną opaskę.
Sprawdził stworzone na Urszuli więzy i sam podobnie pozbawił Marlenę zmysłu widzenia po czym skrępował jej ręce na plecach.
- Teraz chcąc sobie sprawić przyjemność będziecie się musiały bardziej postarać.
Pchnął obie na łoże
- No dalej, mam wam pomóc? – powietrze przeszył świst rozczapierzonego grubym pędzlem rzemieni, czarnego bata. Po chwili nastąpiły kolejne uderzenia, bezbłędnie za każdym razem dosięgając celu.
Dziewczyny tak naprawdę nie potrzebowały motywacji, bardziej ponaglenia w poszukiwaniu, w ciemnościach opasek, rozgrzanego i głodnego doznań ciała partnerki. Złączyły się niezdarnie wpełzając jedna na drugą, zsuwały, przewracały, ocierały. Śliskość olejku pomagała w zmysłowych akrobacjach. Usta spijały z siebie wzajemne podniecenie. Ciała ogarnięte pożądaniem stały się jednością. Jednością zmierzającą w jednym i jedynym wyznaczonym rytmem oddechów celu. Tym celem był orgazm. Bat co chwila lądował na losowej, akurat lepiej wyeksponowanej pupie. Wbiły się w siebie bezpardonowo ujeżdżając kroczem udo partnerki. Dwa splecione kwiaty lotosu. Spektakl nabierał także akustyki właściwej dramaturgii. W miarę tych miłosnych zapasów zaczęły wydawać coraz głośniejsze jęki. Atawistyczny dialog trwał w najlepsze karmiąc nieartykułowane słowa słodkim bólem uderzeń bata i bolesną niemocą swobodnego dostarczania sobie słodyczy. Przyjemność okrutnie spowalniana, jest zarazem okrutnie stymulująca. Wiedział, że widowisko zmierza do wielkiego finału.
- Jeżeli nie dojdziecie razem, postaram się aby ta bardziej niecierpliwa suczka dostała bolesną nauczkę. Nie można być samolubnym i nie poczekać na koleżankę!
Dualizm. Podwojona ekstaza wykonana w kompletnym posłuszeństwie. Żałował kary, której nie mógł wymierzyć, ale ten duet najwspanialszego z uniesień, stereofonia krzyków zrekompensowały z nadwyżką stratę. Legły zmęczone, zdyszane. Do blasku olejku na ich ciałach dołączyły drobniutkie kropelki potu. Dwie piękne nimfy w nieskończonej szczęśliwości spełnienia.  
Widok iście podniecający. Czuł to w spodniach. Podszedł do łóżka i opuścił je uwalniając sterczącego członka. Złapał za włosy obie leżące suczki. Ciężko oddychające dwie pary ust spoczęły na jego przyrodzeniu. Dwoistość doznań, dwa szalejące języki, usta, multiplikacja oralnych pieszczot, wdzięczność okazywana zbyt dosadnie aby mogła trwać długo. Wytrysk
- Macie się tym podzielić sunie. To wasza cała kolacja – zaśmiał się wtłaczając w ich usteczka kolejne porcje nasienia które bezpowrotnie zniknęło w przełykach, przypieczętowane namiętnym, "soczystym” pocałunkiem Urszuli i Marleny. Nie pamiętał już która, a może obie dopełniły obowiązku wyczyszczenia i wyssania do ostatniej kropelki jego członka. Miłe. Uległe.
- A teraz zapraszam naprawdę na kolację. Potem grzecznie spać. Jutro też jest dzień.

PanLikaon

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2793 słów i 16807 znaków.

8 komentarzy

 
  • PanLikaon

    z Wami?.... mogę tylko się odnależć :D

    21 cze 2014

  • selene

    Czekam na rekompensatę! :)

    20 cze 2014

  • PanLikaon

    dałem ****....w każdym trójkącie człowiek się gubi...nawet w bermudzkim :D

    20 cze 2014

  • selene

    "W tą samą stronę. " :smh:

    19 cze 2014

  • selene

    Dokładnie. Gdzie nasze obiecane potyczki na polu trójkąta ściśle intelektualnego? :D No i jednego Ci nie wybaczę...

    19 cze 2014

  • selene

    Urszula mówisz... :D

    18 cze 2014

  • Coori

    Chcę więcej! ;))

    18 cze 2014

  • anulka

    No, i nareszcie, nadeszło rozwiązanie :lol2:
    Warto było czekać, a TY Likaonie jesteś nieprzewidywalny!
    Zastanawiam się tylko co przyniesie następny dzień?
    I już zżera mnie ciekawość, ale to chyba typowe dla kobiet :D

    18 cze 2014