MYŚL Rozdział1 - Kika/cz.2

MYŚL Rozdział1 - Kika/cz.2MYŚL Rozdział 1 - Kika/cz.2

"Mogę wstać?” potulność tego pytania przyjemnie połechtała jego ego. Czuł jak efekt domina powala kolejne bariery jej oporów. "Suczko, możesz to robić nawet na leżąco, byle sprawiło mi to przyjemność!”. Wstała, powoli zaczęła zdejmować kolejne, tak skrupulatnie dobrane części garderoby. W rytmie zmysłowych ruchów na podłodze lądowały: czarna, skórzana ramoneska, równie połyskująca czernią sukienka. Zaaferowana skrupulatnością wykonywania polecenia uświadomiła sobie, że swoje dessous w zębach wniosła przez próg mieszkania. Biust osłonięty czarnym koronkowym staniczkiem był niewinnym kontrastem obnażonej kobiecości. Wstyd? Nie! Z każdą częścią ubrania znikał jakiś ułamek zażenowania, czuła wręcz, że nie zrzuca odzienia tylko kolejne ogniwa ograniczających ją moralnych łańcuchów. Bezwstydność dotyczyła nie tylko jej stopnia odziania, ale przede wszystkim jej ducha. Nagość to jedno. Wilgoć jaka zdobiła jej perfekcyjnie wydepilowaną muszelkę, a także wnętrze ud to coś zupełnie nieoczekiwanego. Wewnętrzna bestia zaczęła wyrywać się do świata zewnętrznego rozpalając ogień, którego gorąc kumulował się w kroczu i wraz z erupcją orgazmu gwarantował wolność. Była podniecona, tak pragnąca zaspokojenia, które nie miało w jej głowie i w tej chwili scenariusza na zrealizowanie. Ograniczone sytuacją żądze znalazły upust w ambicjach. Nie okazała wstydu. Dała pokaz zmysłowego undressingu pozbawionego plastiku nightclubowych panienek. W przeciwieństwie do nich włożyła w to serce, a nie otwartą na datki portmonetkę. Stała teraz przed nim całkiem naga pomijając cienkie pasma obroży i zwisającej między piersiami smyczy. Wstał i podszedł do niej. Oczekując na kolejne policzki zacisnęła zęby sprawiając, że usta stały się jeszcze bardziej wydatne, wręcz proszące o złożenie na nich pieczęci pocałunku. Przylgnął do niej całym ciałem, objął w pasie kładąc dłonie na jej pośladkach, zbliżył policzek do jej policzka tak, że ustami muskał ucho. "Twój świat legł. Suczy narodził się w tym kamiennym pokoju. Tu i teraz trwa, i tu będzie miał swoje continuum. Zapomnij kim byłaś kiedy tu przyszłaś. Teraz nie jesteś Kiką, jesteś zmysłem, któremu dostarczam bodżce. Abyś należycie odebrała to, co zostanie Ci dane otrzymasz małą pomoc”… dalszych słów nie było. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął czarny pas jedwabnej opaski, którą zawiązał jej oczy. Nastała wrażliwa ciemność.

  
Wstał z sofy. Podszedł do okna wbijając wzrok niewidomego w ciemne niebo. "W gwiazdach nie znajdziesz podpowiedzi. Myśl człowieku, myśl. Wpada ci do debilnego łba cholerne science fiction, a ty starasz się z tego zrobić kronikę rzeczywistości. Jak do cholery chcesz to ogarnąć i przede wszystkim ponieść konsekwencję drogi, która jest bez powrotu? Myśl, myśl. Jedno co masz to odpowiednie lokum, miejsce akcji zawarte w twoim chorym scenariuszu. Czemu nie wystarczają ci dotychczasowe wrażenia?” Wrócił na sofę zwalając się na nią całym ciężarem ciała. "Czemu nie wystarczają ci tak wdzięczne, tak słodkie istoty jak np. Kika? Czemu?.”
  
Ze ściany zdjął sznur. Stanął za jej plecami. Pozbawiona podstawowego zmysłu Kika czuła teraz jego obecność tak intensywnie, każde mniej lub bardziej przypadkowe muśnięcie. Nawet najmniejszy ruch powietrza powodował "gęsią skórkę”.
Symetrycznie złożony zwój przeplótł jej po karku i pod pachami niczym lejce u dzieci bawiących się w zaprzęg konny. "Na szczęście ja powożę” uśmiechnął się do siebie. Mocniejsze napinanie powodowało ściągnięcie łopatek i wypięcie piersi. Ręce które na skutek zacisku prawie połączyły się na plecach, związał razem nad łokciami i ponownie w nadgarstkach. Teraz rozdwojonym opasał mocno w pasie łącząc supłem na brzuchu. Dwie końcówki przyozdobione węzłem na wysokości łechtaczki zanurzyły się między jej uda i przez krok, pomiędzy pośladkami ponownie zwinęły się i skończyły swój bieg na oplotach nadgarstków. Docisnął mocniej. Lina wcisnęła się naprężona przez podbrzusze, między wargi jej kobiecości uciskając krocze aż do kości ogonowej. Supełek na "guziczku” łechtaczki naciskał i drażnił nawet przy najmniejszym ruchu potęgując i tak bezwstydnie szklącą się na wargach sromowych wilgoć. Złapał za smycz. Szarpnął swoją ofiarę w kierunku koziołka. Złożyła swoje ciało kładąc się brzuchem na całej jego długości. Nogi wisiały lużno po obu stronach podpory. Wkrótce zostały przywiązane do nich kolejnymi zwojami sznurów. Z drugiej strony smycz docisnęła jej szyję do przedniej części "mebla” tak, że całą sobą przylgnęła wzdłuż skórzanego obicia konstrukcji. Unieruchomiona, z odebranym zmysłem wzroku, wyglądała jak złamana pod kątem prostym litera Y, jak układ kartezjański XYZ, którego współrzędne (0;0;0) były dla niej i dla niego centrum całego Wszechświata. Wypięta pupa i obnażone krocze zdane na jego łaskę. Niczym wilk zataczający kręgi wokół swojej ofiary Likaon chodził naokoło swojego "dzieła”. Karmił wzrok jej ciałem, ułożeniem, zapachem. Przechylona na bok głowa. Jednym policzkiem przywarła do skórzanego obicia jak dziecko do ulubionej maskotki, robiąc przy tym charakterystyczny dziubek. Oddychała miarowo ale szybko, płytko, co chwila zwilżając językiem usta. Może faktycznie Kika przestawała istnieć, a rodził się ZMYSŁ?
  
Ciemność. Oddech. Dopiero teraz leżąc, przymusowo wtulona w "mebel” zdała sobie sprawę jak intensywnie płuca tłoczą w organizm życiodajny tlen. Oblizała wargi. Była napalona jak kotka w marcu, napalona całą sytuacją i tajemnicą przyszłych chwil. Podniecał ją nawet każdy milimetr sznura wżynający się w: ręce, ramiona, nogi. Zaciskający się w pasie. Przecięta nim nabrzmiała kobiecość, gorąca, mokra. I wisienka na torcie: cholerny węzełek bawiący się jej łechtaczką. Wtulona w koziołka przymusem więzów nie czuła teraz żadnego skrępowania, bezwstydnie wypięta dla Niego, nagość nie istniała. Wydawało jej się, że te kilka metrów sznurka okrywa ją szczelniej niż sobolowe futro.
Uderzenie bata, kolejne, kolejne. "Kiedy zdążył go wziąć do ręki?”. Gorąc podniecenia zlał się z gorącem bólu. ”Uch!” było bardziej efektem tego pierwszego choć granice zostały zatarte. Teraz był to już jeden wielki płomień ogarniający swoim zasięgiem coraz większe partie jej ciała. Oczyszczający, uwalniający. Poruszając się, wiercąc pupą przy kolejnych otrzymywanych razach mimowolnie poruszała więzami i "nieszczęsnym” supełkiem. "Aaa”….. "uuuaa” – jedyne co potrafiła artykułować i powtarzać jak mantrę, prowadziło dialog z cichym świstem bata i nieco głośniejszym odgłosem, gdy dosięgał celu. Piekło jak cholera. Dwuznaczność tego słowa w danej chwili rozbawiła ją. Coraz intensywniej poruszała się, ujeżdżała wręcz koziołka otrzymując nieregularnie na pośladkach piekącą motywację do dalszego działania. Zatracała się coraz bardziej, świat wirował, przestawał istnieć, a razem z nim pojęcie czasu. Nie mogła przestać. Nie mogła pohamować ruchów, które już w żaden sposób nie harmonizowały z częstotliwością chłosty. Liczyły się tylko zmysły. Płonęły torując drogę ku wolności dzikiej, nieokiełznanej, słodkiej bestii. Zbliżał się orgazm.

- O nie. Musisz nauczyć się cierpliwości – powiedział trzymając w jednej ręce bat, a drugą wodząc opuszkami palców po naznaczonej czerwienią, gorącej pupie. Każdy receptor jego dłoni, komórka jej pośladków, porozumiewały się teraz na poziomie molekularnym, perfekcyjna symbioza. Z jednej strony kojący dotyk, z drugiej namacalny żar podniecenia, nieskonsumowany, głodny, okraszony barwami namiętności ….
- Moja droga Kiko, przecież wiesz jak szkodliwa jest łapczywość. Nie można mieć wszystkiego. Krople wody drążą skałę. Kubeł wody wylany od razu zaledwie ją zwilży” – w myślach dodał "pieprzony Coelho”
Rozwiązał sznur tak bezpardonowo wbity w jej krocze. Zupełnie mokry. Niemy świadek i fizyczny powód wilgoci. Wydawała z siebie cichutkie jęki wplecione w rytm niespokojnego oddechu. Język z trudem nadążał niwelować suchość warg. Wiedział, że cierpi. Ma teraz na wyciągnięcie ręki obiecaną słodycz wnętrza zakazanego owocu, pławiąc się jeszcze w cierpkości smaku.  
"Błagam Cię, …..błagam nie…..”. Pustka po supełku, prawie bolesna, kontrastowała z uczuciem niczym nieskrępowanej teraz i pozbawionej ucisku kobiecości. Gorąc pośladków, pożądanie, niemoc spełnienia. Entropia wszystkich targających nią emocji zaczęła niebezpiecznie dążyć do nieskończoności.  
Masz mi do zaoferowania coś czego nie mógłbym wziąć teraz sam? – stanął przy jej głowie delikatnie muskając policzek, głaszcząc po włosach i dalej wzdłuż karku podążając linią kręgosłupa tam i z powrotem. Ciszę przecięła ledwie słyszalna odpowiedź zmieszana z niepewnością pytania – WDZIĘCZNOŚĆ?  

Nie lubił dialogów typu: suczka to, suczka tamto, Pan kazał to, ogólnie zwrotów "tak Panie”, etc. Ograniczał je do niezbędnego minimum. Jedno wielkie "sranie w banie”. Teatrzyk z rozpisanymi dialogami podsycany różnymi internetowymi lub książkowymi guru. Śmiech na sali. Kobiety lubią słyszeć słowa. Fakt. Na pewno działają na nie tak jak obraz na facetów. "Cóż ewolucja była dla nas mniej łaskawa pozostawiając nas na poziomie "pisma obrazkowego””. Zaśmiał się, niezła puenta dla małej dygresji i wielkiej teorii ewolucji płci….. Ha Ha Ha. Ale czy lubią słowa wpychane im na siłę przez wątpliwe autorytety, bo tak trzeba? Nie wytarte zwroty, szablonowe scenariusze mają tworzyć atmosferę spotkań. Zmysły potrzebują różnorakiej strawy i nie cierpią wyświechtanych klisz. A przecież Kika była teraz zmysłem.  
Odszedł. Słyszała oddalające się kroki, zostawił mnie w takim momencie, jak mógł? "proszę, proszę, proszę…” mamrotała w podnieceniu. Dzikość tego, co ją ogarnęło i co nie zaspokoiło się w niej, nie chciało w żaden sposób pozostawić jej ciała.
Opuścił pokój, zostawił w nim pulsujący żądzą, żywy obraz przeobrażenia, własnego autorstwa. Podniecenie, które towarzyszyło mu non stop, uwierało wypukłością spodni. Czym prędzej w salonie pozbył się bezużytecznej garderoby stając się równie nagi jak jego "ofiara”.. Omiótł wzrokiem meble aż natrafił na cel poszukiwań. Z komody zdjął grubą świecę. Trzask zapalniczki. Płomień zatlił się na szczycie czerwonego, woskowego walca.

To, że jest znowu przy niej odczuła bardziej jako gęstniejące powietrze niż akustykę zbliżających się kroków. Na swoich wciąż pąsowych, rozgrzanych pośladkach, poczuła równie gorący dotyk. Członek. Sama myśl o penetracji zaczęła zwilżać to, co wydawało się już przesycone wilgocią. Wierciła swoją pupą, ocierała, chcąc poczuć go w środku siebie. Kto by pomyślał, że to ocieranie się o członka, te całe akrobacje które teraz wyczyniała biodrami sprawi jej tyle przyjemności?
Stał z przyklejonym do ust uśmiechem patrząc na jej słodką pupę. Na ograniczone więzami usilne próby połączenia pasujących do siebie części dwuelementowych puzzli. Trzymał w ręku świecę czekając aż płomień zamieni wystarczającą ilość wosku w ciekły odpowiednik.
Wbił się w nią całą długością, bez przymiarek, bez zapowiedzi, bez pardonu. Wygięła swe ciało w łuk czemu towarzyszyło głośne westchnienie, niestety głowa zahamowana smyczą zmusiła ją do ponownego przytulenia koziołka. Penetrował kobiecą wilgoć nie stawiającą żadnych oporów. Widział jak napędzana kolejnych pchnięciami zaczyna sama nadziewać się na jego członka. Spoili się w jeden zmysł, w jedno ciało. Ponad czasem. W tej chwili z przymkniętymi oczami zmierzali w stronę jednego celu.
Wiedział, że musi przestać, szykował trochę niespodziewanego w tak prozaicznym akcie. Pierwsze czerwone kropeczki wosku na jej pośladkach,  cichy krzyk, zatrzymanie akcji jak stopklatka. Gorących kropek przybywało. Teraz przejął całkowicie kontrole nad penetracją. Zanurzał się w nią zdobiąc jednocześnie jej ciało czerwienią skapującej świecy.
  
Pierwsza kropla niespodziewana, gorąca igła bólu. Zmysł węchu wyczuł świecę. Wosk. Obawa. W miarę jak spadały na nią następne "igiełki” zaczęła zdawać sobie sprawę, że bardziej są żródłem dodatkowych doznań niż istotą bólu. Rżnięta, zniewolona, wybatożona, pomimo tego czuła się całkowicie bezpieczna. Odpłynęła. Jej słodka bestia już teraz bez żadnych obaw i skrępowania z pełną mocą, w akompaniamencie gorących kropel wosku, wydobywała się na zewnątrz. Przestała kontrolować ciało. Dreszcze jakby temperatura spadła do średniej syberyjskiej. Jęk, przeciągły, atawistyczny, wybuch Supernowej, feria barw, targana spazmami orgazmu odeszła w chwilowy niebyt.
- Myślę, że po tak znakomitym spektaklu zasłużyłaś na dodatkową nagrodę moja droga Kiko
Znowu poczuła brak jego obecności. Chwila samotności. Jest. Prócz eterycznych odczuć związanych z bliskością Likaona poczuła fizyczny, zimny przedmiot mocowany na jej kobiecości, na samym centrum jej doznań. Zespolony z nią dodatkowymi więzami. Pstryk. Brzęczenie. Łechtaczka oddała się we władanie przyjemnych drgań. Następny orgazm był tylko kwestią czasu. W stanie, w jakim się znajdowała, niedługiego czasu.
Obserwował jej zmagania z pierwszym uniesieniem wywołanym wibratorem. Niemy świadek zmysłowości poruszających się po sinusoidzie doznań.
"Szał uniesień” Podkowińskiego, niezbyt odległe, trafne jak mu się wydawało skojarzenie. Kolejny orgazm w niedługim czasie zaznaczył swoje ekstremum odgłosami jakby ubranymi już w nieco bólu. Poruszona i uwrażliwiona łechtaczka nie była gotowa na tak brutalne i jednostajne bodźce. Wymuszone orgazmy.
- Mówiłaś suniu o wdzięczności. Nadszedł na nią czas.
- Taak, ale ja już nie mogę teego wytrzymać….
- Qui pro quo  
Podszedł do frontu koziołka gdzie spoczywała jej głowa. Odczepił smycz. Mocnym uchwytem złapał spięte w koński ogon włosy. Pociągnął brutalnie głowę do góry. Rozchyliła usta głośno przez nie dysząc. Brzęczący przedmiot bezpardonowo molestował jej łechtaczkę domagając się kolejnego spełnienia.

Pomimo stłumionego światła pierwsze promienie jakie dosięgnęły jej oczu były bolesne. Opaska, która równie nagle pojawiła się, teraz zniknęła. Z jasności plam wyłoniła się twarz Likaona, tuż przed nią, na centymetry.  
- Nie chciałbym żeby jakiś drobiazg uszedł twojej uwadze suniu- uśmiechnął się do niej – poza tym jest tu ktoś, kto chciałby cię poznać jeszcze bardziej.
- wyłącz prooszę to choolerstwo…  
Dalsze słowa zostały wepchnięte z powrotem w jej gardło razem z jego członkiem. Nie pozwolił na żadną degustację, na żaden oralny wstęp. To była chwila kiedy jego Hyde mógł posmakować wolności. Gwałcił jej gardło, zanurzał się w nim uderzając jądrami o podbródek. Nie liczył się absolutnie z tym, że jego ofiara krztusi się targana odruchami wymiotnymi.
- patrz na mnie, spójrz mi w oczy
Makijaż nawet renomowanych firm nie jest w stanie przeciwstawić się łzom i obficie wypływającej ślinie. Maska Pierrota podniecająco zdobiła jej twarz. Widział, że się stara, że chce stawić czoła tak wysoko postawionej poprzeczce. Zaczęła oddawać ruchy, przyjmować członka ze wszelkimi konsekwencjami, podniecająca i wymagająca próba, dla niej w tej chwili do tego ograniczała się definicja wdzięczności.
Nie chciał kończyć. Całą siłą psychicznych i fizycznych "zwieraczy” przedłużał moment nieuchronnego. Jej oddanie i zaangażowanie niestety nie ułatwiało mu tego. Starał się wyczekać jeszcze na jedno. Niesiona podnietą zaspokojenia swojego oprawcy, sama zaczęła szczytować pobudzana ciągle wibratorem. Jęki orgazmu tłumione wpychanym penisem, sople śliny kapiące na podłogę. Nieszczęśliwy Pierrot, a jednak szczęśliwy.
- Wszystko połkniesz do ostatniej kropelki. Otwórz pyszczek suniu
Posłusznie wykonała polecenie, a on wypełnił jej usta. Szeroko otwarte, z obiecaną wdzięcznością i z nieukrywaną przyjemnością przyjmowały pulsacyjne porcje spermy lądujące na jej języku.
- Dałem ci cząstkę siebie
- Dziękuję - poprzedziło teatralne i wyczekiwane przełknięcie całej zawartości.

Wspomnienie. Człowiek chce zawsze pamiętać to co miłe, to co niemiłe samo dba o swoją egzystencję. Niestety.
Na szczęście jego pochłaniały same pozytywne myśli. Kika. Jej ograniczona wpojoną moralnością seksualnoość. Jak mało wiedziała. Otworzył horyzonty z których wiele razy podziwiali odmienny widnokrąg orgazmów. Odmienne środki do wiadomego celu. Odmienne doświadczenia, którymi dysponować można już samemu w kontynuacji własnego bytu.

- Kawy?
- dziękuję, po tym wszystkim wolałabym coś mocniejszego
Wykąpani, spłukani z atawistycznych zapachów, siedzieli sobie w przytulnym salonie. Odreagowywali. Dave Brubeck sączył się z głośników kojącym jazzem. Uspokajali zmysły.
- Wiesz Likaonie, te całe hasła wcale nie były mi potrzebne
Nie mógł usłyszeć bardziej dosadnej i szczerej deklaracji wdzięczności.

Papieros. Kika była jedyna i niepowtarzalna. Ba, każda z jego kobiet była niepowtarzalna, jak niepowtarzalna jest każda z kobiet. Korkociąg myślowy.  
Trzeba podkręcić szare komórki. Pilot CDplayera. Klik. Placebo składanka "The best”…”Bitter End” uderzyło ciszę decybelami. Poczuł zew krwi. Plan zaczął układać się w logiczną całość.
Sąsiadeczka, nieświadoma jego zamiarów była zaledwie parę metrów od nieznanego, okrutnego precedensu. On sam pomimo oświecającego logiką scenariusza walczył wciąż z jednym pytaniem:
- Czy warto? Czy podołam?
David Lynch "Zagubiona autostrada” jedyne przychodzące mu do głowy i jedyne trafne porównanie.

PanLikaon

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3147 słów i 18586 znaków.

12 komentarze

 
  • PanLikaon

    Marchewka? Nie lepszy będzie bakłażan?  :D

    24 maj 2014

  • PanLikaon

    Farciarz Likaon :devil:

    18 maj 2014

  • PanLikaon

    .....zakłopotanie na twarzy Marka kontrastowało z lubieżnym uśmiechem Likaona :rotfl:

    18 maj 2014

  • Karou

    kolejne świetne :D

    18 maj 2014

  • selene

    Na to wychodzi, Marku   :danss:

    18 maj 2014

  • PanLikaon

    Oj Julio, czy Ty musisz wszystko wiedzieć? :D

    18 maj 2014

  • selene

    W końcu "Słowacki wielkim poetą był" :)

    18 maj 2014

  • PanLikaon

    Dziękuję Wszystkim Komentującym.

    Gabi dla mnie liczy się każdy komentarz, bo to znaczy, że zastanowił go tekst.

    Selene. W podstawówce, w sali polonistycznej, miałem na ścianie wersy: aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa. Dzięki

    18 maj 2014

  • selene

    Mój Drogi! W Twoim opowiadaniu można zachwycać się treścią, ale TRZEBA zachwycać się językiem! Jestem pod wrażeniem ;)

    18 maj 2014

  • anulka

    no, no, no to się zadziało!!!
    poproszę o jeszcze!

    18 maj 2014

  • Gabi14

    Może mój komentarz nie będzie się dla ciebie liczył, ale WOW! Genialne :D

    18 maj 2014

  • kicia

    ...mów do mnie jeszcze...
    :kiss:

    18 maj 2014