MYŚL Rozdział 2 - Marlena/cz.1

MYŚL Rozdział 2 - Marlena/cz.1MYŚL Rozdział 2 – Marlena/cz.1

Nie spał dobrze. Tak to już jest gdy drążąca korę mózgową myśl odcina wszystkie inne. Oplata neurony niczym ośmiornica ofiarę, paraliżuje mackami wszelkie, beznadziejne próby wyzwolenia i przekierowania na inne tory. Musiał z tym skończyć. Następnym krokiem będzie obsesja i dalej z górki: kaftanik, ściany bez okien, drzwi bez klamek i odbicie w lustrze tępej twarzy ze strużką śliny wypływającej z kącika ust – ponura perspektywa wisielczego humoru.  
Stłumione, dalekie dźwięki. Szczęk zamykanych drzwi, " stuk, stuk, stuk”. Cholerne "stuk, stuk” i ich właścicielka, motywator jego planów.
********
Kilka dni zajęło mu ogarnięcie i przygotowanie w odpowiednie akcesoria starego wysłużonego domostwa, jakie odziedziczył jeszcze po dziadkach. Zatopione w leśnych mazurskich ostępach nad brzegiem jeziora, stare, poniemieckie gospodarstwo. Parterowy dom z czerwonej cegły, jakaś obórka, ziemianka z półokrągłym wejściem i drewniana stodoła nie poddająca się zawzięcie zębowi czasu. Wszystko na niedużym gościńcu porośniętym równo przystrzyżoną trawą, ograniczonym wysokim płotem od strony lasu i gęstym pasem sitowia przeciętym linią kładki od strony jeziora. Remont kosztem wielu wyrzeczeń doprowadził to miejsce do stanu rustykalnej wygody. Zważywszy na okolice, możliwości realizacji jego planu, jego chorej myśli, oparły się o silny realny fundament. "Sąsiedzka przysługa” – dla niego nabierała nowego znaczenia.  
Korzystał z tego miejsca wielokrotnie. Było przyjemną alternatywą dla idiotycznego świata wielkomiejskiej dżungli. Pozwalało na obcowanie z naturą, swoistą symbiozę – on nie deptał jej praw, ona bezinteresownie oddawała mu swoje łono. Tylko raz, może dwa prowadził tu swoje perwersyjne zabawy, tylko z jedną sunią, za to z jak odjechaną. Odjechany weekend na Mazurach.
***********
- Cześć Likaon. Mam ochotę na hardcore? Totalny hardcore? Chcę poczuć się totalną suczą, szmatą bez jakichkolwiek praw, bez jakichkolwiek zahamowań z obu stron. Oddaję się w Twoje ręce. Mam wysoki próg bólu. Czy będę żałować? Chcę żałować, ale nie wyboru Ciebie tylko braku ograniczeń. Marlena
Cholera. Bez krępacji, bez zbędnych konwenansów, bez jakiegokolwiek wstępu, prosto z mostu wyjeżdża mu jakaś laska z tekstem, którego wcielenie w życie może skutkować trwałą pamiątką na ciele i umyśle aspirantki. Usiadł do laptopa. Profil króciutki, lakoniczny. Fotki: burza blond loków, drobna budowa ciała, zgrabne nóżki wyrastające z apetycznego tyłeczka. Krągłe, nieduże piersi, płaski brzuszek na tle wyrażnie zaznaczonej talii. "Fuck. Aniołki pukają do bram piekieł, tam na górze musi być nudno”
- Marleno, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z powagi wypowiedzianych słów. Przemyśl to sobie. Likaon
Wstał, wyszedł na balkon, zaciągnął się chłodnym, nocnym powietrzem drgającym po upalnym czerwcowym dniu. Spojrzał z góry na setki majaczących niczym fatamorgana, kolorowych świateł, na zaganianych ludzi. Świat, który nigdy go nie zachwycał, choć gwarantował egzystencje. Wrócił do pokoju. "Masz wiadomość” niby kiwająca ręka przywołało go z powrotem do laptopa.
- Likaonie, nie jestem jakąś siusiarą, mam te swoje dwadzieścia kilka lat i każdy następny dzień chcę wykorzystać tak, żeby póżniej nie żałować. Marlena
-Marleno. To święte prawda. Żałowanie jest kluczowym słowem. Dążysz do autodestrukcji, czy zaspokojenia? Nawet chaos rządzi się swoimi prawami. Likaon
- Chcę poznać ciemną stronę siebie i wydajesz mi się odpowiednią osobą aby TO ze mnie "wydobyć”. Marlena
- Zatem zmaterializujmy to co pisane. Likaon
Klikanie w necie i powierzchowne zgłębianie wzajemnych osobowości ograniczyło im kilka nocy do sprintu Księżyca po rozgwieżdżonym czerwcowym niebie. Pożytek skompensował niewyspanie, relacje zaciśnięte, consensus ustalony, niespodziewany, weekendowy wypad na Mazury zaklepany.  
**********
- Witaj o mój Panie i Władco – ironizująca istotka ubrana w letnią zwiewną sukienkę przed kolana i baleriny, z szelmowskim uśmiech przywitała go, gdy podjechał pod umówiony adres. Stała kręcąc się na boki w rytm nieistniejącej muzyki, owinięta kwiecistym materiałem sukni i przestępując z nogi na nogę. Szeroki uśmiech białych ząbków nie znikał z jej twarzy.
- Przestań się zgrywać siusiaro! – zarechotał - Panowie to byli za sanacji.
- Oczywiście Panie, już się zamykam Panie – trajkotała jak nakręcona. Nerwy ostentacyjnie kamuflowane drwiną.
Wysiadł z auta, otworzył bagażnik swojego SUVa i podszedł do niej odbierając z ręki bagaż.
- dziękuję Panie i Władco, sama sobie poradzę, nie chcę żebyś się przemęczał…
Zadziałał instynktownie, a może to jego Hyde upominał się o prawo do egzystencji. Mocny policzek, jeden. Uśmiech na twarzy został zmazany kolejnym. Trzeci. Oczy zaszkliły się. "Znowu dziewczynka szukająca tego co nieznane i atrakcyjne, a nie świadoma potrzeb kobieta”. Czwarty.
-Przepraszam Likaonie. Jestem idiotką – światełko w tunelu. Płoche dziewczę zapewne w tym momencie czmychnęłoby w siną dal.
Z punktu widzenia przechodnia – sprzeczka kochanków, z punktu widzenia zainteresowanych – próba sił.
Włożył bagaż na tylne siedzenie czemu towarzyszyły zdumione oczy właścicielki.
- Suki siadają gdzie ich miejsce – wskazał palcem otwartą przestrzeń kufra – majteczki i inne części bielizny pozostają u mnie!
Konsternacja. Dwie szybkie lekcje hierarchii mogły zawrócić w głowie. Pytające spojrzenie o publiczny negliż.
- Masz problem ze zrozumieniem prostego polecenia?  
Nerwowe spojrzenia na przechodzących, nieświadomych niczego ludzi. Parking przy ruchliwej arterii osiedla to nie najlepsze miejsce dla tego typu poczynań. Ręce powędrowały pod plisowany materiał wydobywając skąpy skrawek damskich fig. Na szczęście nie włożyła biustonosza. Zawstydzający, publiczny spektakl był jednoaktówką. Wręczyła mu dowód swojego posłuszeństwa, tym razem bez ironicznego grymasu. Wiedział już, że cały ten hardcore to limes dożący do nieskończoności. Musiał ponieść brzemię odpowiedzialności za nią i za siebie. Mimo wszystko jego Hyde, całym swoim jestestwem, dopominał się niczym publika i sam Zygmunt Chajzer - "Idż na całość”. Ostentacyjnie, nie zważając na otoczenie wziął do ręki majtki, przyłożył do twarzy i wciągnął zapach ukrytych w nim kodów kobiecości.
- Wskakuj – powtórzył komendę, a Marlena posłusznie zajęła miejsce w bagażniku wyściełanym kocem. Wiercąc się, układając na legowisku błysnęła nagością pośladków i połyskującej wilgocią wydepilowanego precyzyjnie łona. Oblizał wargi obserwując ją szklanym wzrokiem. Klapa opadła, silnik wszystkimi cylindrami oznajmił gotowość działania. Ruszyli ku ekstremalnym doznaniom.
*************
W połowie drogi zjechali w wąski dukt prowadzący w nieznany las. Zatrzymał auto przy przecince. Wyłączył silnik. Podszedł do tylnej klapy otwierając ją na oścież.
- Wychodż suniu. Czas na niespodziankę – uśmiech był bardziej efektem włochatego planu niż wyrazem serdeczności w stosunku do obdarowanej.
Stanęła naprzeciwko niego prostując sylwetkę.
- Rozbierz się
Zmęczona niewygodą, oszołomiona promieniami czerwcowego słońca tańczącymi w konarach drzew, napędzana ciekawością i rosnącym wciąż podnieceniem posłusznie zrzuciła sukienkę.
- Balerinki
Bose stopy dotknęły chłodnej trawy przyprószonej gęsto igliwiem. Zakuło orzeźwiająco, pobudzając świadomość egzystencji każdym mikronem kwadratowym receptorów. Czuła się naprawdę naga, totalnie naga na nieznanym leśnym terenie, obserwowana przez jednego widza. Nie wiedziała co począć z rękami, w ostatnim krzyku wstydu, przybrała pozę niczym Afrodyta Botticellego. Czekała na Jego ruch. Wstrzymując oddech patrzyła jak podchodzi, schyla się zbierając zrzuconą garderobę. Serce łomotało tak głośno, że zagłuszało racjonalność i tak pozostawioną na parkingu przed własnym domem. Bała się? Nie! Nie dawał do tego powodu. Prawdziwy strach paraliżuje, ten który teraz odczuwała przyjemnie napędzał jej libido, ba, prosił o jeszcze wzmagając potrzebę nowych doznań.
Wrzucił jej ciuchy do samochodu i wydobył zwój sznura. Podszedł do niej łapiąc za obie ręce i wykręcając je do tyłu. Przytulił całym sobą, całą ją. Szept.
- Naprawdę widzisz jakikolwiek powód by się mnie wstydzić? Nie uważasz, że w tym przypadku to trochę infantylne?
Namiętny pocałunek, wręcz łapczywy zatamował drogę ujścia dla jej odpowiedzi. Poddała się bez reszty oralnej pieszczocie niemal osuwając się w jego ramiona. Zamknęła oczy aby horyzont zmysłów ograniczyć do niezbędnego "ja i on”.
Trzymając jedną dłonią połączone z tyłu ręce, drugą zaczął wodzić po jej piersiach, bawić się twardością sutków, radować płaskim brzuszkiem, zmierzać nieokreśloną drogą w określoną stronę pulsującej gorącem wilgoci. Pocałunek wytrwale towarzyszył tym zabiegom. Zagłębił w nią dwa palce, jęknęła tłumionym przez usta dźwiękiem, utrzymując się bardziej na jego niż swoich nogach. Zagięte palce zapamiętale penetrujące i drażniące przednią ściankę waginy doprowadzały ją do bram innego wymiaru. Orgazm był gwałtowny, szybki, oczekiwany. Zawzięcie drążona i penetrowana wszędobylskimi palcami kobiecość przyjęła go całą mocą własnej wilgoci. Nasilił ruchy niestrudzenie poszukując tego co w niedługim czasie dało o sobie znać z jeszcze intensywniejszym spektaklem jej ciała. Jej usta dławione jego wargami nie były w stanie oddać przeżytych doznań, szukały łapczywie powietrza, niewidzialnej materii napędzającej oddech. On swoimi wargami spijał jej wszystkie jęki i westchnienia. Konsumpcja orgazmów w dosłowności. Wyjął palce z wciąż pulsującej kobiecości i zastąpił nimi bliskość swoich warg na jej ustach. Smakowała samą siebie, soczystą kwintesencję siebie.
Oszołomioną zdarzeniem obrócił plecami do siebie. Podniósł sznur i sprawnie skrępował jej ręce. Popchnął w stronę najbliższego drzewa. Ukłucia igliwia towarzyszące kolejnym krokom, swoją intensywnością wyrywały ze świata niedawnych orgazmów. Sznur którego jeden koniec krępował jej ręce, przerzucony ponad grubą gałęzią, powrócił bezwładnością do jej stóp. Śledziła jego lot spoglądając ku górze, następnie ku dołowi. Oderwała wzrok i spojrzała pytająco na człowieka, którego tak słabo zna, a tak na wiele mu pozwala.
- Chy…chyba nie zrobisz mi krzywdy?  
-Nie martw się. Spodoba Ci się – z uśmiechem na twarzy spojrzał w jej oczy, po czym pociągnął za sznur. Ręce poderwane do góry liną zaalarmowały bólem barków. Szukając mniej bolesnej pozycji stanęła na koniuszkach palców pochylając się do przodu prawie pod kątem prostym. Poczuła jak łapie ją za włosy, jak ich pokażny pukiel zostaje splątany naprężoną liną. Głowa siłą naciągu powędrowała ku górze.  
Wyglądała jak napięty cięciwą sznura żywy łuk. Zadowolony z osiągniętego wyniku podszedł do rosnącej obok młodej brzozy. Ułamał solidną i wiotką gałązkę od razu pozbawiając ją odrostów i liści.
Dyskomfort, który jej towarzyszył irytował dualizmem odczuć. Z jednej strony niewygoda więzów, ból barków, z drugiej sylwetka eksponująca jej intymność. To było podniecające. Podniecające oczekiwaniem, najbliższą przyszłością, spełnionym wyborem, podjętą decyzją, czerwcowym podmuchem głaszczącym każdy zakamarek jej nagości.  
Obserwowała jak podchodzi do niej trzymając w ręku na prędce zrobioną rózgę, jak zamierza się obierając za cel wypięte pośladki. Przecinający powietrze świst. Następny. Gorąc rozlewał się po jej pupie liniami kreślonymi brzozową witką. Kolejne razy spadały na jej ciało. Zagryzła wargi z niemą dumą znosząc torturę. Pomyślała żeby liczyć, że to pomoże przetrwać daną chwilę. Ostatecznie pochłonęły ją doznania. Nie wiedziała kiedy zaczęła krzyczeć. Pierwsze łzy kreśliły pionowe, mokre linie na jej polikach. Stopy wydeptywały w miejscu nieistniejącą drogę ucieczki. Uda ocierały się o siebie powodując przyjemne mrowienie w pulsującej żarem wilgotnej kobiecości. Teraz nie potrafiła odróżnić co jest żródłem a co efektem tego żaru. Ból stawał się przyjemnością, a cała paleta doznań z nim związana niosła ze sobą podniecenie i oczyszczenie. Łzy skrupulatnie pomagały w tym drugim. Lekkość.

Patrzył jak walczy, najpierw o godność zachowania, póżniej o zdefiniowanie nieokreślonego. Pomiędzy naznaczonymi czerwienią pręg pośladkami perliła się wilgocią nabrzmiała kobiecość. Niezaspokojona, wciąż, pomimo niedawnej ekstazy. Ten widok był dla niego równie podniecający co i zadawalający. Podszedł, namacalnie, jak niewierny Tomasz sprawdził swoje "dzieło”. Dłonie delikatnie przesuwały się po udręczonej skórze wywołując dodatkowe "ochy” i "achy’. Ciepło, pulsująco zaraźliwe, lekka opuchlizna znaczona czerwienią. "Jutro nie będzie większego śladu” pomyślał. Oddychała nierówno targana jeszcze agonią płaczu. Ale słyszał wyrażnie - w tych tchnieniach nie było żalu. Było spełnienie jego oczekiwań. Uśmiech jego rogatej duszy był niesłyszalny i niewidoczny.
- Mówiłem ci suczko, że "Żałowanie” będzie słowem kluczowym.
Seks był naturalną koleją zdarzeń. Wziął ją od tyłu, bez zbędnych wstępów, mokrą, uwrażliwioną przebytą torturą. Delikatna skóra pośladków naznaczona rózgą drażniła i jednocześnie doznawała ulgi przy zetknięciu z jego chłodnym podbrzuszem. Dość silne pchnięcia powodowały, że wychylała się jak wahadło, po czym pozwalał by siłą bezwładności sama zatapiała go w sobie całego. Ten prosty chronometr wyznaczał coraz krótszy okres, coraz większa była częstotliwość wybijanej odgłosami ciał tej umownej jednostki czasu. Jej udręczony rozkoszą krzyk niczym budzik oznajmił nadchodzący finał. Trysnął na jej pośladki. Jego sperma białym kontrastem i abstrakcją wzoru ozdobiły pośladki. Echo powtórzyło w oddali głos jej uniesienia.
Rozsmarował nasienie po jej pośladkach, sporą część zagarniając na dłoń. Podszedł spojrzeć w jej oczy, pocałował w czoło, jego usta w drodze do jej ust nabrały słonej wilgoci resztek łez. Pocałunek. Dowód jego orgazmu rozsmarował Marlenie po całej twarzy, niedużą porcję wpychając również do ust. Połknęła nie spuszczając z niego wzroku pełnego oddania. On też patrzył na nią, ślady spermy na jej twarzy. Likaon w pierwotnym instynkcie oznaczył swoją własność.
*************
- Wskakuj! Siusiaro! - zaśmiał się do niej
Posłusznie, zbrukana śladami seksu i tortur, odziana we własną nagość zajęła miejsce w kufrze SUVa
- To co? Do domu, do mamusi? Czy jedziemy dalej?
Równocześnie parsknęli śmiechem
- A jak myślisz Zboczuchu?

Cichnący dźwięk silnika, cichnące dźwięki AC/DC "Highway to hell”. Polana, niemy świadek niedawnego incydentu pozostała znowu spowita ciszą przerywaną szumem drzew.

PanLikaon

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2596 słów i 15559 znaków.

55 komentarzy

 
  • PanLikaon

    Rogate to myśli ;)

    25 cze 2014

  • likeadream

    Aż nie chcę czytać dalej, bo aktualnie nie mam możliwości pójścia za ciosem, jeśli wiesz, co mam na myśli :)

    22 cze 2014

  • selene

    Marku, zamiast pisać komentarze pod STARYM już opowiadaniem, pisz opowiadanie! :D

    13 cze 2014

  • anulka

    A tego byśmy nie chcieli :smile: , więc uważaj i dbaj o siebie :D

    11 cze 2014

  • PanLikaon

    No właśnie! przedwczesne skurcze i wyjdzie niewykształcony wcześniak

    10 cze 2014

  • anulka

    Więc dobrze, nie będzie juz Pana, będzie tylko Likaon, i nie  denerwuj się,bo,....., nie urodzisz następnej części opowiadania :devil:

    10 cze 2014

  • PanLikaon

    zacytuje fragment swojego dzieła "Panowie to byli za sanacji" :smile: Nie mogę zmienić już swojego nicka..Ten Pan będzie się za mną ciągnął...

    10 cze 2014

  • anulka

    Oj PanieLikaon, żartowniś z Pana :D

    10 cze 2014

  • PanLikaon

    masz dużą szansę powodzenia, bo nasze służby porządkowe jak zwykle w akcji goło leć zawodzą  :rotfl:

    10 cze 2014

  • anulka

    dzisiaj z przyjemnością, jestem na tak :smile:

    10 cze 2014

  • anulka

    hahaha,  :rotfl:

    10 cze 2014

  • PanLikaon

    Akcja goło leć :))

    10 cze 2014

  • anulka

    A, czyż nie o to chodzi :smile:

    10 cze 2014

  • PanLikaon

    Napewno ślisko ;))

    10 cze 2014

  • anulka

    a to czemu, może być ciekawie,....., :D

    10 cze 2014

  • PanLikaon

    Żeby się tylko nie zrobiło zbyt parno...;)

    10 cze 2014

  • anulka

    zdecydowanie, wilgoć wskazana :blackeye:  :blee:

    10 cze 2014

  • PanLikaon

    Podniecajace? To względne pojęcie. Przy tym upale przyda się nieco wilgoci ;)

    10 cze 2014

  • anulka

    To, ja czekam na rozwiązanie :lol2:  i niech się urodzi podniecające, sprośne opowiadanko...... :D

    10 cze 2014

  • PanLikaon

    rodzą, rodzą.....jedni kamienie nerkowe, a inni sprośne opowiadania :rotfl:

    9 cze 2014

  • anulka

    nie wiedziam Likaonie, że mężczyżni rodzą, ......, ale człowiek całe życie się uczy i głupim umrze :D

    9 cze 2014

  • PanLikaon

    nie bawmy się w konwenanse....mówcie mi Likaon :D ....z następną częścią walczę, ale jak już zaznaczałem na wstępie....rodzę w bólach

    9 cze 2014

  • anulka

    Naturalnie Pan, powinno być napisane z dużej litery, wybacz :D

    9 cze 2014

  • anulka

    Panie Likaon, ma pan talent i to duży, proszę go nie zmarnować!!!
    bardzo dobrze piszesz, czy będzie następne spotkanie z Marleną :smile:

    9 cze 2014

  • PanLikaon

    Goście z innych działów są bardzo mile widziani

    5 cze 2014

  • Coori

    Przeczytałam wszystkie części i muszę Ci powiedzieć, że potrafisz pisać i to bardzo dobrze ;)  Mimo, że rzadko tutaj czytam powieści erotyczne, codziennie zaglądam czy dodałeś kolejną część ;-): D

    5 cze 2014

  • PanLikaon

    nie zdążę z następną częścią :lol2:

    27 maj 2014

  • PanLikaon

    szukam alibi

    27 maj 2014

  • selene

    Tłumacz to sobie jak chcesz, Marku ;)

    27 maj 2014

  • PanLikaon

    Cała ta gra wstępna jest mocno przereklamowana :rotfl:

    27 maj 2014

  • selene

    Już teraz?! Przecież jeszcze nic się nie wydarzyło ;)

    27 maj 2014

  • PanLikaon

    Dostaję zadyszki :woot:

    27 maj 2014

  • selene

    :dancing:

    27 maj 2014

  • PanLikaon

    Ave wszechwiedząca Julia :smile:

    27 maj 2014

  • selene

    Fredro <3

    27 maj 2014

  • PanLikaon

    Osiołkowi w żłoby dano.....

    27 maj 2014

  • selene

    Bo o ile wiem, Marta nie będzie zadowolona nawet z tego, jeśli ją przepuszczę. Teraz już za późno, sorry ;p

    27 maj 2014

  • selene

    Albo razem, albo w ogóle! ;p

    27 maj 2014

  • PanLikaon

    Nie ciesz się tak, bo nie powiedziała jeszcze, czy Cię przepuści :lmao:

    27 maj 2014

  • PanLikaon

    Julio, przepraszam Cię, puścisz Martę pierwszą?

    27 maj 2014