Mitologia codzienności: Sfinks

Mitologia codzienności: SfinksObrzuciła go leniwym spojrzeniem spod przymrużonych powiek, lśniących złotymi drobinkami. Nie przewidział takiego obrotu spraw. Leżał nagi, z nadgarstkami przykutymi do wezgłowia łóżka i wyrazem bezgranicznego zdumienia w brązowych oczach. Bez słowa zdjęła stanik, rzucając go na jego brzuch. Chłód klimatyzacji momentalnie usztywnił jej sutki. Mężczyzna aż zadrżał, bezskutecznie szarpiąc łańcuch. Pozwoliła mu się napawać widokiem, po czym stukając czerwonymi szpilkami, podeszła do barku.  

- Mam dla ciebie zagadkę - rzuciła, nalewając sobie szklaneczkę whisky - Kim jest człowiek z tego zdjęcia? - pokazała mu niewyraźne ujęcie z miejskich kamer.

- Nie rozumiem… - wyszeptał suchymi wargami. Roześmiała się głośno i serdecznie. Usiadła okrakiem na swoim więźniu. Długim paznokciem przejechała wzdłuż wyrzeźbionego torsu, zatrzymując się z premedytacją na podbrzuszu, tuż nad punktem najbardziej spragnionym dotyku.  

- To prosta zagadka. Przyjrzyj się, przecież znasz odpowiedź, prawda? - wymruczała, pieszcząc wnętrze jego ucha językiem. Napiął mięśnie pod wpływem przyjemności.  

- Cze… Czego ty chcesz?  

- Dowiedzieć się, kim jest ten mężczyzna - odparła, miarowo poruszając biodrami na kroczu przesłuchiwanego. Reakcja nastąpiła błyskawicznie. Pokaźnych rozmiarów wzwód przyjemnie ocierał się o spód koronkowych majteczek. Odchyliła ciało w tył, prężąc się jak kotka. Widziała mieszankę pożądania oraz frustracji przeplatające się na pociągającej twarzy mężczyzny. W innych okolicznościach chętnie by go uwolniła, ciekawa dalszego ciągu. Przyspieszyła swoje ruchy, tylko po to, by nagle przerwać, zostawiając swoją ofiarę pijaną doznaniami, lecz wciąż niespełnioną - A więc?  

- Nie… Nie wiem, proszę… - wysapał zawiedziony.  

- Nie wiesz?! Organizujesz imprezę i nie wiesz, kogo zapraszasz?! Jesteś albo skrajnie nieodpowiedzialny albo zwyczajnie głupi - niespodziewanie ścisnęła jego jądra, aż jęknął z bólu.  

- Przepraszam, nie wiem, naprawdę nie wiem… - powtarzał jak zacięta płyta. Puściła go zniesmaczona.  

- Nie wiesz… - zacmokała niezadowolona, wydymając usta w krytyczny dziubek - W porządku. Zadam ci kolejną zagadkę. Może ta pójdzie ci lepiej. Czyj to samochód? - ponownie podsunęła mu pod nos fotkę, przedstawiającą tym razem sportowy model BMW. Pokręcił jedynie głową.  

- Szkoda - przeciągnęła językiem przez całą długość twardego członka, co wywołało zduszony jęk - Wielka szkoda. Jesteś pewien? - podwoiła pieszczoty, po raz kolejny raz doprowadzając go na skraj szaleństwa i… Porzucając z okrutnym wyrachowaniem.  

- Nie! - krzyknął mężczyzna, przepełniony bolesnym rozczarowaniem - Kim ty kurwa jesteś?  

- Nieistotne. Odpowiedz na pytanie. Czy. Jesteś. Pewien. Że. Nic. Nie. Wiesz? - po każdym słowie muskała biustem jego ciało, napawając się, przebiegającymi je dreszczami. Nie wytrzymał zbyt długo tych słodkich tortur.  

- Jest tego typa w czarnej kurtce z tamtej pierwszej fotki! To BMW! Pozwól mi skończyć, błagam! - wybuchnął, wijąc się pod nią i drżąc od ubezwłasnowolniającego go pożądania.  

- Och, czyli jednak coś wiesz… - podsumowała beznamiętnie - W takim razie, wróćmy do wcześniejszej rozmowy. Kim jest "typ w czarnej kurtce"?  

- Nie wiem!  

- Okay - podeszła do okna, spoglądając obojętnie na rozświetlone miasto. Miała ochotę płakać, lecz nie mogła sobie pozwolić na podobną słabość. Zamrugała gwałtownie, by łzy zniknęły. Chciała tylko znowu poczuć spokój. Zasnąć bez poczucia winy. Chciała, żeby jej cierpienie dobiegło końca. Żeby czas zaczął leczyć jej rany, zamiast je rozdrapywać. Przecież to wcale nie tak dużo, prawda? Jednak jeszcze nie teraz. Najpierw musiała rozwiązać zagadkę. Westchnęła, upijając kolejny łyk alkoholu. Usłyszała szczęk kajdanek - Nie szarp się. Chcę tylko kilku odpowiedzi.  

- Jesteś pojebana…  

- Kim on jest?  

- Masz mnie, kurwa, uwolnić! Zajebię cię, dziwko, jeśli mnie nie puścisz!  

- Będzie ci trudno w obecnym położeniu…  - zdjęła wysoką szpilkę i przyłożyła cieniutki obcas do gardła mężczyzny. Nacisnęła delikatnie - Odpowiedz lepiej na pytanie.  

- Przywiózł mi towar. Ten typ. Trochę białego, więcej zielonego… Nie znam go, przysięgam!  

- Dziękuję. Bardzo ci dziękuję - wzięła jego członek do ust i zaczęła ssać z ogromnym zaangażowaniem. Biodra jej więźnia poruszały się na tyle, na ile potrafił. Wyglądał zjawiskowo z ciałem lśniącym od potu, z rozchylonymi wargami, z rozpędzonym do granic obłędu oddechem. Zamknął oczy, czując nadchodzący finał. Ścisnęła nasadę penisa, powstrzymując wytrysk w ostatniej chwili. Rozczarowanie wykrzywiło jego przystojną twarz w brzydki grymas.  

- KUURWAAA…! - wściekły, począł rzucać się po łóżku niczym ofiara opętania.  

- Umówisz mnie z nim? - zapytała niewinnie. Nie odpowiedział od razu, wstrząsany bezsilnymi spazmami.  

- Nienawidzę cię…  - wydusił.  

- Przykro mi - wzięła telefon mężczyzny - Pin?  

- Trzy, pięć, sześć, osiem. W kontaktach zapisany jako Doktorek - wyszeptał ledwo słyszalnie. Pogłaskała go po policzku z czułością. Wybierając kontakt dilera, zebrała swoje ubrania z podłogi.  

- Halo? Potrzebuję drobnej pomocy… Nie znam się na tym za bardzo… Potrzebuję czegoś, dzięki czemu zaznam spokoju… Doskonale… - zakończyła połączenie w dobrym nastroju.  

- Czego od niego chcesz? - zapytał ponurym tonem właściciel telefonu, obserwując jak dziewczyna zapina  haftki stanika, zakłada sukienkę, wsuwa szpilki, poprawia makijaż. Uśmiechnęła się do niego uśmiechem z klubu, tym samym, którym tak łatwo go omamiła.
Nagle wspomnienia zalały umysł dziewczyny. Na sekundę chłodna maska ustąpiła miejsca przeraźliwemu smutkowi.  
Miał siedemnaście lat, jej młodszy braciszek. Chciał pójść na imprezę ze swoimi starszymi znajomymi. Przez tydzień prosił ją, by go kryła przed rodzicami, aż w końcu mu uległa. Głupia! Nikt go nie odprowadził do domu. Wracał sam… Pijany, późno w nocy, nad ranem właściwie… Czarne BMW jechało za szybko, a on... Zmarł trzy dni później w szpitalu, łamiąc serca rodziców. Może gdyby kierowca w czarnej kurtce, zatrzymał się, zadzwonił po pomoc… Może wtedy dałby radę przeżyć. Policja rozłożyła bezradnie ręce, nie potrafiąc znaleźć winnego.  

Nie mogła tego odpuścić.  
Obiecała sobie, że nie zazna spokoju, dopóki nie spojrzy w oczy osobie odpowiedzialnej za jego śmierć. Dopóki nie rozwiąże swojej zagadki.  
Już raz zawiodła. Nie zawiedzie ponownie.  

- Chcę odpowiedzi na kilka pytań.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Duygu

    Jak nie czytam opowiadań tego typu, tak kocham takie teksty w Twoim wydaniu. Masz mnóstwo pomysłów, nie nudzisz, a wręcz coraz mocniej mnie intrygujesz... Bardzo sobie to w Tobie cenię. <3  Miło jest przeczytać coś dobrego w tak pochmurny dzień :)  Całusy :kiss:

    13 kwi 2020

  • Użytkownik Somebody

    @Duygu Dzięki :dancing: Staram się nie przynudzać, a kwarantanna daje sporo czasu na kombinowanie ;)

    13 kwi 2020

  • Użytkownik agnes1709

    To już koniec? Bo znów sugeruje c.d. Co za typ, tak się to kończy, jak się myśli fiutem:lol2:

    12 kwi 2020

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 Koniec koniec, nie ma co się rozwlekać nad ludzką głupotą... Chyba, że to "Zbiór fars..."  :D

    12 kwi 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody Ech, teraz i ludzka głupota nie śmieszy. Słoneczko świeci, a Ty siedź jak Mongoł i świruj. Do lasu mam 5 minut drogi, i tam też zabronili. Nie mam sił  :sciana:

    12 kwi 2020

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 Haftowanie polecam... Albo pisanie  ;)

    13 kwi 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody Kiedyś się krzyżykami bawiłam, ale ekspresowo mi się znudziło, a pisać mi się nie chce. Pusta bańka.

    13 kwi 2020