Oczekiwanie na zamówioną paczkę zaczęłam postrzegać nieomal w kategorii planowanej randki. Na piątek wzięłam sobie wolne w pracy. Zresztą i tak już od dawna miałam umówioną wizytę u kosmetyczki i fryzjerki. Teraz uznałam to za szczęśliwy zbieg okoliczności, który tego dnia pozwoli mi poczuć się bardzo kobieco.
Niestety środa minęła pod znakiem zapytania. Nie miałam żadnej informacji czy moja paczka jest już w drodze. Zaczęłam się nawet obawiać, że nie otrzymam jej przed weekendem, co skutecznie psuło mi humor tego dnia. Na szczęście w czwartek okazało się że wszystko ok. i paczka jest już w drodze.
Piątkowy ranek mijał bardzo szybko. Od rana wstałam już pobudzona i chyba podniecona myślą, która od kilku dni towarzyszyła mi przez cały czas i nie pozwalała się na niczym konkretnym skupić. Na szczęście wizyta u fryzjerki nie wymagała skupienia. Mogłam zamknąć oczy i oddać się w jej ręce. W drodze do kosmetyczki dostałam wiadomość. Odczytałam ją dopiero tuż przed wejściem do gabinetu. "Dziś w godzinach 14 - 16 kurier Marcin dostarczy Twoją paczkę..." Dalej jego numer telefonu, jakieś zalecenia covidowe.
Aż ścisnęło mnie w przysłowiowym dołku, by zaraz potem uczucie to zmieniło się w przyjemne mrowienie w podbrzuszu.
Z uśmiechem chyba od ucha do ucha usiadłam w fotelu. Nawet kosmetyczka zauważyła, że dziś jestem taka szczęśliwa. Nie zdradziłam powodów, ale też nie negowałam.
Poranny nastrój tak bardzo mi się udzielił, że po powrocie do domu postanowiłam jeszcze spotęgować ten kobiecy sexapeal. Odświeżający prysznic i ulubiona bielizna stanowczo w tym pomagały. Rytuał zakładania pończoch sprawił, że z każdym ich centymetrem wsuwającym się na moją wyciągniętą nogę czułam jak rośnie we mnie napięcie. Szykowałam się jak na długo oczekiwaną randkę. Kiedy na pupie pojawiła się krótka czarna minispódniczka stanowczo ukazująca co mam na nogach poczułam jakbym przechodziła swoistą metamorfozę z cichej domowej myszki, grzecznej dziewczynki w .... no właśnie w kogo? Rozpinana bluzeczka dopełniła całości. Moja stopa wsunęła się w niemałe szpilki kiedy w momencie jak na zamówienie, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Prawie potykając się pobiegłam żeby otworzyć. Kuriera Marcina , który okazał się całkiem przystojnym, uśmiechniętym blondynem w moim wieku chyba lekko zatkało kiedy otworzyłam i jego oczom ukazała się kobieta wystrojona jak na szczególny wieczór. Było dopiero po 16. Szybko jednak odzyskał mowę. To chyba praktyka licznych kontaktów z różnymi ludźmi zrobiła swoje.
- Dzień dobry. Jest pani moją ostatnią nadzieją.
- Dzień dobry, nie pokładałabym w sobie tyle nadziei - odpowiedziałam, ale jeśli mogę jakoś panu pomóc to słucham.
- W sumie to nie wymaga pomocy. Po prostu to moja ostatnia paczka, mam pusty samochód i mogę już skończyć na dziś. Nadzieję miałem zanim pani otworzyła, że zastanę panią w domu, ale tak na prawdę jest coś o co chciałem poprosić.
- Proszę się nie krępować.
- Czy mógłbym skorzystać z łazienki. Pani dom jest na samym końcu mojego rewiru i mam dość daleko do domu.
- Tak oczywiście proszę wejść.
- Pani w tym czasie może sprawdzić przesyłkę. Nie chciałbym wracać tak daleko w celu spisania reklamacji.
Teraz dopiero do mnie dotarło co jest we wnętrzu paczki. Chyba spaliłam całkiem wyraźną cegłę i miałam tylko nadzieję, że tego nie zauważył.
- To nie będzie konieczne. Widzę, że wszystko jest w porządku ze stanem przesyłki. Łazienka jest do końca i po prawej.
Kurier zniknął za drzwiami łazienki, a ja prawie spłynęłam ze wstydu na podłogę. Jednocześnie pojawiła się u mnie myśl, że ten rozbrajający chłopak pozbywa się teraz odzienia w mojej łazience, że jej ściany i wszystkie sprzęty są świadkiem jak wyciąga swój sprzęt trzyma go....chętnie sama bym zobaczyła. Porównała na żywo z tym co pamiętam u mojego byłego, a jeszcze lepiej z tym co siedzi wewnątrz papierowego pudła.
Gosia ocknij się co się z Tobą dzieje skarciłam się w myślach.
Po chwili wrócił Marcin.
- Skoro to już pana koniec pracy to może wypije pan ze mną herbatę lub kawę?
- Na prawdę dziękuję. Sądząc po pani wyglądzie i pięknym zapachu jaki się tu roztacza wybiera się pani na jakąś specjalną okazję. Nie chciałbym przeszkadzać. Może następnym razem jeśli jeszcze Pani coś zamówi i skorzysta z usług naszej firmy.
- No dobrze nie chcę też pana zatrzymywać, ale jeśli w pana firmie pracują tacy mili ludzie to z pewnością jeszcze skorzystam z waszych usług.
Zrewanżowałam się za komplement.
Kurier zniknął za drzwiami, a ja przez chwilę stałam w zawieszeniu jakby nie wiedząc co robić.
Jeszcze kilka razy obróciłam paczkę w dłoniach, po czym niecierpliwie zaczęłam rozrywać jej opakowanie. Niczym dziecko odbierające się do gwiazdkowych prezentów, kiedy nie wie czym pierwszym się pobawić, ja złapałam zamówione żelowe dildo w cielistym kolorze.
- O kurde, ale to wielkie - pomyślałam chyba na głos. Miałam jeszcze tyle tylko rozsądku, że postanowiłam najpierw umyć wszystkie te przedmioty pożądania zanim będę ich używać.
Kiedy namydloną ręką zaczęłam przesuwać po tym "nabrzmiałym" fallusie to moje podniecenie już zaczęło osiągać wyższy poziom. Zaraz poczułam jak wilgoć zaczyna występować na moje majtki. Nie wiem co mnie pokusiło, ale pomyślałam, że sprawdzę siłę przyssawki kiedy jest mokra i placnełam nią o ścianę poniżej umywalki. To był błąd bo nie chciała puścić, a nie taki był plan. Jakoś jednak udało się go oderwać. Znów tak jakoś machinalnie przysunęłam dildo do nosa. Chciałam chyba zobaczyć czy ma nieprzyjemny gumowy zapach. Był on jednak neutralny. Pachniał moim ulubionym mydłem, czystością. Kiedy tak go trzymałam automatycznie moje usta lekko się rozchyliły. Języczek wysunął się pożądliwie i zaczął muskać po jego żołędzi. Najpierw delikatnie, ale on tak jakoś jak spragniony kochanek zaczął wsuwać się głębiej w moje usta. Wargami czułam każda napeczniałą żyłkę na jego powierzchni. Nie wytrzymałam. Zadarłam w górę moja spódniczkę i prawie natychmiast odsuwając materiał całkiem mokrych już majtek zaczęłam posuwać się palcami, kiedy mój żelowy przyjaciel posuwał moje usta. Wycięłam się w pałąk przeżywając pierwsza falę maksymalnego podniecenia.
Mój były zawsze narzekał, że nie pieszczę go oralnie. Zawsze wywoływało to u mnie jakieś zażenowanie i zawstydzenie choć jego członek był znacznie mniejszych rozmiarów. Teraz mając prawie w gardle żelowego kutasa, bo innego określenia nie potrafię znaleźć na to co miałam obecnie w buzi, zapragnęłam mieć go w sobie. Nigdy jeszcze nie miałam okazji doświadczyć czegoś takiego rozmiaru.
Nawilżony w ustach żelus praktycznie nie stawiał oporów. Najpierw wprowadziłam go ręcznie delektując się jak jego główka rozchyla wargi mojej cipki, a ja zaczynam go czuć w sobie. Zaczęłam poruszać nim szybciej i głębiej, ale robienie tego ręką jakoś osłabiało efekt jakiego teraz oczekiwałam. Zapragnęłam zostać po prostu zerżnięta przez tą gumową zabawkę. Znów przykleiłam go do ściany. Teraz wyposzczona przez tyle miesięcy po prostu rzuciłam się na niego. Opierając ręce na pralce nadziałam się jak na żywego sterczącego kutasa. Ujeżdżałam go w ekstazie jak rasowy dżokej. Mimowolnie zaczęłam projękiwać, czego normalnie nie robiłam i do tej pory nie doświadczałam, by za chwilę regularnie jęczeć jak kotka w rui.
Doszłam pierwszy raz tego wieczoru. Zlana potem. Po nogach ciekła mi wilgoć mojej rozkoszy.
Czułam się wreszcie zaspokojona choć wiedziałam, że dziś chcę więcej, a wieczór jeszcze długi ......
Dodaj komentarz