Już dawno zdałam sobie sprawę, że jestem uzależniona od seksu i adrenaliny. Nie był to problem . Uwielbiam seks. O adrenalinę trochę trudniej, ale poszukiwanie jej, też sprawiało mi sporo radości. Raz na miesiąc wymyślałam sobie jakąś przygodę do zrealizowania, albo spełniałam fantazję. W wieku 24 lat przerobiłam to, co najważniejsze i najbardziej oczywiste. I tak. Był już seks z dwoma facetami, z dziewczyną, w miejscu publicznym, na dyskotece, na łonie natury. Przez jakiś czas bawiłam się w galeriankę. Uwodziłam żonatych mężczyzn, tylko po to, żeby zostawić ich po tygodniu, skamlących i proszących o więcej. Żyłam pełnią życia, niczego nie żałując i niczego sobie nie odmawiając. Koronną zasadą było, aby nikt się o tym nie dowiedział. Było to trudne. Niejednokrotnie musiałam wyjeżdżać do innego miasta, aby w pełni rozwinąć skrzydła. Miałam jakby dwie twarze. Jedną dla przyjaciół, drugą wyłącznie do spełniania fantazji. Każda z twarzy miała swój wizerunek. Grzeczna, nosiła włosy związane w kucyk, okulary zamiast szkieł kontaktowych, koszule zamiast topów i niewiele makijażu. Taka córeczka tatusia. Za to, ta druga, która co jakiś czas domagała się wypuszczenia na wolność, była zupełnym przeciwieństwem. Zawsze modna fryzura, obcisłe, lub zbyt krótkie ubrania, rzadko kiedy jakaś bielizna pod nimi. Czasami bałam się tego do czego jestem zdolna.
Lecz w życiu każdego, przychodzi taki czas, gdy trzeba zostawić za sobą beztroskie chwile i zmienić się, dojrzeć. Dzienna połowa poznała fantastycznego chłopaka i zakochała się jak głupia. Jednak, co dziwniejsze, nocna połowa zgadzała się z nią. Trzeba było skończyć takie życie, jakie prowadziłam do tej pory. Wytrzymałam rok, ale kiedy mój ukochany poprosił mnie o rękę wiedziałam, że muszę zabalować ostatni raz. Potem już tylko uczciwość i wierność.
Tę fantazję miałam już dokładnie opisaną i zaplanowaną. Myślałam o niej, nawet przez ten szczęśliwy rok u boku ukochanego. To był mój święty graal. Wyjęłam ze skrytki segregator, w którym miałam zapisane wszystkie szczegóły i otworzyłam. Ostatni raz.
Tydzień później. Wysiadłam z autobusu w pewnym niewielkim miasteczku, w pobliżu białoruskiej granicy. Minęła dziewiętnasta. Rozejrzałam się wokoło. Wszędzie kantory i tłumy sprzedające przemycone papierosy i alkohol. Wreszcie dostrzegłam swój cel. Chodnikiem, przy głównej ulicy szło dwóch wojskowych. Przyjrzała im się uważniej. Spodnie i bluzy moro, zielone berety, czarne wysokie buty. Przy udzie, w kaburze nosili jakieś duże pistolety, przypominające trochę sławne Uzi. Obaj byli bardzo młodzi, może nawet młodsi ode mnie, ale to mi akurat odpowiadało. Poczułam znajomy dreszcz. Żołnierze już mnie zauważyli. Nic dziwnego, wyróżniałam się z tłumu swoim prowokacyjnym strojem i bezruchem. W miarę jak się zbliżali, czułam, że jestem rozbierana i pożerana wzrokiem. Biło od nich takie pożądanie, że momentalnie pokryłam się gęsią skórką. Ciekawe, kiedy ostatni raz byli w domu.
- Hej żołnierze. Macie chwilę?
- Dla ciebie? Pewnie.
Postanowiłam walić prosto z mostu. W tym przypadku szczerość była najlepsza.
- Przyjechałam tu z bardzo daleka, po to by przerżnęła mnie kompania żołnierzy. Da się to zrobić? – Dzielni obrońcy naszych granic, stali niezdolni odpowiedzieć na tak proste pytanie. Było to tak rozkoszne, że postanowiłam ich dobić – A to na dowód, że nie żartuję – uniosłam do góry króciutką spódniczkę.
Ich oczy automatycznie skierowały się na dół. Nie za wiele mogli zobaczyć, ot czarny paseczek włosków na opalonym ciele. Resztę, musieli sobie na razie wyobrazić. Jak dobrze pójdzie, to tylko do wieczora. Wtedy obejrzą dokładnie.
- Tak, oczywiście że się da – pierwszy opanował się chłopak z białą kreską na obu ramionach. Opuściłam spódniczkę, bo już zbyt wielu przechodniów zwracało na nas uwagę. – Przyjdź pod nasze koszary po dwudziestej drugiej. My, załatwimy resztę. Łatwo trafić. Wystarczy iść prosto, tą ulicą.
- No to, do zobaczenia wieczorem chłopaki – rzuciłam odchodząc.
Trzy godziny jakie pozostały do spotkania, postanowiłam spędzić zwiedzając miasteczko, ale znudziło mi się już po godzinie. Jedyne atrakcje, były przy granicy, ale nie chciało mi się tam iść. Czekałam więc, nad filiżanką kawy, aż wybije dziesiąta i będę mogła zacząć spełniać swoją największą fantazję. Wyobrażałam sobie, jak to się dalej potoczy, jak to będzie. Tam, jest przecież tylu napalonych, młodych chłopaków, a ja będzie całkowicie sama, zdana na ich łaskę. Czy będą umieli się zachować? Czy może skończę, jako pół żywy manekin, wypieprzony w każdy otwór ciała. I chociaż w gardle rosła mi coraz większa gula strachu. Chociaż w brzuchu wszystko aż się skręcało, a nogi sprawiały wrażenie gotowych ugiąć się przy następnym kroku, to jednak szłam chodnikiem prosto przed siebie. Nie oglądałam się i nie zwalniałam. Jeśli nie zrobiłabym tego teraz, to kto wie, jak bardzo żałowałabym później. Nie! Takie demony trzeba nakarmić raz na zawsze.
Budynek, w którym mieszkali żołnierze wyglądał jak dług, niski i cokolwiek obskurny blok. Na dużym placu, stało kilka terenowych samochodów w biało zielonych, lub maskujących barwach. Zatrzymałam się przed bramą. Wartownik drepczący do tej pory wzdłuż płotu podszedł do mnie szybko.
- To ty?
- Tak, mogę wejść?
- Za chwilę. Sprawdzimy czy droga już wolna.
Stuknął w okno małego drewnianego budynku, stojącego tuż przy bramie i pokazał coś na migi. Siedzący w środku żołnierz podniósł słuchawkę staroświeckiego telefonu i wykręcił jakiś numer. Po zamianie zaledwie paru słów, odłożył ją.
- Już po apelu. Stary jest u siebie. Będą na was czekać. Tylko, na litość boską! Po cichu, bo nas tu wszystkich wyślą na PK do końca służby.
Skrzypnęła otwierana furtka i znalazłam się na terenie placówki wojskowej. Wydawało jej się, że zaraz, ktoś nas zobaczy w świetle lamp i krzyknie te ich. „Stój kto idzie”.
Jednak, nic takiego się na szczęście nie stało. Tuż przed samym wejściem, wartownik chwycił mnie delikatnie za łokieć i z ustami przy uchu zapytał.
- Mogę cię dotknąć. Będę na warcie całą noc i nie wiem, czy mnie ktoś zmieni.
- Oczywiście, dla obrońców granic, wszystko.
Dłoń chłopaka wsunęła się pod spódniczkę i zagłębiła między udami, zachłannie dotykając wszystkiego w zasięgu. Rozchyliłam szerzej uda, by mógł wsunąć palce do środka. Już byłam tam mokra, więc zostanie mu na nich ciekawy zapach.
- Dzięki – powiedział po chwili, wyjmując z ociąganiem dłoń – Idź już. Czekają na ciebie.
- Hej, a co to jest PK?
- Pomocnik kucharza. Zmywak. No idź już!
Otworzyłam ciężkie drzwi i znalazłam się w budynku. Tu przejął mnie następny żołnierz. Na ramieniu miał biało czerwoną opaskę. Przyłożył palec do ust, nakazując ciszę, a potem wychylił się za róg i zerknął na korytarz.
- Droga wolna. Idziemy na górę. Tylko cicho.
W kilku krokach przemknęliśmy przez korytarz. Szpilki głośno stukały o podłogę, ale nie było czasu, by się zatrzymać i je zdjąć. Prawie wbiegliśmy na szerokie schody. Serce waliło z emocji. Widać, udzieliła mi się ich nerwowość. Musieli na serio bać się tego „starego”. Na górnym korytarzu umieszczono pokoje żołnierzy. Gdy weszliśmy do środka, stali już, przed salami i wzdłuż korytarza. Szłam środkiem tego szpaleru, a oni gapili się na mnie jak stado wygłodniałych wilków na zabłąkaną owieczkę. Czułam na sobie dziesiątki pożądliwych spojrzeń, obmacujących ciało. Słyszała ciche komentarze.
- O rany, ale dupa….
- Co za suczka…
- Biorę ją pierwszy…
- Boże dziękuję, że nie jestem dziś na służbie.
Nigdy, nie czułam się bardziej pożądana, piękniejsza, seksowniejsza. Dla tych gości byłam jak bogini. Dlatego idąc, kręciłam pupą aż falowała krótka spódniczka. Niech mają swoje przedstawienie. Za chwilę zobaczą, znacznie więcej. Sala do której mnie zaprowadzono różniła się znacznie od tego, co sobie wyobrażałam. Prawda, lamperie były pomalowane na nieśmiertelny żółty kolor. Pod obiema ścianami stały toporne, metalowe łóżka, przykryte szarymi kocami. Niektóre spiętrowano po dwa. Jednak chłopaki przyozdobili, brzydkie wnętrze plakatami wyciętymi z Playboya i CKM – u. W oknach powiesili niebieskie zasłony i białe firanki. Takie same zasłony wisiały na ścianach. Wszystko tu aż lśniło czystością. Jednak co najdziwniejsze, na honorowym miejscu pod oknem, posadzili wielkiego pingwina. Dziwne, ale nie mnie to oceniać. Stając w progu uśmiechnęłam się do nich, najpiękniejszym uśmiechem.
- Cześć wam. Na imię mi Monika, ale wy możecie mi mówić Suczko – przez chwilę stali jak zamurowani. Cała sala, może ze trzydziestu chłopaków, ubranych w pidżamy w biało niebieskie pasy, stała jak zamrożona. Wszyscy wpatrywali się we mnie. Niektórzy, z otwartymi ustami jak dzieci. Wreszcie wysoki barczysty chłopak wystąpił naprzód.
- Witamy, w drugiej kompani odwodowej…. . – Wyraźnie nie wiedział co robić dalej. Byli wyposzczeni jak diabli, ale co, podejść i zacząć całować, pieprzyć?
Zsunęłam z ramion króciutką, skurzaną kurteczkę i powiesiłam ją na rogu najbliższego łóżka. Pod spodem miałam białą koszulkę na ramiączka z pod której przebijał czarny stanik.
- Więc mówicie chłopaki, że żołnierze drugiej kompani stoją przede mną na baczność? – zamruczałam wchodząc w środek zebranych i ściągając po drodze koszulkę. – Zobaczmy. Uuuu ten jest zwarty i gotowy.
Sięgnęłam do spodni najbliższego chłopaka. Od razu trafiłam na twardą i gorącą pałę. Przesunęłam paznokciami wzdłuż całej jej długości i przeszłam do następnego. Wyciągałam ich fiuty na zewnątrz, każdego pieszcząc przez chwilę dłonią aż wszędzie wokół widziałam sterczące pały. Na koniec, stanęłam przed żołnierzem mającym największą władzę. Rozpięłam staniczek i odrzuciłam na podłogę. Opadłam przed nim na kolana, na wprost wypukłości, która utworzyła się w jego spodniach. Otarłam się o nią policzkiem jak kot. Patrząc mu w oczy oblizałam usta, różowy języczek przesunął się po czerwonych wargach. Na szczęście zrozumiał. Opuścił spodnie i po chwili rozkoszowałam się smakiem twardego kutasa. Dwie silne dłonie, ujęły mnie za głowę. Palce wplotły się w czarne włosy, a twarda pała coraz szybciej i głębiej wbijała się w me usta. Oparłam mu dłonie na biodrach, pozwalając robić co zechce. Gdy, jego ruchy stały się zbyt mocne i brutalne, wyswobodziłam się z jego objęć. Dyszał, z jego fiuta skapywała moja ślina.
- Widziałam, co macie najlepszego. Teraz moja kolej – powoli zsunęła spódniczkę, aż opadła na kostki.
Stałam przed nimi całkowicie naga, drżąc lekko z emocji i rozkoszując się każdą chwilą ostatniej przygody. Żeby jeszcze bardziej podkręcić napięcie wskoczyłam na górną pryczę, jednego z łóżek. Przez chwilę, gdy wspinałam się na górę musieli mieć naprawdę ciekawe widoki. Siedząc na samym brzegu, rozchyliłam szeroko nogi. Różowiutka cipeczka rozchyliła się również.
- No, który pierwszy chciałby mnie spróbować?
Popatrzyli na siebie i nagle ruszyli przeciskając się między łózkami. Westchnęłam gdy zachłanne, łapczywe usta wpiły się w cipkę. Nie próbowali sprawiać mi przyjemności. Zachłannie lizali ją wszędzie. Ich języki wciskały się w głąb cipki. A mimo to, albo właśnie dla tego, podniecała mnie ta żarłoczność.
Barczysty chłopak tymczasem, przejął komendę nad niemającymi co z sobą zrobić żołnierzami. Chłopaki, wyciągali wolne łózka na środek pokoju i zestawiali je ze sobą bokami. Powstało w ten sposób jedno wielkie łoże.
- Dawajcie ją tutaj –rozkazał.
Wszystko aż kipiało od testosteronu. Ktoś rozłożył mi nogi na boki. Przed sobą zobaczyłam twarz jakiegoś chłopaka, który wbił się we mnie natychmiast. Jęknęłam, ale zamknięto mi usta, wpychając w nie twardego fiuta. Czyjeś ręce gniotły piersi. Nic nie widziałam, ze wszystkich stron otoczona przez szczupłe, ale dobrze umięśnione męskie ciała. Napierały z każdej strony. Tonęłam w facetach. Od ciągle wpychających się do gardła nowych fiutów, brakowało mi już tchu i miałam wrażenie, że odlatuję. Starałam się je lizać, pieścić, ale najczęściej po prostu mnie pieprzyli.
„Boże- to jest to. Jestem w niebie” - pomyślałam.
Z dzikiego tłumu wydobywały się głosy: „ Odsuń się teraz ja. Dajcie popatrzeć. ”Czułam, jak co chwila jeden fiut strzela spermą, a za chwilę wchodzi następny i następny. Brali mnie na wszystkie sposoby. Ssałam nabrzmiałe pały, kiedy je podsuwali. Trzepałam, gdy wkładali w dłonie. Jednemu tak wylizałam jadra, że trysnął spermą przed siebie. To była orgia. Wiedziałam, że następnego dnia będę miała siniaki. Przez sekundę zastanawiałam się, jak wytłumaczę to mojemu ukochanemu, ale to nie miało teraz najmniejszego znaczenia. Dziś liczyli się tylko oni. Mogłam być dziwką. CO Z TEGO! Ile kobiet będzie mogło wspominać, coś takiego za dwadzieścia lat? Spełniałam swoje fantazje erotyczne. Nie myśląc, co będzie jutro.
A potem w rozgrzaną i mięciutką cipkę wbił się wyjątkowo gruby kutas. Aż jęknęłam i wygięłam się w łuk. Pieprzył tak mocno, że aż stukały postawione obok siebie prycze . Jęczałam z rozkoszy. Chciałam dotknąć swojej cipki, lecz stado wygłodniałych rąk macało mnie wszędzie. Czułam jak bardzo jestem pożądana. Już chyba nigdy, nie będę bardziej. Orgazm przetoczył się przez moje ciało jak fala, ale nikt tego nie zauważył. Impreza dopiero się rozkręcała.
Obudził mnie, czyjś delikatny dotyk. Miałam wrażenie, że ledwie zasnęłam, chociaż nie pamiętałam w którym momencie to się stało. Całe ciało miałam zmaltretowane. Skórę na twarzy pokrywały skorupy zaschniętej spermy. Włosy, to był jeden wielki kołtun.
- Wstawaj, już dziesięć po czwartej. Zaraz ogłoszą pobudkę dla służb, a wtedy już się nie wymkniesz niezauważona. Proszę, mydło i ręcznik. Zaprowadzę cię pod prysznice.
Wstałam i omal nie upadłam. Zawroty głowy, ustąpiły po chwili. Wokoło mnie w ciszy, żołnierze sprzątali bałagan. Wszystko wracało na swoje miejsce. Patrzyli na mnie. Jedni ukradkiem, inni otwarcie. Ostatni raz oglądali mnie nagą. Niech zapamiętają ten widok na resztę służby. Na zdrowie chłopaki.
Stanęłam pod strumieniem wody czując, że nareszcie się budzę. Żołnierz, który mnie tu przyprowadził, kapral Nowak, tak się do niego zwracali, stał na zewnątrz i pilnował drzwi. Luster pod prysznicami nie mieli, tylko szeregi kabin bez drzwi. Mimo to, udało mi się jako tako uczesać i nałożyć minimum makijażu. Mogłam się już pokazać światu.
- Chcę cię prosić o jeszcze jedną rzecz, zanim odejdziesz – chłopak wyraźnie się stresował. Cały czas zerkał na zegarek na ręku. Bał się chyba, że ktoś ich zobaczy.
- Mam nadzieję, że nie chodzi o seks. I tak już jestem cała obolała.
- Nie. Choć za mną.
Zeszliśmy schodami na sam dół budynku do jego piwnic. Kapral wskazał mi zakurzoną ścianę i podał marker.
- Chciałbym, żebyś się tu podpisała. Wystarczy imię i może data. Dzięki temu, będziemy mogli pokazać to Kotom i opowiedzieć o tobie. Gwarantuję, że do puki choć jeden żołnierz zostanie w koszarach, będą pamiętać.
Napisałam moje imię i datę, a potem jeszcze odcisnęłam kształt moich warg w smakującej kurzem ścianie.
- Dzięki. I jeszcze mały upominek od kompanii.
Wzięłam od niego niewielką torebkę i pod eskortą opuściłam koszary. Moja przygoda z wojskiem zakończyła się na dobre. Jadąc autobusem zajrzałam do torebki, ciekawa, co też mogli mi dać. Uśmiechnęłam się widząc ich prezenty, a jednocześnie coś zakuło mnie w oku. Pierwszą wyciągnęłam koszulę moro z krótkimi rękawami. Był też zielony beret, czapka uszanka, pasek do spodni i czarna koszulka z symbolem jednostki. Chwilę później już spałam ukołysana monotonnym warkotem silnika.
Od autora: Dziewczyny, takie jak bohaterka tej opowiastki istniały naprawdę. Żołnierze nazywali je „koszarówami .„ O tym, co robiły (i co im robiono) krążyły legendy. Brawa dziewczyny, wielkie brawa.
4 komentarze
OstryStefan
Wszystko od Horus jest super !
Gregory
Jeszcze w poczekalnii - no nieee. Brdzo dobre "ale to już było"
Hm...
No tak, ,,ale to już było..." 😉
Hm...
Mogłam to już czytać?