Alex i Mavrick -początek

PROLOG
     Trewis znowu nie dał mi się wyspać. Podły kot umyślił sobie, że ja nawet w sobotę potrzebuje budzenia o siódmej. Cały czarny z białym jedynie koniuszkiem ogona siedział na stoliku nocnym i zawodził swoją kocią melodię jednocześnie próbując łapą ściągnąć kołdrę z mojej głowy.
- Nie. Proszę. Trewis! Zostaw mnie w spokoju! - urażony zeskoczył na podłogę i dumnie wymaszerował z pokoju. Zakryłam głowę poduszką i zwinęłam się w kłębek. Wiedziałam, że wygrałam tę bitwę, ale nasza cicha wojna: ja kontra Trewis wciąż trwa. Przygarnęłam go jakiś rok temu, leżał obok osiedlowego śmietnika, był prawie martwy. Po czymś takim oczekiwałam dozgonnej miłości ze strony kota, ale widocznie moje zasługi dla niego były jeszcze zbyt małe by mógł okazywać mi szacunek.  
Niestety nie było mi dane poleżeć dłużej, bo zaraz do pokoju wparowała Lavinia – siostra mojej mamy. Jak wszystkie kobiety w naszej rodzinie miała ciemnobrązowe, prawie czarne włosy i brązowe oczy. Na jej twarzy zauważyłam delikatny makijaż. Mimo iż zbliżała się do 40-stki wciąż wyglądała atrakcyjnie i uwodziła spojrzeniem wszystkich sąsiadów z okolicy. Była pogodna, miła i wesoła. Jedyną jej wadą było to, że nie miała ona w sobie ani krzty wyrozumiałości i matczynego ciepła. Niestety aktualnie była moją jedyną rodziną i musiałam mieszkać u niej.  
- Wstawaj, ale już! Musisz iść po zakupy, kartkę zostawiłam na stole. Nie zapomnij posprzątać i nakarmić Trewisa. Ja idę pobiegać. – "i spotkać Johna z dzielnicy willowej” dokończyłam w myślach.
- Jasne ciociu. Zaraz wstaję. – niechętnie powlokłam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół. Przez uchylone kuchenne drzwi zobaczyłam jak kocur kręci się niedaleko swojej miski i spogląda na szafkę, w której trzymamy kocią karmę. "Niech sobie trochę poczeka”- pomyślałam i zadowolona ze swojej decyzji udałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i natychmiast zawładnęłam miską wczorajszego popcornu stojącą na komodzie. Lubiłam tu przebywać. Na ciemnozielonych ścianach wisiały w rzędzie wspólne fotografie mamy i Lavini, fotografia ślubna rodziców i kilka moich zdjęć. Pośrodku pokoju stała stara skórzana sofa, obok niej fotel przykryty owczą wełną, dalej niewielki stolik, a naprzeciwko tego wszystkiego wisiał duży 60-calowy telewizor. Obraz tego idealnego pokoju niszczyły jedynie krwistoczerwone zasłony zawieszone przez ciotkę. Żadnymi sposobami nie mogłam zmusić jej do zdjęcia tego paskudztwa. Kiedyś nawet próbowałam je podpalić. Niestety dostałam za to trzymiesięczny szlaban na wszystko. Chcąc-niechcąc musiałam się pogodzić z tym, że ten pokój nie będzie idealny.  
Zdążyłam obejrzeć poranne wiadomości i prognozę pogody, gdy do pokoju wszedł Trewis.  
- Co się stało? Zgłodniałeś? – mimowolnie się uśmiechnęłam – No dobrze, dobrze. Chodźmy do kuchni.

kasiaczek

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 527 słów i 3021 znaków.

1 komentarz

 
  • nick

    Niepozornie ale bardzo fajnie się zapowiada:)

    3 lut 2014