Alex i Mavrick. cz.2

Przyjaciel.

-Witamy wszystkich bardzo serdecznie na piątym Wieczorku Country! Dziś zaprezentują się nam: Devis Pogromca z zespołem i Kevin Cowboy. Przypominamy, że w tym miesiącu piwo Delexel 20%taniej! Zapraszamy do wspólnej zabawy i życzymy udanego wieczoru! – Alan jako prowadzący sprawdzał się bardzo dobrze. Nie rozumiałam co on jeszcze robi w tej norze. Ze swoim głosem i talentem powinien już dawno błyszczeć na górze sław Hollywood. Z drugiej strony cieszyłam się, że tu jest. Był jednym z moich nielicznych znajomych.  
Teraz zeskoczył ze sceny i podszedł do mojego stolika.
- Cześć Alex! Znowu oszukałaś starego Berriego?  
- Skąd taki pomysł? Jak mogłabym oszukać tę poczciwą chłopinę? – widać było, że Alan mi nie uwierzył, ale co ja mogłam poradzić na to, że uwielbiałam przychodzić do tego obskurnego klubu? Było to miejsce raczej dla typów spod ciemnej gwiazdy, a nie dla 16 letnich dziewczyn. To, że mieścił się w piwnicy na końcu miasta dodawało mu jeszcze swoistego mrocznego uroku. Berry był tu bramkarzem od początku istnienia interesu, Alan pracował od niedawna. Musiał znaleźć sobie jakieś zajęcie po ucieczce z domu. Według oficjalnej wersji wydarzeń po prostu przeniósł się z innego miasta. Tylko ja wiedziałam, że odciął się od rodziców alkoholików. Podobno chcieli wrobić go w przemyt narkotyków. Teraz siedziałby w więzieniu!  
- Hej! Ziemia do Alex. Słyszysz mnie?
- Tak, tak... Coś mówiłeś? – Alan uśmiechnął się zabójczo, delikatnie zmarszczył brwi i ujął moje dłonie.
- Och Alex. Właśnie powiedziałem, że wyjeżdżam. Do Baltimore. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to pod koniec roku przeniosą mnie do Nowego Yorku.  
- Ale jak... Ty przecież nie możesz! – wysunęłam swoje dłonie i chwyciłam stojącą na stole szklankę z drinkiem – Chcesz mnie zostawić tutaj samą.
- To moja wielka szansa! Sama mówiłaś żebym wyrwał się z tej dziury. Alex zrozum.
- Ok. Rób jak chcesz. - odstawiłam szklankę na blat i gwałtownie wstałam od stołu, chciałam wyjść, ale moje głupie nogi odmówiły mi posłuszeństwa.  
- Alex! – Alan złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie – Alex wiesz, że jesteś dla mnie kimś ważnym. Zawsze byłaś.
- Odczep się!  
- Przynajmniej odprowadzę cię do domu. – próbował ratować sytuację.
- Poradzę sobie sama. Jak zawsze. – szybkim ruchem strząsnęłam z siebie jego dłonie i pobiegłam w stronę wyjścia. Rozpychając się między ludźmi dotarłam do wyjścia.
- Gdzie tak biegniesz panienko? – jeszcze ten głupi Berry nie mógł odpuścić sobie komentarza.
- Do widzenia panu. – wybiegłam w mroki nocy.  
Pobiegłam prosto przed siebie, nie mogąc zrozumieć jak Alan mógł zrobić mi coś takiego. Byliśmy tylko dobrymi znajomymi, ale wiele dla mnie znaczył. On rozumiał mnie najlepiej. Był mi bliższy niż Lavinia, niż ktokolwiek inny. A teraz sobie wyjeżdża!  
Nie wiem jak, nogi same zaniosły mnie do domu. Stojąc przed drzwiami uświadomiłam sobie, że strasznie mnie bolą i że wcale nie chce tu wracać. We wszystkich oknach od strony ulicy było ciemno. Ciotka na pewno jeszcze nie wróciła. Postanowiłam pójść do konkurencji baru Alana, bo przecież nikt na mnie nie czekał.

kasiaczek

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 585 słów i 3306 znaków.

1 komentarz

 
  • LOLooo

    Fajnie. Co dalej? :smh:  :dancing:

    21 lut 2014