O żydach - str 10

  • Nowy Jork Icek zadaje ojcu pytanie

    Nowy Jork. Icek zadaje ojcu pytanie:
    - Tate, co to znaczy "prosperity" a co znaczy "kryzys"?
    - Jak by ci to, synku, wytłumaczyć? - zastanawia się rodzic i mówi po chwili: - Prosperity to szampan, elegancka limuzyna i piękne kobiety, a kryzys to lemoniada, metro i... twoja matka.

  • Czterech Żydów spotyka się

    Czterech Żydów spotyka się na giełdzie w Kijowie. Po przywitaniu rozpoczynają się przechwalać:
    - Ja wczoraj rozmawiałem z policmajstrem.
    - Policmajster... policmajster! Też mi dygnitarz! - lekceważąco krzywi się drugi - Ja gościłem naczelnika powiatu.
    - Co tam naczelnik powiatu! - mówi trzeci - Ja byłem w gabinecie rzeczywistego radcy stanu.
    - To wszystko nic! - powiada czwarty - Ja dzisiaj rano rozmawiałem z samym gubernatorem, grafem Ignatiewem.
    Trzej pozostali słuchacze nie mogą wyjść z podziwu:
    - Aj, aj, aj! Z samym grafem Ignatiewem! I co on ci powiedział?
    - A co miał powiedzieć? "Paszoł won, jewrej!"

  • Icek z żoną Chaną w piękne sobotnie

    Icek z żoną Chaną w piękne sobotnie popołudnie wybierają się na piknik za miasto. Jest upał, więc siadają w cieniu rozłożystego drzewa.
    Nagle Chana zrywa się z krzykiem.
    - Icek, ratuj!
    - Co się stało?
    - Mrówki mnie jedzą!
    A Icek patrzy na swoją brzydką małżonkę i mówi wzdychając:
    - Aj, aj, aj! Do czegóż to głód może doprowadzić!

  • Dawno dawno temu zszedł Pan Bóg

    Dawno dawno temu zszedł Pan Bóg na spacer po pustyni i trafił do jakiegoś miasta. Podszedł do mieszkańców i zaproponował
    - Mam dla was przykazanie
    - A jakie?
    - Nie zabijaj.
    - No coś ty! My Hetyci żyjemy z wojen. Potrafimy tylko wytapiać żelazo i walczyć. Bez zabijania nasz naród zginie.
    Poszedł Bóg dalej i trafił do następnego miasta.
    - Mam dla was przykazanie - rzekł do mieszkańców
    - A jakie?
    - Nie cudzołóż.
    - To chyba jakieś żarty. W naszej świątyni są najlepsze ladacznice. Wszystkie nacje przyjeżdżają do nas się zabawić. Bez cudzołóstwa pomrzemy w nędzy.
    W trzecim mieście Bóg spróbował jeszcze inaczej
    - Mam dla was przykazanie - nie kradnij.
    - To jak mamy żyć - nie da się handlować z Syryjczykami nie kradnąc.
    Nieco przybity Pan Bóg wrócił na pustynie. Jacyś barbarzyńcy paśli tam swoje stada. Zrezygnowany Bóg spytał
    - Chcecie mieć jakieś przykazania?
    - A za wiele???
    - Za darmo.
    - A to byśmy z dziesięć wzieli.

  • Jarmułka

    - Skąd wiesz, że już Patriarcha Abraham nosił jarmułkę?
    - To bardzo proste. Przecież czytamy: "I rzekł Pan do Abrahama. Wyjdź z domu ojca swego". A jakiż pobożny Żyd wyjdzie z domu bez jarmułki?

  • Przepraszam panie ksiądz czy to nie

    Przepraszam, panie ksiądz, czy to nie smutno, całe życie ksiądz i ksiądz?  
    - Mogę zostać biskupem.  
    - Oj! to, to! piękna posada... ale całe życie biskup i biskup?  
    - Mogę zostać arcybiskupem.  
    - Aj! aj! aj! To ładnie być arcybiskup - ale całe życie nic tylko arcybiskup?  
    - Mogę zostać kardynałem.  
    - Aj waj! Jak pięknie! Ale tak całe życie kardynał i kardynał?  
    - Mogę być wybrany papieżem.  
    - Aj! aj! cymes, sam cymes! Ale tak między nami - całe życie papież i papież?  
    - No, przecież już bogiem nie będę!  
    - Nu, czemu nie? U nas był taki jeden, co mu się udało.

  • Pewien stary żydowski swat zapoznał

    Pewien stary żydowski swat zapoznał kiedyś młodego człowieka z wielce urodziwą panną, która to panna bardzo mu się spodobała.
    Młody zaprosił ją więc do kawiarni, a potem do teatru. Na drugi dzień rano któryś z przyjaciół  zapytał go, kim jest dla niego owa niewiasta, z którą widziano go poprzedniego wieczora.
    Młody człowiek oświadczył z dumą, że jest to jego narzeczona. Jego przyjaciel zaczął się śmiać, że chyba zwariował, albowiem z ową niewiastą żyło już pół miasta.
    Zrozpaczony młody człowiek udał się z pretensjami do swata.
    Swat wysłuchał go uważnie, po czym - wcale nie zbity z pantałyku - stwierdził autorytatywnie: "Tyż mi miasto! Tylko pięć tysięcy mieszkańców".

  • Do żydowskiego milionera Rotschilda

    Do żydowskiego milionera Rotschilda podchodzi lokaj i mówi, że za drzwiami czeka jakiś obdarty Żyd, który ma do pana barona interes. Obdartus obdartusem ale Rotschild nie byłby milionerem gdyby nie reagował na słowo "interes". Kazał wpuścić petenta. Obdartus wchodzi i nadaje: - Panie Rotschild, ja mam taki interes co my oba zarobimy po pół miliona w jeden dzień...
    - Pół miliona, ładny grosz... a co za interes?
    - Panie Rotschild ja słyszałem, że pan wydajesz córkę za mąż i dajesz pan zięciowi milion w posagu.
    - To prawda.
    - Panie Rotschild...ja ją wezmę za pół.

  • Dawno temu rosyjski Żyd odwiedził

    Dawno temu rosyjski Żyd odwiedził swoją rodzinę w Izraelu. Przed powrotem do do Krainy Sierpa i Młota umówił się z nimi, że listy pisane przez niego niebieskim atramentem będą oznaczały, że wszystko w porządku, a te pisane zielonym oznaczać będą, że ma problemy lecz boi się o nich pisać.
    Pierwszy list przychodzi do Izraela już po paru tygodniach i jest napisany ... niebieskim atramentem. Pierwsze zdanie brzmi:
    "-  Żyje się tu wspaniale, niczego nam nie brakuje i wszystko można kupić. No może za wyjątkiem zielonego atramentu..."

  • Robię dzisiaj na kolację agresora

    Robię dzisiaj na kolację agresora w galarecie - mówi Wiśniewska do Kowalskiej.
    - A cóż to za nowa potrawa?
    - To nie słyszała pani, że teraz tak się nazywa karp po żydowsku?