Przepis na świat, rozdział 6, 7, 8, 9

Rozdział szósty
Szkolna wycieczka

Po pogrzebie Pawła Marianna z Kasią podeszły do jego mamy.
– Proszę pani…
– Tak? – Twarz miała zalaną łzami.
– Bardzo nam przykro z powodu utraty syna.
– Przepraszam, ale chcę zostać sama.
– Dobrze. Do widzenia.
Wychodząc z cmentarza, Marianna powiedziała do Kasi:
– Paweł był taki smutny, zamknięty w sobie, dlaczego nikt tego nie widział?
– Nie wiem, ciekawe, co on teraz robi?
– Kto? – Popatrzyła na nią jak na głupią.
– Paweł…
– Przecież on nie żyje – zaśmiała się.
– Śmiej się, śmiej, a on patrzy na ciebie z góry.
Zaczepiła je Vanessa.
– Cześć.
– Cześć – odpowiedziała Marianna.
Kasia w myślach rzekła: "A co jej się stało, że znów się do nas odezwała?”.
Przechodząc przez ulicę, usłyszała głos Marianny:
– Dlaczego jej nie odpowiedziałaś?
– Zawsze była dla mnie niemiła, a teraz pokłóciła się ze swoimi przyjaciółkami i szuka nowych, nawet nie pamięta, co mi zrobiła.
– A co ci zrobiła?
– Na zielonej szkole włożyła mi żabę do łóżka.
– I to ma być straszne?
– Nie, ale głupie.
– Wiem o tym. A ty możesz być mądrzejsza od niej i zaprzyjaźnić się z nią…
– Może masz rację.
– Zawsze mam rację.
***
Minął już tydzień od przywitania nowego roku. Za kilka dni odbędzie się wyjazd na szkolna wycieczkę. Dwa dni przed wyjazdem w szkole zorganizowano zebranie. Rodzice otrzymali kartkę z ocenami oraz zostali poinformowani o szkolnej wycieczce. Pod koniec zebrania wychowawczyni przed wszystkimi rodzicami pochwaliła Mariannę. Jest najlepszą uczennicą w klasie.
*
Marianna nie spała przez całą noc. Przez ten czas myślała o Jacku. Leżąc w łóżku, powtarzała sobie te same słowa: "Od jutra będę blisko ciebie”.
***
Przed siódmą rano Marianna pojechała z mamą na szkolną zbiórkę. Pożegnały się przed autokarem. Marianna jako jedyna z dziewcząt zabrała z sobą najwięcej walizek ubrań. Po ósmej rano wszystkie autokary odjechały. Marianna siedziała razem z Kasią i Vanessą, zaś Jacek, Sebastian oraz Łukasz usiedli przed nimi. Kierowca autokaru poprosił jedną z nauczycielek, aby puściła jakąś bajkę z kasety. Marianna wraz z przyjaciółkami dobrze się bawiły, słuchając muzyki, śmiejąc się, czytając czasopisma na temat mody i chłopaków, lecz Kasia oglądała zdjęcia kobiet w sukniach wieczorowych.
– Od pół godziny wpatrujesz się w te zdjęcia. – powiedziała Vanessa, patrząc na Kasię, która włożyła czasopismo do plecaka.
– Po prosto podobają mi się te suknie i fryzury.
– Wy tylko jedno w głowie macie. – wtrącił się Jacek, wyrywając Mariannie czasopismo z rąk.
– Jacek! – krzyknęła Marianna – Oddaj mi czasopismo!
– Co to znaczy, oddaj mi czasopismo? – Sebastian zaczął się śmiać, a Marianna podeszła do nich.
– Jacku, czy możesz mi oddać czasopismo? – poprawiła się.
– Zastanowię się…
– Z czego się śmiejesz? – zapytała Marianna, a Sebastian zamilkł.
– Z niczego…
– Więc oddasz mi to czasopismo?
– Nie wiem…
– Nie to nie… – Chciała usiąść, lecz zatrzymała się, słuchając Jacka.
– Jeśli chcesz odzyskać czasopismo, musisz mi zrobić loda… – chłopcy wybuchnęli śmiechem.
– Co ty powiedziałeś?
– Masz mu zrobić loda. – powiedział Łukasz, a Vanessa rzekła:
– Co za świnia! – Uderzyła go w twarz.
– Spokój! – wtrąciła się wychowawczyni. – Co tu się dzieje…?
– Te świnie chcą, żeby Marianna zrobiła im loda. – Kasia spuściła głowę i zaczęła się śmiać.
– Co ma zrobić?
– Loda
– Jakiego loda?
– Nie wie pani, jak się robi loda?
– Vanessa… – wychowawczyni kiwnęła głową – Zastanów się nad tym, co mówisz.– Uśmiechnęła się lekko i wróciła na swoje miejsce. Jacek oddał Mariannie czasopismo.
– Świnia… – Usiadła.
Spojrzeli na siebie.
***
Czy to nie jest piękny widok? Góry, lasy przykryte czystym białym śniegiem…
Nie takim jak na Śląsku, lecz prawdziwym czystym śniegiem.
Po pięciu godzinach jazdy niektórzy uczniowie nudzili się w autokarze, między innymi Marianna, Kasia i Vanessa, które zaczęły liczyć drzewa, po czym śpiewać różne piosenki. Gdy dojechali na miejsce, wszyscy uczniowie z wielką ulgą krzyknęli:
– Hura!
Wychodząc z autokaru, poczuli świeży, czysty, a zarazem chłodnawy wiatr od gór.
– Głodny jestem – powiedział Jacek, a Łukasz zapytał się wychowawczynię:
– Proszę pani, kiedy coś zjemy?
– Łukaszu, za chwilę, sama jestem głodna.
– Dzień dobry – przywitał ich jakiś mężczyzna. – Zapraszamy wszystkich na obiadokolację. – Nauczyciele i uczniowie z przyjemnością wchodzili do restauracji. Po zjedzeniu posiłku kierownik hotelu oraz trzech drewnianych domków, "Iskra”, "Kwiat” oraz "Słońce”, postanowił podzielić sześć klas do odpowiednich domków. Klasa szósta A i B zamieszkała w domku drewnianym  
"Iskra”, klasa szósta C, do której chodzi Ania oraz klasa D, do której chodzi Marianna zamieszkały w domku "Kwiat”, a klasa szósta E i F zamieszkały w domku "Słońce”. Uczniowie z klasy szóstej C i D jednocześnie weszli do drewnianego domku. W przedpokoju stało dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Pierwszy mężczyzna po prawej stronie przywitał ich, mówiąc:
– Serdecznie was witamy.
Zaś drugi mężczyzna o niebieskich oczach i kręconych czarnych włosach z uśmiechem na twarzy powiedział:
– Witamy was w domku "Kwiat”.
– O Boże, ale bomba – szepnęła Vanessa.
– Cała Vanessa… – pomyślała Marianna.
– Nazywam się Paweł Kot – przedstawił się, po czym zaprezentowała się kobieta.
– Miło was poznać, nazywam się Weronika Mors, obok mnie stoi Martin Grzyb, jesteśmy waszymi opiekunami. Wraz z waszymi wychowawcami będziemy dbać o wasze bezpieczeństwo. Ja jestem opiekunem rano, od popołudnia opiekunem będzie Paweł Kot, a pan Martin będzie waszym opiekunem od godziny dwudziestej aż do godziny ósmej rano. Na parterze oraz na pierwszym piętrze zamieszka klasa szósta C, również na pierwszym piętrze znajduje się świetlica, w której odbędą się wszystkie zbiórki oraz zebrania. Na drugim piętrze będą mieszkać wasi wychowawcy oraz my opiekunowie. Na trzecim i czwartym piętrze zaś zamieszka klasa szósta D. Na każdym piętrze znajduje się ubikacja oraz łazienka dla dziewcząt i chłopców, tych, którzy nie lubią czekać w kolejce, zapraszamy na drugie piętro, gdzie znajduje się o trzy razy większa łazienka, lecz dla wszystkich. W każdych pokojowych drzwiach znajdują się klucze. Za godzinę widzę wszystkich w świetlicy. Marianna, Kasia i Vanessa mieszkają w pokoju numer 13, obok nich w pokoju numer 14 mieszka Jacek, Łukasz oraz Sebastian.
***
Z samego rana uczniowie z opiekunami oraz wychowawcami wyruszyli na pierwszą wycieczkę. A była to wycieczka poświęcona zwiedzaniu solnego muzeum oraz kopalni. Po wycieczce uczniowie postanowili pójść na miasto. Przechodząc z przyjaciółkami przez ulicę, Marianna zauważyła Annę z Patrykiem – trzymali się za ręce.
– Ciekawe, czy Jacek jej na to pozwala?
– A co oni mnie obchodzą? – odpowiedziała Marianna, patrząc na sklep odzieżowy. – Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar kupić sobie bluzkę.
– Że co!?
– No to. – Marianna weszła do sklepu odzieżowego.
– W sumie Marianna ma rację. – Teraz weszła Vanessa.
– Wariatki…
***
Po powrocie uczniowie poczuli głód. A obiad dopiero za pół godziny. Co najlepsze, Marianna dowiedziała się, że z innymi uczniami są dyżurnymi, ich zadaniem jest przynoszenie obiadu na stół, a po zjedzeniu przez uczniów obiadu znoszenie naczyń do okienka. Marianna była z tego powodu wściekła i przez piętnaście minut kłóciła się z opiekunem i wychowawczynią.
***
Po piętnastu minutach Marianna obsłużyła tylko dwa stoły. Podchodząc do następnego stolika, usłyszała Anię:
– Ej, kopciuszku!
– Słucham?
–Kopciuszku, czekamy od dłuższego czasu na pierwsze danie – śmiała się z nienawiścią.
– Proszę bardzo – uśmiechnęła się sztucznie, wzięła uczniowi talerz z zupą, którą wylała na głowę Ani. – Smacznego. – Na sali wybuchnął śmiech uczniów.
– A, o, o mój Boże! – krzyknęła Ania. – Czy ty jesteś normalna!? O nie, moje włosy, moja sukienka!
Do dziewcząt podeszła wychowawczyni Ani.
– Dziewczyny, co się stało?
– Ta wariatka, ta żmija wylała na mnie całą zupę!
– Po pierwsze nie krzycz, po drugie uspokój się, a po trzecie idź się przebrać.
– I to wszystko?!
– Tak.
– Jest pani nienormalna! – Wyszła z oburzeniem, a nauczycielka powiedziała do Marianny:
– Żeby to było ostatni raz.
– Dobrze, proszę pani.
***
Minęły kolejne wspaniałe dni, kiedy uczniowie z opiekunami zwiedzili trzy wodospady oraz zamek "Czajka”. Po zjedzeniu obiadu kierownik ośrodka ogłosił, że dziś po kolacji w restauracji odbędzie się dyskoteka.
Niektórzy uczniowie z klasy szóstej C i D wraz z wychowawcami poszli na miasto. Inni zaś uczniowie pozostali w domku z opiekunem. Do tych uczniów należały Marianna, Kasia, Sebastian, Jacek oraz Łukasz. Chłopcy postanowili się zabawić w mafię. Kasia wyszła z pokoju, a Marianna puściła piosenkę z radia i zaczęła tańczyć na krześle. Do pokoju wszedł Jacek, przez chwilę wpatrywał się na Mariannę.
– No dalej, maleńka…
– Słucham?– Odwróciła się w jego stronę.
– Dawaj, maleńka… – puścił oczko.
– Jesteś… jesteś okropny, co ty robisz w moim pokoju?
– Chowam się, mnie tu nie ma… – Wszedł do szafki.
Do pokoju wpadł Sebastian.
– Nie widziałaś Jacka?
– Nie… – Wyszedł z pokoju, a zanim wydostał się Jacek z szafki.
– Niech zgadnę, te wszystkie kurtki, ubrania są twoje?
– Tak. W co się bawicie?
– Nie twoja sprawa… – Kiwnął głową. – A po drugie dziewczyny takie jak ty interesują się tylko modą. – Marianna poczuła się urażona.
– Wcale nie, i jak tak możesz, nie znasz mnie… Powiesz mi czy nie?
– Nie.
– Na pewno?
– Tak.
– A jeśli krzyknę tak głośno, że Sebastian mnie usłyszy?
– Nawet się nie waż. – Spojrzał na nią krzywo.
– Se! – Jacek przykrył dłonią usta Marianny.
– Czasami mnie denerwujesz. – Przewrócił Mariannę na łóżko.
– To boli…
– Więc nie igraj ze mną… – Wyszedł z pokoju.
– Myślałam, że jesteś inny. – Do pokoju weszła Kasia.
– Co się stało, dlaczego płakałaś?
– Nie płakałam
– Nie kłam, płaczesz przez Jacka?
– Tak
– Ty go naprawdę kochasz?
– Tak, ale on do mnie nic nie czuje, to boli. – Mariannie popłynęły łzy po policzku.
– Nie płacz. – Kasia przytuliła Mariannę.
***
Zrobiło się ciemno. Wiatr wiał z wszystkich stron. Uczniowie od godziny dobrze bawili się na dyskotece. Jacek z Sebastianem i Łukaszem grali w karty w pokoju.
– Znów wygrałem! – krzyknął Jacek. – A teraz idę zatańczyć z moją dziewczyną. – Wyszedł z pokoju.
– Chyba z dziwką. – rzekł Sebastian.
***
Jacek wszedł do restauracji, w której odbywała się dyskoteka. Właśnie puszczono piosenkę Britney Spears Womanizer. Dziewczyny zaczęły szaleć na sali, a niektóre nawet krzyczały jak wariatki. Pod koniec piosenki Jacek zobaczył na własne oczy, jak Ania całuje się z Patrykiem. Poczuł złość. Podszedł do nich.
– Co to ma znaczyć?! – Jeszcze chwilę, a by się rozpłakał.
– Przepraszam, nie chciałam go pocałować… i co ty robisz na dyskotece?
– To, co widzisz. I jeszcze jedno, koniec z nami. – opluł Patryka w twarz i wyszedł z restauracji.
Jacek wszedł do pokoju Z wielkim hukiem.
– Co się stało? – zapytał się Sebastian.
– Nic – odpowiedział ze złością.
– Jak to nic, przecież widzę, że coś się stało – odparł Sebastian, a Jacek położył się na łóżku. – Widziałem na własne oczy, jak ta kurwa całuje się z Patrykiem.
– O kim ty mówisz? – zapytał Łukasz.
– Ale ty ciemny jesteś – rzekł Sebastian – Jacek cały czas mówi o Ani.
Tę rozmowę podsłuchała Kasia stojąca przed drzwiami. Wchodząc do pokoju, z wielkim krzykiem powiedziała do Marianny:
– Nie uwierzysz, co ci powiem?!
– Co? I możesz mówić o pół tonu ciszej…?
– Jacek zerwał z Anią.
– Że co, co ty mówisz?
– Jacek zerwał z Anią.
– Skąd o tym wiesz?
– Podsłuchałam rozmowę Jacka, który powiedział, że na własne oczy widział, jak ta kurwa całuje się z Patrykiem.
– Naprawdę… – poczuła lekką radość.
– Tak.
– Nie mogę w to uwierzyć. – Usiadła na krześle. – Jacek zerwał ze żmiją.
Po chwili poczuła, że jednak ma szansę, by zostać dziewczyną Jacka. Gdy Marianna rozmawiała z Kasią na temat Jacka, ten poszedł do łazienki. Sebastian z Łukaszem gasili Jackowi światło, który ze złości krzyknął:
– Jeszcze raz, a pożałujesz!
Za czwartym razem, gdy Jacek był tylko w majtkach, a Marianna nie wiedziała, że ktoś korzysta z łazienki, postanowiła wejść do środka, lecz, zamiast włączyć światło, zgasiła je i wtedy Jacek wyszedł z łazienki.
– To ty? – powiedział Jacek ze złością, a Marianna się przestraszyła, nie wiedząc, o co mu chodzi.
– Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś jest w łazience.
– Tak jak przed chwilą? – Uderzył Mariannę w twarz, po czym z całej siły chwycił ją za ręce.
– Jacek, puść mnie, to boli… – wymówiła te słowa z płaczem.
– Co się dzieje? – zapytał się Łukasz, wychodząc z Sebastianem z pokoju.
– I dlaczego Marianna płacze? – dodał Sebastian, odsuwając Jacka od Marianny.
– Dlaczego ja płaczę? – powiedziała Marianna, wycierając łzy ręką. – Płaczę dlatego, że Jacek mnie uderzył.
–Uderzyłeś dziewczynę?
– Tak, uderzyłem, i co? Zrobisz mi coś? Nie… a po drugie zasłużyła.
– Ciekawe… – mówiąc to, schowała się za Sebastianem.
– Co takiego zrobiła ci Marianna?
– Gasiła mi światło w łazience.
Sebastian z Łukaszem poczuli się winni i z żalem powiedzieli jednocześnie:
– Jacek, to nie Marianna, tylko my.
Marianna z płaczem odeszła od nich i weszła do pokoju.
– Co się z tobą dzieje? – zapytał Łukasz.
– A co cię to obchodzi? – Włączył światło w łazience i wszedł do środka.
W pokoju Kasia pocieszała Mariannę.
– Dlaczego on taki jest?
– Nie wiem. – Do ich pokoju wszedł Sebastian z Łukaszem.
– Chcieliśmy cię przeprosić…
– Ale za co?
– Przez nas oberwałaś od Jacka.
– Już o tym zapomniałam – skłamała.
Po krótkiej rozmowie chłopcy poszli do swojego pokoju. Gdy Jacek wszedł do pokoju, postanowił przeprosić przyjaciół, lecz nie miał odwagi przeprosić Marianny.
  
Rozdział siódmy
Pierwszy pocałunek

Minęła godzina szesnasta. Od godziny rodzice czekali z niecierpliwością na powrót swoich dzieci ze szkolnej wycieczki.
– Już dawno powinni wrócić… – powiedziała zmartwiona mama Marianny.
– Kochanie, nie martw się. – Mąż starał się uspokoić żonę. – Na pewno są cali i zdrowi. Sama widzisz, ile śniegu w tym roku spadło. Z tego powodu powstały korki.
– Może masz rację. – Mąż zauważył nadjeżdżający autokar.
– Zawsze mam rację – uśmiechnął się. – Właśnie jadą – powiedział z wielką ulgą.
***
Po powrocie do domu Marianna przez dwie godziny opowiadała rodzicom każdą chwilę, którą przeżyła na wycieczce klasowej, pokazała również pamiątki, które kupiła. Po wspólnej rozmowie oraz zjedzeniu kolacji poszła do swojego pokoju i rozpakowała się. Do pokoju weszła mama. Ze łzami w oczach przytuliła córkę.
– Codziennie modliłam się do Boga, aby był cały czas przy tobie. Gdybyś wiedziała, jak strasznie się martwiłam o ciebie, nawet jak rozmawiałyśmy przez telefon.
– Mogę się tylko domyślić, mamo.
– Tak?
– Kocham cię. – Przytuliła mamę, poczuła radość w sercu.
– Ja ciebie też kocham… a co słychać u Jacka?
– Nic ciekawego, zerwał z Anią.
– Naprawdę?
– Tak, widział ją, jak całuje się z Patrykiem.
– Więc na co czekasz? Teraz możesz o niego walczyć, jest wolny.
– Mamo, on nie czuje tego, co ja czuję do niego, a po drugie myliłam się co do niego.
– Ja już ciebie kochanie nie rozumiem, ale pamiętaj, jeżeli kochasz Jacka, walcz o niego, wiedząc, że jest wolny.
Zadzwonił telefon.
– Kochanie, do ciebie.
– Już idę.
Wychodząc z pokoju, powiedziała do córki:
– Za chwilkę przyjdę i porozmawiamy na spokojnie. – Zamknęła drzwi. Marianna położyła się na łóżku. Może mama ma rację…? Wstała i podeszła do okna. Po chwili zauważyła Jacka stojącego przed bramą. Jacek? Co on robi? Wyszła z pokoju, po czym z domu. Podeszła do bramy, otworzyła ją, przez chwilę nie patrzyła na Jacka.
– Czego chcesz?
– Przyszedłem cię przeprosić. Przepraszam, że zachowałem się jak ostatni drań. Spojrzała na Jacka i lekko uśmiechnęła się do niego.
– Wybaczam ci…
– Chciałem ci również powiedzieć, że przez ostatnie dni dużo o nas myślałem, kocham cię…
Kocham cię, powiedział z ciepłym głosem, a Marianna przez chwilę pomyślała, że to tylko sen, lecz się myliła.
– Zawsze, kiedy rozmawiamy ze sobą lub jesteśmy obok siebie, czuję, że moje ciało płonie, już wiem dlaczego? Kocham cię.
Nastała cisza. Jacek zapytał Mariannę niepewnym tonem:
– Czy ty czujesz to co ja…?
– Tak…
– Więc też mnie kochasz?
– Tak.
– Zostaniesz moją dziewczyną?
Mariannie serce zaczęło bić coraz mocniej, nie wiedziała, co ma powiedzieć, była w szoku.
– Już rozumiem. – Jacek chciał odejść, lecz w ostatnim momencie Marianna złapała jego rękę.
– Zaczekaj…
– Tak…?
– Chcę zostać twoją dziewczyną… – Wymawiając te słowa, poczuła się jak w bajce o księżniczce i księciu.
– Kocham cię. – Jacek pocałował Mariannę. To był ich pierwszy prawdziwy pocałunek.
  
Rozdział ósmy
Kłótnia

Przez ostanie dni zima uspokoiła się, przecież jutro przywita nas wiosna. Dni zrobiły się cieplejsze. A dla innych…
***
– Już tyle dni są z sobą – rzekła z nienawiścią Ania, podchodząc do balkonu.
– To twoja wina – odpowiedziała Dominika, oglądając zdjęcia z wakacji koleżanki.
– Wiem o tym… trzeba ich skłócić, żeby Jacek do mnie wrócił. – Dominika odłożyła zdjęcia na łóżko i podeszła do Ani. – Pamiętasz, jak śmiałaś się ze mnie, że oglądam telenowele?
– Tak… tylko walnięte osoby patrzą na te bzdury.
– Tak się składa, że w telenowelach występują takie osoby jak ty, czyli zimne i wredne, które wiedzą, jak skłócić kochanków.
– To musi być bardzo interesujące…
– Tak, nawet mam plan, jak ich skłócić.
– Kochanków… – zaśmiała się Ania. – Więc słucham…
***
Już pierwszy dzień wiosny. Kwiaty i drzewa kwitną, a ptaki ćwierkają, czy to nie piękne?
*
Na trzeciej przerwie Ania zaczepiła Patryka.
– Cześć.
– Cześć.
Patryk chciał pocałować Anię, lecz dziewczyna odsunęła się od niego.
– Co się stało?
– Będę szczera, zrywam z tobą, jesteś nudny. – Uśmiechnęła się sztucznie. – Na pewno znajdziesz prawdziwą miłość… jak nie teraz, to za sto lat… – Wybuchnęła śmiechem. Pawłowi łzy popłynęły po policzkach, poczuł się zraniony.
– Och… nie płacz…
– Dlaczego? – otarł łzy.
– Nic nie czuję do ciebie.
– Więc dlaczego byłaś ze mną?
– Nie wiem, może dla zabawy… Pa. – Odeszła, poprawiając włosy. Przed toaletą dla dziewcząt Dominika czekała na Anię, która podeszła do niej.
– I jak poszło?
– Lepiej niż myślałam, może zacznę patrzeć na te beznadziejne telenowele.
– Na pewno nie beznadziejne.
– Niech ci będzie. Teraz kolej na drugą część planu. – Dziewczyny weszły do ubikacji.
– Ale obiecaj mi, że nikomu ani słowa – powiedziała Ania do Dominiki.
– Obiecuję.
– To nie wystarczy.
– Och… obiecuję na moje nienarodzone dzieci.
– No dobrze… – Zrobiła głęboki wdech. – Znasz Mariannę z szóstej D?
– Tak, to dziewczyna Jacka.
– Tak.
– No i…?
– Wczoraj uprawiali ze sobą sex. Sama mi to powiedziała.
– Że co…?! – krzyknęła ze zdziwieniem. – Naprawdę uprawiali ze sobą sex?
– Tak… przecież bym nie kłamała na ten temat… – Z kabiny wyszła uczennica z piątej klasy.
– Mam nadzieję, że wygada wszystkim.
– Na pewno… – odpowiedziała Dominika.
I się nie myliła, już na następnej przerwie uczennice plotkowały na ten temat. Łukasz po usłyszeniu plotki na temat Marianny i Jacka od swojej młodszej siostry postanowił porozmawiać z Jackiem. Wchodząc do sali lekcyjnej, grzecznie poprosił Jacka, który podszedł do niego.
– Czy coś się stało?
– Nie wiem, jak ci to powiedzieć.
– Mów śmiało.
– Czy to prawda, że uprawiałeś sex z Marianną?
Przez dłuższy czas Jacek nie odzywał się, aż nagle zrobił się czerwony ze złości.
– Coś ty powiedział?
– To, co usłyszałem, prawie wszyscy plotkują na ten temat.
– Ale my wcale nie uprawialiśmy seksu – powiedział szeptem. – Kto wymyślił te kłamstwa?
– Chyba Marianna.
– Zabiję ją.
Jacek wyszedł z sali lekcyjnej, a Sebastian zaczepił Łukasza.
– Wiesz o tym, że nasz kumpel zaliczył panienkę?
– Tak, ale to kłamstwo.
***
Przez dłuższy czas Jacek szukał Marianny, aż po chwili zobaczył ją przy schodach, które prowadzą na pierwsze piętro.
– Mogę cię prosić na chwilkę?
– Tak, oczywiście. – Uśmiechnęła się do Jacka.
Wchodząc z nim do szatni, usłyszała chłopaka.
– Uprawialiśmy ze sobą sex ?
– Słucham? – Marianna wybuchnęła śmiechem. – Niezły żart.
– Nie rób ze mnie idioty.
– Nie robię. –Jacek uderzył lekko Mariannę.
– Jacek? Dlaczego? – rozpłakała się – Co ja zrobiłam? – zapytała ze strachem.
– Jeszcze się głupio pytasz?! – Spojrzał na nią dzikim wzrokiem. – Po cholerę wmawiasz wszystkim, że uprawialiśmy ze sobą sex?!
– Nikomu nie wmawiam. – Do szatni wszedł Łukasz.
– Jacek, zostaw ją.
– Nie wtrącaj się!
– To nie ja. – powiedziała ze smutkiem – To koniec, prawda?
– Tak, koniec z nami, a wszystko przez ciebie!
– Wcale nie. – Wyszła z szatni, za Marianną wyszedł Łukasz, a po chwili do szatni weszła Ania, która postanowiła pocieszyć Jacka.
***
Jacek i Ania znów są parą. Przez ostatnie dni Marianna bardzo cierpiała, tak samo cierpiał Patryk, który postanowił się zemścić na Annie. W poniedziałek po szkole Patryk spotkał się z Anią przed jej domem.
– Czego chcesz?
– Chcę z tobą porozmawiać.
– O czym?
– O nas.
– Przecież już nas nic nie łączy.
– No właśnie… byliśmy tacy szczęśliwi…
– A teraz nie jesteśmy, ja jestem z Jackiem.
– Więc to koniec?
– Tak. – Poprawiła włosy. – I wiesz co?
– Co?
– Jacek jest ze mną, gdyby nie ja…
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Tę plotkę o seksie Marianny i Jacka wymyśliłam ja … ja! Rozumiesz?
– Tak. – Odszedł od Ani.
Przechodząc przez ulicę, wyciągnął magnetofon.
– Teraz już nie będziesz ani ze mną, ani z Jackiem…
***
Przed szkołą Patryk zaczepił Jacka, który trzymał Anię za rękę.
– Cześć. – odpowiedzieli Jacek z Anią.
– Mogę z tobą porozmawiać? – Ania zbladła.
– Nie mam teraz czasu na rozmowę z tobą.
– Nie chcę z tobą rozmawiać, tylko z Jackiem.
– Jacek teraz nie ma czasu.
– Skąd wiesz, że nie mam czasu. – wtrącił się Jacek, a Patryk włączył magnetofon. Po chwili Jacek usłyszał rozmowę Ani z Patrykiem. Schował magnetofon i powiedział do Jacka:
– Chcę ci powiedzieć, że Ania jest wredną, fałszywą żmiją. – Wszedł do szkoły.
– Chcesz mi coś powiedzieć? – Spojrzał tak dziko i pociągająco.
– Tak, to prawda, zrobiłam do dla nas… kocham cię, a ty mnie kochasz…
Jacek odsunął się od niej.
– To koniec.
– Ale, kochanie.
– Nie mów do mnie "kochanie”! Okłamałaś wszystkich, zraniłem przez ciebie niewinną osobę. Koniec z nami, zrywam z tobą.
– Nie na długo, i tak do mnie wrócisz! – krzyknęła tak głośno, że usłyszała to Marianna z Kasią, przechodzące przez ulicę.
  
Rozdział dziewiąty
Kocham cię, ale muszę o tobie zapomnieć

– Przez jakiś czas będę sam – powiedział Jacek do Łukasza, wychodząc z siłowni.
– Dlaczego?
– Po raz kolejny zraniłem Mariannę, a przecież ją kocham. – Zatrzymali się na przystanku.
– Więc walcz o nią! – Zdenerwował się Łukasz. Nie mógł tego znieść. Przez cały czas Jacek rozmawiał na temat Marianny, a co najgorsze Łukasz również coś czuje do Marianny, lecz to nie miłość.
– Wszystko w porządku? – Patrzył na Łukasza podejrzliwym wzrokiem.
– Nie, tak, nie…! Ty i Marianna denerwujecie mnie od pewnego czasu. Macie zaledwie dwanaście lat, a zachowujecie się jak dorośli! Nie pobierzesz się z nią, nawet jej nie kochasz, tak naprawdę darzysz ją uczuciami, jesteś za młody na miłość.
– Wcale nie. I skąd możesz wiedzieć, że ja jej nie kocham?
– Ponieważ to tylko uczucia, które przeminą.
– Może nie przeminą.
– Może przeminą, może nie przeminą. Z Anną było tak samo.
– Wiem o tym, po prostu się pomyliłem.
– Może z Marianną też się pomyliłeś.
– Nie. – Był tego pewny.– Ja ją kocham.
– Super! A teraz zakończmy tę rozmowę.
– Dobra. – odpowiedział z oburzeniem. Po pięciu minutach weszli do autobusu.
***
W kawiarni "Wspomnienia z Wenecji” Marianna z Vanessą jadły właśnie tort Cherry, popijając go herbatą.
– Jeszcze tylko tydzień i koniec roku! – krzyknęła z radością.
– Uspokój się.
– No co? Nie cieszysz się, że za tydzień wakacje? A potem gimnazjum, ciekawe, jak tam jest?
– Ciekawe… – powiedziała ze smutkiem, myśląc o Jacku.
– Ty się nie cieszysz, prawda?
– Prawda… – Odłożyła talerz z tortem. – Już nigdy nie zobaczę Jacka.
– A skąd wiesz?
– W sumie masz rację, może będziemy chodzić do tej samej szkoły…
– Albo będziecie znów razem.
– Może… – Vanessa spojrzała na niedokończony tort Marianny.
– Jesz ten tort?
– Nie.
– Więc mogę dokończyć za ciebie?
– Pewnie – zaśmiała się. – Ciekawe, dlaczego jesteś taka szczupła?
– Kochanie – podniosła widelec – Na tym świecie istnieją plastry odchudzające.
– Jesteś głupia.
– Wczas – odpowiedziała, jedząc tort. – Ja to wiem od trzech lat – zaśmiały się.
– Śmiech to zdrowie. Ciekawe gdzie jest Kasia? Spóźnia się od pół godziny.
– Zadzwonię do niej.
Marianna wyciągnęła z torebki telefon komórkowy. Zadzwoniła do Kasi.
– Gdzie jesteście?!
– Czekamy na ciebie w kawiarni "Wspomnienia z Wenecji”.
– Gdzie!?
– W kawiarni, w centrum handlowym Plaza – urwała.
– Boże, ja myślałam… – zamilkła – A zresztą… będę za godzinę.
– Czekamy. A gdzie jesteś?
– W Katowicach… – rozłączyła się.
Marianna położyła komórkę na stole.
– Za godzinę przyjdzie Kasia.
– A gdzie jest?
– W Katowicach.
– Czyli nie tylko ja jestem głupia – ponownie się zaśmiały.
Marianna jednak przez cały czas myślała o Jacku.
***
Marianna wróciła do domu. Udawała szczęśliwą, ale tak naprawdę serce jej się krajało, nawet nie miała ochoty zjeść kolacji z rodzicami. W pokoju leżała na łóżku, zalana łzami. Od godziny oglądała zdjęcia, na których jest z Jackiem. Do pokoju weszła mama.
– Kochanie, moje serce krwawi na twój widok, ty naprawdę cierpisz z miłości. Kochasz Jacka z całego serca…
Marianna ze łzami w oczach podeszła do mamy i z całej siły ją przytuliła.
– Tak, mamo, kocham go, lecz, on chyba nic do mnie nie czuje. Już od dłuższego czasu nie podszedł do mnie…
Wraz z córką usiadła na łóżku.
– Jest wiele odpowiedzi na to pytanie. Ale na początku chciałam ci wytłumaczyć, że jesteś bardzo młodą osobą, która pozna wielu chłopców i każdy z nich będzie ten jedyny…
– Wcale nie! Kocham Jacka.
– Jeżeli kochasz Jacka, walcz o niego, nikt ci tego nie zabroni, ale pamiętaj, to mogą być tylko zwykłe uczucia, którymi darzysz Jacka, a on do ciebie…
– To nie są zwykłe uczucia.
– No dobrze, przyjdzie jeszcze czas, a zrozumiecie wszyscy, że to tylko uczucia. Lecz nie mogę tego pojąć, dlaczego ty i Ania walczycie o tego jedynego, a zwłaszcza że Anna wie o tym, iż Jacek coś czuje do ciebie.
– Po prostu walczy o miłość.
– Jak w filmie… – uśmiechnęła się – Tylko żeby to się źle nie skończyło. Cieszę się, że znalazłaś miłość swojego życia, ale nie podoba mi się to, co robicie w trójkę, zachowujecie się jak ci aktorzy w telenowelach. – Ucałowała córkę w policzek. – A teraz zapomnij przez chwilę o nim. Tata wypożyczył filmy, jak będziesz miała ochotę popatrzeć z nami, wiesz gdzie nas szukać.
– Tak… – Mama wyszła z pokoju córki. Przez chwilę Marianna myślała o Jacku. Zeszła na dół i z rodzicami obejrzała film.
***
Na pierwszych trzech lekcjach Marianna wpatrywała się w stronę Jacka, on zaś w stronę Marianny. Lekko uśmiechali się do siebie, lecz nie mieli odwagi podejść do siebie i porozmawiać. Na przedostatniej lekcji, pisząc kartkówkę z przyrody, Kasia jednocześnie z Vanessą powiedziały do Marianny:
– Przestańcie się uśmiechać do siebie jak kretyni, porozmawiajcie z sobą.
– Dziewczyny, zabiorę wam kartkówki. – upomniała je nauczycielka.
– Przepraszamy – powiedziała Vanessa, po czym spojrzała w stronę Kasi i powiedziała:
– I jeszcze jedno, nigdy, ale przenigdy nie myśl i nie mów tego co ja.
– Że co? – Puknęła się w czoło – Tu się puknij!
– Ja mam się puknąć. – Puknęła się w czoło. – Ty się puknij.
– Przestańcie – wtrąciła się Marianna, a nauczycielka podeszła do dziewcząt i zabrała im kartkówki.
– Dlaczego? – zapytała Kasia piskliwym głosem.
– Upomniałam was. Nie mam zamiaru upominać uczniów dwa, trzy, sto razy na lekcji.
– Proszę pani, my nie ściągamy, tylko rozmawiamy na poważny temat.
– Młoda damo, jeżeli rozmawiasz ze mną, powinnaś wstać.
Vanessa wstała, mówiąc:
– Nareszcie ulga. Te krzesła są takie twarde, że aż pośladki mnie bolą od siedzenia. – Uczniowie zaczęli się śmiać.
– Słucham? – Nauczycielka powstrzymała śmiech.
Kasia złapała się za czoło.
– Co za idiotka.
– Przepraszam.
– Spokój! – Śmiechy uczniów ucichły. – Więc słucham, na jaki poważny temat rozmawiacie?
– Szczerze mówiąc, nie mamy poważnego tematu, chyba… – Przez chwilę się zastanawiała. – Ale denerwuje nas to! – Słowo "to” podkreśliła – że Marianna… – w tym czasie Marianna wstała z krzesła i przykryła usta Vanessie.
– Denerwuje ich to, że kupiłam sobie psa.
– Psa sobie kupiłaś? – zapytała Kasia. – I nic mi o tym nie powiedziałaś? – Marianna spojrzała podejrzliwie na Kasię. – Rozumiem, nie kupiłaś psa.
– Dziewczyny! – Nauczycielka zrobiła głęboki oddech, Marianna usiadła na krześle. – Co będzie z wami za osiem lat?
– Ja wiem, co będzie ze mną. – odpowiedziała dumnie Vanessa, poprawiając swoje włosy.
– Naprawdę? Z przyjemnością cię wysłucham.
– Więc… – Zamknęła oczy i je otworzyła. – Pewnej zimowej albo letniej nocy przez okno wejdzie prawdziwy książę i uratuje mnie przed złym smokiem.
– Dobrze, dobrze, dziękujemy… – Nauczycielka kiwnęła głową. – Oglądasz za dużo telewizji.
– Wiem o tym. Ale jeszcze nie skończyłam, chcę dodać i podkreślić, że książę z bajki będzie i musi być taki seksowny jak Sebastian Rulli, aktor grający w filmie Cena marzeń.
– Boże, on naprawdę jest seksowny – wtrąciła się uczennica – ale ta Rubi jest… – Zadzwonił dzwonek na przerwę. – Przez was nie dokończyłem kartkówki! – krzyknął Sebastian.
– Nie trzeba było podsłuchiwać. – Vanessa pokazała Sebastianowi język. – Tylko pisać!
– Proszę położyć kartkówki na biurku – powiedziała nauczycielka, po czym szeptem zwróciła się do Vanessy: – Telewizja źle na ciebie działa. – Podeszła do biurka.
– Wcale nie. Prawda, dziewczyny?
– A właśnie, że tak – odpowiedziała Kasia.
– Wszystko będzie dobrze – wtrąciła się Marianna. Wychodząc z sali lekcyjnej, Jacek zatrzymał Mariannę. Kasia i Vanessa poszły dalej.
– Możemy porozmawiać?
– Tak. – Poczuła się jakoś dziwnie. – A o czym?
– O nas.
– Nie rozumiem?
– Patrzyłaś na mnie, a ja na ciebie, uśmiechaliśmy się do siebie, czy to coś oznacza, może spróbujemy jeszcze raz? Bardzo mi na tym zależy, chyba że tobie nie?
– Zależy, bardzo zależy!
– Więc może zaczniemy wszystko od początku?
– Tak.
– Spotkajmy się w kawiarni "Wspomnienia z Wenecji”.
– Z przyjemnością, o siedemnastej?
– Dobrze… – Rozmowę usłyszała Anna. Wchodząc do damskiej toalety, podeszła do zlewu, spojrzała w lustro na swoje odbicie. – Nie będziesz z nim, nigdy…
***
Z autobusu wyszedł Jacek. Wchodząc do centrum handlowego, usłyszał głos Anny.
– O… – uśmiechnęła się – Jacek, jak miło cię widzieć.
– A ciebie nie. – Przyśpieszył kroku.
– Zaczekaj. – Zatrzymała Jacka. – Porozmawiaj ze mną…
– O czym?
– O nas.
– Ty chyba żartujesz? Nie mamy o czym rozmawiać.
– Właśnie, że mamy, chciałam cię przeprosić. Przepraszam. Może zostaniemy przyjaciółmi? – Jacek spojrzał w stronę kawiarni, lecz nie zobaczył Marianny, która siedziała przy palmie i obserwowała ich.
– Jesteś, jaka jesteś… – uśmiechnął się do Ani. – Tylko przyjaciele. – Ania zauważyła nadchodzącą Mariannę. – Jesteś kochany. – Pocałowała Jacka w usta.
– Co ty robisz?!
– To, co widzisz. – powiedziała z nienawiścią. – Jeżeli nie jesteś ze mną, nie będziesz z nikim. – Odeszła pewna siebie.
Do Jacka podeszła Marianna.
– Co to miało znaczyć? Dlaczego mnie ranisz?
– To nie tak, jak myślisz. Ona mnie pocałowała, nie ja ją, ja nie chciałem.
– No właśnie. – Kiwnęła głową. – To koniec. – Zatrzymała łzy i odeszła.
– Co ja zrobiłam? – powiedziała sama do siebie, wychodząc z centrum handlowego. Marianna przez całą drogę powrotną płakała. Z powodu pocałunku Jacka z Anną i z powodu jej same, przecież zachowała się jak idiotka. Tusz rozmazał jej się na twarzy, wyglądała prawie jak satanistka. Przed domem przetarła twarz chusteczką, poprawiła włosy i weszła do domu. Chowając buty do szafki, usłyszała głos mamy:
– Córeczko, to ty?
– Tak, mamo…
– Mogę cię prosić na chwilkę?
– Tak, a gdzie jesteś?
– W kuchni. – Marianna popatrzyła w lustro, wyglądała normalnie, więc postanowiła pójść do mamy. Wchodząc do kuchni, podeszła do mamy, która skończyła chować naczynia do szafki.
– Tak, mamo… – Zrobiła się cisza.
Mama usiadła przy stole i półszeptem powiedziała do córki:
– Lepiej będzie, jak też usiądziesz.
– Ale po co? – zapytała z zakłopotaniem. – Co się stało?
– Nie wiem. – Do ręki wzięła filiżankę. – Policja odnalazła mordercę twego brata.
Marianna przez chwilę stała jak mur.
– A… – zamilkła. – A kto nim jest?
– Nie mogę sama w to uwierzyć, ale to Andrzej Wysocki.
– Przecież to kolega taty!
– Tak. – Marianna z całego serca przytuliła mamę. – Wszystko będzie w porządku.
– Mam taką nadzieję…
– Nie martw się, mamo. – Uśmiech na twarzy Marianny przypominał ten anielski. – Za chwilę przyjdę do ciebie. – Odsunęła się od mamy i poszła do swojego pokoju.
Marianna wyciągnęła z szafki album i z wielkim bólem zniszczyła zdjęcia, na których był Jacek.
– Czasami marzenia bolą. Kocham cię, ale muszę o tobie zapomnieć – Usiadła przy biurku, miała tyle myśli, tyle pytań…

PiotrRuda

opublikował opowiadanie w kategorii szkoła, użył 5991 słów i 36440 znaków.

Dodaj komentarz