Przepis na świat, rozdział 4, 5

Rozdział czwarty
Sekret Kasi

Kilka tygodni później.
Wszystkich przywitała jesień. Dni były coraz bardziej ponure, deszczowe i smutne, lecz nie dla Marianny, która dzień po dniu ubierała się w nowe ubrania, śmiała się oraz rozmawiała z każdą osobą, nawet z Jackiem, który po rozmowie z Marianną nie wiedział, co do niej czuje. Taki był plan Marianny, aby zdobyć uczucia Jacka.
Następnego dnia, na trzeciej godzinie lekcyjnej odbył się apel w sali gimnastycznej. Pod koniec apelu uczniowie z klas piątych i szóstych jednocześnie wychodzili z sali gimnastycznej. Kasia przez dłuższy czas obserwowała młodą kobietę, która rozmawiała z nauczycielem. Marianna podeszła do niej.
– Czy coś się stało…?
– Nie, nie… – Zbladła na chwilę. – A dlaczego się pytasz?
– Stoisz i wpatrujesz się w nauczyciela, który rozmawia z kobietą.
– Wydawało mi się, że skądś znam tę kobietę… ale się pomyliłam…
– Cześć… – przywitała ich Vanessa, podchodząc do innych dziewcząt.
– A jej co się stało?
– Chce być miła.
– Akurat. – Do dziewcząt podeszła nauczycielka.
– Proszę nie rozmawiać i pójść do klasy.
– Dobrze, proszę pani. – Kasia z Marianną poszły w stronę sali matematycznej.
– Mam pomysł.
– Jaki? – zapytała się zakłopotaniem Marianna.
– Może przenocujesz dziś u mnie?
– Czemu nie, ale najpierw zapytam rodziców i zadzwonię do ciebie.
– Mam nadzieję, że się zgodzą.
– Muszą.
***
Wchodząc do domu, Marianna przywitała się z tatą, który wychodził do pracy. Położyła torbę w kuchni na podłodze i podeszła do mamy, która nakrywała do stołu.
– Pomóc ci?
– Nie, nie trzeba, ale dziękuję – Uśmiechnęła się do córki.
– Mamo…?
– Tak, kochanie…
– Czy mogę dziś nocować u Kasi?
– Tak, oczywiście.
– Dziękuję! – krzyknęła z radości. – Jesteś kochana. – Przytuliła mamę.
– Ty też jesteś kochana. A kto jeszcze będzie z wami?
– Tylko rodzice Kasi.
– Tylko? – zapytała ze zdziwieniem – Żadnych chłopaków?
– Żadnych.
– Więc co to za impreza bez chłopaków?
– Żadna impreza, tylko mnie Kasia zaprosiła.
–Aha.
Marianna podeszła do lodówki, z której wyciągnęła sok truskawkowy w kartonie. Położyła sok na szafce. – Muszę zadzwonić. – Podeszła do telefonu i wykręciła numer domowy Kasi.
– Tak, słucham? – Był to głos Kasi.
– To ja, Marianna.
– Cześć, i co, możesz przyjść do mnie?
– Tak – powiedziała z radością.
– Super, czekam na ciebie.
– No to cześć. – Rozłączyła się. Po zjedzeniu obiadu Marianna przez chwilę rozmawiała z mamą, po czym poszła do swego pokoju i spakowała do torebki piżamę, szczotkę i pastę do zębów, no i oczywiście kosmetyczkę. Pożegnała się z mamą i wyszła z domu.
***
Marianna po drodze wstąpiła do sklepu spożywczego, w którym kupiła cukierki czekoladowe. Kiedy wychodziła ze sklepu, zaczepił ją mały słodki pies.
– Jezu, jaki ty jesteś fajny… – Uklęknęła i wzięła psa na ręce. – Z kim przyszedłeś?
– Ze mną. – Usłyszała znajomy głos, odwróciła się w prawo i ujrzała Jacka.
– To twój pies?
– Tak – uśmiechnął się Jacek.
– Bardzo słodziutki, jak się wabi? – Położyła psa na ziemi.
– Kubuś.
– Kubuś, jak z bajki.
– Jak z bajki? – Wziął psa na ręce.
– Tak. Jest taka bajka. Jesteś dobrym panem?
– Tak – odpowiedział ze śmiechem – A dlaczego pytasz?
– Po tobie można się wszystkiego spodziewać.
– Tak? Na przykład czego?
– Przystojnego złodzieja. – Uśmiechnęła się.
– Od razu złodzieja – powiedział żartem.
– No tak, czasami boję się z tobą rozmawiać.
– Aż taki jestem straszny?
– Czasami… ale jeżeli chcesz być prawdziwie męskim chłopakiem, nie zmieniaj się.
– Na pewno się nie zmienię – odpowiedział pewnym tonem.
– Od jakiego czasu ćwiczysz?
– Od pół roku… a dlaczego pytasz?
– Tak tylko pytam, po prostu widać, że jesteś dobrze zbudowany… no i przystojny…
– Dzięki. – Zaczerwienił się. – Ty też jesteś piękna…
– Dziękuję.
Zaszczekał pies.
– Nawet pies się zgadza. – Zaśmiali się.
– Z przyjemnością bym z tobą jeszcze porozmawiała, ale muszę już iść, cześć.
– Cześć. – Uśmiechnął się do Marianny, a ona do niego, po czym poszła w stronę parku.
***
Marianna wraz z Kasią przez godzinę rozmawiały na temat mody, gwiazd oraz chłopaków. Gdy rodzice Katarzyny poszli do pracy, dziewczyny postanowiły pościć film Ring 2. Po obejrzeniu filmu każda z nich bała się wyjść z pokoju.
Nagle zadzwonił telefon.
– Aa…!!! – krzyknęła z przerażeniem Kasia.
– Jezu!, zamknij się – dodała Marianna.
– Ona teraz nas zabije! – ponownie krzyknęła Kasia, a Marianna złapała Kasię za rękę i weszły do szafy – Au, przesuń się.
– Czy to moja wina, że tyle kurtek masz w szafce?– Telefon zamilkł, po czym ponownie zaczął dzwonić. – Ja już nigdy nie będę patrzeć na takie filmy!
Marianna zaśmiała się.
– Wiesz o tym, że jesteśmy nienormalne… przecież to był tylko film… odbierz ten telefon…
– A jeśli to ona dzwoni?
Marianna pół strachem pół śmiechem powiedziała do przyjaciółki:
– Jezu, Kasia odbierz ten telefon.
– No dobrze… – Kasia pierwsza wyszła z szafki. Podeszła do telefonu.
– No dalej, odbierz ten cholerny telefon, – Marianna traciła cierpliwość.
– Czekaj. – Kasia głęboko odetchnęła, po czym odebrała telefon. – Tak, słucham?
– Kochanie, to ja, mama…
– Mama! – krzyknęła z ulgą.
– Czy coś się stało?
– Nie, po prostu oglądałyśmy horror.
– A ja już myślałam, że coś się stało, no dobrze… bawcie się dobrze. Pa.
– Pa. – rozłączyła się – Mama dzwoniła.
– Przecież słyszałam.
– Miałam tak nasrane w majtkach ze strachu, że szok. Może napijemy się lampki wina prosto z Paryża?
– Czemu nie… – odpowiedziała Marianna.
Minęła już godzina dwudziesta druga, a dziewczyny rozmawiały na różne tematy, popijając czerwone wino, a następnie białe.
– Czuję się jak w siódmym piekle – powiedziała Kasia.
– Chyba w siódmym niebie… – wtrąciła się Marianna.
– Może i w siódmym…
– Lubię cię.
– Ja ciebie też, jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Obiecasz mi coś?
– Tak.
– Ale to będzie nasza tajemnica.
– Dobrze.
– Jestem lesbijką.
– Ty jesteś lesbijką?
– Tak, jestem lesbijką.
– Więc teraz ja ci powiem moją tajemnicę. Zakochałam się w Jacku, tak mocno kocham Jacka, a on nic. – Mariannie popłynęły łzy, a po chwili Kasi. – Widzę, że nie tylko ja jestem nieszczęśliwa.
– I co teraz będzie…?
– Nie wiem, musimy żyć.
– Ale jak?
– Jak pies z kotem
– Przecież oni się nie lubią.
– A skąd wiesz, że się nie lubią, może się lubią.
– Może. Więc ja jestem kotem. a ty psem.
– A czemu ja jestem psem? Chcę być kotem.
– Więc jesteś kotem, a ja psem… tylko szkoda, że nie jestem psem Jacka… Polej po jednym.
– Ale co mam polać?
– To, co pijemy.
– To jest wino.
– Niech ci będzie wino.
***
Marianna wstała przed siódmą rano, a za nią Kasia.
– Moja głowa… – powiedziała Marianna, myjąc zęby, a Kasia robiąc sobie makijaż, dodała:
– A co ja mam powiedzieć?
Marianna popatrzyła na nią i niepewnym tonem powiedziała:
– Czy to prawda…?
– Ale co?
– To, że jesteś lesbijką.
– Nie… – odpowiedziała, po czym dodała: – Tak, jestem… teraz będziesz się ze mnie śmiała?
– Nie, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a nawet gdybyś nie była, i tak bym się nie śmiała z ciebie, ponieważ jesteś człowiekiem takim samym jak inni, a po drugie – uśmiechnęła się – lubię cię taką, jaką jesteś.
– Dziękuję…
– Za co mi dziękujesz?
– Za wszystko.
– Przestań.
– Tylko ty poznałaś mój sekret.
– I tylko ja go z tobą przechowam.
Kasia przytuliła Mariannę.
– Dziękuję…
– Nie musisz mi dziękować. – Teraz Marianna z całego serca przytuliła Kasię, mówiąc ciepłym głosem: – Pamiętaj, że zawsze będę z tobą.
  
Rozdział piąty
Trudne chwile życiowe

Przechodząc przez ulicę, Marianna zauważyła wychodzącego ze sklepu odzieżowego Pawła. Jego twarz znów była smutna. Ale dlaczego, pomyślała. Dlaczego jeszcze nie widziałam szczęśliwego Pawła? Marianna postanowiła podejść do niego. Zaczepiła Pawła przed zamkniętym barem, który jest czynny od godziny dwudziestej.
– Cześć.
– Cześć.
– Pomyślałam sobie, że może ja, ty i Kasia oraz Vanessa pojechalibyśmy dziś do kina?
– Nie, dziękuje. Nie mam czasu.
– Aha. – Uśmiechnęła się. – Czy wszystko w porządku?
– Tak.
– Na pewno?
– Tak, na pewno. – Paweł chciał odejść jak najprędzej, lecz nie wiedział, jak jej ma to powiedzieć.
– Jeśli będziesz czegoś potrzebować, wiesz gdzie mnie szukać. – Ponownie się uśmiechnęła.
– Tak, wiem… – odpowiedział ni pewnie, a Marianna zrozumiała, że Paweł chce odejść.
– No to cześć.
– Cześć. – Odchodząc od Pawła, Marianna miała wrażenie, że chłopak boi się rozmawiać z ludźmi.
***
Wchodząc do biura podróży, Paweł przywitał się z kobietą, która przypominała mu jego mamę o krótkich ciemnych włosach i piwnych oczach.
– Dzień dobry.
– Dzień dobry, Pawełku. Dziś wyjątkowo zamykamy o szesnastej. – Wręczyła mu ulotki.
– Dobrze, proszę pani.
Wyszedł z biura podróży. Przez niecałe pięć godzin w deszczu Paweł roznosił ulotki po domach oraz przyklejając je na przystankach autobusowych. Wracając do biura podróży, Paweł zatrzymał się przed pizzerią, , Divallo” i poczuł głód w żołądku, przecież od wczoraj nic nie jadł. Chciał wejść do środka i zamówić sobie hamburgera, lecz pomyślał o mamie i bracie i poszedł dalej. Przed szesnastą Paweł ponownie wszedł do biura podróży. Kobieta, widząc zmarzniętego Pawła, postanowiła poczęstować chłopca ciepłą herbatą.
– Na pewno masz ochotę na gorącą herbatę…
– Tak, proszę pani.
Kobieta położyła szklankę gorącej herbaty na biurku.
– Proszę…
– Dziękuję. – Usiadł przy biurku i zaczął pić.
– Pij powoli, zanim obliczę twoją pensję, minie parę dobrych lat – zaśmiała się. Wyciągnęła teczkę, a z teczki parę sztuk dokumentów, po czym zaczęła liczyć pensję Pawła.
– O…! – Spojrzała na Pawła – Otrzymujesz trzysta siedemdziesiąt złotych, gratuluję! – Ucieszyła się, wiedząc, w jakiej sytuacji jest Paweł.
– Na pewno cieszysz się z pensji?
– Tak, bardzo się cieszę. – Paweł naprawdę się cieszył, ostatnio otrzymał o połowę pensji mniej.
Kobieta wręczyła Pawłowi pieniądze, które ten schował do kieszeni spodni.
– Do widzenia. – Wstał z krzesła.
– Do widzenia, Pawełku.
– Dziękuję za herbatę.
– Proszę bardzo. – Paweł wyszedł z biura.
Nareszcie będę mógł kupić sobie wymarzone spodnie, powiedział do siebie w myślach. Stojąc przed sklepem, ponownie pomyślał o mamie i bracie i nie kupił spodni, poszedł do domu. Wchodząc do kuchni, zobaczył zapłakaną mamę przy stole.
– Dlaczego płaczesz? – Na stole leżały papiery.
– Nie, nie płaczę. – otarła łzy ręką.
– Przecież widzę. – Mama usiadła przy stole, do prawej ręki wzięła rachunki.
– Zostanie nam zaledwie dwieście złotych do końca miesiąca. Jak będziemy żyć, a zwłaszcza że obiecałam Adriankowi, że pojedzie z klasą na szkolną wycieczkę?
Paweł wyciągnął z kieszeni pieniądze.
– Mamo, nie martw się, wszystko będzie w porządku. – Położył pieniądze na stole.
– Proszę…
– Co to jest? – Była w szoku – Skąd masz tyle pieniędzy?
– Roznoszę ulotki.
– Przecież jesteś bardzo młody…
– Poprosiłem panią Barbarę, żeby zatrudniła mnie na 2 miesiące przy roznoszeniu ulotek, na początku się wahała, ale potem się zdecydowała.
– Jesteś kochany. – Z całego serca przytuliła syna – A z panią Barbarą będę musiała porozmawiać. Nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie.
– Mamuś… – zawołał młodszy syn.
– Tak…?
– Czy mogę włączyć telewizor?
– Tak.
– Dlaczego płakałaś?
– Nie, nie płakałam. – Wstała z krzesła. – Muszka wpadła mi do oka.
– Aha… – Wyszedł z kuchni.
– Na jaką wycieczkę jadą?
– Jadą do kina, a potem do Urwisa.
– Adrian nie może się oddalać od innych.
– Tak, wiem o tym. – Po chwili przypomniała sobie o wycieczce starszego syna
– A co będzie z twoją wycieczką?
– Nie pojadę.
– Pojedziesz, obiecuję ci. – Ponownie przytuliła syna.
– Kocham cię.
– Ja ciebie też kocham.
***
– Mój Romeo… Mój Romeo… Gdzie jesteś…? – Marianna zaśpiewała te słowa, poprawiając makijaż na twarzy.
– Tutaj jestem… – odpowiedział Jacek, śmiejąc się z Marianny.
– Ty moim Romeo? – Zrobiła dziwną minę, po czym się uśmiechnęła. – Chyba śnisz?
– Nie, nie śnię. Dlaczego nie mogę być twoim Romeem?
– Dlatego, że już masz dziewczynę.
– I co z tego? Przecież mogę mieć aż cztery dziewczyny na raz.
– Ty świnio! – Chciała go spoliczkować, lecz on zatrzymał jej rękę.
– To boli… – rzekła, a Jacek puścił uścisk.
– Przepraszam, księżniczko… – Puścił oczko. – Wam tylko jedno w głowie, a szczególnie tobie.
– Słucham?– zapytała z oburzeniem – Nie znasz mnie aż tak dobrze, żeby mnie oceniać!
Mariannie zrobiło się przykro.
– To zabolało…
Zadzwonił dzwonek na lekcję.
– Przepraszam…
– Czasami zastanów się nad tym, co mówisz.
– Dobrze, przepraszam…
Marianna podeszła do Kasi.
– Pokłóciłaś się z Jackiem?
– Chyba tak… – A wcale tego nie chciała. Weszła z Kasią do sali lekcyjnej. Usiadły na swoich miejscach. Popatrzyła na Jacka ze smutkiem.
***
Po sprawdzeniu obecności nauczycielka wzięła do ręki sprawdziany i podniosła się z krzesła.
– Sprawdziany wyszły fatalnie. Na początku chcę pogratulować Mariannie i Pawłowi, którzy jako jedyni z klasy otrzymali ocenę celującą. Gratuluję także Vanessie, Katarzynie, Sebastianowi, Żanecie, otrzymaliście ocenę dobrą, pozostali uczniowie otrzymali ocenę niedostateczną, przykro mi… –Podchodząc do Jacka, nauczycielka powiedziała: – Jacek, w tej chwili jesteś zagrożony.
– Wiem, o tym. Matematyka jest dla mnie trudna, nie rozumiem tego przedmiotu.
– Rozumiem, obiecuję, że na poprawie sprawdzianu będą łatwiejsze zadania.
Po rozdaniu sprawdzianów nauczycielka ponownie przeanalizowała z uczniami zadania.
***
– Jezu, ja zwariuję w tej szkole, chcę do domu! – Te słowa nie wyszły z ust Kasi, lecz z ust Marianny. Kasia przez chwilę nie wiedziała, co ma powiedzieć, była w szoku, słysząc koleżankę.
– Czy ty się dobrze czujesz?
– Tak.
Do dziewcząt podszedł Jacek.
– Cześć…
– Przecież się widzieliśmy przed chwilą. – Kasia lekko szturchnęła Mariannę.
– No co…?
– Możesz nas zostawić na chwilę? – Poprosił grzecznie koleżankę.
– Tak. – Kasia oddaliła się od nich.
– Chciałbym cię jeszcze raz przeprosić.
– Ja również cię przepraszam.
– Więc znów jesteśmy przyjaciółmi?
– Tak, z przyjemnością… – uśmiechnęła się.
– Chciałbym cię o coś poprosić…
– O co?
– Pomożesz mi w matematyce?
– Oczywiście.
– Może po lekcjach u mnie w domu?
– Dobrze, tylko powiem rodzicom.
– Dzięki.
– Nie musisz dziękować.
– Jacek! – Krzyk dobiegał z końca korytarza. Jacek odwrócił się i zobaczył Anię – Muszę już iść.
– Rozumiem, dziewczyna czeka…
Jacek podszedł do Anny, która zaczęła na niego krzyczeć.
– Co to miało znaczyć?!
– Ale co…?
– Uśmiechy na twarzy podczas rozmowy z tą wywłoką?!
– Po pierwsze nie krzycz na mnie, po drugie, to nie wywłoka, tylko Marianna, moja przyjaciółka, poprosiłem ją o pomoc w nauce i tylko tyle.
– Na pewno?
– Tak.
– Przepraszam. – Przytuliła Jacka.
***
Wchodząc do przedpokoju, Paweł usłyszał znajomy głos. Zamykając za sobą drzwi, ponownie go usłyszał. Wchodząc do pokoju dziennego, na własne oczy ujrzał tatę.
– Nie przywitasz się z tatą?
– Nie! – odpowiedział z oburzeniem. – Nie jesteś moim ojcem! – Wchodząc do kuchni, podniósł głos na mamę. – Co on tutaj robi?!
– Mieszka z nami – odpowiedziała mama, obierając ziemniaki.
– Znowu?! Znowu wszystko wróci?!
– Nie, synu – wtrącił się tato. – Byłem na odwyku, znalazłem pracę, zmieniłem się, potrzebuję waszej pomocy i miłości, a przede wszystkim przebaczenia i wsparcia…
– Dla mnie już nie istniejesz, a ty mamo… zawiodłem się na tobie, znów będziesz płakać nocami … – Paweł wyszedł z kuchni.
– Synu… – rzekł tata.
– Nie mów tak do mnie! – krzyknął.
Wyszedł z mieszkania. Przez godzinę spacerował po osiedlu. Poszedł w stronę parku.
***
Od pół godziny Marianna tłumaczyła Jackowi zadania z matematyki. Lecz Jacek nadal nie rozumiał tych obliczeń, a co najgorsze zadań z ułamkami i pierwiastkami. Marianna w ramach zabawy zaczęła tłumaczyć Jackowi obliczenia, definicję zadań. Jacek przez chwilę poczuł się jak przedszkolak. Pomysł Marianny zadziałał, Jacek już czwarte zadanie rozwiązał bezbłędnie.
– O, jak ślicznie… – Marianna pogłaskała Jacka.
– Co ty robisz?
– Nic, tylko cię chwalę.
– Chwalisz mnie w sposób dziecinny, nie jestem przedszkolakiem.
– Wiem o tym, że nie jesteś przedszkolakiem. – Ponownie pogłaskała Jacka. Jacek zarumienił się.
– Znowu to robisz…
– Nie można z tobą pożartować?
– Można… – Jacek przybliżył się do Marianny, chciał ją pocałować, lecz w ostatniej chwili Marianna odsunęła się od niego.
– Tak nie można, masz dziewczynę.
– Przepraszam…
– Nie, to ja przepraszam. Lepiej będzie, jak już pójdę, cześć…
– Cześć… – Jacek pozwolił Mariannie odejść, ale naprawdę chciał ją zatrzymać, pocałować, lecz nie wiedział dlaczego. Czy to miłość…?
***
Marianna przez pół drogi myślała o Jacku. Przechodząc przez park, spotkała Pawła siedzącego na ławce. Podeszła do niego.
– Cześć.
– Cześć.
– Mogę się przyłączyć?
– Tak. – Marianna usiadła przy Pawle. Przez chwilę milczeli.
– I co powiesz? – Pierwsze pytanie padło z ust Marianny.
– Nic. – Zamilkł, po czym dodał: – Muszę z kimś porozmawiać…
– Więc jestem tutaj, słucham, może będę mogła ci w czymś pomóc?
– Kiedy tata mieszkał z nami, pił dużo alkoholu, kłócił się z mamą, bił nas, mama płakała całą noc, głodowaliśmy. Tata odszedł, a mama pracuje jako sprzątaczka, zarabia marne grosze, ledwo co wystarcza na opłaty rachunkowe, od pewnego czasu roznoszę ulotki. A co najgorsze, tata ponownie do nas wrócił, nie wiem, dlaczego mama wpuściła go do domu, chyba wierzy, że się zmienił… lecz ja mu nie wierzę…
Mariannie popłynęły łzy.
– Bardzo mi przykro, nie wiem, co czujesz, ponieważ nie jestem w takiej sytuacji, lecz pamiętaj, że możesz na mnie liczyć, może warto przebaczyć tacie i dać mu ostatnią szansę?
– Nie potrafię, nie wiem dlaczego.
– Może dlatego, że krzywdził was przez tyle lat.
– Może. – Uśmiechną się do Marianny – Dziękuję.
– Nie musisz mi dziękować.
– Muszę, tylko ty mnie słyszałaś, jak krzyczałem o pomoc, a teraz po rozmowie z tobą poczułem ulgę, dziękuję…
– Nie ma za co.
– Pasujecie do siebie.
– Ale kto? – Zaczerwieniła się.
– Ty i Jacek. Jesteście dla siebie stworzeni.
– Tak myślisz?
– Tak. A po drugie Ania oszukuje Jacka, więc śmiało walcz o niego, zwłaszcza że Jacek również coś czuje do ciebie.
– Naprawdę? – Poczuła lekką radość. – Tak myślisz?
– Tak. Waszych uczuć nie można opisać, zwłaszcza że jesteście uczniami szóstej klasy podstawowej.
– Przecież młodzi ludzie również mają prawo się kochać.
– Tak, mają.
Powiał chłodny wiatr.
– Ale zimno, będę musiała już pójść. Cześć. Porozmawiaj z tatą…
– Cześć. Na pewno porozmawiam.
Marianna poszła w stronę boiska, a Paweł jeszcze przez chwilę pozostał na miejscu.
***
Przez około piętnaście minut Paweł stał przed drzwiami. Nie wiedział, co ma zrobić. Wszedł do przedpokoju, zamknął drzwi, zdjął buty i wszedł do pokoju dziennego.
– Synu, musimy porozmawiać… – powiedział tata, siedząc na fotelu i czytając gazetę.
– Nie mamy o czym rozmawiać – odpowiedział chłodnawo.
Wszedł do swojego pokoju, a za nim weszła mama.
– Pawełku…
– Z tobą też nie chcę rozmawiać.
– Rozumiem cię, jesteś zły na mnie i na tatę, a szczególnie na tatę, który potrzebuje naszego przebaczenia, naszej miłości. Tato naprawdę się zmienił…
– Już trzy razy się zmieniał, i co…? Nic, wszystko powracało, a ty nocami płakałaś.
– Wiem o tym, ale co było, minęło…
– Nie dla mnie. – Przytuliła syna.
– Jesteś dobrym człowiekiem, przebaczysz tacie, może nie teraz, ale za jakiś czas. Nie myśl o tym przez całą noc, spróbuj o wszystkim zapomnieć i jutro porozmawiamy na spokojnie.
– Nie mam zamiaru o nim myśleć. – Odsunął się od mamy. – Muszę się pouczyć.
– Dobrze, synu… – przed wyjściem dodała: – Kocham cię…
– Też cię kocham… – Mama zamknęła za sobą drzwi.
– Nie przebaczy mi, prawda?
– Nie wiem… – odpowiedziała, podchodząc do męża. – Ja też nie wiem, czy ci przebaczyłam…
– Wiem o tym, że byłem niedobrym mężem, ojcem, ale się zmieniłem, udowodnię wam to, obiecuję, i znów będziemy szczęśliwą rodziną, jak dawniej. – Przytulił żonę. – Kocham cię… – Lecz nie usłyszał od niej magicznego słowa.
– Kiedy powiemy chłopcom prawdę?
– Nie wiem, nie teraz, chcę, żeby mnie znów pokochali. – Zatrzymał łzy.
***
Przez cztery dni padał deszcz. Wczoraj przez godzinę sypał śnieg. Przez ten czas Paweł nie miał odwagi porozmawiać z tatą, wiedząc, że on cierpi z tego powodu. Może rzeczywiście się zmienił, przecież pracuje, zajmuje się młodszym synem, może to tylko…? Paweł już sam nie wiedział, co mam myśleć.
Przed wyjściem do szkoły Paweł postanowił porozmawiać z tatą, lecz nie wiedział, jak zacząć.
– Tato…
– Tak. – Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech. – Synu…
– Naprawdę się zmieniłeś?
– Tak.
– Jeżeli to jakaś gra, najlepiej będzie, jak odejdziesz nawet teraz.
– Nie, synu, to nie gra. – Podszedł do chłopca. – Naprawdę się zmieniłem…
– Jeszcze ci nie przebaczyłem, ale to nie oznacza, że nigdy ci nie przebaczę. – Przytulił tatę.
Do pokoju weszła mama. Na widok przytulającego ojca i syna wzruszyła się. Przypomniała sobie wczasy na Mazurach.
***
– Porozmawiałeś z tatą? – zapytała Marianna.
– Tak – odpowiedział Paweł. – Nie było, aż tak źle.
– A nie mówiłam? – Weszli do sali lekcyjnej.
– A co z tobą i Jackiem?
– Nic. – Zarumieniła się. – Jacek jest chłopakiem Ani…
– Cześć. – podeszła Kasia.
– Cześć.
– Cześć.
– O czym rozmawiacie?
– O niczym. – odpowiedział Paweł, a Marianna dodała: – Tak, o niczym… po prostu przypominamy sobie tematy z przyrody.
– Tylko… – zamilkła, po czym wybuchnęła – …nie mów mi, że jest kartkówka!?
– Tak, jest kartkówka… – odpowiedziała niepewnie.
– O Boże! – Zaczęła nerwowo szarpać Mariannę – Dlaczego ja nic o tym nie wiem!?
– Nie szarp mnie!
– Przepraszam, ale dlaczego ja nic nie wiem o kartkówce!?
– Ponieważ czytałaś czasopismo.
– Rzeczywiście czytałam. Więc z czego będzie kartkówka? – Uśmiechnęła się.
– Z niczego. – zaśmiała się z Pawłem.
– Jak z niczego? Nie rozumiem…
– Ponieważ nie ma żadnej kartkówki.
– Że co?! Ty, ty, jak mogłaś?!
– Nie znasz się na żartach?
– Jeszcze tego pożałujesz.
– Mam się bać?
– Powinnaś. – zaczęły się śmiać.
***
Paweł skończył lekcje o dwie godziny wcześniej od swojej klasy. Od początku roku szkolnego był zwolniony z zajęć wychowania fizycznego. Przez dłuższy czas Pawłowi wydawało się, że jest przez kogoś śledzony. Niepewnie odwrócił się; szło za nim dwóch mężczyzn, wyglądających nieprzyjemnie. Jeden z nich miał bliznę na twarzy, a drugi tatuaż, obydwaj palili papierosy i mieli taki dziwny kolor oczu. Paweł poczuł lęk. Przyspieszył kroku. Skręcając w prawo, zaczął uciekać, najszybciej jak potrafił. Otwierając drzwi, czuł, jak cały się trzęsie ze strachu, nawet nie wiedział, kim byli ci mężczyźni. Wszedł do przedpokoju, zamknął drzwi, uspokoił się, położył plecak na podłodze i podszedł do okna. Przez okno zobaczył tych samych mężczyzn, którzy szli za nim. Drzwi otworzyły się i zamknęły. Paweł zbladł. Do pokoju weszła mama, była smutna, Paweł poczuł ulgę, przytulił mamę i zapytał z zaniepokojeniem:
– Dlaczego jesteś smutna, czy coś się stało…?
– Nie. – skłamała. – Tak… musimy porozmawiać…
– O czym?
– Może usiądziemy?
– Dobrze. – Usiedli na fotelach.
– Tato… – zamilkła – Tato jest w szpitalu. Ciężko chory, on umiera.
– Umiera? – Poczuł smutek, ból w sercu, nie wiedział, co ma powiedzieć.
Tato, naprawiając zmywarkę w kuchni, zapytał spokojnym głosem:
– Po cholerę mamy jechać do twojej mamy na tydzień?
– Są wakacje, a dzieci się ucieszą z wyjazdu, zwłaszcza że jeszcze na własne oczy nie widziały morza.
– Może pojedziemy do mojej mamy? – Poczuła złość ze strony męża.
– Dobrze. Pojedziemy do twojej mamy. – Chciała powstrzymać kolejną kłótnię.
– Za kogo ty mnie masz?! – Kopnął zmywarkę, przewrócił kosz owoców na podłogę. – Za idiotę?!
– Nie. – odpowiedziała strachem. – Dlaczego tak myślisz?
– Przecież nigdy nie lubiłaś mojej mamy! – Podszedł do żony, szarpnął ją za włosy. – Posprzątaj to! – Wyszedł z kuchni.
Mama uklękła i z płaczem posprzątała owoce z podłogi. Paweł chciał do niej podejść, lecz tata pierwszy wszedł do kuchni i zaczął ją kopać. – Ty suko!
– Przestań, proszę… – Z ust mamy płynęła krew. Paweł podbiegł do taty, przewrócił go na podłogę. – Zostaw mamę! – Tato wstał z podłogi, podszedł do syna i uderzył go w twarz. – Ty mało kurwo! Na własnego ojca rękę podnosisz?! – Zamierzył się na syna.
– Zostaw Pawła. – Przytuliła syna. – Wynoś się z domu albo zadzwonię na policję!
– Ty zdziro, policją mnie straszysz?! – Wyciągnął nóż z szuflady.
– Przestań! – krzyknął z płaczem Paweł.
– Synku, biegnij po pomoc. – Paweł wybiegając z mieszkania, krzyczał o pomoc. Do mieszkania wszedł sąsiad, który uspokoił agresywnego męża. Po piętnastu minutach przyjechała policja, zabrała pijanego ojca.
Paweł przypomniał sobie niemiłą historię z życia. Tato zachorował, umiera, a teraz przed śmiercią chce od wszystkich przebaczenia, chce umrzeć jako szczęśliwy człowiek, pomyślał Paweł.
– Tak, umiera… – odpowiedziała mama.
– Kiedy pojedziemy do taty?
– Dzisiaj, kiedy Adrian przyjdzie ze szkoły.
– Pójdę do sklepu kupić coś dla taty.
– Dobrze. Masz pieniądze?
– Tak.
Wyszedł z mieszkania. Nawet nie musiał ubierać butów i kurtki, nie ściągnął ich, wchodząc do mieszkania. Wychodząc z sieni, ponownie pomyślał o tacie. Tyle krzywdy nam wyrządził. Dlaczego? Dlaczego czuję…? Dlaczego czuję żal i smutek…? Ominął pierwszy sklep spożywczy. Alkohol zmienia ludzi, powinni zabronić sprzedawania wszystkich rodzajów alkoholu. Ominął następny sklep. Przeszedł na drugą stronę ulicy i wszedł do sklepu. Kupił dwa banany, trzy jabłka, czekoladę mleczną oraz karton soku wieloowocowego. Wychodząc ze sklepu, Paweł przypomniał sobie wspólny mecz z tatą, miał wtedy pięć lat. Wszystko zaczęło się, kiedy Paweł ukończył sześć lat. Przechodząc przez ulicę, sam zadał sobie pytanie. Dlaczego? Usłyszał hamujący samochód. Kierowca nie zdążył się zatrzymać i potrącił Pawła. Chłopak zmarł w szpitalu. Nawet nie zdążył pożegnać się z mamą, tatą i bratem.
  
Rozdział szósty
Szkolna wycieczka

Po pogrzebie Pawła Marianna z Kasią podeszły do jego mamy.
– Proszę pani…
– Tak? – Twarz miała zalaną łzami.
– Bardzo nam przykro z powodu utraty syna.
– Przepraszam, ale chcę zostać sama.
– Dobrze. Do widzenia.
Wychodząc z cmentarza, Marianna powiedziała do Kasi:
– Paweł był taki smutny, zamknięty w sobie, dlaczego nikt tego nie widział?
– Nie wiem, ciekawe, co on teraz robi?
– Kto? – Popatrzyła na nią jak na głupią.
– Paweł…
– Przecież on nie żyje – zaśmiała się.
– Śmiej się, śmiej, a on patrzy na ciebie z góry.
Zaczepiła je Vanessa.
– Cześć.
– Cześć – odpowiedziała Marianna.
Kasia w myślach rzekła: "A co jej się stało, że znów się do nas odezwała?”.
Przechodząc przez ulicę, usłyszała głos Marianny:
– Dlaczego jej nie odpowiedziałaś?
– Zawsze była dla mnie niemiła, a teraz pokłóciła się ze swoimi przyjaciółkami i szuka nowych, nawet nie pamięta, co mi zrobiła.
– A co ci zrobiła?
– Na zielonej szkole włożyła mi żabę do łóżka.
– I to ma być straszne?
– Nie, ale głupie.
– Wiem o tym. A ty możesz być mądrzejsza od niej i zaprzyjaźnić się z nią…
– Może masz rację.
– Zawsze mam rację.
***
Minął już tydzień od przywitania nowego roku. Za kilka dni odbędzie się wyjazd na szkolna wycieczkę. Dwa dni przed wyjazdem w szkole zorganizowano zebranie. Rodzice otrzymali kartkę z ocenami oraz zostali poinformowani o szkolnej wycieczce. Pod koniec zebrania wychowawczyni przed wszystkimi rodzicami pochwaliła Mariannę. Jest najlepszą uczennicą w klasie.
*
Marianna nie spała przez całą noc. Przez ten czas myślała o Jacku. Leżąc w łóżku, powtarzała sobie te same słowa: "Od jutra będę blisko ciebie”.
***
Przed siódmą rano Marianna pojechała z mamą na szkolną zbiórkę. Pożegnały się przed autokarem. Marianna jako jedyna z dziewcząt zabrała z sobą najwięcej walizek ubrań. Po ósmej rano wszystkie autokary odjechały. Marianna siedziała razem z Kasią i Vanessą, zaś Jacek, Sebastian oraz Łukasz usiedli przed nimi. Kierowca autokaru poprosił jedną z nauczycielek, aby puściła jakąś bajkę z kasety. Marianna wraz z przyjaciółkami dobrze się bawiły, słuchając muzyki, śmiejąc się, czytając czasopisma na temat mody i chłopaków, lecz Kasia oglądała zdjęcia kobiet w sukniach wieczorowych.
– Od pół godziny wpatrujesz się w te zdjęcia. – powiedziała Vanessa, patrząc na Kasię, która włożyła czasopismo do plecaka.
– Po prosto podobają mi się te suknie i fryzury.
– Wy tylko jedno w głowie macie. – wtrącił się Jacek, wyrywając Mariannie czasopismo z rąk.
– Jacek! – krzyknęła Marianna – Oddaj mi czasopismo!
– Co to znaczy, oddaj mi czasopismo? – Sebastian zaczął się śmiać, a Marianna podeszła do nich.
– Jacku, czy możesz mi oddać czasopismo? – poprawiła się.
– Zastanowię się…
– Z czego się śmiejesz? – zapytała Marianna, a Sebastian zamilkł.
– Z niczego…
– Więc oddasz mi to czasopismo?
– Nie wiem…
– Nie to nie… – Chciała usiąść, lecz zatrzymała się, słuchając Jacka.
– Jeśli chcesz odzyskać czasopismo, musisz mi zrobić loda… – chłopcy wybuchnęli śmiechem.
– Co ty powiedziałeś?
– Masz mu zrobić loda. – powiedział Łukasz, a Vanessa rzekła:
– Co za świnia! – Uderzyła go w twarz.
– Spokój! – wtrąciła się wychowawczyni. – Co tu się dzieje…?
– Te świnie chcą, żeby Marianna zrobiła im loda. – Kasia spuściła głowę i zaczęła się śmiać.
– Co ma zrobić?
– Loda
– Jakiego loda?
– Nie wie pani, jak się robi loda?
– Vanessa… – wychowawczyni kiwnęła głową – Zastanów się nad tym, co mówisz.– Uśmiechnęła się lekko i wróciła na swoje miejsce. Jacek oddał Mariannie czasopismo.
– Świnia… – Usiadła.
Spojrzeli na siebie.
***
Czy to nie jest piękny widok? Góry, lasy przykryte czystym białym śniegiem…
Nie takim jak na Śląsku, lecz prawdziwym czystym śniegiem.
Po pięciu godzinach jazdy niektórzy uczniowie nudzili się w autokarze, między innymi Marianna, Kasia i Vanessa, które zaczęły liczyć drzewa, po czym śpiewać różne piosenki. Gdy dojechali na miejsce, wszyscy uczniowie z wielką ulgą krzyknęli:
– Hura!
Wychodząc z autokaru, poczuli świeży, czysty, a zarazem chłodnawy wiatr od gór.
– Głodny jestem – powiedział Jacek, a Łukasz zapytał się wychowawczynię:
– Proszę pani, kiedy coś zjemy?
– Łukaszu, za chwilę, sama jestem głodna.
– Dzień dobry – przywitał ich jakiś mężczyzna. – Zapraszamy wszystkich na obiadokolację. – Nauczyciele i uczniowie z przyjemnością wchodzili do restauracji. Po zjedzeniu posiłku kierownik hotelu oraz trzech drewnianych domków, "Iskra”, "Kwiat” oraz "Słońce”, postanowił podzielić sześć klas do odpowiednich domków. Klasa szósta A i B zamieszkała w domku drewnianym  
"Iskra”, klasa szósta C, do której chodzi Ania oraz klasa D, do której chodzi Marianna zamieszkały w domku "Kwiat”, a klasa szósta E i F zamieszkały w domku "Słońce”. Uczniowie z klasy szóstej C i D jednocześnie weszli do drewnianego domku. W przedpokoju stało dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Pierwszy mężczyzna po prawej stronie przywitał ich, mówiąc:
– Serdecznie was witamy.
Zaś drugi mężczyzna o niebieskich oczach i kręconych czarnych włosach z uśmiechem na twarzy powiedział:
– Witamy was w domku "Kwiat”.
– O Boże, ale bomba – szepnęła Vanessa.
– Cała Vanessa… – pomyślała Marianna.
– Nazywam się Paweł Kot – przedstawił się, po czym zaprezentowała się kobieta.
– Miło was poznać, nazywam się Weronika Mors, obok mnie stoi Martin Grzyb, jesteśmy waszymi opiekunami. Wraz z waszymi wychowawcami będziemy dbać o wasze bezpieczeństwo. Ja jestem opiekunem rano, od popołudnia opiekunem będzie Paweł Kot, a pan Martin będzie waszym opiekunem od godziny dwudziestej aż do godziny ósmej rano. Na parterze oraz na pierwszym piętrze zamieszka klasa szósta C, również na pierwszym piętrze znajduje się świetlica, w której odbędą się wszystkie zbiórki oraz zebrania. Na drugim piętrze będą mieszkać wasi wychowawcy oraz my opiekunowie. Na trzecim i czwartym piętrze zaś zamieszka klasa szósta D. Na każdym piętrze znajduje się ubikacja oraz łazienka dla dziewcząt i chłopców, tych, którzy nie lubią czekać w kolejce, zapraszamy na drugie piętro, gdzie znajduje się o trzy razy większa łazienka, lecz dla wszystkich. W każdych pokojowych drzwiach znajdują się klucze. Za godzinę widzę wszystkich w świetlicy. Marianna, Kasia i Vanessa mieszkają w pokoju numer 13, obok nich w pokoju numer 14 mieszka Jacek, Łukasz oraz Sebastian.
***
Z samego rana uczniowie z opiekunami oraz wychowawcami wyruszyli na pierwszą wycieczkę. A była to wycieczka poświęcona zwiedzaniu solnego muzeum oraz kopalni. Po wycieczce uczniowie postanowili pójść na miasto. Przechodząc z przyjaciółkami przez ulicę, Marianna zauważyła Annę z Patrykiem – trzymali się za ręce.
– Ciekawe, czy Jacek jej na to pozwala?
– A co oni mnie obchodzą? – odpowiedziała Marianna, patrząc na sklep odzieżowy. – Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar kupić sobie bluzkę.
– Że co!?
– No to. – Marianna weszła do sklepu odzieżowego.
– W sumie Marianna ma rację. – Teraz weszła Vanessa.
– Wariatki…
***
Po powrocie uczniowie poczuli głód. A obiad dopiero za pół godziny. Co najlepsze, Marianna dowiedziała się, że z innymi uczniami są dyżurnymi, ich zadaniem jest przynoszenie obiadu na stół, a po zjedzeniu przez uczniów obiadu znoszenie naczyń do okienka. Marianna była z tego powodu wściekła i przez piętnaście minut kłóciła się z opiekunem i wychowawczynią.
***
Po piętnastu minutach Marianna obsłużyła tylko dwa stoły. Podchodząc do następnego stolika, usłyszała Anię:
– Ej, kopciuszku!
– Słucham?
–Kopciuszku, czekamy od dłuższego czasu na pierwsze danie – śmiała się z nienawiścią.
– Proszę bardzo – uśmiechnęła się sztucznie, wzięła uczniowi talerz z zupą, którą wylała na głowę Ani. – Smacznego. – Na sali wybuchnął śmiech uczniów.
– A, o, o mój Boże! – krzyknęła Ania. – Czy ty jesteś normalna!? O nie, moje włosy, moja sukienka!
Do dziewcząt podeszła wychowawczyni Ani.
– Dziewczyny, co się stało?
– Ta wariatka, ta żmija wylała na mnie całą zupę!
– Po pierwsze nie krzycz, po drugie uspokój się, a po trzecie idź się przebrać.
– I to wszystko?!
– Tak.
– Jest pani nienormalna! – Wyszła z oburzeniem, a nauczycielka powiedziała do Marianny:
– Żeby to było ostatni raz.
– Dobrze, proszę pani.
***
Minęły kolejne wspaniałe dni, kiedy uczniowie z opiekunami zwiedzili trzy wodospady oraz zamek "Czajka”. Po zjedzeniu obiadu kierownik ośrodka ogłosił, że dziś po kolacji w restauracji odbędzie się dyskoteka.
Niektórzy uczniowie z klasy szóstej C i D wraz z wychowawcami poszli na miasto. Inni zaś uczniowie pozostali w domku z opiekunem. Do tych uczniów należały Marianna, Kasia, Sebastian, Jacek oraz Łukasz. Chłopcy postanowili się zabawić w mafię. Kasia wyszła z pokoju, a Marianna puściła piosenkę z radia i zaczęła tańczyć na krześle. Do pokoju wszedł Jacek, przez chwilę wpatrywał się na Mariannę.
– No dalej, maleńka…
– Słucham?– Odwróciła się w jego stronę.
– Dawaj, maleńka… – puścił oczko.
– Jesteś… jesteś okropny, co ty robisz w moim pokoju?
– Chowam się, mnie tu nie ma… – Wszedł do szafki.
Do pokoju wpadł Sebastian.
– Nie widziałaś Jacka?
– Nie… – Wyszedł z pokoju, a zanim wydostał się Jacek z szafki.
– Niech zgadnę, te wszystkie kurtki, ubrania są twoje?
– Tak. W co się bawicie?
– Nie twoja sprawa… – Kiwnął głową. – A po drugie dziewczyny takie jak ty interesują się tylko modą. – Marianna poczuła się urażona.
– Wcale nie, i jak tak możesz, nie znasz mnie… Powiesz mi czy nie?
– Nie.
– Na pewno?
– Tak.
– A jeśli krzyknę tak głośno, że Sebastian mnie usłyszy?
– Nawet się nie waż. – Spojrzał na nią krzywo.
– Se! – Jacek przykrył dłonią usta Marianny.
– Czasami mnie denerwujesz. – Przewrócił Mariannę na łóżko.
– To boli…
– Więc nie igraj ze mną… – Wyszedł z pokoju.
– Myślałam, że jesteś inny. – Do pokoju weszła Kasia.
– Co się stało, dlaczego płakałaś?
– Nie płakałam
– Nie kłam, płaczesz przez Jacka?
– Tak
– Ty go naprawdę kochasz?
– Tak, ale on do mnie nic nie czuje, to boli. – Mariannie popłynęły łzy po policzku.
– Nie płacz. – Kasia przytuliła Mariannę.
***
Zrobiło się ciemno. Wiatr wiał z wszystkich stron. Uczniowie od godziny dobrze bawili się na dyskotece. Jacek z Sebastianem i Łukaszem grali w karty w pokoju.
– Znów wygrałem! – krzyknął Jacek. – A teraz idę zatańczyć z moją dziewczyną. – Wyszedł z pokoju.
– Chyba z dziwką. – rzekł Sebastian.
***
Jacek wszedł do restauracji, w której odbywała się dyskoteka. Właśnie puszczono piosenkę Britney Spears Womanizer. Dziewczyny zaczęły szaleć na sali, a niektóre nawet krzyczały jak wariatki. Pod koniec piosenki Jacek zobaczył na własne oczy, jak Ania całuje się z Patrykiem. Poczuł złość. Podszedł do nich.
– Co to ma znaczyć?! – Jeszcze chwilę, a by się rozpłakał.
– Przepraszam, nie chciałam go pocałować… i co ty robisz na dyskotece?
– To, co widzisz. I jeszcze jedno, koniec z nami. – opluł Patryka w twarz i wyszedł z restauracji.
Jacek wszedł do pokoju Z wielkim hukiem.
– Co się stało? – zapytał się Sebastian.
– Nic – odpowiedział ze złością.
– Jak to nic, przecież widzę, że coś się stało – odparł Sebastian, a Jacek położył się na łóżku. – Widziałem na własne oczy, jak ta kurwa całuje się z Patrykiem.
– O kim ty mówisz? – zapytał Łukasz.
– Ale ty ciemny jesteś – rzekł Sebastian – Jacek cały czas mówi o Ani.
Tę rozmowę podsłuchała Kasia stojąca przed drzwiami. Wchodząc do pokoju, z wielkim krzykiem powiedziała do Marianny:
– Nie uwierzysz, co ci powiem?!
– Co? I możesz mówić o pół tonu ciszej…?
– Jacek zerwał z Anią.
– Że co, co ty mówisz?
– Jacek zerwał z Anią.
– Skąd o tym wiesz?
– Podsłuchałam rozmowę Jacka, który powiedział, że na własne oczy widział, jak ta kurwa całuje się z Patrykiem.
– Naprawdę… – poczuła lekką radość.
– Tak.
– Nie mogę w to uwierzyć. – Usiadła na krześle. – Jacek zerwał ze żmiją.
Po chwili poczuła, że jednak ma szansę, by zostać dziewczyną Jacka. Gdy Marianna rozmawiała z Kasią na temat Jacka, ten poszedł do łazienki. Sebastian z Łukaszem gasili Jackowi światło, który ze złości krzyknął:
– Jeszcze raz, a pożałujesz!
Za czwartym razem, gdy Jacek był tylko w majtkach, a Marianna nie wiedziała, że ktoś korzysta z łazienki, postanowiła wejść do środka, lecz, zamiast włączyć światło, zgasiła je i wtedy Jacek wyszedł z łazienki.
– To ty? – powiedział Jacek ze złością, a Marianna się przestraszyła, nie wiedząc, o co mu chodzi.
– Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś jest w łazience.
– Tak jak przed chwilą? – Uderzył Mariannę w twarz, po czym z całej siły chwycił ją za ręce.
– Jacek, puść mnie, to boli… – wymówiła te słowa z płaczem.
– Co się dzieje? – zapytał się Łukasz, wychodząc z Sebastianem z pokoju.
– I dlaczego Marianna płacze? – dodał Sebastian, odsuwając Jacka od Marianny.
– Dlaczego ja płaczę? – powiedziała Marianna, wycierając łzy ręką. – Płaczę dlatego, że Jacek mnie uderzył.
–Uderzyłeś dziewczynę?
– Tak, uderzyłem, i co? Zrobisz mi coś? Nie… a po drugie zasłużyła.
– Ciekawe… – mówiąc to, schowała się za Sebastianem.
– Co takiego zrobiła ci Marianna?
– Gasiła mi światło w łazience.
Sebastian z Łukaszem poczuli się winni i z żalem powiedzieli jednocześnie:
– Jacek, to nie Marianna, tylko my.
Marianna z płaczem odeszła od nich i weszła do pokoju.
– Co się z tobą dzieje? – zapytał Łukasz.
– A co cię to obchodzi? – Włączył światło w łazience i wszedł do środka.
W pokoju Kasia pocieszała Mariannę.
– Dlaczego on taki jest?
– Nie wiem. – Do ich pokoju wszedł Sebastian z Łukaszem.
– Chcieliśmy cię przeprosić…
– Ale za co?
– Przez nas oberwałaś od Jacka.
– Już o tym zapomniałam – skłamała.
Po krótkiej rozmowie chłopcy poszli do swojego pokoju. Gdy Jacek wszedł do pokoju, postanowił przeprosić przyjaciół, lecz nie miał odwagi przeprosić Marianny.

PiotrRuda

opublikował opowiadanie w kategorii szkoła, użył 7015 słów i 43596 znaków.

1 komentarz

 
  • karina

    :cmoczek:

    18 paź 2012